W wielu krajach europejskich kierowcy i pracownicy magazynów muszą obligatoryjnie posiadać paszport covidowy, co nie uśmiecha się wszystkim. Napędza to też inflację. Niekiedy wina trzeba wysyłać okrężnymi trasami, a nawet drogą lotniczą, co dramatycznie podnosi ceny flaszek na półkach; w dodatku ten problem może okazać się trwały. Nie wszystkich stać na magazyny, by składować wina na zapas i od kilku miesięcy zdarzają się przypadki, iż w mniejszych sklepikach, a czasem i w dużych sieciach niektórych win po prostu brak.
W dodatku w amerykańskim Kongresie trwa niekończąca się batalia o zezwolenie na przewóz wina przez United States Postal Service. Według wyliczeń, przez ostatnch 14 lat USPS stracił na odmowie świadczenia takich usług 80 miliardów dolarów względem prywatnych firm, jak UPS czy FedEx. Takie zezwolenie umożliwiłoby też zwiększenie elastyczności dostaw do odbiorców.
Australia popadła w wielki konflikt z Chinami, kiedy zainteresowała się sprawą prześladowań Ujgurów w prowincji Xinjiang. Stanął eksport australijskiego węgla oraz win, które na tamtejszym rynku były od kilku lat wielce uprzywilejowane pod kątem ceł. Jednak eksperci zaznaczają, że problem jest dużo głębszy: eksport wszystkich win na chiński rynek niemal runął i co gorsza – wygląda to na tendencją trwałą, bowiem import spada tam już od trzech lat, co oznacza, że nie miała nań zasadniczego wpływu pandemia.
Wodna ruletka
Już w połowie lata w Kalifornii ograniczono lub zakazano winiarzom pobierania wody z Russian River, przez co kilka znanych winiarni w Sonomie ogłosiło, iż w tym roku w ogóle nie będzie zbierać owoców, bo są niemal wypalone przez słońce. Zresztą te zakazy i tak nie były zbytnio potrzebne, bo Słowianka (jak rosyjscy osadnicy radośnie nazywali ten ciek) to w tym roku był strumyk płynący pośród piaszczystych łach. Wody po prostu w niej nie ma, a stara hiszpańska nazwa – Rio Grande – wydaje się smutnym żartem.
Wody brakowało w całym stanie. Możną ją do woli brać ze studni głębinowych, a ich kopacze zarabiają krocie, tylko że lustro wody obniża się tak gwałtownie, iż kopacze z wolna stają się górnikami. Winiarze przez całą dobę oglądają prognozy pogody, patrząc głównie na kierunki wiatrów i gdzie wkrótce będzie się palić. Jak w zeszłym roku (a właściwie corocznie), ewakuowani są mieszkańcy wielu osad. Tuż po suchych zbiorach przyszły… gigantyczne powodzie i kolejne ewakuacje miasteczek.