Dziewczyny z mniejszych miejscowości były szykanowane i upadlane, również po wyjściu z internowania. Płaciły ogromną cenę – mówi dawna opozycjonistka Ewa Józefowicz.
zobacz więcej
Janus instynktownie zajął miejsce blisko ołtarza, skąd mógł widzieć wiernych wypełniających kościół. Gdy zobaczył flagi wyszedł z kościoła jako jeden z pierwszych i uformował kolumnę demonstrantów. Chyba nie wydał polecenia, żeby iść pod pomnik stoczniowców – to było dla wszystkich oczywiste. Podczas całego pochodu Janus dyktował tempo, dbał o zwartość kolumny, a gdy trzeba o odstępy. W marszu dobierał sobie współpracowników, którzy dbali o porządek w głębi olbrzymiego pochodu.
Edward Janus nie zdołał się skutecznie ukryć, w końcu maja został aresztowany i skazany na 9 miesięcy jako „główny porządkowy” nielegalnego zgromadzenia. Niedługo po wyjściu na wolność dostał paszport na przymusową emigrację i wyjechał do USA.
Aresztowano także kilku innych uczestników pochodu i późniejszej manifestacji 3 maja, którzy dali się sfotografować jako aktywniejsi manifestanci. Służba Bezpieczeństwa pewnie robiła zdjęcia, ale jako materiał dowodowy bardziej posłużyło całkiem inne archiwum.
Niedługo po manifestacji jeden z niezależnych fotografów, już po godzinie milicyjnej, poprosił o podwiezienie właśnie milicję. W samochodzie funkcjonariusze zorientowali się, że pasażer ma aparat, zajrzeli mu do torby, były tam zdjęcia z „nielegalnego zgromadzenia”. Rewizja w mieszkaniu przyniosła większy efekt, bo ów fotograf zgromadził u siebie zdjęcia robione także przez innych 1 i 3 maja 1982 roku. Tak fotografie robione w najlepszych intencjach posłużyły do rozpoznania i skazania na więzienie kilku osób, a w przypadku Edwarda Janusa także na emigrację.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W stanie wojennym zaradniejsi obywatele, gdy zastała ich w mieście godzina milicyjna próbowali, nieraz z dobrym skutkiem, używać pojazdów ZOMO jako taksówek. Jak śpiewał Jacek Kaczmarski w piosence „Świadectwo”:
ZOMO tanio się sprzedaje
Buce tępe i uczynne
Za dwa króle [banknoty z Bolesławem Chrobrym]
czyli cwaję
Sami wiozą na melinę.
Podobno do domów też wozili, ale w tych, których spotkał fotograf poczucie obowiązku najwyraźniej zwyciężyło chęć zysku.