Kultura

Przez telewizor w szarość PRL wdzierała się kultura. Najcenniejsze programy z historii TVP

W czasach Polski Ludowej, zamknięci za „żelazną kurtyną” mogliśmy poznać choć fragment klasyki światowego kina dzięki TVP. Telewizja, choć była propagandowym narzędziem komunistycznej władzy, to równocześnie promowała wiedzę, kulturę i postęp techniczny. Nietuzinkowe osobowości tworzyły niezwykłe audycje. Programy o sztuce i nauce były tak samo ważnymi i popularnymi filarami ramówki, jak rozrywka czy sport. Poniżej – przygotowany na 70. rocznicę powstania TVP – nasz subiektywny wybór 10 najważniejszych cykli, które do lat 90. XX wieku odegrały znaczącą rolę.

W niedzielę 13 listopada 2022 roku na scenie Teatru Wielkiego odbędzie się Gala Jubileuszowa z okazji 70-lecia Telewizji Polskiej. Ideą widowiska będzie sentymentalna podróż, przypomnienie anegdot i fragmentów, które przez dekady kształtowały gusta Polaków, ale także pokazanie współczesnych dokonań TVP i rozmowy o przyszłości. Transmisja wydarzenia o godzinie 17:15 na antenie TVP1.

Rok 1978. Nina Terentiew na planie nagrania programu XYZ. Fot. arch. TVP
10. XYZ. Legenda carycy

Gdy 25-letnia absolwentka polonistyki UW Nina Terentiew w roku 1971 wróciła do stolicy ze stażu w Koszalinie, trafiła do redakcji kulturalnej Telewizji Polskiej. Tam poznała swojego drugiego męża Tadeusza Kraśko i tam właśnie miała współtworzyć „Pegaz”. Ze względu na koszmarną wadę wymowy (z tego powodu sama miała ogromny kompleks) trudno było przewidywać, że stanie się jedną z najbardziej rozpoznawanych prezenterek w telewizji. Tym bardziej, że dziennikarze i prezenterzy stawali wówczas przed specjalną komisją weryfikującą ich dykcję i prezencję.

Mimo to z jakichś powodów zaproponowano Terentiew prowadzenie nowoczesnego talk-show, pierwszego, w którym gwiazdy miały bez skrępowania opowiadać o szczegółach swego prywatnego życia. Audycja „XYZ” nadawana w latach 70. miała intrygującą formułę: najpierw odgadywano, kto jest zaproszonym do niej X-em. Ciekawostką dla fanów muzyki będzie zapewne to, że progresywna czołówka programu wykorzystywała utwór „Vital Transformation” zespołu Mahavishnu Orchestra.

Dzięki „XYZ” Nina Terentiew zbudowała sobie pozycję, która po dekadach dała jej miano słynnej „carycy telewizji”. W 1986 została szefową zespołu artystycznego TVP2, a w latach 90. stworzyła swoje kolejne popularne talk-show – „Bezludną Wyspę”, gdzie znane osobowości rozrywki i kina przychodziły na rozmowy prowadzone w anturażu piasku, palm i plaży zaaranżowanej w studiu na Woronicza.
Duet, który wykreował popularny program muzyczny i utorował drogę do sławy wielu nowym gwiazdom. Elżbieta Skrętkowska i Wojciech Man w roku 1997. Fot. Ireneusz Sobieszczuk/TVP
9. Szansa na sukces. Traktowani z życzliwością

Podczas tegorocznego festiwalu w Opolu ogłoszono „Szansę na sukces” najważniejszym programem rozrywkowym wszech czasów. Nic dziwnego, gdyż była to audycja oryginalna w formie i nie kopiowała zagranicznych formatów, wręcz powstawała w opozycji do nich. Pierwszy odcinek wyemitowano 14 listopada 1993 roku.

Pomysłodawcą audycji była Elżbieta Skrętkowska, która nie dość, że wymyśliła losowanie piosenek przez pociąganie za wstążeczki oraz słynne linie melodyczne dla śpiewających „profesjonalną” i „amatorską”, to jeszcze zaangażowała do prowadzenia znanego dziennikarza muzycznego, występującego wcześniej w programie satyrycznym „Za chwilę dalszy ciąg programu” Wojciecha Manna. „Konkursów było wiele, ale tu uczestników oceniali sami wykonawcy. Zestawienie w swej prostocie genialne” – wspominał Mann przepis na sukces „Szansy”.

Co najważniejsze, ta audycja kreowała prawdziwe późniejsze gwiazdy polskiej muzyki, a nawet kina. Od występów konkursowych karierę rozpoczęły m.in. Justyna Steczkowska, Katarzyna Stankiewicz (tak wykonała utwór zespołu Varius Manx, że rok później zajęła miejsce wokalistki Anity Lipnickiej), Katarzyna Cerekwicka czy Joanna Kulig.

Oprócz zwycięzców finałowych odcinków programu na scenie pojawili się m.in. Ewa Farna, Dominika Gawęda, czy Anna Wyszkoni. Program otwierało archiwalne nagranie piosenki „Śpiewać każdy może” w wykonaniu Jerzego Stuhra i faktycznie – w studiu pojawiali się uczestnicy rozmaitej proweniencji. Nawet ci mało utalentowani byli traktowani z życzliwością. To znacznie odróżniało „Szansę” od drapieżnych talent show z prymitywną krytyką jurorów, które na zagranicznych licencjach pojawiły się w innych stacjach.
Zygmunt Kałużyński i Tomasz Raczek w programie „Perły z lamusa” w roku 1993. Fot. Ireneusz Sobieszczuk/TVP
8. Perły z Lamusa. W starym kinie

Dziś mamy dostęp do wszelkich możliwych filmów i seriali – albo na setkach kanałów telewizyjnych, albo na platformach streamingowych, takich jak VOD.TVP.PL. Arcydzieła srebrnego ekranu są na wyciągnięcie ręki. Podobnie jak serwisy filmoznawcze, gdzie kilka kliknięć wystarczy do sprawdzenia obsady legendarnych tytułów, karier aktorów, a użytkownik może opublikować własną recenzję. Ale w czasach, gdy do tego wszystkiego dostępu nie było, to właśnie „Perły z lamusa” dawały milionom Polaków możliwość poznania klasyki światowego kina, najważniejszych filmów w jego historii.

Prowadzona od 1990 roku przez ekspresyjny duet Zygmunt Kałużyński-Tomasz Raczek audycja miała szerokie grono widzów. Także młodych, których intrygował zwłaszcza nietuzinkowy Kałużyński. „Kim jest ten szczerzący zęby, dziwny facet w pogniecionej koszuli, który witając się prawie uderza głową w stół?” – to pytanie padało w domach, Znany był bowiem nie tylko z ogromnej wiedzy filmowej i ostrego pióra, ale z niedbałej prezencji i zaskakujących na owe czasy zachowań (np. pokazywał na wizji język, drapał się w głowę, stękał).

Duet krytyków prowadził na wizji wciągającą odbiorców pogadankę, mającą często formę słownej szermierki. „Po emisji pierwszego wydania «Pereł z lamusa» redakcja została dosłownie zasypana listami. Co ciekawe, większość z nich dotyczyła nie samego filmu, lecz kilkuminutowej rozmowy, jaką przed nim przeprowadziliśmy” – wspominał po latach Tomasz Raczek. Jedna z anegdot mówi też, że aby wypełnić misję programu, zaangażowany prowadzący pewnego razu musiał nawet na Okęciu ukraść celnikom zatrzymaną na odprawie taśmę z dziełem Alfreda Hitchcocka „Północ, północny-zachód”.

Ex æquo w tej kategorii musi znaleźć się inny kultowy i niesłychanie ważny cykl prezentujący klasykę gatunku, a mianowicie „W starym kinie”. Był to najdłużej emitowany program filmowy w polskiej telewizji, goszczący na ekranach w latach 1967-1999. Najbardziej kojarzonym elementem programu – poza autorem i prowadzącym Stanisławem Janickim, który na ekranie pojawiał się w ciemnych okularach – była czołówka z muzyką z piosenki „W małym kinie” Władysława Szpilmana.
Krzysztof Zanussi na planie „Pegaza” w roku 1974. Audycja była interaktywna – dawała widzom możliwość kontaktu z ludźmi polskiej kultury. Fot. Zygmunt Januszewski/TVP
7. Pegaz. Skrzydlaty koń z Grecji

Zestawienie kulturotwórczych programów Telewizji Polskiej bez skrzydlatego konia z greckiej mitologii jest wręcz niemożliwe. Program emitowany był w latach 1959–2004, 2009 i wrócił z powodzeniem na antenę od roku 2016. Była to pierwsza cykliczna audycja o tematyce kulturalnej. W latach 60. i 70. w programie pojawiały się dyskusje z ludźmi polskiej kultury i recenzje spektakli teatralnych.

W latach 80. swoją karierę w „Pegazie” rozpoczynała m.in. Katarzyna Dowbor. Opracowywała felietony o młodych, dobrze zapowiadających się aktorach, np. Krzysztofie Kolbergerze, Grażynie Szapołowskiej, Ewie Błaszczyk, Michale Bajorze.

Wśród prowadzących program byli m.in.: Maciej Wierzyński, Krzysztof T. Toeplitz, Andrzej Urbański, Tomasz Jastrun, Marcin Król, Marcin Świetlicki, Piotr Bałtroczyk, Leszek Mazan czy Filip Łobodziński.
Leszek Balcerowicz w programie „100 pytań do…”. Prowadzi Ewa Michalska. 1993 rok. Fot. Ireneusz Sobieszczuk/TVP
6. 100 pytań do… Od Kaszpirowskiego do Pendereckiego

Program, w którym widownię stanowili zaproszeni do studia dziennikarze przeróżnych gazet, magazynów czy radia i to oni zadawali pytania gościom. Niby nic niezwykłego – można powiedzieć, że konferencja prasowa czy wywiad. Ale program wyróżniały ranga oraz różnorodność gości, na których liście znaleźli się Anatolij Kaszpirowski czy Krzysztof Kieślowski, Jarosław Kaczyński i Lech Wałęsa, Krzysztof Penderecki i Maryla Rodowicz.

„Sukces tego programu polegał na błędach i nieuczesaniu” – wspominała prowadząca Anna Grzeszczuk-Gałązka, która musiała sobie radzić z kryzysowymi, a nieraz śmiesznymi sytuacjami. Gdy w trakcie programu z późniejszym premierem Leszkiem Millerem jeden z dziennikarzy zadał prowokacyjne pytanie o to, jakie sakramenty święte przyjął w życiu polityk postkomunistycznej SLD, w studiu nagle zgasło światło, a z sali rozeszło się przerażone: „o Jezu!”.
Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński w programie „Sonda”, 1981 rok. Fot. arch. TVP
5. Sonda. Połączyła ich śmierć

Legendarna naukowa audycja miała być pokazana na antenie w roku 1977, tym samym, w którym NASA wysłała w kosmos dwa bezzałogowe statki Voyager. Do tego rzecz jasna nawiązywała nazwa programu, prowadzonego przez dwóch dziennikarzy do dziś uznawanych za wielkie osobowości telewizyjne. Magnetyzowali widza nie tylko nowinkami technicznymi (prezentowali je, sprowadzając niedostępny za „żelazną kurtyną” sprzęt z przedstawicielstw zachodnich koncernów), ale także formułą rozmowy.

Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński byli prawie rówieśnikami, a ich dyskusje antenowe były jak wybuchowa mieszanka. Spierali się o sensowność postępu i towarzyszące mu zagrożenia. Wiele z ich prognoz sprawdziło się po latach.

Początkowo program miał być prowadzony przez jedną z pomysłodawców scenariusza, Wandę Konarzewską (autorkę popularnonaukowych cykli „Klub Alfa”, w którym gościła m.in. Ericha von Dänikena, „Nie do wiary” i „Studio Tajemnic”). Ale już po pierwszym odcinku zdecydowano, że gospodarzami będzie nierozłączny później duet popularyzatorów nauki. Rozłączyła (i połączyła) ich śmierć – zginęli też razem, w wypadku samochodowym, 29 września 1989 r., gdy wracali ze zdjęć do programu.

Po 30 latach od śmierci Kurka i Kamińskiego Wanda Konarzewska wspominała: „Ich wiedza była imponująca – byli dziennikarzami telewizji naukowej, a nie gadającymi papugami, jak to czasem dziś bywa, kiedy prezenter odczytuje z telepromptera to, co mu inni napisali. To, co działo się w studio nie było improwizacją ani dziełem przypadku, ale starannie przedyskutowaną wcześniej formułą. Były punkty mocne dialogu i zwroty intelektualnej akcji – wszystko zapisane tak, jak obecnie pisze się scenariusze filmowe”.
Ryszard Serafinowicz prowadzący w latach 60. teleturniej „Wielka Gra”. Fot Zygmunt Januszewski TVP/EAST NEWS
4. Wielka gra. Egzamin dla orłów

W dobie, gdy poziom czytelnictwa spada na łeb na szyję, a wiedza encyklopedyczna stała się ponoć niepotrzebna, gdyż wszystko w ułamku sekundy można sprawdzić w internecie (pełnym fake newsów), „Wielka gra” jawi się jak audycja telewizyjna z innego świata. Program był pierwszym i chyba najważniejszym w historii sprawdzianem wiedzy, czymś o wiele bardziej wymagającym niż popularne obecnie quizy. Był bowiem egzaminem dla prawdziwych orłów w danej dziedzinie, dysponujących wiedzą na poziomie akademickim.

W roli ekspertów programu występowali wybitni polscy profesorowie, którzy najpierw – na czas pojedynku dwóch konkurentów – przygotowywali łatwiejsze pytania, a w kolejnych etapach zasypywali gradem najbardziej podchwytliwych i trudnych pytań. Żeby wygrać „Wielką grę”, trzeba było znać każdy detal w swojej kategorii konkursowej. Rozpiętość tematów była też wielka, pojawiały się zagadnienia takie, jak „Świat opery komicznej”, „Płazy i gady Dolnego Śląska” „Twórczość Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego”, „Marszałek Ferdinand Foch” czy „Geografia wysp Europy”.

Biorąc to pod uwagę, nagroda pieniężna wcale nie była tak ogromna, jak można by się spodziewać. W latach 80., gdy „Wielka gra” miała największą popularność, była to kwota rzędu kilku miesięcznych wynagrodzeń.

Po latach docenia się elegancję i wspaniałą dykcję Stanisławy Ryster (na głównym zdjęciu do tekstu), która kończy w tym roku 80 lat. Ale mało kto pamięta, iż pierwszym prowadzącym „Wielkiej gry” był Ryszard Serafinowicz (bratanek Jana Lechonia), twórca wcześniejszych teleturniejów „Krzyżówka z papugą”, „Parada kłamców i blagierów”, „Śladami Pitagorasa”, czy „Kółko i krzyżyk”. Zyskujący ogromną popularność Serafinowicz, w czasie antysemickiej nagonki w roku 1969 wyjechał z kraju i zmarł na białaczkę kilka lat później w Kanadzie, w wieku zaledwie 48 lat.
Kalina Jędrusik w „Kabarecie Starszych Panów”, wokół niej Wiesław Michnikowski, Jacek Fedorowicz i Bronisław Pawlik. Fot. Zygmunt Januszewski /TVP
3. Kabaret Starszych Panów. Wytrych do socrealizmu

To nie jest legenda: programy tworzone przez autora tekstów Jeremiego Przyborę i kompozytora Jerzego Wasowskiego w latach 1958–196 sprawiały, że pustoszały ulice. Frazy i utwory muzyczne z „Kabaretu Starszych Panów” są popularne do dziś, choć nazwa mogła mylić. Sami autorzy w czasie realizacji programu byli zaledwie 40-latkami.

„Nawiązywaliśmy tą nazwą do czasów i środowisk, z których obaj się wywodziliśmy, do przedwojennego sposobu bycia i obyczajowości tamtego czasu, ale bynajmniej nie do wzorców przedwojennej klasyki kabaretowej" – wspominali, potwierdzając że program był wytrychem, dzięki któremu w czasy socrealizmu wdzierał się etos przedwojennej kultury.

Razem z „Kabaretem…” na scenę odważnie wkraczał także seksapil nowej gwiazdy – Kaliny Jędrusik, która wypowiadała odważne kwestie: „Dosyć już mam tych starszych panów. Bądź co bądź jestem wojewódzką mistrzynią striptizu amatorskiego. Guzik od stanika rozpinam tak. że jeden staruszek umarł”. Cóż, teksty Przybory wciąż mogą być aktualne…

Gdy „Kabaret Starszych Panów” rozpoczynał emisję pierwszego odcinka, w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oficjalnie zarejestrowanych było tylko około 80 tysięcy odbiorników telewizyjnych. Jednym ze szczęśliwych ich posiadaczy był pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, ale legenda o tym, jakoby rzucał ze złością kapciem w telewizor (gdy występowała Jędrusik) ponoć jest wyssana z palca. Syn towarzysza „Wiesława” utrzymuje, że ojciec oglądał telewizję tylko przy kolacji, a poza tym nie chodził po domu w kapciach, tylko w specjalnym obuwiu.

Program był też pierwszym i jedynym, który doczekał się kinowej ekranizacji. Film „Upał”, będący surrealistyczną groteską, wyreżyserował Kazimierz Kutz w roku 1964.
„Tele-Echo” - pierwszy talk-show w Polsce, 1969. Prowadzi Irena Dziedzic. Fot arch. TVP
2. Tele-Echo. Kto skasował nagrania?

Pierwszy talk-show, najdłużej będący na antenie i jeden z najważniejszych w historii polskiej telewizji. W latach 1956–1981 wyemitowano aż 806 odcinków, w których gośćmi było ponad 10 tys. osób. Powszechnie sądzi się, że twórcą programu była Irena Dziedzic, ale tak naprawdę z koncepcją rozrywkowej audycji przyszła do telewizji tłumaczka prozy amerykańskiej Mira Michałowska.

Późniejsza autorka opowiadań, na podstawie których powstał serial „Wojna domowa”, poznała najnowsze trendy zachodniej telewizji w czasie pobytu w Nowym Jorku. Recepta była prosta i wręcz zadziwiające, iż nie wpadli na nią pierwsi autorzy polskiej telewizji: goście, wybitne postaci życia kulturalnego i społecznego, przepytywani przez dziennikarkę.

Dziedzic była perfekcjonistką. Gdy do studia na wywiad przyszedł pewien Węgier, tak dobrze rozmawiała w jego języku, że wzbudziła zainteresowanie ambasady tego państwa. Dyplomata zadzwonił do TVP z pytaniem, czy gwiazda naszej telewizji ma madziarskie pochodzenie. Odpowiedź mogła szokować: nie, ona tylko na pamięć wyuczyła się węgierskich zdań. Podobno pisała sobie nie tylko pytania dla gości, ale i dla nich gotowe odpowiedzi.

Z programem „Tele-Echo” związana jest największa tajemnica archiwów Telewizji Polskiej. Zapisy audycji, które stanowiły ogromną wartość historyczną, nie zachowały się. Zostały w tajemniczych okolicznościach… skasowane. Jak twierdzą osoby znające meandry rywalizacji celebrytek PRL, nagrania usunięto z inicjatywy jednej z następczyń Ireny Dziedzic. Ona sama, zanim zmarła w 2008 roku, napisała na swoim blogu, iż była to zemsta Niny Terentiew.
Teatr Telewizji. Nina Andrycz w „Lalce”. Fot. arch. TVP
1. Teatr Telewizji. Wyjątkowy na skalę światową

Spektakle emitowane w poniedziałkowe wieczory stały się zjawiskiem bez precedensu w skali światowej. Dzięki TVP masowy odbiorca mógł rozsmakować się w kulturze wysokiej, a popularność formuły wkrótce rozszerzyła ofertę o czwartkowe premiery teatru sensacji, niedzielne spektakle teatrzyku dla dzieci, czy komedii. „Telewizja stała się siedzibą teatru narodowego w najbardziej powszechnym tego słowa znaczeniu” – nazwał owo zjawisko Gustaw Holoubek, który jako aktor, ale także reżyser wystąpił w ponad 120 spektaklach.

W ramach Teatru Telewizji powstało około 4 tysiące przedstawień. Najpierw rejestrowano spektakle, jak klasyczny teatr w studiu na ulicy Ratuszowej, potem na placu Powstańców Warszawy (gdzie jeszcze przed wojną nadawano pierwsze eksperymentalne programy telewizyjne ).

W studiach na ul. Woronicza Teatr Telewizji zaczął gościć dopiero w roku 1969 i wkrótce przeszedł rewolucję technologiczno-artystyczną. Przestał być emitowany na żywo, co wpłynęło na możliwości zabawy formą. Pierwszym przedstawieniem zarejestrowanym w systemie telerekordingu była sztuka „Apollo z Bellac” Jeana Giraudoux, wyreżyserowana przez Adama Hanuszkiewicza w 1958 roku, niestety ten pierwotny zapis nie zachował się do dziś.

Dopiero na przełomie lat 60. i 70. pojawił się ampeks, czyli zapis obrazu na taśmie magnetycznej. To oznaczało, iż spektakl nie musiał być realizowany jak tradycyjna sztuka teatralna. I ta nowinka przyciągnęła do Teatru Telewizji reżyserów filmowych, między innymi Agnieszkę Holland, Krzysztofa Kieślowskiego, czy Grzegorza Królikiewicza. Rozpoczęła się era nowych widowisk, łączących sztukę teatralną z możliwościami produkcji filmowej.

Twórcy zaczęli stosować skróty czasowo-przestrzenne, zdjęcia zwolnione, czy wyszukane kąty widzenia kamery itp. Obraz zaczął coraz bardziej dominować nad słowem. Jan Englert już w XXI wieku powiedział: „Teatr Telewizji jest bez wątpienia zjawiskiem wyjątkowym na skalę światową, to zupełnie nowy gatunek sztuki, odrębny wobec filmu i teatru, daleki także od banalnej formuły, że jest to coś pośredniego między teatrem a filmem”.

– Tygodnik TVP
(oprac. Cezary Korycki)

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Książki i artykuły wykorzystanie w zestawieniu:
• Piotr Bojarski „1956”
• Zygmunt Kałużyński, Tomasz Raczek „Alfabet na cztery ręce”
• Dariusz Michalski „Kalina Jędrusik”
• Wojciech Mann „RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą”
• Wiesław Godzic (red.) "Teatr Telewizji – na ruinach imperium"
• Agata Rudzińska „Od teatru telewizji do internetu”
• Maciej Wojtyński „Brakujące nagrania w archiwum Telewizji Polskiej”
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.