Chwiejna, niestabilna emocjonalnie Marilyn źle to znosiła. Niejednokrotnie dawała temu wyraz, przy okazji zachodząc za skórę reżyserowi. Dr Mateusz Werner przywołuje opinię Laurence’a Oliviera, który powiedział o Marilyn Monroe, iż była ona w istocie modelką obsadzoną w roli aktorki, nie aktorką. Jej dramat polegał na tym, że ona tego nie akceptowała. – Gdy oczekiwano od niej wyłącznie korzystnej prezentacji przed kamerą, wówczas ujawniała się magia jej atrakcyjności. Ale kiedy dostawała do wykonania zadanie związane z aktorskim rzemiosłem, wówczas w jej głowie pojawiała się blokada. Współpraca z nią była trudna. Regularnie spóźniała się na plan, miała ataki histerii, zapominała tekstu, nie radziła sobie z interpretacją... – wylicza krytyk filmowy.
Zdaniem dr hab. Piotra Kletowskiego, MM dysponowała jednak dobrym warsztatem aktorskim. – Była naprawdę niezłą aktorką, co zresztą udowodniła w swoim ostatnim filmie „Skłóceni z życiem” Johna Hustona [Arthur Miller napisał dla niej scenariusz – red.]. Zagrała wyśmienicie m.in. w „Pół żartem, pół serio”. Starała się też o rolę Gruszeńki w adaptacji filmowej „Braci Karamazow”. Dostojewski zresztą pisał, że nawet jak Gruszeńka ruszyła nóżką, to nie było mężczyzny, który by się za nią nie obejrzał. Tak samo było w przypadku Marilyn – mówi filmoznawca.
I dodaje: – Zaszufladkowano ją jako głupią, seksowną blondynkę. Warsztat miała naprawdę dobry. W rzeczywistości była oczytana i inteligentna. Zachowało się zdjęcie, na którym czyta Dostojewskiego. To nie była to ustawiona poza. Natomiast reżyserzy przede wszystkim dostrzegali w niej zmysłowość i powaby cielesne.
Uważał ją za anioła
Zachowanie MM na planie „Księcia i aktoreczki” bardzo zaniepokoiło jej męża. Sytuacja uległa pogorszeniu, gdy aktorka zajrzała do pozostawionego na stole notesu Arthura. „Przeczytała, że jej mąż zastanawia się nad ich małżeństwem, że uważa ją za osobę nieobliczalną, smutną, przypominającą kobietę-dziecko której współczuł, lecz jednocześnie bał się, że ciągłe dopominanie się żony o okazywanie jej uczuć zagraża jego pracy twórczej” – relacjonował Donald Spoto.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Napisał również, iż Marilyn miała powiedzieć Strasbergom (twórcom Actors Studio, szkoły aktorskiej z Nowego Jorku - Monroe zabrała Paulę Strasberg do Londynu): „Było tam coś o tym, że bardzo go rozczarowałam, że uważał mnie za anioła, ale teraz przypuszcza, iż się mylił – choć pierwsza żona porzuciła go, to ja zrobiłam mu coś gorszego. Olivier zaczyna myśleć o mnie jak o nieznośnej dziwcie i Arthur stwierdził, że nie potrafi już odpowiedzieć na ten zarzut”.
Był to początek końca związku Marilyn z Arthurem. Już nigdy nie udało im się odbudować takich relacji, jakie mieli przed wyjazdem do Anglii.
Sytuacji nie poprawiał fakt, że dramaturg miał chłodne relacje z najbliższymi współpracownikami żony, czyli Lee i Paulą Strasbergami, a także Miltonem H. Greenem – fotografem mody, a prywatnie bliskim przyjacielem i wspólnikiem MM w założonej przez nich wytwórni Marilyn Monroe Production (MMP). Miller uważał, że Greene chce wykorzystać Marilyn do swoich partykularnych celów. Zresztą to on dostarczał aktorce różnego rodzaju barbiturany, od których była uzależniona. Także Greene mógł podejrzewać o niecne zamiary Millera. Dramaturg – krótko po ślubie – zwierzył się wspólnikowi żony z problemów finansowych (według Donalda Spoto, Miller płacił 16 tys. dol. rocznie alimentów na dzieci, ponadto 40 proc. dochodów przekazywał byłej żonie); prosił go o pomoc finansową z MMP.
Relacja dramaturga z gwiazdą Hollywood zaczęła się wypalać. W międzyczasie starali się o potomstwo, ale MM dwukrotnie poroniła.
W ratowaniu małżeństwa nie pomógł też stan emocjonalny aktorki, która zmagała się z zaburzeniami, w tym z silną depresją , spowodowaną traumatycznym dzieciństwem – brakiem ojca, porzuceniem przez lekkomyślną matkę, wychowywaniem się w rodzinach zastępczych, sierocińcu, a także z wykorzystywaniem seksualnym i mrocznym obliczem Hollywood.
– Marilyn miała swoją ciemną stronę. Trudne doświadczenia z przeszłości uwolniły w niej mechanizm, za sprawą którego nie mogła żyć bez seksu. Nieustannie zmieniała mężczyzn. Jej potrzeby seksualne były nieposkromione – mówi dr hab. Piotr Kletowski.