Cywilizacja

Ukraińska broń biologiczna, czyli bzdura roku w rosyjskiej propagandzie wojennej

Czy każdy Rosjanin różni się genetycznie od Amerykanina (a co dopiero Ukraińca) wystarczająco, aby dało się zabić czy uszkodzić jednego, a nie tknąć drugiego? Owszem, można oznaczyć markery obecne u konkretnego osobnika, ergo – wyeliminować go za pomocą czynników chemicznych czy biologicznych „tak, żeby to wyglądało jak wypadek”. Kanclerz Niemiec czy prezydent Francji, którzy podczas wizyty na Kremlu odmówili wykonania rosyjskiego testu na obecność koronawirusa, mieli swoje racje.

W pierwszych dniach agresji na Ukrainę, potrzebą Kremla stało się już nie tylko znalezienie sposobu na pokonanie Kijowa, ale też usprawiedliwiania brutalnych nalotów, bombardowań i ataków rakietowych na miasta, szpitale i sierocińce.

O „denazyfikacji” chce bowiem słuchać już tylko rosyjska publika, względnie entuzjaści konferencji prasowych ministra Ławrowa. Internetowe trolle popularyzują te treści za pieniądze, zmanipulowani przez nich ludzie, zasługujący na miano użytecznych idiotów Kremla – z entuzjazmem, ale to ciągle mało.

W głowach specjalistów od propagandy zrodził się zatem pomysł szatański, niby genialny, ale jak zaraz pokażę – odgrzewany i w dodatku oparty na zjawiskowej wręcz pseudonauce. Co to za pomysł? A gdyby tak oskarżyć Ukrainę o posiadanie i doskonalenie broni biologicznej?

Sam termin „broń biologiczna” to sformułowanie straszne, słychać w nim tętent koni, na których jadą jeźdźcy Apokalipsy. Po dwóch latach pandemii tym bardziej przyprawia o gęsią skórkę. Jeśli dodać do tego wizję nietoperzy i badania nad wyposażaniem wirusów w dodatkowe funkcjonalności („gain-function studies”) czyniące z nich broń – trudno uwolnić się od lęku.

Tyle, że z farm trolli, które dziś opowiadają o laboratoriach na Ukrainie, dobiegała wcześniej narracja o SARS-CoV-2 opracowanym w chińskim laboratorium. Może przezorniej byłoby opowiadać wtedy o laboratorium ukraińskim? Inwazja rosyjska i tak była planowana od co najmniej roku. To prawda, jednak w sytuacji, gdy na Kremlu nie dopilnowano nawet zaopatrzenia armii w paliwo i chleb, nie dopracowano również pretekstów.

Trudno nie czuć rozczarowania, że poważne media światowe, jak BBC czy „Washington Post”, w ogóle zajęły się sprawdzaniem (fact-checkingiem) takich rewelacji, zamiast popukać się w czoło i wyjaśnić publiczności, dlaczego – po prostu z naukowego punktu widzenia – to humbug i nie ma co dalej drążyć tematu. Czego oni nie zrobili, ja muszę, bo w całej tej sprawie najbardziej zasmuca mnie, jak brak wiedzy w zakresie nauk przyrodniczych po raz kolejny wystawia europejską populację na ryzyko i podejmowanie autodestrukcyjnych decyzji.
Prezydent Rosji przemawia podczas koncertu w Moskwie z okazji rocznicy aneksji Krymu, 18 marca 2022 r. Tysiące ludzi zgrupowano na stadionie Łużniki, by wesprzeć Putina i konflikt na Ukrainie pod hasłami „Za pokój bez nazizmu” i „Za Rosję”. Fot. Getty Images
Sumując racjonalny rdzeń propagandowej całości: Rosja twierdzi (bez żadnych weryfikowalnych dowodów), że w laboratoriach na Ukrainie, przy wsparciu Stanów Zjednoczonych, była opracowywana broń biologiczna, dziś zaś Amerykanie niszczą dowody materialne, aby ukryć tajny program zbrojeniowy. By to udowodnić, na ekranie występują rosyjscy dygnitarze i machają jakimiś papierami z tryzubem w nagłówku.

Marzenie terrorysty

Strony internetowe o nazwach zawierających w sobie „geopolityczny” i „instytut”, hostowane w np. Indiach, stają na głowie, żeby z wypowiedzi dygnitarzy amerykańskich czy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wyłowić i posklejać kilka zdań w jedno, opatrując je nagłówkiem „ujawniamy!”, czy też „znaleźliśmy potwierdzenie naszych wcześniejszych doniesień!”. Warto zwrócić uwagę, co z punktu widzenia logiki formalnej to ostatnie zdanie mówi o wcześniejszych doniesieniach. Trzeba tu jednak z mocą powiedzieć – jak ktoś się bawi w promowanie teorii spiskowych i każe „włączać myślenie”, to na logikę, zwłaszcza formalną, nie ma co liczyć.

Gdyby historia o „ukraińskich laboratoriach” tu się kończyła, można by w nią wierzyć lub nie. Jest bowiem jasne że istnieją wojskowe laboratoria medyczne czy specjalizujące się w mikrobiologii. I chwała Bogu! Broń biologiczna jest marzeniem państwowych i prywatnych terrorystów bez czci i wiary, nie zaś ludzi poważnych i prowadzących poważne wojny.

A skoro tak, dobrze, że są miejsca, które opracowują na bieżąco szczepionki i antidota na wszelkie rodzaje broni, tak biologicznej, jak i chemicznej, która może przyjść do głowy szaleńcom. Aby robić takie cuda, laboratorium owo musi posiadać albo sam śmiertelny drobnoustrój, albo co najmniej jakąś jego zmodyfikowaną, łagodniejszą formę, która pozwala na eksperymenty. Co posiada, zależy na ogół od poziomu bezpieczeństwa owego laboratorium, bo naukowcy nie są samobójcami.

Centrum Nauki i Technologii na Ukrainie (STCU) to właśnie tego typu miejsce. Jego celem jest ograniczenie ryzyka chemicznego, biologicznego, radiologicznego i jądrowego. I tyle, jak wszędzie na świecie. Zaś amerykański Biological Threat Reduction Program (BTRP), w którym USA współpracują z wieloma krajami partnerskimi, jest jawny i nie ma związku z produkcją broni biologicznej. Tylko wręcz przeciwnie.

Dobrze zmrożona kolekcja

Jest też oczywiste dla każdego, kto studiował nauki biomedyczne, że w każdym kraju cywilizowanym są laboratoria narodowe czy referencyjne przechowujące w swych zamrażarkach, w temperaturze minus 80 stopni Celsujsza, całe kolekcje drobnoustrojów o różnym poziomie zakaźności i chorobotwórczości.

Stąd nikogo, kto choć trochę się na tym zna nie dziwi, że WHO w sytuacji poważnych konfliktów zbrojnych nakazuje zniszczyć próbki zakaźnych drobnoustrojów w bombardowanych miastach – zanim dojdzie do tragedii, np. przedostania się takich rozmarzniętych próbek do cieków wodnych, gleby etc.

Genetycznie Polacy są blond imigrantami w stanie Utah w USA

Jesteśmy nosicielami mutacji powodujących choroby zwane zespołami Nijmegen i Smitha-Lemliego-Opitza.

zobacz więcej
Historia opowiadana przez rosyjskich oficjeli na konferencjach prasowych i sprzedawana w rosyjskiej telewizji jest jednak znacznie bardziej szalona niż wzmianka o niszczeniu jakichś próbek. Jak przesadzać po rosyjsku, to grubo i z przytupem. Zatem nie jakieś silosy wypełnione anthraxem, czyli przetrwalnikami bakterii wąglika, w które pewnie jakoś tam dałoby się uwierzyć, zwłaszcza tam, gdzie z przyczyn geopolitycznych Rosja ma lepszą prasę, a Ukraina gorszą.

Nie: Rosjanie postanowili tym razem prowadzić swą opowieść o broni biologicznej w gatunku narracji „o czarnej wołdze”, czy innej teorii spiskowej brzmiącej jak miejska legenda. Według przekazanych przez nich publicznie informacji, celem ukraińsko-amerykańskiego programu jest produkcja broni biologicznej opartej o znajomość genotypu Słowian i skutecznej wybiórczo wobec nich. Produkcja takiej broni biologicznej, zdaniem rosyjskich ekspertów, miałaby „osłabić geopolitycznych przeciwników od wewnątrz, podkopać ich gospodarki, sprawić, że będą słabi i chorzy”.

Oczywiście opowieść ta nie byłaby kupiona bez scenografii z nietoperzami, więc i one się w niej pojawiają, w roli „selekcjonerów” wirusów. W narracji funkcjonują nawet zmutowane jastrzębie (jeden Bóg raczy wiedzieć, dlaczego nie gołębie?), które mają rozprzestrzenić owe drobnoustroje zrobione na Ukrainie przeciw braciom Słowianom. Jakby same „chemitrials” z ogonów samolotów (o których oczywiście też w tej opowieści mowa, bo to jeden z ulubionych wątków amatorów historii spiskowych) nie były wystarczające.

Etniczna broń biologiczna

Czytelnikom należy się jednak nie tylko komentarz, ale i wyjaśnienie biologicznego sedna sprawy. Skąd pochodzi mit, że Ukraina przygotowuje „etniczną broń biologiczną”, jakiś atak biologiczno-genetyczny przeciw ludom Federacji Rosyjskiej? Z samego KGB. To bowiem jego wychowanek Władimir Putin, przemawiając w 2017 na forum Rady Praw Człowieka, publicznie wyraził obawy dotyczące „zbierania biomateriałów na terytorium Rosji”.

Te słowa prezydenta wywołały w Rosji falę publikacji na temat zachodnich „tajnych laboratoriów”, które – jakoby - gromadzą i badają biomateriały Rosjan z zamiarem wyprodukowania wymierzonej w nich „broni genetycznej”.

Prologiem tej historii była informacja o przetargu, który dotyczył zakupu niewielkiej ilości próbek DNA i mazi stawowej od rosyjskich dawców pochodzenia europejskiego. Takich zakupów firmy farmaceutyczne dokonują co i raz. Wiele zaś osób na własną rękę wysyła próbki DNA do badań w ramach tzw. genealogii genetycznej, czyli ustalania, dzięki sekwencji DNA, skąd nasz ród i ile procent różnych genetycznych etnosów jest w nas wymieszane.

Tyle, że w spiskowej interpretacji uznano, że zamówienie na próbki DNA i maź stawową z Rosji miało służyć do opracowania tajemniczych „anty-RNA niszczących ludność Rosji”. Dodajmy – Rosji, jako całości, czyli razem ze stanowiącymi jedną piątą populacji mniejszościami narodowymi, czasem tak etnicznie odległymi, jak Czeczeni, Kabardyjczycy, Baszkirzy i Tatarzy, Czuwasze i Mordwini, Udmurci, Maryjczycy, Jakuci i Tuwińcy. Oraz oczywiście znacznie bliżsi Ukraińcy i Białorusini, Żydzi aszkenazyjscy czy Polacy. Oczywiście – tych bezeceństw miały dokonywać Stany Zjednoczone.
Oleg Bałanowski (1977-2021). Fot. https://ru.wikipedia.org/w/index.php?curid=8899876
Prawdziwi uczeni rosyjscy, zwłaszcza eksperci w zakresie genetyki, to ludzie normalni i uczciwi zawodowo. Zwalczaniem z pozycji naukowych tej obłędnej teorii spiskowej zajął się profesor Rosyjskiej Akademii Nauk Oleg Bałanowski. Walki z nonsensem nie dokończył, bo wkrótce utonął podczas wakacyjnej kąpieli. Inni naukowcy nadal wyjaśniali, dlaczego niemożliwe jest stworzenie „etnicznej broni genetycznej”. Mimo to jednak, w roku 2020 w serwisie mail.ru pojawił się artykuł o procesie Norwega Ingvara Thomassena, oskarżonego o eksport rosyjskiego materiału biologicznego za granicę.

W artykule powołano się na opinię Bolanowskiego, że „celem zbierania danych biologicznych może być badanie genetyki populacji Ziemi, która może dać wyobrażenie o pochodzeniu ludzkości, jej zasiedleniu na planecie i adaptacji do warunków środowiskowych. Ponadto ludzki genom może wyjaśniać związek genów z rozwojem chorób”. I na kanwie tego rozkręcono kolejną spiralę oskarżeń.

To, że genetycy badają DNA różnych populacji mieszkańców Ziemi (oraz archaiczny DNA ) nie oznacza, że każdy Rosjanin różni się genetycznie od Amerykanina (a co dopiero Ukraińca) wystarczająco, aby dało się zabić czy uszkodzić jednego, a nie tknąć drugiego. Nie sposób tego zrobić – nawet, gdyby ktokolwiek nauczył się „programować” wirusy.


Nie ma markerów narodowych Tymczasem, jak tłumaczył na łamach magazynu „Forbes” w roku 2018 wspomniany wyżej Bolanowski, sama koncepcja „celowanej” broni wirusowej mogłaby być, owszem, dla ludzi o mentalności rasistów i ludobójców, pociągająca. „Bierzemy na cel cechę genomu (tzw. marker), którą posiadają przedstawiciele tylko jednego narodu – i tworzymy wirusa, który atakuje jedynie osoby z tym markerem!”.

Jak jednak tłumaczy rosyjski uczony, „ta koncepcja jest niemożliwa do zrealizowania, ponieważ znaczniki »narodowe« po prosu NIE ISTNIEJĄ. Jako specjaliści genetyki populacyjnej dopuszczaliśmy taką możliwość teoretycznie, ale teraz, po rozszyfrowaniu całych genomów ludzi różnej narodowości, przekonaliśmy się w praktyce, że żadna z trzech miliardów liter sekwencji DNA naszego genomu nie koduje takiej informacji”.

Po prostu: jesteśmy zbyt jednorodni. Cała euroazjatycka populacja świata to potomkowie kilku tysięcy migrantów z Afryki z kilkoma domieszkami, które zawdzięczamy np. neandertalczykom. Pierwotna populacja amerykańska czy australijska (Aborygeni) też pochodzi w największej mierze z pierwotnej migracji afrykańskiej. Za sprawą niewolnictwa afrykańskie geny zostały mocno domieszane do innych etnosów. W konsekwencji – wszyscy jesteśmy genetycznie podobni do siebie. Jakikolwiek wirus „nacelowany” na konkretny marker – trafiałby transgraniczne, transnarodowościowo, transetnicznie nawet.

Czy też pochodzi od Adama i Ewy? Tajemnicza przeszłość pierwszego Amerykanina

Skąd się wzięli ludzie w Ameryce? Przybyli z Eurazji i Afryki. Ale jak, kiedy, którędy i po co?

zobacz więcej
Owszem – można już oznaczyć markery obecne u konkretnego osobnika, a w konsekwencji przygotować sposób wyeliminowania danej jednostki za pomocą czynników chemicznych czy biologicznych „tak, żeby to wyglądało jak wypadek”. Kanclerz Niemiec czy prezydent Francji, którzy podczas wizyty na Kremlu odmówili wykonania rosyjskiego testu na obecność koronawirusa mieli swoje racje. Podczas takiego testu da się przecież pozyskać tyle komórek danego osobnika, ile wystarczyłoby do poznania jego pełnego genomu.

Klamkę najlepiej w rękawiczkach

Badając zaś genom prezydenta czy premiera można wykryć na przykład niezwykłą nadwrażliwość na powszechnie stosowany lek albo schorzenie podstawowe. Przy znajomości wrażliwości osobniczych można sobie wyobrazić nawet sytuację, gdy podanie dygnitarzowi potrawy czy napoju obojętnego dla innych (jak sok z grapefruita) może co najmniej wywołać niedyspozycje, jeśli nie zabić.

Nie dziwi zatem, że poważne państwa dbają o swoich przywódców także w ten sposób, że wyciera się po nich specjalnymi substancjami poręcze, klamki i uchwyty, usuwa się natychmiast naczynia, jak szklanki, z których skorzystali etc. Ale populacyjnie, a nawet w obrębie jednej rodziny takich rzeczy zrobić się nie da.

W dodatku – paradoksalnie – ta spiskowa, paranoiczna wizja jest sprzeczna wewnętrznie: przecież GDYBY (jak twierdzi Putin w swoich przemówieniach programowych) „Ukraińcy i Rosjanie byli jednym narodem” – no cóż, w takim razie produkując bronie biologiczne „adresowane” do Rosjan, pracowaliby nad narzędziem samozagłady, nieprawdaż?

„Mit broni genetycznej funkcjonuje w Rosji od ponad trzydziestu lat i jest w niej endemiczny. W 2019 roku komisja ekspertów Rosyjskiej Akademii Nauk sformułowała specjalną opinię, podkreślającą jego bezzasadność. Opinia ta została opublikowana przez Rosyjską Akademią Nauk, ale tekst utonął w morzu niekompetentnych opowieści grozy, które zalały media” – powiedział „Forbes” prof. Bałanowski, zanim utonął.

Czym tak naprawdę jest broń biologiczna? Jak może działać i dlaczego często jest obosieczna? Typowa broń biologiczna – wyjaśnia prof. dr. hab. n. med. Piotr Rieske z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi – to czynniki zakaźne (patogeny), które zabijają lub wywołują chorobę u ludzi, zwierząt lub roślin istotnych w życiu i gospodarce człowieka. W przeciwieństwie do broni chemicznej, typowa broń biologiczna to żywe organizmy lub czynniki replikujące, które rozmnażają/namnażają się w organizmach ofiar (wyjątek to toksyny, jak np. botulinowa).

Wiele rodzajów broni biologicznej uchodzi za obosieczne, ponieważ zaatakowani nimi ludzie stosunkowo łatwo mogą zakazić zwrotnie atakujących. Szkockiej wyspy Gruinar, na której testowano wąglik, nie udało się dekontaminować i była skażona przez kilkadziesiąt lat. Ponadto, czynnik zakaźny może mutować, zmieniać się, dlatego trudno o szczepionkę czy antidotum, które byłyby zawsze skuteczne dla strony stosującej broń biologiczną.
Kobieta w urządzeniu ochronnym Scapehood, opracowanym i wyprodukowanym przez ILC w 2003 r. w Frederica, Delaware w USA. Po zamachach z 11 września ILC zaczęło tworzyć urządzenia chroniące przed chemicznymi środkami bojowymi oraz biologicznymi, radiologicznymi i nuklearnymi cząstkami stałymi. Fot. Kevin Heslin/Getty Images
– Moim zdaniem Rosjanom chodzi między innymi o to, żeby wytworzyć wrażenie, że wszyscy produkują broń biologiczną i że wszyscy są zbrodniarzami wojennymi – dodaje prof. Rieske. – Jeśli ktoś ulegnie tej propagandzie, to trudniej będzie ukarać agresora za autentyczne zbrodnie. Jeśli w oblężonych miastach dojdzie do epidemii (w dużym mieście bez oczyszczalni jest to kwestia dni), to Rosjanie będą próbowali zrzucić winę na Ukraińców. Chodzi też o prowokowanie antyukraińskiej histerii.

Kiedyś stonka, dziś patogen

Przygotowanie klisz propagandowych, zwłaszcza tych na użytek zewnętrzny, zwykle nie jest łatwe dla strony atakującej. Tymczasem Rosja, nastawiona na szybkie zwycięstwo, zmuszona była do improwizacji. Zamiast defilady w Kijowie oglądamy bowiem kolumny rosyjskich czołgów, którym zabrakło paliwa, zagłodzonych obdartusów, manifestacje i protesty mieszkańców ukraińskich miast przygranicznych.

Stąd dezinformacyjne treści – coraz częściej krążące wokół motywu jakiejś tajnej i/lub niebezpiecznej działalności na terenie Ukrainy, którą Rosjanie chcą ukrócić. W pewnym sensie historia się powtarza: odpowiedź na „amerykański atak stonki ziemniaczanej” w latach 50.

Związek Radziecki oskarżył o desanty tego chrząszcza z amerykańskich samolotów nad krajami bloku wschodniego, zaś w 2015 roku o masowe wystąpienie Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF) w Rosji oskarżono amerykańskie laboratoria w byłych republikach radzieckich, które miały tegoż wirusa zrobić. Co począć z faktem, że po raz pierwszy chorobę tę zaobserwowano w 1910 roku w Afryce?

Podobnie w początkach lat 80. KGB rozpowszechniało twierdzenia, że finansowany przez USA projekt badawczy w Pakistanie wysyłał „zabójcze komary” do Afganistanu. Po upadku Związku Radzieckiego kagiebowcy przyznali się do fabrykowania tych wieści, ale rosyjska dezinformacja na temat broni biologicznej została wznowiona na dobre po tym, jak Władimir Putin przejął kontrolę nad państwem w 1999 r.

Kopanie się z koniem propagandy rosyjskiej jest bez sensu. Najważniejsze jest wyjaśnienie prostej prawdy, że z przyczyn obiektywnych takiej „etnicznej broni genetycznej” – która być może jest jednym z marzeń Władimira Władimirowicza (czyżby projekcja?) – nie da się po prostu zrobić.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Źródła:

https://www.bbc.com/news/60711705

https://www.washingtonpost.com/politics/2022/03/11/how-right-embraced-russian-disinformation-about-us-bioweapons-labs-ukraine/

http://xn--c1acc6aafa1c.xn--p1ai/?page_id=32898&fbclid=IwAR0n32dUsLDvOoyNBc7KnahGIkGGPH0cnd7W7Y3ru9Wf7BchUgRZbALS3cc

https://demagog.org.pl/fake_news/w-ukrainie-sa-amerykanskie-laboratoria-broni-biologicznej-fake-news/?cn-reloaded=1

Do tematu agresji Rosji na Ukrainę będą w najbliższym tygodniu nawiązywać między innymi następujące programy:
- 25, 28 i 30 marca o godz. 18.30 w TVP Kultura „Informacje Kulturalne”;
- 25 marca o godz. 20.20 w TVP Historia z cyklu Teatr Historii spektakl „Krótki kurs medialny” Roberta Bruttera i Tomasza Wiszniewskiego, poprzedzony rozmową Mikołaja Mirowskiego z reżyserem dokumentalistą Karolem Starnawskim;
- 26 marca o godz. 18.20 w TVP Kultura „Co dalej?” – „Czy Zachód jest winny wojny na Ukrainie?”;
- 27 marca o godz. 11.35 w TVP Kultura „Trzeci Punkt Widzenia” – zagadnienia: rozmowy Emmanuela Macrona z Władimirem Putinem, zbiorowa odpowiedzialność Rosjan za wojnę na Ukrainie, stosunek papieża Franciszka do wojny na Ukrainie;
- 31 marca o godz. 18.30 w TVP Kultura „Co dalej?” – „Czy Związek Sowiecki był anty-Rosją?”;
- 31 marca o godz. 23.25 w TVP Historia „Rozróby u Kuby” poświęcone literaturze ukraińskiej.
Zdjęcie główne: Polski wolontariusz przed wyjazdem na Ukrainę, 5 marca 2022 r. w Krakowie. Około 40 członków organizacji Legion Polski pojechało do Lwowa, by pomóc ukraińskiej armii. Fot. Sean Gallup/Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.