Może zamiast mocno promowanych serków francuskiej marki wybrać polski produkt?
zobacz więcej
We Francji zatem, i na prawicy, i na lewicy, znaczenie mają antyamerykańskie afekty. Znamienna jest wypowiedź Macrona z 2018 roku. Prezydent Francji oznajmił wtedy, że Europa potrzebuje – jako alternatywy dla NATO – własnej armii, zdolnej ją obronić nie tylko przed Rosją i Chinami, ale i… USA. Nic dziwnego, że taki „symetryzm” został wówczas pozytywnie przyjęty przez Putina.
Propagandowa moc Kremla
Oczywiście dziś nikt z politycznego establishmentu Zachodu nie odważy się w otwarty sposób demonstrować swojej rusofili, skoro powszechnie wiadomo, iż wojska rosyjska dopuszczają się masowo zbrodni wojennych. Ale niechęć do dezawuowania Rosji jako odrębnej, wrogiej cywilizacji jest zauważalna – tak jak by chodziło o powstrzymywanie się przed naruszaniem jakiegoś tabu.
I ta powściągliwość koresponduje ze strategią Kremla, której z kolei elementem jest stawianie Zachodowi zarzutów, że kieruje się on wobec Rosji wręcz rasistowskimi uprzedzeniami.
Przykładem takiej szarży może być jeden z majowych wpisów Dmitrija Miedwiediewa na Telegramie. Przewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, a w przeszłości prezydent Rosji zasugerował polityczne podobieństwo Olafa Scholza do Adolfa Hitlera. Uczynił to zatem wobec kanclerza Niemiec, który bądź co bądź na tle innych przywódców państw europejskich nie może uchodzić za antykremlowskiego „jastrzębia”.
Ogłaszanie światu, że na Zachodzie kwitnie rusofobia, w dodatku porównywalna z niemieckim antysemityzmem czasów III Rzeszy, ma wciąż potężną propagandową moc rażenia. I tak się dzieje, nawet jeśli obecnie obrazy z Buczy i innych ukraińskich miejscowości osłabiają wiarygodność tego przekazu. Kreml bowiem nadal dysponuje w krajach zachodnich swoimi agentami wpływu. A już oni wiedzą, jak manipulować polityczną poprawnością.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy