Wystawa nosi podtytuł „Pasje króla”. Polityka do nich nie należała. W rządzeniu wyręczali Ludwika najpierw wujowie, potem były wychowawca, kardynał Fleury, a w końcu ambicjonerzy, protegowani przez aktualne kochanki. Bilans długiego, trwającego ponad pół wieku panowania prezentował się kiepsko. Francji udało się anektować Lotaryngię i Korsykę, lecz poza tym zaliczyła serię bolesnych porażek. Anglia – odwieczny wróg – oskubała ją z cennych, kolonialnych zdobyczy, gromiąc flotę pływającą pod sztandarem z liliami. Armia lądowa, uchodząca za niepokonaną, uległa Prusakom.
Pod koniec życia Ludwik bezradnie przyglądał się pierwszemu rozbiorowi Polski. A przecież los Rzeczpospolitej leżał mu na sercu, choćby ze względów rodzinnych: jego żona Maria była córką Stanisława Leszczyńskiego. Władca Francji starał się pomóc teściowi w odzyskaniu korony, lecz w końcu spasował i wydał syna za saską księżniczkę, której ojciec August III przez 30 lat zasiadał na polsko-litewskim tronie. Nie przeszkadzało to Ludwikowi w uprawianiu tajnej dyplomacji. Za plecami ministrów uknuł plan zainstalowania w Warszawie (lub przynajmniej Mitawie) kuzyna, księcia Conti. Ujawnienie w XIX wieku „sekretu królewskiego” wprawiło w konfuzję historyków, przekonanych że Bien-Aimé nie miał głowy do zajmowania się sprawami wagi państwowej.
Przyjaciółki z drugiego piętra
Bilet wstępu do dawnej rezydencji Burbonów upoważnia również do zwiedzenia wystawy. Dla tłumu turystów oblegających Wersal to tylko kilka dodatkowych sal do przejścia, odfajkowania i sfotografowania telefonem komórkowym. Dla zainteresowanych tematem – doznanie porównywalne do wrażeń dworaka, pragnącego ujrzeć Jego Majestat z możliwie najbliższej odległości. Po intensywnych pracach konserwatorskich udostępniono publiczności apartamenty wspomnianej pani du Barry (skromne 350 metrów kwadratowych). Mieszkała tu cztery lata i nie miała dużo czasu, by się spakować. Na łożu śmierci kochanek spełnił bowiem życzenie rodziny, każąc usunąć z pałacu źródło zgorszenia.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Na wystawę składa się czterysta eksponatów. Część nie była wcześniej prezentowana publicznie, a niemal wszystkie po upadku monarchii zostały wywiezione z Wersalu. Obraz przedstawiający Ludwika z piastunką i bogato zdobioną komodę z monarszej sypialni trzeba było sprowadzić z Londynu, a popiersie pięcioletniego Bien-Aimé z Nowego Jorku. Z Archiwum Narodowego wydobyto między innymi zeszyty szkolne Burbona, listę kandydatek na jego małżonkę oraz przedmioty związane z procesem niedoszłego królobójcy Damiensa.
5 stycznia 1757 roku ten sfrustrowany lokaj dźgnął wsiadającego do powozu władcę nożem między żebra. Mimo krwotoku Ludwik wydobrzał i chciał ułaskawić zamachowca, lecz paryscy sędziowie zdecydowali inaczej. Damiensa torturowano i publicznie stracono z okrucieństwem „godnym średniowiecza”, nad czym ubolewali koryfeusze Oświecenia. Los władcy, głuchego na postulaty filozofów postulujących demontaż absolutyzmu, był im w najlepszym razie obojętny. Ludwik, mimo libertyńskich skłonności, tytuł Króla Arcychrześcijańskiego traktował serio. Religii nie uważał za „przesąd”. Zdawał też sobie sprawę, że Kościół jest filarem monarchii. Czy taki człowiek mógł liczyć na sympatię salonów?