Napoleon wielbił militarny talent Barkidy, zaś jego bitwy do dziś analizuje się w akademiach wojskowych na całym świecie. Słynny manewr oskrzydlający stał się obsesją generałów i kanapowych ekspertów.
Niemiecki plan ofensywy na Francję z pierwszej wojny światowej był dzieckiem studiów nad strategią Hannibala. Erwin Rommel wojując na terenach dawnego państwa punickiego, marzył o nowych Kannach. Operacja „Pustynna burza”, która brutalnie wybudziła Saddama Husajna ze snu o potędze, również była inspirowana kampanią z roku 216 przed Chrystusem.
Ta faza wojny wyłoniła też mniej oczywistego bohatera. Fabiusz Maksymus ocalił Rzym, roztropnie unikając bitwy z niebezpiecznym Kartagińczykiem. 21 wieków później podobnie zachowali się przywódcy koalicji antynapoleońskiej. Wygrać z marszałkami Bonapartego było o wiele łatwiej, niż z nim samym.
Świat byłby inny
Barkida przez piętnaście lat grasował po półwyspie Apenińskim, ale nie zdołał zadać wrogom nokautującego ciosu. Miasta i plemiona, które przeszły na stronę najeźdźcy, wkrótce gorzko tego pożałowały. W końcu wrócił do Afryki, by bronić zagrożonej przez Rzymian stolicy.
Pod Zamą Hannibal trafił na godnego siebie przeciwnika, zaś jego armia nie była tą samą, z którą zwyciężał w Italii. Kartagina musiała prosić o pokój. W basenie morza Śródziemnego było już tylko jedno mocarstwo. W zadziwiająco krótkim czasie Rzym rzucił na kolana hellenistyczne monarchie na wschodzie. Egipt dobrowolnie pogodził się z rolą wasala. Tymczasem Kart Hadaszt, mimo utraty wszystkich posiadłości poza Afryką i spłacaniem olbrzymiej kontrybucji nie pogrążyła się w kryzysie. Dobrobyt miasta Dydony kłuł w oczy.
Rzymianie pobitych wrogów zwykle traktowali oględnie, teraz jednak zmienili modus operandi. Hannibala zmuszono do emigracji i samobójstwa, jego ojczyzna została starta z powierzchni ziemi. Tak samo potraktowano Korynt, który zbuntował się (i to dwukrotnie) przeciwko nowemu hegemonowi. Efekt odstraszający zadziałał. Odtąd woli republiki sprzeciwiali się już tylko desperaci.
Premią dla zwycięzcy okazało się prawie sześć wieków panowania nad zachodnią i południową Europą, północną Afryką i Bliskim Wschodem. Nikomu później ta sztuka się nie udała. Jak na ironię, epoka największych triumfów Wiecznego Miasta przypadła na okres narastającego wewnętrznego rozstroju. Elitę władzy zaczął toczyć rak zwątpienia: może republikański ustrój nie odpowiada wyzwaniom nowych czasów? Usłużni Grecy, którzy podpowiadali senatorom, jak żyć i rządzić, byli z reguły monarchistami.
Po stu latach Kartagina odrodziła się jako miasto rzymskie. Relikty fenickiej kultury zachowały się w Afryce jeszcze przez kilka stuleci. Ostateczny cios zadała im inwazja Arabów. Idea państwa-miasta, czerpiącego zyski z handlu morskiego i artykułów luksusowych nie umarła. Nowożytną wersją Kart Hadeszt była Rzeczpospolita Wenecka i musiało minąć następne tysiąc lat, zanim narodził się jej kat, Napoleon.