Tworząc to dzieło MKOl., bardzo się spocił. Dał z siebie wszystko i stwierdził stanowczo, że więcej nie może. Że nie jest w stanie wymusić na federacjach stosowania swoich zasad. Jednak niektóre zaczęły to robić, wypadło średnio i całkiem źle.
Rzekomy kompromis
World Athletics, światowa federacja lekkoatletyki, ambitnie podjęła zadanie. Przez całe lata woziła się z przypadkiem Caster Semenyi, biegaczki z RPA o naturalnie podwyższonym testosteronie. Od niej zaczęły się globalne awantury o płeć sportsmenek.
Pod presją federacji Afrykanka podjęła kurację, znacznie obniżając poziom hormonu, a zarazem wyniki do bardzo przeciętnych. W efekcie zrezygnowała z terapii i znów zaczęła wygrywać. Wtedy dostała ultimatum, które odrzuciła, więc wypadła z gry.
Nie był to jedyny przypadek, dyskusje i kłótnie trwały nadal, toteż World Athletics musiała to jakoś rozwiązać i niestety rozwiązała fatalnie. Trudno zgadnąć, skąd czerpała inspirację. Jeżeli z wiedzy fachowej, to była to raczej hydraulika niż fizjologia.
Stanęło na tym, że wysoki testosteron daje przewagę kobietom biegającym na 100, 400 i 800 metrów, ale nie daje tym, które startują na 200 oraz na dystansach od 1 mili do maratonu. Tak to poukładali w lekkoatletycznej centrali.
Pewnie w zamyśle miał to być kompromis między dwoma obozami. Tym, który uważa, że ponadnormatywny testosteron daje sportową przewagę i tym, który twierdzi, że tak nie jest, bo nie ma na to dowodu. Kompromis okazał się zbędnym absurdem.
Podobnie jak cała reszta jałowych spekulacji. Każdy impreza dostarcza dowodów, że sportsmenki z DSD (różnica w rozwoju płci, w tym przypadku polegająca na nadprodukcji testosteronu) mają fizyczną przewagę nad rywalkami, które normy nie przekraczają.
Po igrzyskach w Tokio zrobiło się głośno o Francine Niyonsaba z Burundi, która zdobyła srebro na 800 metrów. Badania wykazały, że ma zbyt wysoki testosteron. Zgodnie z wytycznymi federacji zabroniono jej startów na tym dystansie. I co?
Szybko zmieniła konkurencję na dłuższe trasy, odniosła parę zwycięstw na 5000 m oraz poprawiła rekord świata na 2000 m, masakrując rzekomy kompromis World Athletics, który niemądrze zakładał, że testosteron pomaga wybiórczo.
Chodzi o zasady
Rekomendacja MKOl. dla świata sportu to czysta hipokryzja. Pozorując próbę rozwiązania problemu, Komitet spycha odpowiedzialność na poszczególne federacje, żonglując demagogią poprawności, uderza w istotę sportu, jaką jest fair play.
Bo co to znaczy „że rezygnuje z testosteronu jako wyznacznika płci dla kobiet trans i z zaburzeniami rozwoju płciowego?” To znaczy, że rezygnuje z podstawowej zasady równości szans, która odróżnia sport od cyrku.