Historia

Czy nadchodzi wojna światowa? Pamiętajmy o historii

Starcie Rzymu z Kartaginą było matką wszystkich wojen. Operacja „Pustynna burza”, która brutalnie wybudziła Saddama Husajna ze snu o potędze, była inspirowana kampanią z roku 216 przed Chrystusem.

Jeszcze się nie zaczęła, lecz powoli oswajamy się z jej nadejściem. Wraca druga, po pandemii, stara znajoma ludzkości: wojna światowa. Entuzjaści geopolityki, którzy po kolapsie ZSRR zwiesili nosy na kwintę, znów snują apokaliptyczne scenariusze. Natchnienia szukają, rzecz jasna, w przeszłości.

Adrian Goldsworthy swoim (wydanym właśnie w Polsce) „Upadkiem Kartaginy” idealnie trafił w koniunkturę. Co prawda 22 wieki temu świat był mniejszy, zaś technologie prymitywne, jednak zmienne koleje wojen punickich wciąż elektryzują wojskowych i nie tylko. Uznawane są za wydarzenie przełomowe, ba, punkt zwrotny w dziejach naszej cywilizacji.

Biada pokonanym

Konflikt rzymsko-fenicki to starcie tytanów, jego dzisiejszym odpowiednikiem byłaby konfrontacja Stanów Zjednoczonych z Chinami lub NATO z Rosją. Brytyjski historyk determinizmu nie wyznaje. Sądzi, że kolizja dwóch imperiów była w dużej mierze dziełem przypadku, wynikłym z wzajemnej nieufności.

Kartagina, raczej bezpodstawnie, podejrzewała polityków znad Tybru o zakusy na Sycylię, ci zaś nie umieli oprzeć się pokusie sprawdzenia, jak daleko na południe mogą rozszerzyć strefę wpływów republiki. Pretekstu dostarczyli najemnicy, którzy prawem kaduka przejęli władzę nad Mesyną. Szukając protektora, zwrócili się do senatu rzymskiego, który po wahaniach zgodził się udzielić im wsparcia.

Mesyna nie była ważnym miastem. Lokalny spór przerodził się jednak w krwawy kataklizm, który trwał – z przerwami – ponad sto lat. Wygrał adwersarz bardziej cierpliwy i zdeterminowany, odporny na porażki, stale doskonalący swoje siły zbrojne, tudzież lepiej traktujący sojuszników. Kartagina pokładała nadzieję w układach, Rzym w legionach. Odmawiał negocjacji, gdy sytuacja układała się dlań niekorzystnie. Dopiero zdobywszy przewagę dyktował pokój z pozycji siły.

Fenicjanie byli bogatsi, ale mniej zdeterminowani i mniej skłonni do poświęceń. Szalę przeważyły większe możliwości mobilizacyjne: senat w miejsce unicestwionej armii mógł dość szybko wystawić następną.

Starożytny konflikt zaktualizował się w XX wieku. Politycznym imperatywem znów stało się dążenie do całkowitego zwycięstwa i upokorzenia, nawet eksterminacji pokonanych. Skutkiem pierwszej wojny światowej była zupełna anihilacja istniejącej od średniowiecza monarchii Habsburgów. W okrojonych i zmuszonych do spłaty gigantycznych odszkodowań Niemczech traktat wersalski okrzyknięto „kartagińskim” czyli zbyt surowym.
Mapa Rzymu i Kartaginy na początku II wojny punickiej, rok 218 przed Chrystusem. Ilustracja z Atlasu Historycznego z 1923 roku. Fot. Universal Images Group / Universal Images Group / Forum
Szybko pojawił się też kandydat na germańskiego Hannibala – Adolf Hitler. Rewanż Niemcom nie wyszedł i mogą mówić o szczęściu, że uniknęli losu Fenicjan, a Berlin, choć obrócony w perzynę, nie przestał istnieć. Miast, które próbowano zetrzeć z mapy było zresztą więcej, a w przypadku Warszawy nawet się to udało. Cień Kart Hadaszt padł na świat.

Zwycięzcy to my!

Przegrani wzbudzają współczucie, jednak rzadko są wzorem do naśladowania. Polsko-litewska szlachta lubiła porównywać się do Rzymian, choć ustrój Rzeczypospolitej znacznie odbiegał od antycznych wzorców (o jakości kadr nie wspominając). W zachodniej Europie co jakiś czas odżywała imperialna pokusa, szarogęsił się Napoleon, jednak wszystkich przebili Rosjanie, proklamując Moskwę trzecim i ostatnim Rzymem.

W Londynie ta uzurpacja wywołała wzruszenie ramion. Brytyjczycy czuli się bowiem jedynymi prawdziwymi spadkobiercami cezarów. Angielski pokonał francuszczyznę i stał się nową łaciną, zaś nad posiadłościami Jej Królewskiej Mości słońce nigdy nie zachodziło.

Styl, w jakim wyspiarze próbowali zarządzać światem co prawda mógł się kojarzyć z Kartaginą, która też była kontrolującą szlaki handlowe morską potęgą. Dumni synowie Albionu woleli jednak szukać paraleli nad Tybrem. Gdy latem 1940 Hitler – Hannibal stanął ante portas, wierzyli że historia się powtórzy.

Faktycznie, do niemieckiej inwazji na Wyspy nie doszło, powietrzny szturm wroga odparto. Churchill odmówił negocjacji i kontynuował wojnę z III Rzeszą aż do jej bezwarunkowej kapitulacji. Potem jednak dziejowa analogia zawiodła, zamiast rozkwitu brytyjskiego imperium świat ujrzał jego sromotny upadek.

Jankesi też mają słabość do antyku. Pax Americana dobrze rymuje się z Pax Romana. Niestety, wizerunek wschodzącego mocarstwa bardziej pasuje dziś do Chin. Może tamtejszy rząd nie studiuje ksiąg Liwiusza, lecz na pewno chętnie ujrzałby Stany Zjednoczone w roli dogorywającej Kartaginy.

Tylko bez paniki

Po Fenicjanach została czarna legenda narodu kramarzy, lubującego się w podstępach i krzywoprzysięstwie. Tymczasem byli największymi podróżnikami starożytności. Okręty wyznawców Baala docierały dalej niż greckie, penetrując wybrzeże Afryki w poszukiwaniu kości słoniowej i złóż metali. Na handlu tymi cennymi towarami zarabiało się krocie.

Żeglarze z Tyru, Sydonu, Byblosu i Arwadu dopłynęli do wysp Brytyjskich, Kanaryjskich, być może do Ameryki Południowej. W zachodniej części Morza Śródziemnego nie było na nich mocnych. Opanowali Cypr, Maltę, Sardynię, Korsykę i większą część Sycylii. Kiedy osiedlili się w dzisiejszej Tunezji? Według antycznych autorów Kartagina została założona wcześniej niż Rzym, w 814 roku przed Chrystusem. Archeologowie, jak dotąd nie zdołali tej daty potwierdzić, ani jej zaprzeczyć.

Oprócz handlu źródłem bogactwa Kart Hadaszt było rolnictwo, stojące na wyższym niż italskie poziomie. O ustroju miasta wiemy mało, zdaniem greckich dziejopisów Fenicjanie stworzyli stabilny system rządów, łączący zalety monarchii, oligarchii i demokracji.

Wybuch wojny jest bardzo prawdopodobny. Nadchodzi nowe rozdanie

Jacek Bartosiak: Polska musi być czujna, bo świat, jaki znaliśmy po 1989 r. już się załamał.

zobacz więcej
Religia była pod kontrolą państwa, najwyżsi urzędnicy pełnili zarazem funkcje kapłańskie. Zdarzało się, że składano ofiary bogom z małych dzieci, zaś nieudolnych wodzów karano ukrzyżowaniem. Okrucieństwo leżało również w naturze Rzymian, można powiedzieć, że trafił swój na swego.

Kartagińczycy nie docenili przeciwnika. Wcześniej potykali się z wrogami o ograniczonych celach i zasobach, awanturnikami w rodzaju Pyrrusa. Minęło sporo czasu zanim zrozumieli, że tym razem trzeba będzie włożyć w wojnę więcej serca i pieniędzy.

Rzymianie hojnie nadawali obywatelstwo, mogli więc rzucić do boju armię poborową, uzbrojoną i żywioną na koszt państwa, podobną do tych które pojawiły się w Europie dopiero po rewolucji francuskiej. Piętą achillesową było dowodzenie – konsulowie nie zawsze potrafili działać zgodnie. Rzymski system produkował odważnych i bezmyślnych żołdaków, ale także wybitnych taktyków i strategów.

Walkę toczono według hellenistycznych reguł, dążąc do jednej, decydującej bitwy. Zadaniem wodza było zająć jak najlepszą pozycję, atakować tylko w sprzyjających okolicznościach, w porę rzucić do walki rezerwy i starać się czymś zaskoczyć przeciwnika. Oblegano miasta, jednak o wyniku kampanii decydowało starcie ciężkozbrojnych piechurów. Konnica odgrywała pomocniczą rolę, zmienił to dopiero najsłynniejszy wódz kartagiński Hannibal Barkas, przedstawiciel wpływowego punickiego rodu Barkidów.

Fenicjanie służyli we flocie, na lądzie wyręczali się najemnikami z plemion sprzymierzonych. Byli oni lojalni bardziej wobec swych dowódców niż pracodawców, zwłaszcza jeśli ci zalegali z żołdem. Innego rodzaju kłopoty sprawiały słonie bojowe: siały popłoch we wrażych szeregach tylko pod warunkiem, że same nie wpadły w panikę. Wtedy masakrowały wszystkich bez wyjątku.

Studia nad strategią Hannibala

Pierwsza wojna punicka trwała 23 lata i toczyła się głównie na morzu. Rzym, mimo skromnego doświadczenia w tej branży, zdołał zbudować i wyposażyć okręty lepsze od fenickich. Siedemset z nich poszło na dno, głównie za sprawą sztormów. Kartagina po stracie pięciuset jednostek straciła ochotę do kontynuowania walki i zrzekła się praw do Sycylii. Wkrótce pod zarząd senatu trafiły także Sardynia i Korsyka.

Upokorzony przeciwnik musiał zmagać się z buntem najemników i afrykańskich poddanych, lecz wyszedł z kryzysu na sposób rzymski wetując sobie terytorialne straty gdzie indziej, czyli na półwyspie Iberyjskim.

Dramaturgią drugiej wojny punickiej można by obdzielić kilkanaście seriali typu „Gra o tron”. Walka o hegemonię przeistoczyła się w batalię o przetrwanie i pojedynek wybitnych wodzów w osobach Publiusza Korneliusza Scypiona i Hannibala. Marsz tego drugiego z Hiszpanii do Italii przez alpejskie przełęcze był wyczynem zaiste nie z tej ziemi.

Do dziś trwają spory nad odtworzeniem trasy. Geniusz Kartagińczyka jeszcze bardziej zajaśniał pod Kannami, gdzie rozniósł na strzępy dwukrotnie liczniejszego przeciwnika – i to na jego terenie, bez słoni i z armią skleconą z przedstawicieli różnych nacji. Już sam fakt, że zdołał przekształcić tą zbieraninę w śmiertelnie skuteczne narzędzie wystarczy, by ujrzeć w nim giganta.
Hannibal Barkas (z lewej) i Publiusz Korneliusz Scypion Afrykański Starszy przed bitwą pod Zamą w 202 roku przed Chrystusem. Fot. Mary Evans Picture Library / Forum
Napoleon wielbił militarny talent Barkidy, zaś jego bitwy do dziś analizuje się w akademiach wojskowych na całym świecie. Słynny manewr oskrzydlający stał się obsesją generałów i kanapowych ekspertów.

Niemiecki plan ofensywy na Francję z pierwszej wojny światowej był dzieckiem studiów nad strategią Hannibala. Erwin Rommel wojując na terenach dawnego państwa punickiego, marzył o nowych Kannach. Operacja „Pustynna burza”, która brutalnie wybudziła Saddama Husajna ze snu o potędze, również była inspirowana kampanią z roku 216 przed Chrystusem.

Ta faza wojny wyłoniła też mniej oczywistego bohatera. Fabiusz Maksymus ocalił Rzym, roztropnie unikając bitwy z niebezpiecznym Kartagińczykiem. 21 wieków później podobnie zachowali się przywódcy koalicji antynapoleońskiej. Wygrać z marszałkami Bonapartego było o wiele łatwiej, niż z nim samym.

Świat byłby inny

Barkida przez piętnaście lat grasował po półwyspie Apenińskim, ale nie zdołał zadać wrogom nokautującego ciosu. Miasta i plemiona, które przeszły na stronę najeźdźcy, wkrótce gorzko tego pożałowały. W końcu wrócił do Afryki, by bronić zagrożonej przez Rzymian stolicy.
Pod Zamą Hannibal trafił na godnego siebie przeciwnika, zaś jego armia nie była tą samą, z którą zwyciężał w Italii. Kartagina musiała prosić o pokój. W basenie morza Śródziemnego było już tylko jedno mocarstwo. W zadziwiająco krótkim czasie Rzym rzucił na kolana hellenistyczne monarchie na wschodzie. Egipt dobrowolnie pogodził się z rolą wasala. Tymczasem Kart Hadaszt, mimo utraty wszystkich posiadłości poza Afryką i spłacaniem olbrzymiej kontrybucji nie pogrążyła się w kryzysie. Dobrobyt miasta Dydony kłuł w oczy.

Rzymianie pobitych wrogów zwykle traktowali oględnie, teraz jednak zmienili modus operandi. Hannibala zmuszono do emigracji i samobójstwa, jego ojczyzna została starta z powierzchni ziemi. Tak samo potraktowano Korynt, który zbuntował się (i to dwukrotnie) przeciwko nowemu hegemonowi. Efekt odstraszający zadziałał. Odtąd woli republiki sprzeciwiali się już tylko desperaci.

Premią dla zwycięzcy okazało się prawie sześć wieków panowania nad zachodnią i południową Europą, północną Afryką i Bliskim Wschodem. Nikomu później ta sztuka się nie udała. Jak na ironię, epoka największych triumfów Wiecznego Miasta przypadła na okres narastającego wewnętrznego rozstroju. Elitę władzy zaczął toczyć rak zwątpienia: może republikański ustrój nie odpowiada wyzwaniom nowych czasów? Usłużni Grecy, którzy podpowiadali senatorom, jak żyć i rządzić, byli z reguły monarchistami.

Po stu latach Kartagina odrodziła się jako miasto rzymskie. Relikty fenickiej kultury zachowały się w Afryce jeszcze przez kilka stuleci. Ostateczny cios zadała im inwazja Arabów. Idea państwa-miasta, czerpiącego zyski z handlu morskiego i artykułów luksusowych nie umarła. Nowożytną wersją Kart Hadeszt była Rzeczpospolita Wenecka i musiało minąć następne tysiąc lat, zanim narodził się jej kat, Napoleon.

Chiny chcą rządzić światem. To merkantylistyczny predator

Pozwoliliśmy im na zbyt wiele, najpierw przenosząc przemysł do Azji, potem pozwalając na transfer technologii – mówi amerykański politolog Andrew A. Michta.

zobacz więcej
Gdyby Barkida zdobył Wieczne Miasto, świat byłby inny. Nie doszłoby do latynizacji Zachodu. W Europie i przyległościach dominował by model hellenistyczny w synkretycznych wariantach, znanych choćby z ptolemejskiego Egiptu. Studenci nie uczyliby się prawa rzymskiego. Uniwersalne imperium, gdyby w ogóle powstało, to na wschodzie. Hannibal wydawał rozkazy po grecku i ten język stałby się powszechny.

Czy chrześcijaństwo wcześniej zawładnęłoby kontynentem, a Fenicjanie, naród semicki, zaakceptowaliby Dobrą Nowinę? Tego się nigdy nie dowiemy.

Weselmy się

Odnalezienie pozostałości Kartaginy było jedną z największych sensacji archeologicznych XIX wieku. Wywołało modę, której pokłosiem była szokująca okrucieństwem powieść „Salambo” Gustave’a Flauberta. Przemysł turystyczny Tunezji żeruje na fenickiej i rzymskiej przeszłości kraju.

Nie da się jednak ukryć, że urlopowiczów bardziej interesują plaże i przejażdżki na wielbłądach. Ruiny dawnych cywilizacji, nawet poddane zabiegom upiększającym, trącą melancholią. A wakacje przecież nie są po to, żeby się smucić. Weselmy się, którzy jeszcze żyjemy.

– Wiesław Chełminiak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Adrian Goldsworthy, “Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich”, tłumaczenie: Norbert Radomski i Janusz Szczepański, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2021
Zdjęcie główne: Hannibal i jego armia przekraczają Alpy atakując Rzym w 218 roku przed Chrystusem. Obraz z kolekcji Palazzo dei Conservatori. Fot. Universal History Archive / Universal Images Group / Forum
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.