Kryterium, jakie każdorazowo przyjmuję w zestawieniu najlepszych 10 filmów roku jest polska premiera obrazu w kinach albo na platformie streamingowej w ciągu minionych 12 miesięcy.. Dlatego na mojej liście – po raz kolejny w Tygodniku TVP – znajduje się część filmów, które w amerykańskich zestawieniach pojawiły się w roku 2022, brakuje zaś filmów pokazywanych na festiwalach (również w Polsce), ale nie mających w mijającym roku oficjalnej premiery w naszym kraju.
Szkoda, że na styczeń przeniesiono premierę „Duchów Insherin” Martina McDonagha, który bez wątpienia zmieniłby radykalnie pierwszą trójkę filmów na mojej liście. To najlepszy film w karierze twórcy „7 psychopatów” i „Trzech billboardów za Ebbing, Missouri”. Już teraz polecam tę przypowieść o irlandzkiej duszy.
Kilka pozycji na mojej liście może być zaskakująca, ale podkreślam, że to subiektywna lista filmów, które zrobiły na mnie największe wrażenie w mijającym roku. Starałem się też nie powtarzać na niej filmów podobnych do siebie. Dlatego nie ma w dziesiątce nagrodzonego Oscarem za scenariusz i wspaniałego „Belfastu” Kennetha Branagha. Ten na wpół autobiograficzny film będący listem miłosnym do kina jest zbyt podobny do „Fabelmanów” Stevena Spielberga. Z dwóch tych filmów, to obraz Spielberga mocniej skradł moje serce.
W drugiej dziesiątce filmu na pewno znalazłby się zjawiskowy wizualnie „Zaułek koszmarów” Giullermo del Toro, oraz „Batman” Matta Reevesa, który zaproponował o wiele mroczniejszą i oddającą klimat komiksów DC wersję przygód Mrocznego Rycerza. Reżyser jednego z dwóch moich ulubionych filmów 2017 roku („The Florida Project”) Sean Baker ponownie pokazał, że jest mistrzem ulicznego, niezależnego kina, w którym z wielką empatią pokazuje życie outsiderów i ludzi wyrzuconych na margines społeczny. Jego „Red Rocket” bawi, porusza i absolutnie zdumiewa.
Blisko filmu Bakera znaleźliby się „Inni ludzie” Aleksandry Terpińskiej. Wyrapowany świat Doroty Masłowskiej i bezkompromisowe uderzenie w napuszoną liberalną elitkę z „warszawki” to jeden z najodważniejszych formalnie polskich filmów ostatnich lat. Trudno mi też nie docenić „Śubuka” Jacka Lusińskiego, który wpisuje się w hollywoodzkie kino środka. Opowieść o kobiecie walczącej ze skostniałym systemem o edukacje swojego autystycznego syna to ekranowy feminizm w najlepszym rozumieniu tego słowa. Małgorzata Gorol tworzy w nim czułą i przenikliwą rolę.
„Film Balkonowy” Pawła Łozińskiego to natomiast kwintesencja geniuszu jednego z najwybitniejszych polskich dokumentalistów. Prostota, styl, przenikliwość – mam nadzieję, że ten dokument nie przepadł już w walce o Oscary. Jest blisko pierwszej dziesiątki.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
„X” Ti Westa i „Bodies Bodies Bodies” Haliny Reijn to moje dwa ulubione slashery roku 2022. „X” to znakomita zabawa amerykańskim podgatunkiem Grindhouse, zaś „Bodies…” jest błyskotliwą satyrą na życie pokolenia Z. To co nie wyszło do końca Xaweremu Żuławskiemu w „Apokawixie” u Reijn jest wygrane w 100 procentach.
Bardzo blisko pierwszej dziesiątki jest „Mała Mama” Celine Sciammy. Urocze, czarujące, magiczne, inteligentne i jednocześnie przyziemne kino. Jeszcze mocniej moje serce skradł „C’mon C’mon” Mike’a Milsa ze poruszającą rolą Joaquina Phoenixa, który od razu po mrocznym Jokerze wszedł w rolę wrażliwego wujka opiekującego się siostrzeńcem.
„Elvis” Bazza Luhrmana nie tylko filmem o Królu. Jest filmem o Bazie Luhrmannie, który śpiewa „Love me tender” na swoją cześć. Oraz Króla rzecz jasna. Ten film to wielka, tłusta I załamująca się pod własnym ciężarem (niemal jak Elvis pod koniec życia), kiczowata rewia na cześć kina twórcy „Moulin Rouge”, filmującego ikoniczne występy Elvisa w Vegas. Bawiłem się przednio, ale niewiele dowiedziałem się nowego o demonach Króla. Niemniej jednak zasługuje na drugą dziesiątkę.
Tak jak brawurowe „Stracone złudzenia” Xaviera Giannoliego, który dowodzi, że epoka fake newsów istniała już za czasów Balzaca. Zastanawiałem się czy w pierwszej dziesiątce nie umieścić znakomitego „Silent Twins” Agnieszki Smoczyńskiej. Zdobywca Złotych Lwów w Gdyni to jednak kino arthousowe z szuflady, którą z przytupem wykopał wraz z osiołkiem w tym roku mistrz Jerzy Skolimowski. Musiałem zrobić miejsce dla filmów, które poruszyły nie tylko mój rozum, ale też serce.
10. „Jackass Forever”, reż. Jeff Tremaine