Cywilizacja

Podejrzane związki z Rosją. Ekoaktywiści muszą się wytłumaczyć

Według znawców tematu procedura jest zawiła. Rosyjskie pieniądze mają trafiać do firm w którymś z rajów podatkowych (na przykład do Klein Ltd. na Bermudach), te przekazują je organizacji amerykańskiej, takiej jak Sea Change, ona zaś z kolei rozdziela je między końcowych odbiorców, którzy doskonale wiedzą, co mają z nimi dalej robić.

– Jeżeli w jesiennych wyborach zdobędziemy większość, to, mam nadzieję, wezwiemy wszystkie te organizacje, by złożyły zeznania w Kongresie – zapowiada Jim Banks, kongresmen z ramienia Partii Republikańskiej. Jest on jednym z trzech deputowanych, którzy na poczatku marca wysłali list do minister skarbu Janet Yellen, domagając się, by jej resort zajął się podejrzeniami, iż parę amerykańskich organizacji ekologicznych jest finansowanych przez Rosję.

Organizacje, o których mowa, to League of Conservation Voters, Natural Resources Defense Council, Sierra Club, Centre for American Progress, a także Sea Change Foundation. Ta ostatnia może być rodzajem parasola nad pozostałą czwórką, bo to ona miała podobno otrzymywać pieniądze z podejrzanych źródeł i następnie rozdzielać je między owe grupy. Wszystkie zdecydowanie zaprzeczają, twierdząc, że padły ofiarą oszczerstw, a wszelkie środki finansowe otrzymują legalnie. Założyciele i dyrektorzy Sea Change, Nat Simons i Laura Baxter-Simons twierdzą, że źródłem finansowania ich fundacji – w niebagatelnej wysokości 500 mln dolarów – są wyłącznie pieniądze rodziny (która, dodajmy, mieści się w pierwszej setce najbogatszych na świecie).

Autorzy listu do Janet Yellen w te zapewnienia jednak nie wierzą, zwłaszcza że zarzuty nie są nowe. Jim Banks, szef Republican Study Committee w Izbie Reprezentantów, w rozmowie z „Mail Online”, internetowym portalem brytyjskiego dziennika „Daily Mail”, mówi otwarcie, że wspomniane grupy zagrażają bezpieczeństwu narodowemu USA. – „Musimy zmusić ich szefów, by stanęli przed komisjami (Kongresu – red.) i złożyli wyjaśnienia, by wytłumaczyli się z całego splotu swych powiązań z naszymi przeciwnikami, takimi jak Rosja, i z pieniędzy, które otrzymali. Ci ludzie Rosję stawiają na pierwszym miejscu, a Amerykę na ostatnim”.

Jak brytyjscy związkowcy

Faktem jest, że podejrzenia i wprost formułowane zarzuty przewijają się co najmniej od 2014 roku, a więc od czasu, gdy wielkie nadzieje na pozyskanie nowych źródeł energii zaczęto w USA wiązać z wydobyciem gazu łupkowego. Aktywiści ekologiczni, którzy przeciwko temu żywo protestowali, dowodzili, że wydobycie będzie niszczące dla środowiska naturalnego, zwłaszcza dla stanu wód. I chociaż wielu ludzi sądziło, że ich intencje są czyste, podyktowane wyłącznie troską o stan środowiska naturalnego, już wówczas pojawiły się podejrzenia, że za protestami kryje się Rosja i jej interesy.

Wojna na Ukrainie to wszystko przypomniała i odświeżyła. Nie przypadkiem ostatnie tygodnie przyniosły całą serię artykułów i programów, których tematem są cele i zakulisowe działania Rosji na tym polu. Ich autorzy nie mają wątpliwości, że Moskwa wszelkimi sposobami dążyła do uzależnienia państw Zachodu od rosyjskich surowców energetycznych.
Wielkie strajki górników paraliżowały Wielką Brytanię na początku lat 80. XX wieku. Na zdjęciu: starcia z policją w Sheffield w Yorkshire. Fot. Phil Spencer & Gerry Crowther/Mirrorpix/Getty Images
„Putin zadbał o rozbudowę energetyki jądrowej, by Rosja mogła eksportować więcej gazu ziemnego, zamiast zużywać go do wytwarzania energii elektrycznej. Europa tymczasem elektownie atomowe zamykała, wykluczając budowę nowych. Okazało się to być polityką katastrofalną, bo w ten sposób Europa coraz mocniej uzależniała się od importu surowców energetycznych z Rosji” – mówił ostatnio w programie telewizji Fox News Michael Schellenberger, autor książki „Apocalypse Never: Why Environmental Alarmism Hurts Us All” (Nigdy apokalipsy: dlaczego panika ekologiczna szkodzi nam wszystkim) i paru innych publikacji o tematyce ekologicznej. Nieortodoksyjne poglądy sprawiły, że wśród ekologicznego mainstreamu Shellenberger uchodzi raczej za czarną owcę.

Przez ostatnie lata nie raz i nie dwa pojawiały się podejrzenia, że niektóre organizacje ekologiczne mogą być finansowane przez Rosję, a zatem funkcjonować jako narzędzie w jej rękach. Pytanie, czy ekologiści świadomie przystawali na taką rolę, czy też występowali po prostu w charakterze pożytecznych idiotów, pozostaje otwarte; zresztą dla meritum sprawy nie ma większego znaczenia. Nie oni jedni przecież.

Krwawi weganie. Czy w Warszawie szkolono ekoterrorystów?

Czy można pobić kierowcę ciężarówki albo strzelić do kłusownika? O tym można się było dowiedzieć na warsztatach z sabotażu.

zobacz więcej
Wystarczy przypomnieć potężne strajki górników, które sparaliżowały Wielką Brytanię na początku lat 80. XX wieku. Dopiero w latach 90. na jaw wyszło, że Arthur Scargill, wpływowy przywódca związku zawodowego górników, był opłacany przez Związek Radziecki.

Protesty przeciwko poszukiwaniu gazu łupkowego okazały się skuteczne, choć nie należy zapominać, że, według specjalistów, możliwość i opłacalność wydobycia gazu i ropy z łupków w dużej mierze zależy od warunków geologicznych, a zatem tego rodzaju czynnik też miał znaczenie. W Europie początkowa euforia szybko zgasła, a plany zarzucono. W Ameryce nie, ale nie wszędzie. Władze kilku stanów – Kalifornii, Marylandu, Waszyngtonu i Nowego Jorku – wydały zakaz wydobywania gazu łupkowego. Już wówczas pojawiły się głosy, że sprawa może mieć drugie dno. I były to głosy ludzi z najwyższego szczebla.

Niedźwiedź w owczej skórze

Ostatnie lata przyniosły sporo inicjatyw, których autorzy postulowali zbadanie powiązań organizacji ekologicznych z Rosją, ale nawet teraz, po latach, dwie wypowiedzi są cytowane przy każdej okazji jako dowód, że na tym polu od dawna działy się rzeczy podejrzane. Ich autorzy nie poparli co prawda swych uwag żadnymi konkretnymi dowodami, sam fakt jednak, że są to osoby więcej niż prominentne, doskonale zorientowane w tym, co się dzieje na świecie, również za kulisami, jest traktowane jako dowód wiarygodności ich słów.

Oto Anders Fogh Rasmussen, sekretarz generalny NATO, a wcześniej premier Danii, w czasie spotkania zorganizowanego w 2014 roku w Chatham House w Londynie mówił tak: „Miałem okazję rozmawiać z sojusznikami, którzy są w stanie stwierdzić, że Rosja, w ramach skomplikowanych operacji informacyjnych i dezinformacyjnych, jakie prowadzi, aktywnie zaangażowała się we współpracę z tak zwanymi organizacjami pozarządowymi. Są to organizacje ekologiczne, które sprzeciwiają się wydobyciu gazu łupkowego. Rosji chodzi o to, by Europa pozostała zależna od importu rosyjskiego gazu”.
Rok 2017. Protest przeciwko firmie Quadrilla, która zamierzała wydobywać gaz łupkowy w hrabstwie Lancashire w Wielkiej Brytanii. Fot. Kristian Buus/In Pictures via Getty Images Images
W tym samym roku podczas pewnego spotkania o charakterze prywatnym Hillary Clinton, eks-sekretarz stanu USA, skrytykowała – jak je określiła – „organizacje fałszywie ekologiczne”, które protestują przeciwko wydobyciu gazu łupkowego. „Jestem wielką zwolenniczką idei ochrony środowiska – stwierdziła – ale te fałszywe grupy finansowali Rosjanie, po to, by mogły one mówić: »Ach, te rurociągi, to szczelinowanie, to wszystko tylko przysporzy wam kłopotów«. Takie przesłanie Rosja wspierała dużymi pieniędzmi”. Opinia publiczna poznała treść wystąpienia Hillary Clinton dzięki WikiLeaks.

Dwa lata później grupa naukowców z brukselskiego instytutu Wilfried Martens Centre for European Studies (Wilfried Martens był premierem Belgii w latach 80. i 90. XX wieku i przez wiele lat szefem Europejskiej Partii Ludowej – przyp. red.) sporządziła raport, którego sam tytuł nie pozostawia miejsca na żadne wątpliwości: „Niedźwiedź w owczej skórze. Działające w Unii Europejskiej organizacje finansowane przez rząd Rosji”.

„To opracowanie – piszą autorzy – rzuca światło na te działające w Europie organizacje, które są, oficjalnie lub nieoficjalnie, finansowane przez rząd rosyjski. Ich liczba, podobnie jak zakres działalności, rośnie, ale sposób finansowania jest często skomplikowany i ukryty przed opinią publiczną”.

Według autorów są to grupy o różnym charakterze: organizacje pozarządowe i think-tanki, które łączy to, że stanowią instrument putinowskiej „soft-power”. W ookresie, którym zajmowali się autorzy opracowania, polem nabardziej intensywnych działań i zabiegów była wspomniana kwestia wydobycia gazu łupkowego.

Bogini klimatycznego szaleństwa

Gdyby to wszystko, co mówi szesnastoletnia Szwedka, powtarzał ktoś dorosły, nikt by nawet nie zwrócił uwagi.

zobacz więcej
Konkluzja? „Według jednego z naszych rozmówców – stwierdza raport – gdyby w Unii Europejskiej zaczęto wydobywać gaz łupkowy, Rosja poniosłaby wielkie straty, jest bowiem finansowo zależna od tego, czy Unia będzie importować rosyjski gaz. Dlatego rząd Rosji zainwestował 82 mln euro w rozmaite NGO, które miały za zadanie przekonać rządy państw Unii do wstrzymania prac nad gazem łupkowym”.

Trochę późny dzwonek alarmowy

Raport Centrum Martensa jest najbardziej chyba donośnym głosem z Europy. O wiele więcej działo się i dzieje na tym polu w Stanach Zjednoczonych. Już w 2017 roku Lamar Smith i Randy Weber, dwaj republikańscy kongresmeni, zwrócili się do ówczesnego ministra skarbu, Stevena Mnuchina o zbadanie powiązań Rosji z grupami antyłupkowymi. Rok później raport Kongresu mówił o zabiegach europejskich organizacji ekologicznych, które działają na rzecz utrzymania zależności Europy od rosyjskiego gazu i ropy naftowej. Ostatnio zaś republikanie z komisji do spraw energii i handlu Izby Reprezentantów (w sumie ponad 20 deputowanych) zażądali wyjaśnień od wspomnianych na wstępie organizacji ekologicznych, które powinny przedstawić informacje o naturze swych powiązań z Sea Change.

„Dla naszego bezpieczeństwa narodowego, i jest to kwestia o żywotnym znaczeniu, musimy wiedzieć, czy Władimir Putin, rząd Rosji i sojusznicy Putina mieszają się do spraw związanych z bezpieczeństwem energetycznym Ameryki” – powiedziała Cathy McMorris Rodgers, szefowa komisji, portalowi telewizji Fox News.

W raporcie Centrum Martensa, i chyba tylko tam, pada wprawdzie kwota, za jaką Rosja kupiła sobie europejskich ekoaktywistów, ale generalnie właśnie mechanizm finansowania jest tym, co nie do końca zostało prześledzone – choć dla wszystkich, którzy się tym zajmują, jest jasne, że na tak strategiczne cele Rosja nie szczędzi pieniędzy.         ODWIEDŹ I POLUB NAS     Według znawców tematu, takich jak wspomniany Michael Shellenberger czy Merrill Matthews z Institute for Policy Innovation w Dallas, jest to procedura zawiła (zapewne celowo). Rosyjskie pieniądze mają trafiać do firm w którymś z rajów podatkowych (na przykład do Klein Ltd. na Bermudach, o której w swym liście do ministra Mnuchina piszą kongresmeni Smith i Weber), te przekazują je organizacji amerykańskiej, takiej jak Sea Change, ona zaś z kolei rozdziela je między końcowych odbiorców, którzy dskonale wiedzą, co mają z nimi dalej robić.

Według Michaela Shellenbergera, rosnące koszty surowców energetycznych w powiązaniu z zależnością od czynników z zewnątrz – czyli uzależnieniem Europy od rosyjskej ropy i gazu – stanowią największy od 1973 roku kryzys energetyczny. A przecież wszystko, co się dzieje, bez większego trudu można było przewidzieć. „Dla ludzi racjonalnie myślących – mówił w Fox News – było to widoczne jak na dłoni. Dobrobyt, suwerenność i niezależność w dziedzinie energii są przecież ze sobą ściśle powiązane. Mam tylko nadzieję, że to, z czym mamy teraz do czynienia, stanie się dzwonkiem alarmowym”.

Kongresmen Jim Banks mówi zaś wprost: ekoaktywiści finansowani przez Moskwę ponoszą odpowiedzialność za to, że Zachód nie jest dziś w stanie zareagować na atak Rosji na Ukrainę tak, jak by należało. „Organizacje takie jak Sierra Club, które wzięły miliony dolarów od rosyjskich oligarchów – powiedział – podkopały naszą siłę i nasze możliwości”.

– Teresa Stylińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Protest aktywistów z grupy Ocean Rebellion przed szczytem klimatycznym COP 26 w Glasgow październiku 2021 roku. Fot. Ian Forsyth/Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.