Fragment książki „Bunty w łagrach. Relacje polskich więźniów Gułagu”, opracowanej przez Agnieszkę Knyt, publikujemy dzięki uprzejmości Ośrodka KARTA.
Ust’-Usa – 1942, Igarka – 1947, Inta – 1949, Ekibastuz – 1952, Workuta, Norylsk – 1953... Workuta, Norylsk – 1953... [Tam] w sowieckim Gułagu, w czasach najgłębszego stalinizmu ludzie, zdawałoby się, skazani na powolne umieranie, póki system nie wyciśnie z nich ostatniej kropli potu na rzecz totalitarnego państwa – mieli odwagę, by się zbuntować. […] Ich relacje były nagrywane w ramach oddolnej, społecznej inicjatywy od 1988 roku (jeszcze w podziemiu) do połowy lat 90., już dla oficjalnie działającego Archiwum Wschodniego Ośrodka KARTA. Pochodzą z jedynej w Polsce tego rodzaju kolekcji relacji ustnych ponad 150 osób, które przeszły przez piekło Gułagu. […] Z tych okruchów pamięci podjęliśmy próbę opisania buntów w łagrach Norylska, Workuty i Kingiru w latach 1953 i 1954.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
MARIAN SNOPKO
Strajk rozpoczął się 12 lipca 1953, w ciepły, pogodny dzień. Pierwsza zmiana wyszła do pracy, ale do kopalni nie zjechała i wróciła do baraków pod konwojem. Drugiej zmiany już do pracy nie wyprowadzono. Zona została obstawiona wojskiem i ciężkimi karabinami maszynowymi. Od razu wybraliśmy komitet strajkowy, w skład którego wchodziły po dwie osoby z każdej narodowości, z Polaków – Stefan Józefowicz i pan Zwinogrodzki. Komitet udał się do naczelnika obozu i przedstawił mu nasze żądania. Ten przyjął ich dobrze i przekazał postulaty do wyższych władz – do generała Dieriewianko, który miał pieczę nad całą Workutą. Żądania nasze przedstawiały się następująco:
1) zabrać z obozu wszystkich stukaczy,
2) zabronić żołnierzom (rano i wieczorem przychodzili robić prowierkę – liczenie) wstępu na teren obozu,
3) oddać kaptiorkę (magazyn żywności, w którym było jedzenie na
około trzy doby) pod zarządzanie komitetu strajkowego.
Komitet będzie także wyznaczał ludzi, którzy uruchomią w kopalniach wentylatory, by uniknąć wybuchów metanu. Najszybciej spełniono pierwsze żądanie – około dwudziestu donosicieli zamknięto w karcerze, a potem wywieziono ich. Podczas strajku byliśmy wszyscy bardzo spokojni, nikt nie podchodził do zony. Ponieważ jednym z żądań było wezwanie władz z Moskwy, chcieliśmy rozmawiać tylko z najwyższymi władzami z Kremla, czekaliśmy cierpliwie na ich przyjazd. W tym czasie nasz obóz stanął pierwszy, zastrajkowała cała Workuta. Mieliśmy bowiem łączność między obozami – informacje przekazywane były alfabetem Morse’a za pomocą lusterka. Odległości między obozami były niewielkie – 1–2 kilometry, więc każda wiadomość docierała w ciągu godziny, półtorej. Robiliśmy też latawce z ręcznie pisanymi ulotkami i choć je wyłapywano, to część poszła w świat.
MICHAŁ MILEWSKI
Kto był trochę śmielszy – zaraz go brali do komitetu. Przeważnie zaangażowali się tam Polacy. Kożuchowski (naprawdę Eryk Barcz), Edward Buca z Brześcia, z zawodu nauczyciel, Witek Ignatowicz z Grodna. Głównym przywódcą był Edek Buca; on powołał ten komitet. Nie był znany przed strajkiem – pierwszy wygłosił przemówienie, ładnie powiedział i od razu wynieśli go na przywódcę. Redagował nasze postulaty, wisiały na tablicy w obozie. Mimo że tam noc nie jest ciemna, latem słońce nie zachodzi, ale on wyznaczył delegatury, żeby nie spać, a kontrolować, chodzić po całym obozie, żeby w razie czego zameldować, wszystkich na nogi postawić[…].