Wypadek samochodowy we Włoszech w 1967 roku i potem żmudna rehabilitacja spowodowały niemal trzyletni wyłom w jej karierze, a mimo to publiczność o niej nie zapomniała. Gdy w 1970 roku wracała na scenę, czekały na nią miliony fanów. Też wtedy otrzymała m.in. tytuł „najpopularniejszej kobiety Warszawy”, a rok później stolica uhonorowała ją nagrodą dla popularyzatorów kultury. Jej kariera znów nabrała tempa i w 1972 roku ruszyła w tournée po ZSRR.
Ale miasto, które w jej biografii stało się alegorią Erosa i Tanatosa, uzbecki Urgencz, gdzie przyszła na świat i gdzie niespełna dwa lata później rozstrzelano jej ojca, pozostało dla niej niedostępne. Artystka próbowała to zmienić jeszcze w 1979 roku, podczas tournée po Środkowej Azji – przekonuje Iliczew-Wołkanowski. 13 razy koncertowała w Taszkencie, dwa razy w Samarkandzie, skąd też pochodzi jej mało znane w Polsce zdjęcie na tle przepięknych mozaik. Lecz w mieście jej narodzin nie zorganizowano żadnego występu. Nawet cztery dekady od egzekucji ojca, po jego formalnej rehabilitacji przez wojskową prokuraturę, radzieckie służby nie pozwoliły najjaśniejszej z gwiazd Urgencza rozbłysnąć pod niebem jej dzieciństwa.
Tryumf miłości
Nie pozwoliły, jednak życie przypomina niekiedy powieść romantyczną, w której prawdziwe uczucie wciśnie się przez szparę, wyważy najgrubsze wierzeje. Tak też Anna German wdarła się do swojego Urgencza, choć stało się to już po jej śmierci (zmarła 25 sierpnia 1982, po latach walki z ciężką chorobą nowotworową – red.). W 1987 r. jedną z głównych ulic miasta nazwano na jej cześć. Pamięć i miłość chadzają różnymi ścieżkami i minęły trzy dekady, a przy jej prospekcie stanął niemały obiekt także jej imienia, w którym można było nabyć... cokolwiek mało wyrafinowany kebab. Po kilku latach oba upamiętnienia zniknęły. Ulicę przemianowano na nazwisko zmarłego prezydenta Isloma Karimova, a lokal gastronomiczny pod wpływem protestów najpierw pozbawiono kuriozalnego szyldu, a później zamknięto.
Gdziekolwiek jestem, jest mój dom – śpiewała German w „Mojej ojczyźnie” i mieszkańcy Urgencza dowiedli jednak, że pieśniarka wciąż żyje w ich sercach. Lokalnej szkole muzycznej nadano jej imię, a na placu przed szkołą ma stanąć jej pomnik dłuta Artura Rażapowa; monument ponoć już jest, czeka tylko na zamontowanie.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
I tu zróbmy krok do nieodległej przyszłości, w sferę pozornie niezwiązaną ze sztuką. Choć nie przeczytamy o tym na pierwszych stronach gazet czy portali, współpraca Polski i Uzbekistanu kwitnie. Na naszych uczelniach z roku na rok więcej jest młodzieży z tego kraju – w 2022 roku było ich ponad 1,5 tys. i w rankingu cudzoziemskich studentów Uzbecy byli już na 9. miejscu, przed Niemcami i Czechami. Zaś na stołach Taszkentu czy Fergany zaczynają królować polskie produkty, w tym jabłka z naszych sadów. Jeśli zatem nasi biznesmeni będą znali choć kilka utworów German na pamięć, to dzięki temu może uda się im otworzyć w Uzbekistanie o jedne drzwi więcej.
Trzeba z tym skończyć!
Trudno jednak uciec od aktualnych kontekstów. Świat za naszą wschodnią granicą pogrążył się w wojnie i nie wątpimy, kto jest agresorem – Rosja, a kto broni swoich ziem – Ukraina. Pamiętamy też kadr z Mariupola sprzed jedenastu miesięcy, na którym widzimy, jak obrońcy niosą ciężarną kobietę na kocu w truskawki, a w tle – całkowicie zrujnowany szpital położniczy. Nic dziwnego, że wobec tych wydarzeń możemy zastanawiać się, czy słuchać pieśni German, zwłaszcza że duża ich część wykonywana była po rosyjsku.
Przypomnijmy więc, że przodkowie artystki, przodkowie Irmy i Eugeniusza, wywodzili się z regionów, gdzie dziś rakiety rozpoławiają domy, równane z ziemią są szkoły i teatry. (W 1819 pradziadek Anny założył wieś Hoffnung, obecnie Olhyne, niedaleko Berdiańska na wybrzeżu Morza Azowskiego, który od marca 2022 jest pod okupacją rosyjską – red.) Sama zaś German była dzieckiem wojny i tematyka życia i śmierci w jakiś sposób determinowała całą jej twórczość. Na ten wątek właśnie wskazuje Iliczew-Wołkanowski. „Nawet w piosenkach wojskowych i patriotycznych Anna śpiewała o miłości i w tych utworach jest ból, smutek i wielka miłość” – przypomina biograf. Dodaje, że „nie zadamy już pytań Annie”, także tych dotyczących aktualnej sytuacji w Ukrainie, za to paradoksalnie „odpowiedzi możemy znaleźć w jej piosenkach”. I przywołuje „Pieśń protestu”, do której słowa napisał Jacek Hilchen, a muzykę skomponował Jarosław Kukulski. Zachęca, by każdy z równą determinacją, co Anna German, powtarzał ostatnie wersy:
Trzeba się zbudzić, więc zamiast ognia
podaruj kwiaty, podaruj uśmiech
Podaruj serce.
Zawołaj głośno.
Niech wszyscy słyszą.
Trzeba z tym skończyć!
Już nigdy więcej!
– Marta Panas-Goworska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy