Historia

Pół wieku domniemanego Wampira z Zagłębia

Nazwisko Marchwicki na Śląsku do dziś wywołuje gęsią skórkę. Ale niekoniecznie dlatego, że 50 lat temu został aresztowany jako ów słynny Wampir z Zagłębia. Tylko z tego powodu, że ów niepozorny konwojent z kopalni w Siemianowicach najprawdopodobniej stał się kozłem ofiarnym systemu, łaknącego sukcesu w poszukiwaniu mordercy bratanicy I sekretarza KC PZPR.

7 listopada 1964 roku, 47. rocznica rewolucji październikowej. Imieniny obchodzą Antoni i Florenty. Cytat dnia: „Wykonuj swoją pracę z całego serca, a odniesiesz sukces. Konkurencja jest tak mała” – Elbert Hubbard, amerykański pisarz i filozof.

Katowickie osiedle Dąbrówka Mała. 58-letnia Anna wraca z pracy w zakładach przeróbki chemicznej w Siemianowicach Śląskich, oddalonych o zaledwie 9 kilometrów. Od domu dzieli ją kilkaset metrów i nasyp kolejowy. Z analizy śledczych wynika, że kobieta zginęła od serii 7 ciosów tępym narzędziem, prawdopodobnie łomem, w głowę. Nie została zgwałcona, ale sprawca w wyjątkowo upokarzający sposób obnażył jej ciało. Dlatego uznano, że zabójstwa dokonano na tle seksualnym.

Wtedy jeszcze nikt nie przypuszcza, że morderstwo w Dąbrówce Małej zapoczątkuje wieloletni koszmar, a Śląsk zostanie sparaliżowany przez seryjnego mordercę. W Polsce trwa budowanie socjalizmu. Nie ma powodu, żeby straszyć społeczeństwo i wzbudzać niepotrzebną panikę.

Ale dwa miesiące później, 20 stycznia, dochodzi do kolejnego ataku. Tym razem napadnięta zostaje mieszkanka Czeladzi. Schemat działania sprawcy jest identyczny jak w przypadku Anny. Ewa zostaje zaatakowana od tyłu i uderzona w głowę. Po upadku na ziemię, napastnik zadaje jej kolejne ciosy. A potem zaczynają być atakowane kobiety w Będzinie i Sosnowcu. Niektórym udaje się przeżyć napad. Część umiera.
Panorama Katowic i Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego na początku lat 70. XX wieku. Fot. PAP/Janusz Rosikoń
Latem 1965 roku, po kolejnych atakach i zabójstwach, do jakich dochodzi na terenie Górnego Śląska i Zagłębia, w końcu milicja zaczyna przebąkiwać o seryjnym mordercy. Do jego namierzenia Komenda Wojewódzka Milicji powołuje specjalny zespół śledczy pod kierownictwem kpt. Jerzego Gruby. Sprawie zostaje nadany kryptonim „Anna”, od imienia pierwszej ofiary. Po Śląsku ekspresowo rozchodzi się wieść, że w rejonie grasuje „seryjny”. Dla kpt. Gruby i członków jego zespołu jak najszybsze złapanie sprawcy i zamknięcie sprawy oznacza być albo nie być.

Prosto z Nowego Jorku

Chociaż oficjalnie specjalna grupa śledczych pracuje nad „Anną” bez wytchnienia, wszystko zmienia się dopiero jesienią 1966 roku.11 października z rzeki Przemszy wyłowione zostaje bowiem ciało 18-letniej Jolanty. Ofiara okazuje się bratanicą I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. To wtedy o seryjnym mordercy z Zagłębia po raz pierwszy informują ogólnopolskie media.


Telewizja i radio za pozwoleniem władz zaczynają nieustanie bombardować widza apelami o pomoc w złapaniu sprawcy. W kolejnych komunikatach uprasza się o zgłaszanie na milicję wszelkich niepokojących zdarzeń i podejrzanych osób. Po Śląsku zaczynają krążyć ulotki i plakaty ostrzegające kobiety przed udawaniem się w odludne miejsca. Za pomoc w ujęciu Wampira z Zagłębia wyznaczona zostaje niewyobrażalnie wysoka wówczas nagroda w wysokości miliona złotych.

A do śledztwa prosto ze Stanów Zjednoczonych ściągnięty zostaje uznawany za prekursora profilowania kryminalnego, doktor James A. Brussel. To właśnie on w latach 40. i 50. XX wieku stworzył portret psychologiczny George'a Metesky'ego, znanego także jako Mad Bomber, który przez blisko16 lat terroryzował Nowy Jork podkładając ładunki wybuchowe w miejscach publicznych.

Portret Wampira z Zagłębia nakreślony przez dr Brussela zakłada 483 cechy fizyczne i psychiczne. Wśród nich wymienia się m.in. wiek około 40 lat i fobię społeczną. Zdaniem nowojorskiego profilera, sprawca to tzw. typ paranoidalny, mający obsesję na punkcie seksu, ale zadowalający się jedynie masturbacją lub widokiem obnażonych kobiecych ciał. Brussel ostrzega, iż morderca, działający przez tak długi czas bez wpadki, jest wyjątkowo przezorny i ostrożny. Dobrze wie, jak atakować, by nie dać się złapać, pomimo nagonki w mediach i nieustannych patroli milicji przemierzających śląskie ulice.

Morderca oswaja zło

Co roku w USA kilkudziesięciu zabójców przebywających w celi śmierci zawiera związek małżeński. Czyny wielokrotnych morderców piętnują media. Jednak wstręt i odraza wobec nich mieszają się z pewną fascynacją, gdy te same zbrodnie oglądamy na kinowym ekranie.

zobacz więcej
Na podstawie portretu dr Brussela i zebranych cech psychofizycznych milicja sporządza listę 267 podejrzanych.

Tysiąc kobiet na tysiąclecie

Mówiono, że morderca zamierza zabić tysiąc kobiet na tysiąclecie państwa polskiego. Pisano, że kieruje się pobudkami politycznymi. Często atakował bowiem w czasie świąt państwowych (m.in. 22 lipca – za czasów komuny uznawanego za Narodowe Święto Odrodzenia Polski), a poza bratanicą Edwarda Gierka jego ofiarą padła również kobieta nosząca nazwisko Gomółka (skojarzone natychmiast z I sekretarzem KC PZPR, Władysławem Gomułką). Ataki następowały także przed świętem milicji. Związek z milicją miała też sugerować jedna z ofiar Wampira, Jadwiga Sąsiek, siostra oficera dyżurnego z komisariatu w Będzinie.

Po całym Śląsku poza MO chodziły patrole mężczyzn, złożone z mężów, braci i sąsiadów. Uzbrojeni w pałki i różne inne przedmioty wypatrywali podejrzanych samotnych mężczyzn, czających się w parkach czy okolicach dworców autobusowych. Ale mimo patroli i społecznej mobilizacji, kobiety nadal ginęły.

Spowiedź i śmierć

Latem 1965 roku nikt jeszcze nie przypuszczał, że w strachu przyjdzie mieszkańcom Zagłębia żyć kolejnych 5 lat. Dokładnie do marca 1970 roku. I że ofiarami Wampira padnie w sumie 21 kobiet, z czego 14 przypłaci atak życiem.

Co dziwne jednak, w przypadku 20 zaatakowanych sprawca uderza z lewej strony, podczas gdy 46-letnią wykładowczynię z Uniwersytetu Śląskiego nie dość, że napada z prawej strony, to na dodatek jakby specjalnie dla niej zmienia narzędzie zbrodni. Jadwiga ginie w pobliżu katowickiego ośrodka Telewizji Polskiej 4 marca 1970 roku.

Wkrótce po jej morderstwie na milicję trafiają dwa anonimowe listy, nadane z Tarnowskich Gór. Autor podający się za Wampira z Zagłębia przyznaje się w nich nie tylko do zamordowania Jadwigi, ale także do 20 wcześniejszych ofiar. Podkreśla, że zabijał, bo zawsze nienawidził kobiet. W drugim liście wytyka milicji nieudolne śledztwo i fakt, że tyle lat nie udaje się go namierzyć. Dodaje, że nigdy nie da się złapać.
Jedną z ofiar seryjnego mordercy była bratanica I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Na zdjęciu powitanie polityka na lotnisku w Katowicach, lipiec 1971. Fot. PAP/Zbigniew Matuszewski
Dokładnie w tym samym czasie do bycia Wampirem z Zagłębia przyznaje się Piotr Olszowy, rzemieślnik z Sosnowca, szanowany mąż i ojciec, schizofrenik. Sam zgłasza się na milicję i żąda przesłuchania oraz aresztowania. Jednak z powodu braku jakichkolwiek dowodów poświadczających jego słowa, zostaje odesłany do domu. Ale wiele z argumentów, których używa Olszowy, ma sens.

Pracujący jako malarz pokojowy, miał dostęp do kombinezonu, co tłumaczyłoby szybkie maskowanie ubrań poplamionych krwią ofiar. W opinii biegłych, przy tak zadawanych ciosach odzież nie mogła bowiem pozostać sterylna. Poza tym na miejscach zbrodni często widoczne były krwawe odciski palców. Morderca potrafił też szybko przemieścić się z jednego miejsca w drugie i tego samego dnia zaatakować kobiety w oddalonych od siebie miejscowościach. Nie zrobiłby tego przemieszczając się autobusem czy tramwajem. Tym bardziej w zakrwawionym ubraniu. Olszowy miał syrenkę, był mobilny. A w wieczór, gdy zamordowana została Jadwiga, był na imieninach zaledwie kilka kilometrów od miejsca zbrodni. I na jakiś czas zniknął.

Dwa tygodnie po pojawieniu się na komisariacie, w nocy z 14 na 15 marca, Olszowy zabija żonę i dzieci, po czym podpala dom i popełnia samobójstwo. W płomieniach znikają wszelkie dowody, mogące pomóc w ustaleniu, czy mówił prawdę. Na skutek wysokiej temperatury, zniekształceniu ulegają też odciski palców członków rodziny Olszowych. Tym samym Piotr Olszowy na zawsze pozostaje tylko jednym z domniemanych podejrzanych.

Obiekt idealny?

Maria Marchwicka pojawia się na posterunku dopiero dwa lata po zamordowaniu Kucianki. Kobieta utrzymuje, iż jej mąż znęca się nad nią i dziećmi. 45-letni Zdzisław Marchwicki okazuje się nie tylko rodzinnym sadystą, ale także całkiem pasować do profilu psychologicznego Wampira.

Na dodatek wychodzi na jaw, iż pierwsza ofiara, Anna, mieszkała w pobliżu teściowej Marchwickiego i była z nią skonfliktowana, zaś ostatnia, Jadwiga, pracowała na Uniwersytecie razem z bratem Zdzisława, Janem. I chociaż linie papilarne Marchwickiego nie pasują do krwawych śladów pozostawianych przy ofiarach Wampira, 6 stycznia 1972 roku w Dąbrowie Górniczej dochodzi do aresztowania. Władze mogą w końcu ogłosić iż Wampir z Zagłębia został schwytany, a cały Śląsk oddycha z ulgą.

Życie przestępców staje się coraz trudniejsze

W rzędzie szeregowców tylko na jednym dachu roztopił się śnieg. Okazało się, że na strychu była emitująca ciepło hodowla marihuany.

zobacz więcej
Pięć miesięcy później do aresztu trafiają bracia Zdzisława: Jan i Henryk, a następnie siostra Halina i jej syn Zdzisław. Wszyscy mieli pomagać w zacieraniu śladów po morderstwie Jadwigi.

Zdzisław nie przyznaje się do winy, ale w trakcie śledztwa w końcu się załamuje:

– Czy oskarżony jest mordercą? – pada pytanie.

– Z tego co usłyszałem, czego się dowiedziałem, to tak. Jestem mordercą – odpowiada Zdzisław Marchwicki , co słychać na archiwalnych nagraniach w filmie dokumentalnym „Jestem mordercą” z 1998 roku.

– Gdyby naprawdę był sprawcą, wszystko wyglądałoby inaczej – podkreśla jednak Krzysztof Gontarz, oficer śledczy. –- To była zupełnie nowa, niespotykana wcześniej sprawa, z jaką przyszło zetknąć się polskim śledczym – dodaje.

– O takich przypadkach mówiło się w krajach kapitalistycznych, ale w Polsce, gdzie budowano socjalizm, gdzie miało być bezpiecznie i proludzko, seryjny morderca? To było coś, co nikomu, a zwłaszcza władzom nie mieściło się w głowie. Zwłaszcza, że działała cenzura, szczególnie na przestępstwa na tle seksualnym – mówi Wiesław Tomaszek, ekspert ds. kryminalistyki.

– Wszystko to sprawiało, że na terenie, gdzie dochodziło do napadów istniał bardzo duży niepokój społeczny – wspomina Leszek Polański, prokurator, prowadzący śledztwo.

I właśnie na presję społeczną, by jak najszybciej złapać i skazać mordercę, zwracał przez wiele lat uwagę brat Zdzisława, Zbigniew. Zdaniem mężczyzny, gdy dochodziło do pierwszych zabójstw, sam bardzo bał się o swoją żonę, odprowadzał i zabierał ją z pracy. I tak samo, jak inni, o postępie w śledztwie dowiadywał się głównie z plotek.

Pytania bez odpowiedzi

Mimo szybkiego i pokazowego aresztowania, samo śledztwo w sprawie Marchwickich trwa ponad dwa lata, Proces, oparty jedynie na poszlakach i wspomnianym portrecie dr Brussela, rusza 18 września 1974 roku. Jest pokazówką zorganizowaną na poczet oficjeli i ludności w Klubie Fabrycznym Zakładów Cynkowych „Silesia” w Katowicach.

Osiem miesięcy później, 28 lipca 1975, Sąd Wojewódzki w Katowicach uznaje Zdzisława Marchwickiego za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów (zabójstwa 14 kobiet i usiłowanie zabójstwa kolejnych 6), skazując go na karę śmierci. Na karę śmierci skazany zostaje także jego brat Jan, podczas gdy Henryk musi odsiedzieć 25 lat.
Zdzisław Marchwicki za rzekome wielokrotne zabójstwo został stracony, a jego rodzeństwo skazano za współudział. Na zdjęciu proces we wrześniu 1974 roku w Katowicach. I rząd: brat Jan Marchwicki (2L, także skazany na śmierć), Józef Klimczak (4L). II rząd: drugi brat Henryk Marchwicki (2L), siostra Halina Flak (5L) i jej syn Zdzisław Flak (8L). Fot. PAP/CAF/Kazimierz Seko
Marchwicki zostaje stracony w areszcie śledczym w Katowicach, a pochowany jako NN w Katowicach-Panewnikach. Obok grobu innego seryjnego mordercy, Bogdana Arnolda.

Ale czy aresztowany, osądzony i stracony Marchwicki naprawdę był polskim Tedem Bundy? Wątpliwości pojawiły się w latach 90. Mówić zaczęli nie tylko członkowie zespołu „Anna”, w tym prokurator, który odmówił udziału w procesie, ale głos zabrały również dzieci Marchwickiego, twierdząc, że do zeznań przeciwko ojcu nakłoniła ich matka.

W 2001 roku Telewizja Polska wyprodukowała serial dokumentalny „Paragraf 148. Kara śmierci”, poświęcony m.in. sprawie Wampira z Zagłębia. W materiale przedstawiono archiwalne nagrania oraz wypowiedzi osób, które twierdzą, iż Marchwicki został niesłusznie osądzony i stracony. Taką samą tezę przedstawiono w filmie dokumentalnym z 1998 roku „Jestem mordercą”.

Wielu podkreśla, że Marchwicki nie był dobrym człowiekiem. Miał zapędy sadystyczne, znęcał się nad żoną, stosował wobec niej przemoc psychiczną i fizyczną. Uwielbiał się nad nią pastwić, miał skrzywione podejście do seksu i kobiecego ciała. Miał uderzać ofiary nie łomem czy żelaznym prętem, lecz pejczem do praktyki BDSM (od czterech angielskich słów: bondage, discipline, domination i subbission, które kolejno oznaczają: związanie, dyscyplinę, dominację i uległość). Według ekspertów pejcz nie mógł spowodować takich obrażeń, jakich doznały zaatakowane kobiety.

Dlaczego więc pomimo braku dowodów, negatywnych ekspertyz, odcisków palców i nie do końca pasującego portretu psychologicznego Marchwicki został skazany? Czy musiał zastąpić prawdziwego Wampira z Zagłębia, czyli Olszowego, który popełniając samobójstwo rozszerzone uniknął kary? A może, jak uważają niektórzy, Zdzisław stał się kozłem ofiarnym z powodu swojego brata Jana i jego domniemanych powiązań ze Służbami Bezpieczeństwa?

– Maria Radzik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Proces Zdzisława Marchwickiego jako Wampira z Zagłębia w 1974 roku – na zdjęciu drugi od prawej. Na ławie oskarżonych zasiedli wraz z nim: jego młodsi bracia Jan (2L) i Henryk, siostra Halina Flak, siostrzeniec Zdzisław Flak oraz Józef Klimczak. Fot. PAP/Kazimierz Seko
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.