TYGODNIK TVP: Jedna z bohaterek „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego piła herbatę sącząc ją przez trzymane w zębach dwie kostki cukru.
ANNA BROŻYNA: W ten sam sposób ja również zaczynałam swoją przygodę z piciem herbaty, gdy byłam małą dziewczynką. Potem, kiedy świadomie poznawałam tajniki degustacji i parzenia herbaty, również spotkałam się z tą metodą przy okazji picia herbaty przygotowywanej w samowarze. To jeden z kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu sposobów picia herbaty. Takich zwyczajów starodawnych i współczesnych jest dużo, dużo więcej.
Skupmy się, więc przez chwilę na tych starodawnych sposobach picia herbaty. Co miało miejsce, a dziś może się nam wydawać dziwne?
Jesteśmy przyzwyczajeni do picia herbaty z dużych kubków czy szklanek, które mają minimum 250 mililitrów. Tymczasem, gdy zagłębimy się w metodę parzenia herbaty sposobem wschodnim, to spotkamy się z dużo mniejszymi naczynkami, z których się ją pija. Korzysta się tam z małych czarek, wielkości 30 ml. Podobnie jest z kwestią czajników, w których ta herbata jest zaparzana. My wybieramy najczęściej czajniki parolitrowe, z których każdy może sobie nalać herbaty, a te typowe dla metody wschodniej mają około 200 ml, czyli tyle, co nasz kubek. Mając taki dzbanek nie wypijemy tej herbaty zbyt dużo, ale będziemy ją parzyć częściej, co sprawi, że poznamy jej różne smaki. Ponadto przygotowanie jej nie będzie odbywało się w kuchni, z dala od nas, raz na godzinę, tylko przeniesie się w centrum uwagi – na stół. Poza walorami smakowymi będzie też miało wymiar integrujący osoby przy tym stole, a jeśli będziemy pić ją sami, to będzie idealny element naszej medytacji, zatrzymania się z kubkiem herbaty w ręce.
W pani książce „Herbata. Odkryj prawdziwy smak najszlachetniejszego napoju na świecie” pada stwierdzenie, że historia nie dała Polakom instrukcji obsługi herbaty. Czy naprawdę jest z nami aż tak źle?
Na szczęście jest coraz lepiej. Gdy rozmawiałam ze swoimi znajomymi i pytałam, jak w ich domach piło się lub wciąż pija herbatę, starsze osoby opowiadały o esencji herbacianej i szklankach w koszyczkach, młodsze o herbacie w saszetkach, a niektórzy o herbacie sypanej. To są dobre zmiany pokoleniowe. W Polsce królują dwie tradycje herbaciane – angielska i rosyjska. Z jednej strony mamy herbaciarnie w stylu kolonialnym, z białą porcelaną i filiżankami, z drugiej – na rosyjską modłę – przygotowaną esencję herbacianą, którą rozcieńcza się wrzątkiem. Obydwa te sposoby są dobre, ale jeśli ktoś chce poczuć smak herbaty nie zagłuszony smakiem cytryny, cukru, czy mleka, to istnieje parę sposobów, które będą o wiele lepszym rozwiązaniem. Herbata nie musi być gorzka ani cierpka i nie trzeba jej smaku maskować dodatkowymi składnikami.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W Polsce pierwsza wzmianka o herbacie pojawiła się w 1662 roku w korespondencji między Janem Kazimierzem Wazą a jego małżonką Ludwiką Marią Gonzagą. Król prosił ją, by dowiedziała się we Francji, z której pochodziła, ile herbaty oraz cukru potrzeba, by przygotować napój. Od tamtej pory herbata powoli wkraczała na polskie salony i stoły. Popyt na nią rósł.
To co w takim razie się stało, że nie do końca potrafiliśmy i pewnie nadal nie potrafimy parzyć herbaty i jej odpowiednio degustować?
W XX wieku herbata była trudna do zdobycia, uważano ją za delikatesy. Czasami popyt przewyższał podaż, a sprytni sprzedawcy, chcąc na niej zarobić, oszukiwali.
W jaki sposób?
Tych sposobów było kilka. Często dosypywano liście innych roślin, dodawano herbatę już zaparzoną a następnie wysuszoną, używano większej ilości niż dopuszczalne 40 proc. łodyżek, czy też farbowano liście innych roślin węglem drzewnym lub herbaty zielonej, by udawała czarną. Dziś herbata jest powszechna i tańsza, ale to nie oznacza, że nadal się jej nie fałszuje. Co prawda wspomniane metody nie mają już racji bytu, lecz wciąż zawyża się jakość herbaty i sprzedaje drożej, niż jest tego warta, lub maskuje się słabszą jakość liści dużą ilością aromatów. Dziś droga do pasjonata dobrej herbaty często prowadzi od herbaty w saszetkach, przez tę w piramidkach aż po eksperymenty z herbatą sypaną. Niemal w każdym polskim mieście znajduje się herbaciarnia, w której takie herbaty lepszej lub bardzo dobrej jakości można kupić i zacząć swoją przygodę. Często w parze z tym idzie fascynacja herbacianymi gadżetami, w których można ją zaparzyć.
Zanim o tym porozmawiamy jestem ciekawa, czy herbatę, a właściwe dany jej gatunek, powinniśmy pijać w zależności od pory roku?
W naszym kraju dużo osób zapomina o piciu herbaty latem. Porzuca ją tak mniej więcej w kwietniu i wraca do niej dopiero we wrześniu. To zupełne przeciwieństwo tego, z czym spotkamy się w Chinach albo w Maroku. W tym drugim kraju często parzy się zieloną herbatę z miętą i dużą ilością cukru. Taki gorący napój służy temu, by się schłodzić. Latem w Polsce coraz więcej osób sięga po herbaty przygotowywane na zimno, jak cold brew czy ice tea. To, co znajdziemy w sklepowych lodówkach, jest mocno przesłodzone i można to zrobić samemu. Wystarczy zaparzyć esencję herbacianą, mocną, gorzką, wypełnić cały dzbanek lodem i tę ciepłą herbatę wylać na lód, dorzucić różnego rodzaju dodatki, jak cytryna, mięta czy owoce. Z kolei w przypadku cold brew herbatę w dzbanku, zrobioną z łyżki stołowej na litr wody, zalewamy zimną wodą i wstawiamy na noc do lodówki. W ten sposób liście się macerują i rano mamy pyszny i orzeźwiający napój.