Nawiasem mówiąc jest w „Unicestwianiu” wspominany polityk Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen i nie jest to karykatura, ale znakomicie przygotowany kandydat, groźny przeciwnik w wyborach prezydenckich. No patrzcie Państwo! No i jeszcze ten kościół, do którego wchodzi bohater oraz potrzeba miłości i bliskości w rodzinie.
To zawężenie pola walki („Poszerzenie pola walki” to pierwsza powieść Houellebecqa) nic pisarzowi nie szkodzi. „Unicestwianie” przygotowano w 300 tysiącach egzemplarzy, a w pierwszy weekend sprzedało się 85 tysięcy. W pierwszy miesiąc „tylko” – jak pisali niechętni – 180 tysięcy, a dane z innych źródeł mówią o 400 tysiącach. W Polsce nie sprzedaje się tyle książek, co we Francji, ale podobnie jak tam – się o nich mówi i pisze.
„Jak to możliwe, że ta charyzmatyczna pisarska żmija straciła jadowe kły? – pyta Ann Manov w swoim eseju poświęconym powieści, cytowana afirmatywnie przez Gazetę Wyborczą. I dalej pisze: „Czyżby stał za tym sentymentalny zwrot w karierze Michela Houellebecqa? W końcu mamy tu do czynienia z powieścią o pękniętej rodzinie, która w obliczu tragedii (udar staruszka ojca) zwiera szyki i na nowo, chociaż na chwilę, odnajduje bliskość, jakiś drobny sens egzystencji.”.
W drugiej połowie XVIII wieku, kiedy pisano utwory sentymentalne (sentymentalistyczne?) i sielanki, używano także, ale w innego typu utworach, nazwisk znaczących i to tyle, co można powiedzieć o „sentymentalnym zwrocie” Houellebecqa. Są też u niego nie wspomniani lekarze: Lesage (mądry) i Lebon (dobry), a informatyka Doutremonta można też odczytać znacząco (z innego świata). Sentymentalny w potocznym sensie Houellebecq nie był i nie jest. Jest i był przenikliwym wrażliwcem chroniącym się pod maską cynizmu i dosłownie brutalnej, dekadenckiej narracji. To, co lewicowa publiczność tak lubiła czytać z dreszczykiem emocji było zawsze schronieniem zrozpaczonego romantyka.
Na portalu Kultury Liberalnej rozmowę o „Unicestwianiu” rozpoczęło zdanie: „Houellebecq przewędrował od pisarza, którym się zachwycała lewica do pisarza skrajnej prawicy, przynajmniej we francuskim rozumieniu”. No tak, skrajna – u nas może nie tak skrajna – prawica może się „Unicestwianiem” zachwycać, bo lewica uważa rodzinę za dostarczycielkę traum, które determinują negatywnie całe życie. Rodzinie biologicznej przeciwstawia się tam – jako remedium – rodzinę patchworkową w rozszerzonym sensie, do której może należeć „obcy i gej”, i rozmówcy w Kulturze Liberalnej zniesmaczyli się nadzieją bliskości rodzinnej, przyznać trzeba, że nową u pisarza. A niechęć do eutanazji ujawniona w powieści połączona z pochwałą rodziny czyni pisarza przewodnikiem narodowej prawicy – przy tej okazji padła nawet nazwa partii rządzącej w Polsce. Dalej było w rozmowie, że to literacko zła książka, kiczowata, ociera się o Harlequina.
ODWIEDŹ I POLUB NAS