Rozmowy

Rosyjski historyk: Pokonanie Ukrainy jest już niemożliwe

Sołżenicyn najpierw mocno wierzył w to, że w okresie Rusi Kijowskiej w IX, X i XI wieku Ukraińcy stanowili wraz z Rosjanami jedno, a później byli narodem braterskim. Zmienił zdanie w trakcie odsiadywania wyroku, gdy poznał Ukraińców z Galicji i Wołynia, byłych partyzantów. Dla niego byli to ludzie innej kategorii niż Rosjanie, tacy, którzy walczyli o niepodległość – mówi prof. Boris Sokołow, rosyjski historyk i badacz literatury.

TYGODNIK TVP: Czy to nie dziwne, że biografia rosyjskiego noblisty Aleksandra Sołżenicyna ukazuje się w Polsce, a nie w ojczystej Rosji?

PROF. BORIS SOKOŁOW:
Mamy ostatnio w Rosji troszkę problemów natury technicznej, jak i ekonomicznej, zresztą chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z sytuacji. Teraz podejmuję kroki, aby książka w końcu ukazała się w Rosji, choć nasz rynek wydawniczy jest obecnie w opłakanym stanie. Ludzi bardziej interesują „newsy” niż czytanie książek. Dla przykładu, Polska jest demograficznie 3,5-raza mniejsza niż Rosja, a książek ukazuje się tam więcej. Mam jednak nadzieję, że biografia Sołżenicyna będzie dostępna także w moim kraju.

Porozmawiajmy zatem o pana bohaterze. Zawsze myślałem, że jego najbardziej znana książka powstała w wyniku traumatycznych doświadczeń w systemie GUŁag. Tymczasem dowiaduję się, że wcale nie odbywał on kary w najstraszniejszych miejscach.

Tak, większość swojego wyroku Sołżenicyn odbył nie na zesłaniu na dalekiej Syberii, lecz w Moskwie, gdzie brał udział w opracowywaniu projektów budowlanych. Instytucje badawcze angażowały skazanych naukowców do pracy, a Sołżenicyn był przecież matematykiem, więc otrzymał takie zadania w trakcie odbywania kary. Jedynie przez trzy ostatnie lata wyroku przebywał w obozie pracy w Kazachstanie.

Dzięki książce poznaję go bliżej, i wiem już, że był nie tylko bohaterem II wojny światowej, bardzo uzdolnionym naukowcem, ale przede wszystkim „dobrym” komunistą. Zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego ten system niszczył właśnie takich ludzi?

Może był zbyt zaangażowanym komunistą i za bardzo wierzył w całą tę ideę? Dowodem może być to, że krytykował stalinizm jako wynaturzenie koncepcji Lenina. I na swoje nieszczęście robił to w korespondencji ze swoim przyjacielem. Tymczasem listy pisane przez oficerów Armii Czerwonej zawsze były sprawdzane przez Smiersz (kontrwywiad wojskowy – przyp. red. ). Ta nieostrożność kosztowała go ośmioletni wyrok za „poglądy antysowieckie”. Przed odsiadką Sołżenicyn wierzył w system, przede wszystkim w to, że ZSRR może być kiedyś taki jak chciałby Lenin. Gdy wyszedł na wolność, zrozumiał, że komunizm znaczy „zło” i on będzie z tym „złem” walczyć jako pisarz.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Dlaczego w ogóle „Archipelag Gułag” został wydany na Zachodzie? Czy była to pierwsza oznaka rozluźnienia, która później została określona mianem „głasnost”, czy raczej zwykły brak czujności KGB?

Książka została opublikowana za zgodą Sołżenicyna w grudniu 1973 roku (wydana w języku rosyjskim we Francji – przyp. red.). Jeden z rękopisów został skonfiskowany przez KGB w Rosji, gdy stenotypistka i asystentka autora Jelizaweta Woronionanska po pięciu dniach przesłuchiwania wyjawiła, gdzie był ukryty. Gdy została zwolniona z aresztu, popełniła samobójstwo – powiesiła się we własnym mieszkaniu. Wtedy autor zlecił wydanie książki w YMCA-Press Publishers, co oczywiście było ogromnym policzkiem dla władz ZSSR, ale przyniosło Sołżenicynowi międzynarodowy rozgłos. Wkrótce został deportowany z kraju.

Przyjmujemy, że pisarz był antykomunistą, ale jest kilka innych wątków związanych z jego poglądami. Czy dziś, w czasach politycznej poprawności nie należałoby nazwać go antysemitą?

Jestem przekonany, że nie. Gdy spojrzy pan na jego książki, takie jak „Krąg pierwszy” czy „Jeden dzień Iwana Denisowicza” zobaczy pan, że jego żydowscy bohaterowie są opisywani z sympatią, bez uprzedzeń typowych np. dla Nikołaja Gogola czy Fiodora Dostojewskiego. Jego praca o stosunkach rosyjsko-żydowskich „200 lat razem” to jedynie esej historyczny. Ma kilka wad, ale nie jest antysemicki.

A twierdzenie, że większość czekistów i funkcjonariuszy NKWD było Żydami?

Ale to prawda. NKWD przed czasami Wielkiego Terroru było zdominowane przez Żydów. Tak było do lat 30., później ich liczba znacząco spadła.
W roku 2007 Aleksander Sołżenicyn został odznaczony najwyższą nagrodą państwową Rosji. Władimir Putin zjawił się w domu pisarza, by mu osobiście pogratulować wyróżnienia. Fot. Klimentyev Mikhail / TASS / Forum
A nie sądzi pan, że było tak naprawdę dwóch Sołżenicynów? Jeden dysydent krytykujący państwo i drugi – kreator współczesnego rosyjskiego nacjonalizmu i człowiek władzy?

On nigdy nie był „człowiekiem władzy”. Owszem, może chciał nim być przez chwilę, po powrocie z emigracji w roku 1994. Mógł może pragnąć zostać prorokiem lub liderem społecznym. Krytykował wtedy władzę i Borysa Jelcyna głównie za spadający poziom życia Rosjan. Odmówił nawet przyjęcia nadanego mu przez Kreml Orderu Św. Andrzeja Pierwszego Apostoła. Ale gdy prezydentem został Władimir Putin, to spotkali się we wrześniu 2000 roku. Wtedy Sołżenicyn przyznał, że dialog był „bardzo ożywiony, ale także i pożyteczny”, a rozmówca „czasem zaprzeczał, czasem się zgadzał”. Kilka lat później, w roku 2007 pisarz został odznaczony najwyższą nagrodą państwową Rosji, a Putin osobiście go odwiedził.

I jego idee uformowały sposób myślenia Putina o Wielkiej Rosji i Ukrainie?

Odnośnie Ukrainy, to Sołżenicyn krytykował opinie, że Hołodomor był ludobójstwem, gdyż jego zdaniem wtedy ludzie umierali także w rosyjskich wioskach. Ale w „Archipelagu Gułag” podkreślał, że Wielki Głód pochłonął na Ukrainie aż 6 milionów ludzi. Jego relacje z Ukraińcami były niejednoznaczne: najpierw mocno wierzył w to, że w okresie Rusi Kijowskiej w IX, X i XI wieku stanowili oni wraz z Rosjanami jedno, a później byli narodem braterskim. Zmienił zdanie w trakcie odsiadywania wyroku, gdy poznał Ukraińców z Galicji i Wołynia, byłych partyzantów. Dla niego byli to ludzie innej kategorii niż Rosjanie, tacy, którzy walczyli o niepodległość. Sołżenicyn był więc przekonany, że Ukraina musi być niepodległa. W swoim artykule „Jak odbudować Rosję” (1990) twierdził, że nowa Rosja może być unią trzech narodów: rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego. Oczywiście zakładając, że taki związek będzie dobrowolny.

Wszystkie w historii związki z Rosją są przecież dobrowolne… Nawet włączenie do ZSRR naszych ziem po 17 września 1939 roku.

Rządzą ludzie, których ręce są ubabrane po łokcie we krwi

U nas nie prowadzi się żadnej dyskusji o etyce nauki w służbie państwa – mówi rosyjski pisarz Siergiej Lebiediew.

zobacz więcej
Rozumiem metaforę… Oczywiście, że w 1939 roku była to agresja Armii Czerwonej, Ukraińcy wcale nie chcieli tej dobrowolnej – jak głosiła propaganda – inkorporacji do ZSRR. Aż do początku lat 50. XX wieku na zachodniej Ukrainie trwała przecież walka przeciwko władzy radzieckiej.

Czy Sołżenicyn był „prorokiem Putina” i czy pana zdaniem wsparłby obecną „specjalną operację wojskową”?

On nie był żadnym prorokiem Putina! Spotkali się raptem dwa razy, drugi raz w 2007 roku i dziś nawet nie wiemy, jaki był temat ich rozmów. Musimy też zrozumieć, jak Putin był wtedy odbierany. Spotkania miały miejsce przed rosyjską inwazją w Gruzji w sierpniu 2008 roku, a Sołżenicyn zmarł właśnie w tym czasie, zaledwie kilka dni po rozpoczęciu wojny. Nie wiemy, jak oceniałby dzisiejszą politykę Putina, ale jestem przekonany że byłby przeciwko tej agresji.

Nie obawia się pan używać słowa „agresja”, czy to nie jest prawnie zakazane w Rosji?

Trudno nazywać to inaczej, skoro nadal nie rozumiem, co znaczy ta „specjalna operacja wojskowa”, gdy wojska rosyjskie dokonują inwazji na inny kraj bez wyraźnego powodu. Rząd Ukrainy nie prosił ich o to, więc to jest po prostu wojna.

Mieszka pan w Moskwie, czy któryś z pana znajomych został zmobilizowany? Tu, w Europie jesteśmy przekonani, że większość żołnierzy to nie są etniczni Rosjanie, lecz pochodzą z narodów ze wschodu.

Mobilizowani są Rosjanie, ale oczywiście większość ze wschodnich rubieży. Wszystko to dlatego, że Putin obawia się protestów w Moskwie czy Petersburgu, więc z dużych miast powoływany jest mały odsetek rekrutów. Nikt z mojej rodziny nie został powołany, ale oczywiście to kwestia wieku. Wiem tylko o jednym koledze syna, który otrzymał powołanie.
Charków w styczniu 2023 r. Za miesiąc minie rok od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Fot. Spencer Platt/Getty Images
Skończy się to jak Afganistan?

Mam nadzieję, że ta wojna dobiegnie kresu się przed upływem roku i oczywiście jestem przekonany, że pokonanie Ukrainy jest już niemożliwe. Wojna w Afganistanie była wojną partyzancką, tu natomiast jest bardziej regularna. Nie widzę więc podobieństw czy wspólnych cech militarnych. To, co dzieje się teraz bardziej przypomina I wojnę światową, pozycyjną bez zdecydowanych działań. W Afganistanie zginęło 30 tysięcy żołnierzy ZSRR, a dziś jeszcze nie wiemy, jakie są straty Rosji na Ukrainie, ale wiemy, że jest ich więcej niż strat armii ukraińskiej.

Wojna ostatecznie podzieli wasze narody?

To już nastąpiło. I moim zdaniem stało się to tuż po anektowaniu Krymu w roku 2014. Myślę, że po tej wojnie Rosjanie będą postrzegani przez Ukraińców tak jak po II wojnie światowej my w Rosji patrzyliśmy na Niemców.

Ma pan w dorobku dużo artykułów i książek zawierających sporą dawkę gorzkiej, historycznej prawdy, a dziś chyba stał się dysydentem, zupełnie jak Sołżenicyn…

Owszem, to prawda. Choć nie jestem tak znany jak on (śmiech) i nie jestem politykiem. Faktem jest jednak, że straciłem stanowisko na uczelni już kilkanaście lat temu i dziś praktycznie nie jestem w stanie znaleźć pracy na jakimkolwiek uniwersytecie w Rosji czy w innej instytucji badawczej. Kto odważy się zatrudnić profesora, który pisał prawdę o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, podając liczbę ofiar wynoszącą aż blisko 41 milionów w tym 26,9 milionów żołnierzy, albo krytykującego obecną politykę państwa? Obecnie skupiam się więc na pisaniu książek i artykułów.

Czym jednak najbardziej podpadł pan władzy? Za co była ta czerwona kartka: chodziło o politykę czy o historię?

Myślę, że o obie kwestie. W 2008 roku opublikowałem artykuł o rosyjskiej agresji w Gruzji, gdzie skrytykowałem strategię wojsk rosyjskich. Zaraz potem zostałem usunięty z uczelni.

Mistrz i Ukraińcy. Czy usunięcie kijowskiej tablicy upamiętniającej Bułhakowa to lokalna „cancel culture”?

Wielki pisarz oskarżony o ukrainofobię.

zobacz więcej
Jest pan krytykowany przez rodaków nie tylko za opinie dotyczące historii czy Putina, ale także za… „Mistrza i Małgorzatę”.

Rozprawę habilitacyjną napisałem na temat dzieła Michaiła Bułhakowa i była ona pierwszą tego typu pracą naukową w Rosji. Później napisałem też tłumaczoną na obce języki „Encyklopedię Bułhakowa”. Krytykowano mnie za interpretację postaci Wolanda, którego uznałem za uosobienie Lenina. Co więcej, zarzucano mi także rzekomo błędne twierdzenia, iż inspiracją dla postaci łapówkarza Bosego był Nikołaj Bucharin. Tyle że ja nigdy tego nie napisałem, to troszkę dziwna pomyłka moich przeciwników. Natomiast moje twierdzenie, że Woland symbolizuje Lenina to nie hipoteza, ale potwierdzony fakt. Znalazłem w prywatnym archiwum Bułhakowa artykuł z gazety „Prawda”. Ochroniarz Włodzimierza Ilicza, niejaki Alexander Shotman [Fin, jeden pierwszych członków partii bolszewickiej – red.] wspominał, że latem i jesienią roku 1917 Lenin był poszukiwany przez rząd rosyjski pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec. Pies policyjny, którego używano wabił się Trefl. Tymczasem pies tropiący Wolanda po rewii w teatrze Varietes nazywany był Askaro [a więc jak karta "as karo" – red.] Okazuje się, że Bułhakow przemycał w swojej twórczości sporo ukrytych znaczeń i niektóre z nich nadal są nie do zaakceptowania dla rosyjskich badaczy literatury.

– rozmawiał Cezary Korycki

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Książka Borisa Sokołowa ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka
Prof. Boris Sokołow jest rosyjskim historykiem i badaczem literatury, byłym profesorem antropologii społecznej Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Społecznego w Moskwie (zwolniony po skrytykowaniu w mediach Władimira Putina za atak na Gruzję). Autor m.in. encyklopedii tematycznych: „Bułhakow i Gogol”; „Tajemnice Mistrza i Małgorzaty”, „Tajemnice rosyjskich pisarzy”; biografii Michaiła Bułhakowa, marszałka Konstantego Rokosowskiego, Michaiła Tuchaczewskiego, Piotra Wrangla, Gieorgija Żukowa, Ławrientija Berii i Stalina; książek „Straszliwe zwycięstwo” i najnowszej wydanej w Polsce biografii Aleksandra Sołżenicyna.
Zdjęcie główne: Rosyjscy rekruci w obozie szkoleniowym w Rostowie w październiku 2022 roku. Fot. Arkady Budnitsky/Anadolu Agency via Getty Images
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.