Rozmowy

Intrygi wywiadowcze konspiracyjnej siatki szpiegów

Organizacja kryje wiele tajemnic, ale największą jest jej założyciel, który pojawił się jak meteor na polskiej scenie okupacyjnej i jak meteor z niej zniknął – mówi Adrian Sandak, autor książki „Muszkieterowie 1939–1942. Historia tajnej organizacji wywiadowczej”.

TYGODNIK TVP: Kim był tajemniczy i charyzmatyczny twórca konspiracyjnej organizacji Muszkieterowie Stefan Witkowski?

ADRIAN SANDAK:
Rzeczywiście był człowiekiem z charyzmą, potrafił przekonywać otoczenie do swoich racji i na wszystko zawsze miał gotową odpowiedź. Ale odpowiedź na pańskie pytanie, jak i na inne związane z działalnością Muszkieterów nie będzie prosta ani jednoznaczna. Szef i twórca organizacji wywiadowczej o egzotycznej, jak na polskie realia, nazwie Muszkieterowie pojawił się na scenie okupowanej Polski na początku października 1939 r. Miał wtedy dowodzić oddziałem dywersyjnym, złożonym z kilkudziesięciu żołnierzy, w okolicach Kocka. Według relacji samego Witkowskiego i pułkownika Adama Eplera, dowódcy 60 Dywizji Piechoty walczącego pod rozkazami gen. Franciszka Kleeberga w Samodzielnej Grupie Operacyjnej „Polesie”, oddział miał walczyć z Niemcami i Sowietami. Tutaj pojawia się pierwsza tajemnica.

Jaka?

Dotycząca okoliczności, w których nikomu bliżej nieznany cywil miał zostać dowódcą od-działu dywersyjnego, w dodatku wyposażonego w tajną broń polskiej piechoty – słynny ka-rabin przeciwpancerny wzór 35, znany także jako Ur. Witkowski nie był żołnierzem zawodowym, nie udało się znaleźć informacji, że był w rezerwie, ani nawet jaki miał stopień wojskowy. Ale na tym nie koniec tajemnic i zagadek. W powszechnej świadomości Witkowski jest uważany za zdolnego wynalazcę i wszechmocnego agenta.

To przekonanie nie odpowiada faktom?

Trudno znaleźć jakiś spektakularny wynalazek Witkowskiego, raczej znajdziemy informacje o utopijnych pomysłach, które zakończyły się klapą. Mowa np. o słynnych „promieniach śmierci”, które miały być rzekomo protoplastą lasera, o elektrowni wielkości piłki do koszykówki, mającej dawać światło dla całego miasta, czy też o szeroko opisywanym w przedwojennej prasie akwaplanie, jaki miał dopłynąć z Europy do Stanów Zjednoczonych. Ze szczątkowych informacji wynika, że późniejszy szef Muszkieterów przed wojną miał kontakty z wywiadem brytyjskim. Z powojennych źródeł wiemy, że Witkowski był blisko związany z marszałkiem Edwardem Śmigłym-Rydzem, który w1939 r. zlecił mu przygotowanie memoriału dotyczącego sił i możliwości militarnych Rumunii i Węgier. Wiemy też, że marszałek był szczodrym sponsorem „działalności wynalazczej” „Inżyniera”, jak brzmiał jeden z okupacyjnych pseudonimów Witkowskiego.
Artykuł o akwaplanie Witkowskiego, który miał dopłynąć z Europy do USA. Fot. archiwum Adriana Sandaka
Na czym polegała współpraca Muszkieterów z marszałkiem Śmigłym-Rydzem po jego powrocie do kraju w 1941 roku?

Marszałek 27 października 1941 r. powrócił w tajemnicy z Węgier do Polski. W Krakowie przywitał go nie kto inny, jak Stefan Witkowski, który dwa dni później, po przyjeździe marszałka do Warszawy przydzielił mu swoich ludzi do ochrony. Nikt do dzisiaj nie potrafi od-powiedzieć na pytanie, jakie były plany marszałka: czy zamierzał włączyć się w nurt istniejącej już konspiracji, czy jednak raczej planował utworzyć coś pod swoim patronatem. Osobiście skłaniałbym się ku drugiej wersji. Człowiek takiego formatu, z oczywistymi ambicjami politycznymi myśli kategoriami właśnie wodzowskimi. Warto dodać, że w tym samym okresie w Warszawie przebywał przedwojenny premier Leon Kozłowski, który w dziwnych okolicznościach przedostał się przez linię frontu niemiecko-bolszewickiego z ar-mii gen. Władysława Andersa. W podziemnej prasie, jak i prasie gadzinowej pojawiły się informacje o planach stworzenia kolaboracyjnego rządu polskiego z Leonem Kozłowskim jako premierem. Pogłoski te rozpowszechniali również Niemcy. Bez materiałów źródłowych czy też wiarygodnych wspomnień nigdy nie dowiemy się, czy Kozłowski z marszałkiem mieli zamiar rzeczywiście stworzyć rząd kadłubowy i czy Muszkieterowie mieli stanowić jego zaplecze wojskowo-wywiadowcze.

Na czym polegał fenomen Muszkieterów jako organizacji konspiracyjnej?

Należy uznać za sukces sam fakt powstania organizacji praktycznie od zera, bez wsparcia jakiejś partii politycznej, co było częstym zjawiskiem w przypadku innych organizacji konspiracyjnych, czy bez oparcia się na kadrze żołnierskiej, jak miało to miejsce w przypadku Komendy Obrońców Polski, która powstała na bazie Korpusu Ochrony Pogranicza. Wspomniana charyzma i zapał do działania Witkowskiego jak magnes przyciągały chętnych do walki z okupantem. Zebranie rozbitków z września 1939 r. i sprawienie, że organizacja w początkowej fazie okupacji była sprawną maszynerią, nieustępującą swoimi osiągnięciami ZWZ, to w dużej mierze osobista zasługa Witkowskiego. Kolejnym argumentem przemawiającym za pozytywnym odbiorem organizacji był fakt, że zarówno jej szef, jak i większość osób w niej działających była amatorami i miała znikomą wiedzę o pracy wywiadowczej. Dzięki swojej inteligencji, kontaktom i przedsiębiorczości potrafiła działać w ciężkich warunkach okupacji przez prawie trzy lata.

Jak to możliwe, że wywiadowcy tej organizacji operowali prawie w całej Europie?

Nie zgadzam się z pańskim stwierdzeniem, że organizacja operowała w całej Europie. Wywiadowcy działali głównie w Polsce. W niewielkim i niezbyt dokładnie potwierdzonym za-kresie – w Niemczech. Przez kurierów docierali na Węgry, prawdopodobnie do Watykanu, a przy pomocy Abwehry – do Londynu i Buzułuku, gdzie stacjonował gen. Władysław Anders.

Z organizacją Muszkieterowie wiąże się wiele tajemnic. Jakie są największe?

Mieli go otruć albo zastrzelić. Jak brytyjscy cichociemni spóźnili się na wojnę

Na Hitlera przygotowano ponad czterdzieści zamachów, z czego większość się nie odbyła.

zobacz więcej
Największą tajemnicą organizacji był jej szef Stefan Witkowski, który pojawił się jak meteor na polskiej scenie okupacyjnej i jak meteor z niej zniknął. Sama organizacja zajmowała się działalnością wywiadowczą nieodbiegającą od innych organizacji. Zdobywała informacje, które następnie były wysyłane do polskich władz na uchodźstwie, konkurowała na tym tle z ZWZ/AK, nie chciała się podporządkować gen. Stefanowi Grotowi-Roweckiemu, który z rozkazu Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego miał być szefem całej polskiej konspiracji. Witkowski samodzielnie, bez zgody polskich władz wojskowych, kontaktował się z wywiadem brytyjskim, próbował tego samego z wywiadem sowieckim. Nie chciał ujawnić swojej siatki w Niemczech, która prawdopodobnie nie istniała, a informacje z Niemiec były zdobywane od przygodnych osób i z oficjalnej prasy niemieckiej. Powyższe za-rzuty plus ogromna ambicja i inne grzeszki Witkowskiego spowodowały, że większa część bojowców przeszła do ZWZ/AK, nie mogąc zrozumieć dwutorowości działań dwóch praktycznie konkurujących ze sobą organizacji. Wątek współpracy Muszkieterów z marszałkiem Śmigłym-Rydzem i dwuznaczne kontakty Witkowskiego z Abwehrą często pojawiają się przy okazji omawiania tematyki muszkieterskiej. To rozpala wyobraźnię i przyczynia się do tworzenia różnych teorii spiskowych.

Dlaczego możliwa była misja wywiadowcza Muszkieterów do gen. Władysława Andersa, stacjonującego w sowieckim Buzułuku?

Kolejne pytanie, na które niestety nie ma wyczerpującej i zadowalającej odpowiedzi. Kon-takt z Muszkieterami za pośrednictwem kapitana Lipińskiego z Mu (kryptonim Muszkieterów) i niemieckiego agenta Tadeusza Dębnickiego został nawiązany przez dwóch białych Rosjan, którzy pracowali w Abwehrze – Borysa Smysłowskiego-Holmstona i Włodzimierza Bondorowskiego. Nie wiemy, z czyjej strony wyszła inicjatywa nawiązania kontaktów. Smysłowski zaproponował Muszkieterom wysłanie kilku bojowców za linię frontu niemiecko-bolszewickiego w celu uzyskania informacji wywiadowczych. Dębnicki przekonywał Polaków, że Smysłowski i Bondorowski są patriotami rosyjskimi, wrogami komunizmu, a przed Muszkieterami otwierają się wspaniałe perspektywy, nie tylko wywiadowcze, ale i finansowe.

Co dzięki tym kontaktom chciał uzyskać Witkowski?

Możliwość utworzenia kanału przerzutowego z Polski do armii gen. Andresa przez linię frontu. I tutaj dochodzimy do jednej z największych tajemnic, nie tylko Muszkieterów, ale całej konspiracji. Bo oto polska organizacja niepodległościowa, przy pomocy białych Rosjan pracujących dla niemieckiego wywiadu wojskowego, przerzuciła do Buzułuku w ZSRR, do armii gen. Andersa, czterech swoich bojowców. Po wielu perypetiach zameldowali się oni u generała, gdzie przywitano ich z honorami. Po krótkim czasie wybuchła wielka afera, ponieważ w przywiezionym przez muszkieterów mydle był ukryty „list-pismo”, wzywający generała Andersa do uderzenia na tyły wojsk sowieckich. Z największym prawdopodobieństwem można było zakładać, że Rosjanie, którzy zatrzymali czterech muszkieterów i prze-trzymywali u siebie przez kilkanaście dni, znali treść pisma. Generał Anders, będąc w moc-no niekomfortowej sytuacji wobec rosyjskich gospodarzy, kazał aresztować bojowców Mu i doprowadził do ich procesu.
Gen. Władysław Anders dokonuje inspekcji oddziałów Armii Polskiej w ZSRR, lata 1941-1942. Od lewej: NN, gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, gen. Władysław Anders.. Fot. NAC/Archiwum Fotograficzne Czesława Datki
Jakie zapadły w nim wyroki?

Dowódcę grupy rotmistrza Czesława Szadkowskiego sąd polowy skazał na karę śmierci, która potem została zamieniona na 10 lat, trzech pozostałych muszkieterów uniewinniono. Odsiedział 3 lata i w 1945 r. został zwolniony na rozkaz gen. Mariana Kukiela, w 1952 r. wrócił do Polski, przesiedział kilka lat w więzieniu, zmarł w 1970 r.

Minęły dziesięciolecia, ale do dziś nie milkną spory na ten temat.

Pojawia się wiele pytań i mało odpowiedzi na temat tego, jakie były faktyczne zamiary Witkowskiego przy wysyłce swoich bojowców oraz kto był autorem wspomnianego pisma o uderzeniu na tyły wojsk sowieckich. Czy mógł nim być marszałek Śmigły-Rydz, bo przecież nie mało znany Stefan Witkowski? Co chcieli osiągnąć Niemcy, wysyłając słabo przygotowaną grupę Polaków, z której tylko Szadkowski mówił po rosyjsku?

A co było celem współpracy Abwehry z Muszkieterami?

Niemcy mieli swoje plany i w sumie niczego nie wyciągnęli z tego wyjazdu. Witkowski się skompromitował i jego zniżkujące akcje w Warszawie sięgnęły bruku. Generał Rudnicki w swoich powojennych wspomnieniach stwierdził, że afera nie była ani szpiegowska, ani proniemiecka, że chodziło o nieobliczalny i nieodpowiedzialny wyczyn Witkowskiego, który chciał zabłysnąć swoją wszechmocą konspiratora. Nie mając materiałów źródłowych, skłaniam się do tłumaczenia gen. Rudnickiego, oczywiście odnośnie strony polskiej.

Czy w tym kontekście stawianie Muszkieterom zarzutu współpracy z Niemcami jest uprawnione?

Nie wiem skąd wzięła się czarna legenda, że Muszkieterowie mieli współpracować z Niemcami. Nie znalazłem na to żadnego potwierdzenia w materiałach źródłowych. Pojawiły się jedynie bezpodstawne zarzuty, jakie niektórym bojowcom organizacji stawiali komuniści po wojnie. Jak już zwróciłem uwagę, kontakty Muszkieterów z Abwehrą były dwuznaczne, ale nie można mówić, że współpracowali z Niemcami. Zresztą wielu żołnierzy Armii Krajowej, jak i innych organizacji niepodległościowych, dostało takie same zarzuty, co jak wiemy było zbrodnią sądową, zakończoną w większości przypadków procesami rehabilitacyjnymi. Kontrwywiad AK nigdy nie postawił zarzutu współpracy w kierunku zdrady samemu Witkowskiemu, ani nikomu z organizacji, przynajmniej ja o takowych przypadkach nie słyszałem. Bernard Zakrzewski, szef Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II KG ZWZ-AK po wojnie wspominał, że Stefan Witkowski nie był niemieckim agentem, nie do-stał zarzutu zdrady głównej.
Wydawnictwo Libra, 2022
To może konspiratorzy Witkowskiego współpracowali z wywiadem sowieckim?

Witkowski, w celu poprawy finansowania organizacji i podkreślenia swojej niezależności, na początku 1940 r. nawiązał kontakt z wywiadem sowieckim. W jednym z lokali konspiracyjnych organizacji doszło do spotkania z niejakim Aleksandrem Beniszem, obywatelem polskim zwerbowanym przez NKWD. Muszkieterowie spodziewali się po tych kontaktach możliwości swobodnego przechodzenia na stronę radziecką i korzyści finansowych. Polacy mieli przekazywać Sowietom informacje o wojskach niemieckich. Kontakt po krótkim czasie został przerwany przez stronę radziecką. Należy dodać, że władze polskie, wtedy jeszcze przebywające we Francji, zabraniały Witkowskiemu takich kontaktów z obcym wywiadem.

Muszkieterów rozwiązano z rozkazu gen. Stefana Grota-Roweckiego, a komórka likwidacyjna AK zastrzeliła Stefana Witkowskiego. Dlaczego do tego doszło? Czy to tylko efekt rywalizacji o wpływy w polskim podziemiu oraz o złoto i pieniądze, które płynęły do konspiratorów z Wielkiej Brytanii w zamian za informacje wywiadowcze?

Współpraca Muszkieterów z ZWZ/AK od samego początku ich powstania nie układała się pomyślnie. Jak już wspomniałem, Witkowski nie chciał się podporządkować gen. Roweckiemu, wręcz przeciwnie – z jego zachowania można odczytać, że to on chciał kierować całością pracy konspiracyjnej. Pojawiały się informacje, że Witkowski często przesyła na Za-chód podrasowane, a nawet zmyślone meldunki. Zarzucano mu między innymi przejmowanie meldunków ZWZ, likwidację swojego kuriera Włodzimierza Szyca, którego oskarżył o przywłaszczenie dolarów z Budapesztu na działalność organizacyjną, co okazało się nie-prawdą, utrzymywanie zabronionych kontaktów z wywiadami obcymi, napady rabunkowe na lokale Delegatury Rządu. W połowie 1941 r. bojowcy Mu ustalili, że Witkowski handlował meldunkami z Brytyjczykami, co było surowo zabronione. Misja na Wschód przy pomocy Abwehry była jednym z ostatnich elementów, który przyczynił się do rozwiązania organizacji przez gen. Roweckiego w sierpniu 1942 r. i wreszcie skazania go przez Wojskowy Sąd Specjalny na karę śmierci. Witkowski został zlikwidowany 18 września 1942 r. na klatce schodowej jednego ze swoich mieszkań konspiracyjnych w Warszawie przy ul. Wareckiej 9. Wyrok został wykonany przez komórkę likwidacyjną AK w mundurach niemieckich, akcję nadzorował bezpośrednio zastępca szefa kontrwywiadu Stefan Ryś.

Witkowski znał agentkę Krystynę Skarbek – czy rzeczywiście była ona pierwowzorem dziewczyny agenta 007 Jamesa Bonda?

Z uwagi na swoje burzliwe życie, akcje wojenne, romanse stała się bardzo modna w przestrzeni publicznej. W październiku 2022 r. w Warszawie zaczęto kręcić o niej film fabularny. Skarbkówna była brytyjską agentką, z uwagi na przedwojenną znajomość ze Stefanem Witkowskim była łącznikiem Intelligence Service z Mu, ale nie należała do Muszkieterów. Stwierdzenie, że była pierwowzorem dziewczyny Jamesa Bonda oraz hasło, że była „ulubioną agentką Churchilla” uważam za bajkę na użytek szerokiego grona odbiorców.

Dlaczego?

Nie słyszałem o żadnych materiałach źródłowych mogących potwierdzić te informacje. Nie sądzę, żeby Churchill znał szeregowych pracowników swojego wywiadu, a wątek z dziewczyną Bonda świetnie wpisuje się w oczekiwania osób żądnych sensacji. Traktuję to jako bezwiednie powtarzane plotki, tak jak w przypadku Adolfa Hitlera, który rzekomo uciekł z płonącego Berlina i trafił do Argentyny.

Najlepsze agentki Muszkieterów, jak i osoby z nimi związane, jak wspomniana Krystyna Skarbek, straciły życie w tragicznych i niejasnych okolicznościach. Dlaczego uda-ło się przeżyć Klementynie Mańkowskiej?

Polskie superagentki – śmierć przychodzi od „swoich”

To Muszkieterowie pierwsi przesłali na Zachód meldunki o zbrodniach niemieckich na Polakach i Żydach, zdobywali fotografie tajnych doków dla U- Botów i plany operacji Barbarossa (ataku na ZSRR). Niestety, wprawiali dowództwo ZWZ w irytację.

zobacz więcej
Jak dla mnie, jedyną dość tajemniczą i niewyjaśnioną do dzisiaj jest śmierć Teresy Łubieńskiej, bliskiej współpracownicy Witkowskiego, która została zasztyletowana na stacji linii metra w Londynie w 1957 r. Pomimo drobiazgowego śledztwa i przesłuchania kilkunastu tysięcy świadków, nie udało się ustalić sprawcy. W sprawie wykluczono motyw rabunkowy. Śmierć Krystyny Skarbek – po przeanalizowaniu przeze mnie jej biografii, dostępnych materiałów, wspomnień – jawi się jako zgon o charakterze obyczajowo-romansowym, bo została zasztyletowana przez odrzuconego kochanka, a nie sensacyjno-wywiadowczym. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że ta druga wersja bardziej przemawia do odbiorców, jako ciekawsza i działająca na wyobraźnię, ale ja jednak ją wykluczam jako nielogiczną. Klementyna Mańkowska stanowi dla mnie kolejną nierozwiązaną zagadkę. Ona, podobnie jak czterech wspomnianych kurierów Mu do armii Andersa, prawie równocześnie została wysłana przez Witkowskiego do Londynu. Formalnie została zwerbowana do Abwehry, jednak za wiedzą swojej organizacji macierzystej.

Co o tym wiemy na podstawie obecnie dostępnych dokumentów?

Na obecnym etapie badań i zamkniętych – można powiedzieć żartem: „na wieki” – archiwów brytyjskiego wywiadu nie sposób odpowiedzieć, jaki był faktyczny cel misji Mańkowskiej do Londynu, zarówno dla Abwehry, jak i szefa Mu. Od Niemców otrzymała bardzo ogólne zadania wywiadowcze, wśród których było np. opisanie możliwości podróży z Lizbony do Wielkiej Brytanii, opisanie trudności, jakie mogą powstać podczas podróży do Anglii, czy też nawiązanie stosunków towarzyskich ze środowiskami dyplomatycznymi. Skłaniałbym się tutaj do hipotezy, że admirał Wilhelm Canaris próbował nawiązać kontakt z Brytyjczykami. Ze strony Muszkieterów zadaniem Mańkowskiej było dotarcie do Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego i utworzenie bezpośredniego z nim kontaktu, z pominięciem kurateli AK. Dla mnie mocno zastanawiające jest zdanie gen. Kazimierza Sosnkowskiego, z którym Mańkowska rozmawiała po dotarciu do Londynu (nie została dopuszczona do gen. Sikorskiego), cytuję za wspomnieniami samej Mańkowskiej: „Spotykała [Pani] tylu tzw. dobrych Niemców, iż czasem odnosi się wrażenie, że los stykał panią tylko z takimi”. W latach 1942-1948 Mańkowska przebywała w Szkocji. Tam pracowała w szpitalu w Edynburgu jako sekretarka i tłumaczka. W 1949 r. nie niepokojona przez nikogo wyjechała do Konga, z którego wróciła w 1967 r. do Europy, osiadła we Francji i zmarła śmiercią naturalną w 2003 r. Nic nie wiem o rzekomych tajemniczych zgonach innych kobiet działających w Mu.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Dlaczego zajął się pan tematem Muszkieterów?

Pierwszy raz spotkałem się z nazwą tej organizacji kilka lat temu, podczas czytania książki Zygmunta Kałużyńskiego pt. „Do czytania pod prysznicem”. Tam był podrozdzialik „Jak umierają polskie hrabianki” o zamordowaniu Krystyny Skarbek. Było to jeszcze na długo przed tym, jak stała się modna. Od niej trafiłem do Muszkieterów i tak zaczęła się moja z nimi przygoda, która trwa do dziś. Bezpośrednim bodźcem do rozpoczęcia pisania książki były różne publikacje, pseudonaukowe artykuły, szczególnie książka nieżyjącego już autora. Nie chcę wymieniać jego nazwiska, bo już nie może się bronić, ale jest w niej nagromadzenie takich niedorzeczności, błędów i pokrętnych, niczym nie popartych wniosków, że postanowiłem napisać pracę opartą na materiałach źródłowych, a nie na przypuszczeniach i poszukiwaniu taniej sensacji. Za temat zabrałem się również dlatego, że nie zrobił tego żaden zawodowy polski historyk, nie licząc Romana Buczka – emigracyjnego historyka z Kanady.

Na tej książce kończy pan fascynujący temat organizacji wywiadowczej inżyniera Witkowskiego?

Podobno prawie każdy autor może powiedzieć, że jego książka jest niekompletna. Cały czas szukam nowych materiałów, źródeł, wszystkiego co jest związane z organizacją Muszkieterów. Jest to trochę niekończąca się historia. Nie wiem czy rozwikłam większość zagadek, poruszam się przecież w świecie intryg wywiadowczych, ale podejmowanie tego tematu sprawia mi przyjemność. Cieszy mnie każdy, nawet mały puzzel, który rozjaśni zamglony obraz Muszkieterów. Co do kolejnej publikacji to jestem na etapie zbierania materiałów, ale na razie nie chciałbym zdradzać szczegółów.

– rozmawiał Tomasz Plaskota

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Znani członkowie Muszkieterów. Po prawej twórca organizacji Stefan Witkowski (zdjęcie z archiwum Adriana Sandaka). Od lewej u góry: znana przedwojenna aktorka Mieczysława Ćwiklińska i Teresa Łubieńska – w jej mieszkaniu była pierwsza kwatera główna. Na dole: konstruktor Antoni Kocjan, zamordowany na Pawiaku oraz inżynier i wynalazca Kazimierz Leski, w latach 90. prezes Związku Powstańców Warszawy. Fot. NAC/IKC, Wikimedia Common – Domena publiczna
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.