Oczywiście klasizm nie jest zjawiskiem jednorodnym i nie występuje w jednakowym natężeniu. Są różne stopnie klasizmu – jawny i ostentacyjny, a także zakamuflowany. Radykalny klasizm, który przejawia się obrzucaniem przeciwników obelgami w rodzaju „chamy”, „tłuszcza” czy „motłoch” (pojęcia, które nota bene mają swoje źródło w epoce feudalizmu), reprezentują neoliberałowie, zaś na liberalnej lewicy występuje on zwykle w formie zakamuflowanej frazesami o konieczności utrzymywaniu niektórych opiekuńczych funkcji państwa.
Pod maską wrażliwości ukrywają się jednak narzekania, że ten lud nie popiera lewicy, bo do tego nie dorósł, że nie rozumie idei progresywnych, ma obsesje antylewicowe i nawet gdyby lewica uchyliła mu nieba, to i tak zawsze będzie on zacofany i skłonny do głosowania na prawicę.
Pojawiające się tu i ówdzie propozycje kierowania swojego przekazu do najgorzej uposażonych ekonomicznie warstw społeczeństwa są kwitowane na lewicy zarzutami o „ludomanię”, bo w jej mniemaniu to warstwy zamożniejsze są przede wszystkim nośnikiem progresywnych idei.
Bywa też tak, że człowiek uważający się za tolerancyjnego nie jest jawnym klasistą i łaskawie pochyla się nad przedstawicielem klasy ludowej, który jest biedny i zacofany, więc trzeba mu pomóc wyrwać się z okowów wykluczenia i wstecznictwa. To też forma klasizmu, choć podszyta udawaną troską.
Klasizm miewa też odcień feministyczny. Istnieje też pewien odłam feminizmu reprezentowanego przez kobiety bardziej zamożne, który manipulując statystykami, przedstawia mężczyzn jako mniej zaradnych życiowo, mniej wykształconych od kobiet, tkwiących na wsiach i w małych miejscowościach, zamiast w wielkich miastach, gdzie o dobrą pracę łatwiej. Według tej wizji współczesne kobiety mają nie chcieć wiązać się mężczyznami, bo ci w przeważającej większości nie mogą pochwalić się sukcesami zawodowymi, zarabiają mniej, a dodatkowo ich konserwatyzm uniemożliwia im zrozumienie idei feministycznych wyznawanych przez kobiety. Takie poglądy głosi w swoich tekstach między innymi pisarka i publicystka „Krytyki Politycznej” Joanna Jędrusik.
Choć te odłamy często toczą ze sobą spór o to, w jakim stopniu mogą sobie pozwolić na jawne promowanie klasizmu, nie zmienia to jednak faktu, że żadne z nich od klasizmu nie są wolne.
Oczywiście i na lewicy nie brakuje konsekwentnych antyklasistów, lecz wydaje się, że w szeroko rozumianym obozie progresywno-liberalnym obecnie stanowią mniejszość.