Jego maksymą było, że wino powinno być dostępne dla wszystkich. I takim go uczynił. Sprzedał ponad miliard butelek swojego trunku. W nocy z 13 na 14 września czasu europejskiego, w wieku 79 lat odszedł Fred Franzia.
Winiarskie agencje informacyjne, choć było już po północy, nagle wznowiły działalność, by poinformować o tym smutnym fakcie. Choć bowiem w konkurencyjnym świecie producentów niewielu miał prawdziwych przyjaciół, to jednak jego poczynania były śledzone przez całą branżę z zapartym tchem. Do dziś chyba nikt poza nim na świecie, a już na pewno nie w Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych Ameryki nie potrafi wystawić na półki wina w butelce za 1,99 dolara – czyli jakby po kosztach – i jeszcze sowicie na tym zarobić. Sam pewnie nigdy by się rewolucjonistą nie określił, ale szokować lubił – a przynajmniej tak mu to wychodziło.
Przez ostatnich dwadzieścia lat stałym towarzyszem jego działań były niekończące się medialne, często wyssane z palca oskarżenia i podejrzenia. Niektóre kończyły się w sądach i były też takie, które przegrał, ale zawsze spadał na cztery łapy, wypłacał szybko kary i wracał do roboty, utrzymując ceny. Właściwie każdego dnia, włączając rankiem komputer, mógł coś o sobie przeczytać.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Niestety nigdy go nie spotkałem, choć dziennikarskie odwiedziny mają to do siebie, że zazwyczaj wizytuje się najbardziej znane osobistości w regionie – Franzia się do nich nie włączał i postępował często nieszablonowo. Znajomy kalifornijski dziennikarz napisał o takim nietypowym spotkaniu prasowym, zapamiętałem je. Franzia podał mu i jego kolegom do lunchu swoje najtańsze wino. Kiedy czekali na kolejne, bo firma Freda, Bronco Wine Company, robi w sumie około stu marek droższych egzemplarzy, okazało się, że na tym koniec. Franzia tylko chichotał, po czym oświadczył, że chciał zobaczyć, jak branżowi żurnaliści piją jego wino za dwa dolary flaszka.
Karolek tańszy od wody
Na jego drogę życiową prawdopodobnie największy wpływ miało handlowe zawirowanie – w 1973 roku familia Freda sprzedała swój winny interes – łącznie z marką, czyli rodzinnym nazwiskiem – koncernowi Coca-Cola. A ten w 1981 sprzedał go wielkiemu producentowi The Wine Company – do dziś trunek Franzia jest popularnym, tanim winem wytwarzanym przez ten koncern i oferowanym w 3- i 5-litrowych kartonach, co niezwykle denerwowało Franzię (może dlatego jego Bronco nie sprzedaje wina w takich opakowaniach). „Ojciec nie był wojowniczy, przez chyba pięć lat nie odzywaliśmy się do siebie” – stwierdził w jednym z wywiadów.