Otworzyć komputer i znaleźć w nim zeskanowane dokumenty, zdjęcia i inne pamiątki z przeszłości jest dla każdego czymś fascynującym i niezwykłym. Ale mimo, że skanów przybywa, przybywa też archiwaliów, stan digitalizacji polskiej archiwistyki utrzymuje się na poziomie jednego procenta. Co trzeba zrobić, by digitalizację przyspieszyć?
Problem jest widoczny i drażliwy, ale niewiele się o nim mówi i nie próbuje rozwiązać. Posłużę się moim przykładem.
Jako historyk przesiedziałem wiele godzin w archiwach krajowych i zagranicznych, poszukując dokumentacji do moich kilkunastu wydanych książek i wielu publikacji naukowych i popularnonaukowych. Dostęp do archiwów jest coraz bardziej utrudniony, na przykład w Biurze Badań Historycznych Centralnego Archiwum Wojskowego w Rembertowie na dostęp do dokumentacji czeka się w kolejce wiele tygodni.
Po co zmieniono sygnatury?
Profesor Stefan Kieniewicz, nieżyjący znakomity histroyk powiedział kiedyś, że dogłębne źródłowo, krytyczne opracowanie historycznego tematu wymaga półwiecza poszukiwań i badań. Już dawno minęło pół wieku, a Powstanie Warszawskie nie może się doczekać pełnej monografii. Z prostej przyczyny: Ogromna dokumentacja powstańcza, jaka się zachowała po wojnie, jest rozproszona w różnych instytucjach archiwalnych, muzealnych i w prywatnych rękach. W kraju i zagranicą. Dotarcie do niej jest czasochłonne i trudne.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Pisząc na przełomie XX i XXI wieku monografię powstańczego Zgrupowania AK mjr „Bartkiewicza”, bazowałem na nielicznych zachowanych dokumentach, ale głównie na relacjach, wspomnieniach, pamiętnikach itp. Z jednym wyjątkiem. Powstańcy z 3. (1150) kompanii Zgrupowania po wojnie odnaleźli ukryte archiwum kompanijne z wykazami stanów osobowych plutonów, broni, wnioskami awansowymi i odznaczeniowymi. Przechowywał je w swoim warszawskim mieszkaniu nieżyjący już powstaniec Romuald Jan Luterek „Marynarz”. Po konsultacji z kolegami i koleżankami z kompanii przekazał całe zachowane archiwum do Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. Musiałem więc poświęcić czas i pojechać na kilka dni do Krakowa, by się z tą dokumentacją zapoznać.
Zbierając powstańczą dokumentację do moich publikacji, wiele godzin przesiedziałem w trzech największych archiwach, do których rozparcelowana została powstańcza dokumentacja po likwidacji w 1956 roku archiwum Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego PRL. Najwięcej dokumentacji przekazano do Wojskowego Instytutu Historycznego (WIH-u) w Rembertowie, sporo do Zakładu Historii Partii (PZPR), przekształconego późnej w Archiwum KC PZPR z siedzibą w podziemiach Sejmu przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Najcenniejsze dokumenty, będące pod stałą ochroną cenzuralną i praktycznie niedostępne zwykłym historykom, przeniesiono do archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL. Komunistycznym władzom chodziło o to, by nigdy nie zostały ze sobą połączone. Ich działania były do tego stopnia zakłamane i perfidne, że dzielono zawartość jednej teczki na kilka części i umieszczano osobno w tych trzech archiwach w zależności od ich wartość źródłowej.
Na początku lat 90. XX wieku, po upadku komunizmu dokumentacja, w tym powstańcza, przeniesiona została z piwnic Sejmu do Archiwum Akt Nowych, z zachowaniem starych sygnatur, które obowiązują do chwili obecnej (oznaczone AAN). Przy przenosinach część cennych dla historyków, ale nie dla komunistów dokumentów – trudno dziś ustalić, ile i jakie – została zniszczona. Żyją jeszcze świadkowie, którzy mogą to potwierdzić. Dyrekcja AAN szacuje, że posiada w zbiorach około 50 tysięcy stron dokumentacji z Powstania Warszawskiego.