Rozmowy

Mózg karmi się ruchem

Czasami pacjent mówi jak żul, choć jest dobrze wykształconym, kulturalnym człowiekiem. Nie używa form grzecznościowych, często przeklina i nie ma świadomości, że coś dzieje się źle – mówi neurologopedka Ewa Zaniewska.

TYGODNIK TVP: Zacznijmy od niby oczywistego pytania: czym się różni logopeda od neurologopedy?

EWA ZANIEWSKA: Obaj specjaliści zajmują się szeroko rozumianą terapią mowy. Logopeda pracuje nad korekcją wad wymowy, np. seplenieniem czy nieprawidłową wymową głoski „r”. Często zajmuje się też opóźnieniem mowy, gdy dzieci osiągają wiek, w którym powinny już zacząć mówić, a nie mówią w ogóle albo za mało. Neurologopeda zajmuje się zaburzeniami mowy na tle neurologicznym, to znaczy spowodowanymi uszkodzeniem mózgu.

W wyniku urazu?

Owszem, ale nie tylko. Najczęściej spotykanymi zaburzeniami mowy na tle neurologicznym u dorosłych są afazja, czyli utrata zdolności do rozumienia i tworzenia wypowiedzi, najczęściej następująca na skutek urazu lub udaru. Często występuje też dyzartria, czyli zaburzenia spowodowane dysfunkcjami aparatu mowy – języka, podniebienia, krtani…

Z założenia neurologopeda powinien umieć i wiedzieć więcej od logopedy. Ponieważ jednak ich kompetencje szerokim zakresie są podobne, terapią zająć się powinien ten specjalista, który lepiej dociera do konkretnego pacjenta.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Neurologopeda pracuje również z osobami, które nie mówią w ogóle. Gdy mózg jest na tyle uszkodzony, że powrót do mowy jest niemożliwy, nadal może dużo zrobić. Przychodzi mi tu do głowy dwoje moich pacjentów. Starsza pani, po trzech udarach, ma porażenie czterokończynowe – ja starałam się, by była w stanie normalnie jeść, czyli przyjmować posiłki do ust, a nie dojelitowo. To wymagało przede wszystkim obniżenia napięć mięśniowych w obszarze twarzy i szyi.

Inny mój pacjent to młody człowiek po ciężkim wypadku. Zależało mi na tym, by jego twarz przestała przypominać maskę, by był w stanie zdobyć się na najprostszą mimikę: uśmiech, zmarszczenie czoła, uniesienie brwi…

Czyli toczy pani walkę o utrzymanie komunikacji pozawerbalnej pacjenta ze światem? Nota bene, pojęcie „komunikacji pozawerbalnej” jest chyba nieco szersze – można mieć z nią kłopoty również władając mową, prawda? Ot, choćby Sheldon Cooper z popularnego serialu „Teoria wielkiego podrywu”…

Owszem, takie kłopoty z rozumieniem kontekstu często zdarzają się u pacjentów z pragnozją. Mam na myśli sytuacje, gdy pacjent jest w stanie rozmawiać, komunikować się, ale na skutek uszkodzenia prawej półkuli mózgu (np. w następstwie udaru) nie rozumie dowcipów, nie potrafi dostosować stylu wypowiedzi do osoby, z którą rozmawia. Czasami mówi jak żul, choć jest dobrze wykształconym, kulturalnym człowiekiem. Nie używa form grzecznościowych, często przeklina i nie ma świadomości, że coś jest nie tak. Rodzina nie rozumie, co się dzieje. Takim osobom można nieco fachowo pomóc.

Po co dzieciom logopeda, niby wiadomo: często trzeba im pomóc wymawiać głoski typu „r”, „c”, czy „sz”, a przyczyna ich kłopotów może być tak prozaiczna, jak za długie karmienie butelką. Czym zatem różnią się problemy z mową dorosłych i dzieci?

Maluchom jest o tyle łatwiej, że nie zdążyły się dorobić wszystkiego, co „obarcza” dorosłych: wad zgryzu, nieprawidłowej budowy podniebienia, napięć czy przykurczów mięśni, nawykowej nieprawidłowej pracy języka… Dużo da się zrobić, nie trzeba włączać do współpracy ortodonty – ale na przykład z seplenienia łatwiej wyleczyć dorosłego niż dziecko. Dorosły ma motywację: wstydzi się, chce pracować, ćwiczy.
U Teodoro Leazma COVID-19 spowodował udar mózgu. 61-latek odzyskuje sprawność ruchową, ale zdał sobie sprawę, że choroba wywołała u niego dysleksję i inne zaburzenia poznawcze. Przechodzi teraz terapię z neurologopedą Davidem Romero, który używa specjalnego programu pomagającego ozdrowieńcowi mówić. Klinika Grupo 5 Cian w Alcala de Henares pod Madrytem, 10 września 2020. Fot. Pablo Blazquez Dominguez/Getty Images
Znani są na przykład aktorzy – myślę choćby o Zbigniewie Zamachowskim – którzy przewalczyli wadę wymowy ciężką intensywną pracą z logopedą czy foniatrą.

To prawda, Z drugiej jednak strony, dorośli zbyt rzadko zgłaszają się na terapię. Przyzwyczaili się do swej wady, lub wręcz uczynili z niej część osobistego charme’u – np. grasejują (wymowa głoski „r” na sposób francuski, gardłowo, a nie typowy dla polszczyzny; dawniej grasejowanie było manierą arystokratów, ludzi zamożnych i wykształconych – przy. red.) – i na to też znajdziemy przykłady w show-biznesie.

Wspomniałam już, że dwa najpowszechniejsza zaburzenia mowy to afazja (utrata zdolności mówienia) i dyzartria – kłopoty z mową spowodowane nieprawidłową pracą mięśni. Chory nie ma problemu z nazywaniem, z planowaniem wypowiedzi, z ubraniem w słowa tego, co chce powiedzieć. Natomiast jego mowa jest zamazana, w skrajnych przypadkach niezrozumiała dla otoczenia. U dzieci najczęstszą przyczyną jest mózgowe porażenie dziecięce, u dorosłych to np. choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane.

Z jakich przyczyn ludzie dorośli zaczynają mieć problemy z mową i co można wtedy zrobić? Czy mózg dorosłego albo nawet osoby starszej jest na tyle nadal plastyczny, aby ćwiczenia mogły przynieść zmianę na lepsze?

Jak już wspomniałam, wśród przyczyn dominują urazy, choroby mózgu i udary. Mam niemówiących pacjentów po poważnych wypadkach drogowych, inna moja podopieczna, pani Katarzyna, ma glejaka, czyli jeden z nowotworów mózgu i po operacji zaczęła mieć problemy z mową. Udarom z kolei często, niestety, towarzyszy prawostronny niedowład ciała.

No i wreszcie choroby układu nerwowego, jak epilepsja, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane. Gdy chory cierpi na postępującą chorobę, zaburzenia mowy mogą pojawić się jako kolejny objaw. W chorobie Parkinsona na przykład wymowa jest niewyraźna, co ma związek z występującym w tej chorobie sztywnieniem mięśni.

Mowa jest zjawiskiem skomplikowanym – mózg, mięśnie, zęby, a nawet ręce i cała twarz – trzeba zgrać mnóstwo elementów.

Ponad 70 proc. komunikacji ludzkiej jest pozawerbalne. Po udarze bardzo często doświadcza się zaburzenia pracy mięśni twarzy, także powiek czy okolic ust. Nieprawidłowe jest napięcie mięśni. Dobry logopeda zatem zawsze najpierw zbada funkcje prymarne u pacjentów. Praca może potem polegać na wyuczeniu kogoś, gdzie np. trzeba trzymać język na podniebieniu, aby dobrze połykać. Mowa jest tylko wisienką na torcie… Punkt wyjścia to stymulacja mięśni okolicy twarzy i szyi różnymi metodami.
Neurologopedka Marlys Meckler wykonuje ćwiczenia z pacjentami w starszym wieku, mającymi problemy neurologiczne . Fot. Rick Meyer / Los Angeles Times via Getty Images
Do dziecka logopeda dociera najczęściej przez wspólna zabawę, często specjalnymi zabawkami, grami, układankami. Jak można dotrzeć do dorosłego?

Otóż podstawą pracy z dorosłymi, przynajmniej w moim wykonaniu, też jest zabawa. Ja się muszę dobrze czuć z pacjentem, a on ze mną. Lubię zagłębiać się w świat pacjentów, w ich zainteresowania. Jeśli pacjent przyjeżdża do mnie na ćwiczenia przez trzy lata trzy razy w tygodniu, to nie możemy przez cały ten czas robić nudnych ćwiczeń! Często np. prenumeruję jakiś tygodnik humorystyczny i proszę pacjenta, by czytał dowcipy na głos. Niezłe wyzwanie, zważywszy, że naszym celem jest to, by pacjent mówił płynnie. Musi zatem czytać powoli, aby się nie zacinać, ale z taką intonacją, aby dowcip nadal śmieszył.

Często śpiewam z pacjentami, oczywiście dobierając repertuar do ich temperamentu i wieku. Ćwiczymy mięśnie twarzy przed lustrem, robiąc z tego mini-teatr: na zapowiedź „teściowa przyjeżdża” przyklejamy na twarz sztuczny uśmiech… A potem – oczywiście – „dzióbek” afektowanego pocałunku!

Zarówno w pracy z dziećmi, jak z dorosłymi bardzo ważny jest ruch. Mózg karmi się ruchem, a to przecież o jego regenerację nam chodzi. Niezbędna jest codzienna dawka ruchu – takiego, jaki dla konkretnego pacjenta jest osiągalny. Jeśli pacjent może wstać i chodzić, niech to robi jak najczęściej. Jeśli nie może, i tak nie wystarczy poprzestanie na fizjoterapii. Obieranie ziemniaków to też ruch! Nie sposób przecenić wszelkiego sięgania po nowe aktywności, odchodzenia od rutyny – nie chcę już używać ośmieszonego zwrotu „wychodzenie ze strefy komfortu”, ale trochę o to chodzi. O to – czyli o zmuszenie mózgu do wytwarzania nowych połączeń nerwowych.

A co w przypadku pacjentów niezdolnych do poruszania się

W tym przypadku ogromne usługi oddać może nowoczesne rozwiązanie terapeutyczne – tzw. cyberoko. Działa ono wówczas, gdy pacjent skupia wzrok na konkretnym obiekcie na ekranie. Cyberoko? A, słyszałam. C-Eye czyli „Consciousness Eye”?

Tak, właśnie to.

Czy to prawda, że dzięki temu sprzężeniu kamer śledzących ruch gałki ocznej i oprogramowania pacjent może „wskazać wzrokiem na ekranie” odpowiedni rysunek, zdjęcie, litery, formułować całe wyrazy, a nawet zdania?

Niesamowite, prawda? Tak, to stwarza pacjentom kontakt ze światem, zmniejsza dezorientacji i bezradność, a nawet usprawnia funkcjonowanie mózgu poprzez stymulację procesów poznawczych. Ale generalnie, ilu pacjentów, tyle metod. To w mojej pracy jest fascynujące. Nie mogę popaść w rutynę. Muszę nieustannie szukać sposobów na poprawę jakości życia pacjenta. Patrzeć trzeba na niego całościowo i tak wpływać, aby jego życie wracało do normalności.

Mózg po gruntownej renowacji. Leki na Alzheimera, demencję i skutki udarów są już w drodze

Naukowcy potrafią regenerować komórki nerwowe.

zobacz więcej
Jak może pomóc pacjentowi rodzina, która nie ma specjalistycznych kwalifikacji?

To ja mam pomóc rodzinie, nie ona mi. Pracuję nad pokierowaniem rodziną w taki sposób, by pacjent dostał jak najlepsze wsparcie. Nie zamęczam ani jej, ani pacjentów „słówkami do powtarzania”. Proszę po prostu o ciągły kontakt, o wspólne wykonywanie codziennych prac i wspólne radości: od sadzenia kwiatów na balkonie po wyjście na koncert.

Słuchając pani, myślę przez cały czas o o bohaterze filmu „Jak zostać królem”, ojcu obecnej królowej brytyjskiej Elżbiety II, Jerzym VI. Jago wada wymowy miała, jak twierdzą historycy, podłoże psychologiczne, wiązała się z doznanymi w dzieciństwie traumami. Pokazana na filmie terapia jest bardziej pracą psychologa niż logopedy. Czy naprawdę tak często potrzebny bywa psycholog?

Oczywiście, że tak. Np. moja pacjentka, pani Iwona, pamięta doskonale wydarzenia sprzed udaru, ale obecnie nie zapamiętuje na bieżąco. Oprócz tego ma ogromny kłopot z budowaniem zdań, z aktualizacją słów. Poprosiłam o pomoc neuropsychologa, ponieważ wiem, że on będzie pracował z jej pamięcią skuteczniej niż ja. Psycholog jest także potrzebny dorosłym, którzy nagle, z przyczyn omówionych wcześniej, utracili pełną sprawność. W takiej sytuacji pomaga on im odnaleźć na nowo sens życia w zmienionych warunkach. Trzeba im tłumaczyć i oswajać świat.

– rozmawiała Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie z archiwum prywatnego Ewy Zaniewskiej
Ewa Zaniewska zajmuje się terapią mowy dzieci i dorosłych w Centrum Zdrowia „Ogrodowa” we Wrocławiu. Diagnozuje i prowadzi terapię dzieci z opóźnionym rozwojem mowy i osób z wadami wymowy. Szczególnie miejsce w jej pracy zajmuje terapia afazji zdarzająca się osobom po udarze lub urazie. Jest magistrem polonistyki, podyplomowo studiowała neurologopedię. Pracuje nie tylko z osobami mówiącymi i współpracującymi, ale także z tymi, którzy w wyniku różnorodnych zaburzeń nie współpracują.
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.