Cywilizacja

Światowi dygnitarze od sportu szukają luk w sankcjach wobec Rosji

Ukraińscy sportowcy zakładają mundury, walczą i giną na froncie. W tej sytuacji troska o Rosjan, którzy nie mogą założyć krótkich spodenek, by stanąć do boju na arenach dla sławy i chwały Wielkiej Rusi, wydaje się czymś makabrycznie nieprzyzwoitym.

Ludzie tworzą idee i ludzie je niszczą. Sport, a zwłaszcza igrzyska olimpijskie, miały utrwalać ideę pokoju, ale nic z tego nie wyszło. Już starożytni Grecy zrywali rozejmy, a świat nowożytny kompletnie ignoruje kanoniczne zobowiązania.

Od drugiej wojny światowej po wojnę w Ukrainie nasza planeta skąpana jest we krwi. Dzieje się to tak długo i tak często w różnych miejscach na ziemi, że ludzkość zdążyła przywyknąć. A nowe pokolenia nie znają innego świata jak ten, gdzie zawsze ktoś kogoś gdzieś zabija na jakiejś wojnie.

„Nie ma na to naszej zgody”, lubią bredzić politycy i co? Ano nico... Putin nie pyta o zgodę, Baszszar al- Asad nie pyta, Slobodan Miloszević czy Ratko Mladić nie pytali... Nie obchodzą ich problemy w rodzaju, że tutaj rzezie, a tam igrzyska. Widać tak ma być, skoro tak jest od stu lat z okładem.

MKOl. nawet nie udaje, że broni własnych ideałów. Bojkot moskiewskich igrzysk zarządzili politycy Zachodu. Bojkot Los Angeles – politycy państw komunistycznych. MKOl. zorganizował i dzielnie przeprowadził oba igrzyska mimo wojny w Afganistanie.

8 sierpnia 2008 roku wybuchła wojna w Osetii Południowej z udziałem wojsk rosyjskich. 8 sierpnia 2008 sierpnia roku rozpoczęły się letnie igrzyska olimpijskie w Pekinie. W loży VIP zasiadał Władimir Putin podejmowany z honorami.

Cztery dni po zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie Putin zarządził „operację specjalną” na Ukrainie. Gdy „operacja” przechodziła w ludobójstwo, a działania rosyjskiej armii osiągały poziom zbrodni wojennych, w Pekinie trwały w najlepsze igrzyska paraolimpijskie.

Skala barbarzyństwa tej wojny przeraziła wszystkich. Świat sportu musiał tym razem zareagować zdecydowanie. Jednak zdecydowana reakcja to w świecie sportu klasyczny oksymoron. Sport tak nie potrafi, bo nie chce (i unika) twardych reakcji jak ognia.

Nie wkurzać Putina

Co nie znaczy, że sportowcy nie są zdolni do empatii i zrozumienia, wręcz przeciwnie. Fala solidarności z ofiarami wojny rozlała się szeroko w środowiskach zawodników różnych dyscyplin i krajów. Wsparcie wyrażają też polscy sportowcy, niektórzy bardzo konkretne.

Kuba Błaszczykowski przekazał 250 tysięcy złotych na rzecz pomocy Ukrainie. Iga Świątek korzysta z każdej okazji, aby publicznie przypomnieć o wojennym dramacie. Zrobiła to także po zwycięstwie na Roland Garros. Planuje turniej z udziałem gwiazd, by wspomóc niszczony kraj.

Słabiej to wygląda w przypadku działaczy. Brytyjska federacja wprawdzie wykluczyła Rosjan i Białorusinów z Wimbledonu, ale ATP i WTA pozbawiły wszystkich pozostałych startujących w imprezie tenisistów możliwości zdobywania punktów rankingowych.

Dalej posunęła się ITF (Międzynarodowa Federacja Tenisa), która dopuszcza Rosjan i Białorusinów do turniejów wielkoszlemowych Association of Tennis Professionals (ATP) i Women's Tennis Association (WTA) pod flagą neutralną.

Co to oznacza? Tylko tyle, że nadal będą zarabiać duże pieniądze, a na nich będzie zarabiać swoje ITF. Agresja Putina niczego nie zmienia w ich życiu zawodowym i towarzyskim. Dlaczego? Ano dlatego, że „nie należy łączyć polityki ze sportem”.

Ta bajka o złym wilku i Czerwonym Kapturku jest sztandarowym argumentem różnych namiestników głęboko zatroskanych o ideały zarówno sportu, jak i pokoju na świecie, zasiedlających bogate federacje, poczynając od MKOl., które rządzą i dzielą w tej branży.

Tym argumentem wysocy przedstawiciele sportowych organów operują z wyjątkowym przekonaniem w momentach zagrożeń nie tyle politycznych, ile biznesowych. Polityka ma nie przeszkadzać w interesach, a że oni robią je na sporcie, dlatego też „nie ma ich zgody”.

FIFA i UEFA wystraszyły się potężnie niekoniecznie rosyjską agresją, ale odcięciem rosyjskiej kasy. Od początku kombinowali, jak się zachować, aby papcio i dobrodziej Putin nie wkurzył się na piłeczkę kopaną, którą tak szczodrze zasila.
Uroczyste podpisanie umowy o współpracy sportowej pod patronatem Gazpromu w październiku 2017 roku. Na zdjęciu dyrektor zarządzający Schalke 04 Peter Peters (z lewej) i prezes Zenita Petersburg Sergiej Fursenko. Schalke 04 ogłosiło wówczas, że Gazprom będzie nowym sponsorem klubu. Fot. Alexander Emmert/Bongarts/Getty Images
Nie mieli ochoty na sankcje, czemu dawali wyraz publiczny. UEFA przyjęła wniosek Rosji na organizacje Euro 2028. Oświadczyła, że nie planuje przeniesienia majowego finału Ligi Mistrzów z Sankt Petersburga. A 24 lutego złożyła w social mediach życzenia „miłego czwartku”.

FIFA zwlekała z decyzją wykluczenia Rosjan z mundialu w Katarze. Polacy nie chcieli grać eliminacji z Rosją, więc naciskali na federację, a inni się przyłączyli. Gdyby nie presja środowiska oraz, jak przypuszczam, naciski polityczne trwałoby to znacznie dłużej.

Ktoś napisał, że dobrze się stało, więc teraz już nieważne, że federacje futbolu zostały do tego zmuszone. Trudno o bardziej bezmyślną konkluzję. Nawet moment zawahania, w obliczu jatki, którą Rosjanie zgotowali Ukraińcom, wystawia fatalne świadectwo tym organizacjom.

Takich rzeczy nie wolno zapominać, ponieważ one dowodzą, co się tak naprawdę liczy. Deklarowane wartości wolnego świata czy głównie pieniądze. Po tym się poznaje, kto jest kim. Kiedy nadchodzi czas próby, łatwiej to ustalić, więc należy dobrze zapamiętać.

Gazprom ma, i Gazprom da

Nie tylko działacze przypomnieli sobie o regule, by nie łączyć sportu z polityką. Jak mantrę powtarzają to rosyjscy sportowcy, głosząc, że czują się krzywdzeni. Ale są i tacy, którzy wyrażają solidarność tyle, że z Władimirem Putinem. Lista jest obszerna, oto niektóre znane nazwiska i kluby.

Jewgienij Pluszczenko, łyżwiarz figurowy; Jewgienij Klimow – skoczek narciarski; Aleksandr Powietkin – bokser; Iwan Kulak – gimnastyk; Siergiej Kariakin – arcymistrz szachowy; hokeiści Ska Neftianik i Dynamo Moskwa. Oni służą propagandzie agresora.

Takich jest znacznie więcej i nic dziwnego. Dla tego reżymu sport to crème de la crème propagandy wart każdej ceny. Każdych pieniędzy dla mistrzów i każdej łapówki za krycie dopingu. Gazprom ma i Gazprom da, bo Putin każe.

Sankcje na rosyjski sport i rosyjskich sportowców to ciężki cios dla dyktatora. Sportowcy byli jego żołnierzami na froncie propagandowym, heroldami Wielkiej Rusi, bez względu na to, czy mieli tego świadomość, czy nie. Lecz inni niekoniecznie ogarniają obecną sytuację.

Kuriozalny popis intelektu oraz wiedzy historycznej dał Tomasz Adamek, skądinąd bokser. W jego wersji rozdział sportu od polityki jest właściwy, więc nie należy się do tego mieszać, co starał się udowodnić w wywiadzie, używając tak odkrywczych argumentów jak:

„Uważam, że są to sprawy wewnętrzne...to jest wojna, wojna domowa. To kiedyś był cały ZSRR, nie pamiętam, ile lat temu. Jeżeli będą się mieszać, to pokoju nie będzie i zburzą całą Ukrainę”. Mocno powiedziane jak na kandydata na europosła, zatem niedoszłego polityka.

W tym kontekście taką wypowiedź trudno uznać za zabawną. Lecz z drugiej strony chyba mieliśmy szczęście, że ktoś, kto nie wie, że Ukraina jest państwem suwerennym, na które napadła Rosja, jednak nie został naszym posłem do Europarlamentu.

Ostatecznie prawie wszystkie federacje nałożyły jakieś sankcje na rosyjski sport. Niektóre zostawiły mniej lub bardziej uchylone furtki. Tylko tenis się nie krygował, szeroko rozwalił wrota pod fałszywką, że dla neutralnych. Ale etap pożegnań mamy za sobą.

Idą czasy powitań pożegnanych. Prymusem tych ceremonii okazuje się Międzynarodowa Federacja Bobslei i Skeletonu, która w marcu nałożyła sankcje, a w czerwcu je cofnęła decyzją Trybunału Apelacyjnego, który należy do rzeczonej federacji.

Ten kierunek działania tak chwycił za serce pana Olega Matytsina, rosyjskiego ministra sportu, że wyjawił tajemnicę, którą długo w sobie nosił, by kiedyś podzielić się z ludzkością: „bez rosyjskiego sportu prawdziwy rozwój sportu jest niemożliwy”. I wszystko jasne!

Ten precedens zapowiada ciąg dalszy. Bobsleje przy futbolu to bieda z nędzą pod każdym względem. Nie da się porównać tych dwóch dyscyplin ani z uwagi na popularność, ani z uwagi na finanse. Piłka nożna długo nie wytrzyma bez rosyjskich pieniędzy, przekazywanych wprost albo pośrednio.

Sport na gazie. Jak to możliwe, że piją, palą i wygrywają?

Lewandowski, Świątek, Hurkacz o nocnych imprezach i używkach nawet nie pomyślą. Ale są też tacy, którzy osiągają sukcesy bez takich wyrzeczeń.

zobacz więcej
W innych sektorach wyczynowych jest podobnie. Rosyjscy siatkarze czy koszykarze ściągają widownie i sponsorów. Już teraz wszyscy liczą straty i godziny do momentu, gdy zaczną odrabiać. Odwieszać zawieszonych, przywrócić wykluczonych. W całym sporcie wzrasta ciśnienie.

Ruska szczujnia

Nerwowa atmosfera udziela się też zawodnikom, którzy nie bardzo wiedzą, co robić. Zwłaszcza tacy, których wojna i sankcje zastały w rosyjskich klubach. Są w tym gronie także Polacy, których losy mocno się skomplikowały, problemy się piętrzą, a każdy ma własne.

Ale istnieją przynajmniej dwa wspólne tematy: kontrakty oraz publiczna ocena zachowania w tych okolicznościach. Rozwiązywanie kontraktów wymaga dłuższych uzgodnień, a opinia o człowieku powstaje błyskawicznie, najczęściej pod postacią hejtu w internecie.

Niemal wszyscy przez to przechodzą. Ostre cięgi zebrał Mateusz Ponitka, kapitan koszykarskiej reprezentacji Polski, gdy zagrał mecz w barwach Zenita Sankt Petersburg przeciw CSKA. Nie oszczędzał go też Marcin Gortat, poniekąd kolega z branży.

Zdaniem krytyków ceregiele rozwodowe trwały zbyt długo. Jego bratu Marcelowi poszło to szybciej, pewnie dlatego, że miał krótszy kontrakt. Mateusz przyjechał do kraju, lecz musiał wrócić do Rosji, żeby zamknąć sprawy. Dopiero wtedy zaczął się dym.

Zenit wysmażył komunikat, że Polak był tylko na krótkich wakacjach. Hejterzy pojechali po nim równo, jakby zeszli z drzewa, nie mając pojęcia, czym jest i jak działa propaganda Putina. W końcu kontrakt został rozwiązany, ale nie problem ruskiej szczujni.

Dezinformacja, kłamstwa, manipulacje wypowiedziami każą być ostrożnymi w ocenach. Pyskowanie w internecie to jest to, o co chodzi kremlowskiej propagandzie. Skoro polscy sportowcy chcą wracać do kraju, to niech przynajmniej obrywają od swoich. Proste jak drut.

Oberwało się siatkarce Malwinie Smarzek i jej koledze Bartoszowi Bednorzowi. Jej za wypowiedź (publicznie żałowała, że musi wyjeżdżać i dziękowała Rosjanom oraz klubowi Lokomotiw Kaliningrad), a jemu za milczenie, bo dość długo nie wyjeżdżał z Kazania, gdzie grał w drużynie Zenita, a w dodatku zablokował swoje media społecznościowe, stąd pojawił się wniosek, że popiera agresję, bo publicznie nie protestuje.

Szykuje się zamieszanie z Grzegorzem Krychowiakiem, który skorzystał z klauzuli FIFA, zezwalającej piłkarzom grającym w Rosji na półroczne zawieszenie umów i przeniósł się do AEK Ateny. Jego postawę uznano za wzorcową, lecz diabeł tkwi w szczegółach.

FIFA wydała zgodę na transfery czasowe, dokładnie do 30 czerwca. Po sezonie zawodnicy mają wrócić do klubów, z którymi wiążą ich kontrakty długoterminowe. Krychowiak ma taki kontrakt z FK Krasnodarem do 2024 roku.

Na portalu „Sport-Express” pojawiła się informacja, że piłkarz zostanie w Rosji. Ponoć takie ustalenia poczynił z klubem jego menadżer. I jak to czytać? Jako fake news made in Russia czy niekoniecznie. Może jako sondowanie reakcji Polaków oraz PZPN?

Gdyby informacja miała być prawdziwa, to nie ma czego sondować. Rodacy przejadą się po Krychowiaku jak walec po piachu, a Związek wykreśli go z grona reprezentantów jak Macieja Rybusa. Bo niby dlaczego miałoby być inaczej?

Rybus ma żonę Rosjankę i dwoje dzieci i tym tłumaczy swój wybór, czym na pewno nie przekonał kibiców. Według nich zrobił to dla kasy, bo ze Spartakiem Moskwa się nie ożenił. Krychowiak miałby gorzej, lecz nie wiadomo, jak jest naprawdę i jak będzie, póki ruska szczujnia szczeka.

W Rosji gra jeszcze troje naszych futbolistów: Rafał Augustyniak, Sebastian Szymański i Gabriela Grzywińska. Trudno przewidzieć ich dalsze losy. Byłoby im łatwiej wyplątać z tej matni, gdyby jakiś zagraniczny klub po prostu ich wykupił. Lecz chętnych nie ma, na razie.
Maciej Rybus w barwach Spartaka Moskwa 30 kwietnia 2022. Fot. Maksim Konstantinov / Russian Look / Forum
Czysta hipokryzja

Wojna w Ukrainie nie jest grą komputerową, a sportowcy, którzy utknęli w Rosji to żywi ludzie, a nie postacie wirtualne. Bez dokładnej znajomości faktów i konkretnych uwarunkować nikogo nie należy potępiać w czambuł. Zwłaszcza leżąc na tapczanie przy piwku, żeby polepszyć sobie nastrój.

Co innego grupy trzymające władzę nad światowym sportem. One dają dość powodów do krytyki. Reakcja na początek wojny była żenująca, obecnie trwa okres pozorowanej poprawności, ale pozory to nie to samo co realne przekonania.

Nie tylko bobsleje i tenis są bliżej poglądów ministra Matytsina niż tych, które manifestuje zdecydowana większość państw i narodów. Obawiam się, że wiele federacji niecierpliwie wyczekuje na dobry moment do zdjęcia sankcji z rosyjskich sportowców.

Putin planował trzydniową „operację militarną” i kwiaty na powitanie. Wywołał wojnę, która trwa już piąty miesiąc. Jego armię witają kule, a żołnierze wracają w trumnach. Nikt się nie spodziewał, że 24 lutego zmieni się świat, który znamy, a przyszłość zawiśnie na włosku.

Ukraińscy sportowcy zakładają mundury i walczą, a niektórzy giną na wojnie. W tej sytuacji troska o Rosjan, którzy nie mogą założyć krótkich spodenek, by stanąć do boju na arenach dla sławy i chwały Wielkiej Rusi, wydaje się czymś makabrycznie nieprzyzwoitym. ODWIEDŹ I POLUB NAS Co z tego, że niektórzy rosyjscy sportowcy są wybitni, że przebierają się za bezpaństwowców, jak na paraigrzyskach w Pekinie, skoro wiadomo, kim są i kogo tak naprawdę reprezentują. I mniejsza o tych głupoli, którzy paradują ze znakiem „Z” na dresach.

Wszyscy są obywatelami kraju agresora, który dopuszcza się zbrodni na ludności cywilnej, łamiąc wszelkie cywilizowane konwencje i prawa. Nie można zmrużyć oczka i udawać, że są to tylko niewinne igraszki sportowe. Bo ta gra nie jest czysta. Czysta jest wyłącznie hipokryzja.

Jak znam to środowisko, dygnitarze od sportu zaczną teraz intensywnie szukać luk i dróg obejścia sankcji, co zresztą już się dzieje. Wojna wojną, ale kasa musi się zgadzać, a dostarczał jej nie tylko Gazprom, ale także rosyjscy mistrzowie stadionów i hal.

Wojna trwa i nie wiadomo, czym się skończy. Świat sportu poradzi sobie bez Rosjan. Ale czy świat poradzi sobie z wojną w Ukrainie? To zależy od solidarności świata, którego sport jest częścią. Jego wodzowie nie mają wpływu na politykę, ale mają wpływ na sport. Pytanie – czy zechcą z tego skorzystać?

– Marek Jóźwik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Podczas turnieju Rolanda Garrosa w Paryżu Iga Świątek występowała że wstążką w barwach Ukrainy przypiętą do czapeczki. 23 maja 2022 pokonała Ukrainkę Łesię Curenko. Fot. GONZALO FUENTES / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.