Czyli fundusze zostały zmarnotrawione?
Tak, a potem doszły koszty obsługi długów, odsetki… Często sposób, w jaki wydawano pieniądze z kredytów był przykładem głupoty. W połowie lat 70. władze do tego stopnia kombinowały, by rozwijać handel z Zachodem, że zarządziły sprowadzanie z Austrii… drewnianych patyczków do lizaków. Po prostu katastrofa. Inny przykład: władze cieszyły się, że dość tanio kupiły licencję na produkcję ciągników rolniczych Massey Ferguson. Tyle że opierała się ona nie na systemie metrycznym, tylko na systemie calowym, do czego nie byliśmy przygotowani od strony technicznej. Nie mieliśmy odpowiednich narzędzi do produkcji tych ciągników. Takich przykładów było wiele.
Edward Gierek tłumaczył się po latach, że wzrost zadłużenia wiązał się m.in. ze zmianą kursu walut. Zrzucał też odpowiedzialność na swoich następców.
Gdy doszedł do władzy, kredyty były tanie, a ich uzyskanie na rynkach międzynarodowych – proste. Ale pod koniec 1973 roku, za sprawą wojny Jom Kippur, rozpoczął się wielki kryzys naftowy. Państwa arabskie blokowały sprzedaż ropy naftowej państwom popierającym Izrael. Znacznie też ograniczyły jej wydobycie. To odbiło się na kredytach. Edward Gierek często podnosił ten argument w swoich książkach. Akurat w tej kwestii miał rację. Natomiast było też wiele karygodnych błędów samego Gierka i jego współpracowników. „Im więcej władzy, tym więcej odpowiedzialności” – to zdanie powinno być nadrukowane na polskich banknotach.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W relacjach z tamtych czasów często się relatywizuje, że Gierek był w gruncie rzeczy dobrym komunistą, bo otworzył PRL na Zachód i ogólnie to chciał dobrze, ale zwyczajnie mu nie wyszł. Czy dzisiaj nie ulegamy pewnemu złudzeniu i nie patrzymy na rządy Gierka przez różowe okulary?
Jego ocena zależy od skali porównawczej. Jeżeli porównamy Gierka z Bierutem, Gomułką, Kanią czy Jaruzelskim, to na tym tle prezentuje się nienajgorzej. Był niezłym mówcą, miał prezencję, podczas wizyt gospodarskich potrafił nawiązać kontakt z tzw. prostymi ludźmi, całował panie w ręce itd. To wszystko było inne od tego, co obserwowaliśmy za rządów Gomułki. Zresztą Gierek miał poprzeczkę zawieszoną bardzo nisko. Jego poprzednik, za sprawą wielogodzinnych, odczytywanych z kartki przemówień, pełnych nazwisk, liczb, szczegółów, których nie sposób zapamiętać, był negatywnym przykładem medialności polityka.
Kilka lat temu, w rozmowie z prof. Antonim Dudkiem – z okazji promocji pana książki „Siedmiu wspaniałych” o I sekretarzach KC PZPR – powiedział pan jednak, że Edward Gierek zakaził naszą świadomość. „Tamci bili, mordowali, niszczyli, a ten sączył truciznę. (…) W długim trwaniu on nam zrobił największą krzywdę. Jeśli ktoś przerabiał Polaków na peerelowców, to w największym chyba stopniu Edward Gierek” – mówił pan podczas spotkania w Przystanku Historia.
Rzeczywiście kupił on zachodnimi produktami, o których mówiliśmy, dużą część społeczeństwa. Dawał złudzenie, że niby u nas jest jak na Zachodzie. Ale nie było jak na Zachodzie – z przyczyn, o których publicznie nie można było dyskutować.
Natomiast jego rządom towarzyszyła jednak pewna liberalizacja – filmy, które były wcześniej zakazane, trafiały do kin. To samo dotyczyło niektórych książek, które pojawiały się w księgarniach, choć część z nich została z czasem wycofana z obiegu. Dla mnie Gierek był… miglancem. Z jednej strony spryciarzem, cwaniakiem. Z drugiej zaś politykiem, który potrafił być partnerem dla amerykańskich prezydentów.
– rozmawiał Łukasz Lubański
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy