Kultura

Była uchodźcą, ofiarą represji, dzieckiem z niewłaściwych rodzin. Na walentynki – „Pieśń protestu” Anny German

Przodkowie artystki wywodzili się z regionów, gdzie dziś rakiety rozpoławiają domy, równane z ziemią są szkoły i teatry. Sama zaś Anna German była dzieckiem wojny i tematyka życia i śmierci w jakiś sposób determinowała całą jej twórczość.

Święty Walenty błogosławił zakazanym związkom, za co go skazano – zginął dokładnie 14 lutego. Tego właśnie dnia, niemal siedemnaście stuleci później, przyszła na świat Anna German. Miłość splatała się u niej z potępieniem wojny, więc dziś – w lutym 2023, rok po napaści Rosji na Ukrainę – możemy zawołać za pieśniarką: Trzeba z tym skończyć!

„Człowieczy los”

Człowieczy los nie jest bajką ani snem.
Człowieczy los jest zwyczajnym, szarym dniem.
Człowieczy los niesie trudy, żal i łzy
– śpiewała Anna German w jednym ze swoich największych przebojów. Utwór powstał już po jej wypadku we Włoszech, z którego skutków wychodziła przez długie miesiące, jednak słowa te można odnieść do czasów, gdy artystki nie było jeszcze na świecie.

Był rok 1935, kiedy do Urgencza nieopodal starożytnej Chiwy przybyli Irma Martens i Eugeniusz German (niem. Eugen Hörmann). Wybór miejsca nie był przypadkowy, bowiem właśnie w radzieckim Uzbekistanie, tuż przy granicy z Turkmenistanem od dekad mieszkali mennonici. Znaleźli tam schronienie pod koniec XIX w., gdy car Aleksander II postanowił odebrać im przywileje, które nadała wraz z ziemią Katarzyna II.

A wracając do Irmy i Eugeniusza, młodzi planowali uciec z ZSRR – zwłaszcza on miał powody, żeby obawiać się o swoje życie. Jako urodzony w Łodzi szwabski baptysta, którego przodkowie osiedlili się na Ukrainie, szybko stał się obiektem zainteresowania NKWD. Jego ojciec trafił do gułagu, a on zjeździł połacie Związku Radzieckiego w poszukiwaniu jakiegoś zatrudnia. Nie miał szczęścia i po chwili oddechu musiał porzucić Donbas, by kryć się przed mężczyznami w skórzanych płaszczach. Przemieszczał się przez ZSRR na wschód i nieopodal uzbeckiej Fergany poznał swoją wybrankę.

Irma była mennonitką i tak jak on wywodziła się z rodziny protestanckich osadników, przybyłych do Rosji jeszcze w XIX wieku. Dzieje jej przodków także były boleśnie naznaczone przez historię, a zwłaszcza Wielki Terror. W Środkowej Azji znalazła się jako uchodźczyni. Młodzi, niczym w przywołanym utworze, „na dzień szczęśliwy” nie zamierzali czekać i pełni nadziei, że los może się odmienić, cieszyli się swoją miłością.

Urgencz: narodziny anioła

W „Feralnej dziewczynie” Anna German śpiewała:
Powitam ciebie poprzez próg na pewno
W niemalowane nie odpukam drewno
Lusterko zbije się na powitanie
I co ma stać się, wreszcie niech się stanie.


Te słowa dziwne, a zarazem poetyckie – spod pióra Jerzego Ficowskiego – doskonale oddają też pierwsze chwile wspólnego życia rodziców piosenkarki. Młodzi stąpali po kruchym lodzie, dookoła szukano szpiegów, ludzie znikali w katowniach, więc na przekór wszystkiemu i wszystkim postanowili znaleźć pracę i nikomu nie rzucać się w oczy.

Tu mówi się powszechnie po rosyjsku, a Moskwa jest dla wielu osób centrum świata

Jednak w sensie kulturowo-cywilizacyjnym wpływ komunizmu szybko przemija.

zobacz więcej
Czterdziestotysięczny Urgencz tętnił wówczas życiem. Budowano fabryki, kopano kanały melioracyjne i wciąż brakowało rąk do pracy, zwłaszcza gdy tymi rękoma mogły pokierować nie tylko gorące, ale i wykształcone głowy. A tak właśnie było w przypadku rodziców Anny German. Irma skończyła studia pedagogiczne w Odessie, biegle mówiła oprócz rosyjskiego, po niemiecku i w dialekcie języka holenderskiego, czyli posługiwała się mową mennonitów – bez trudu znalazła posadę nauczycielki języka niemieckiego w lokalnej szkole. Eugeniusz, również dwudziestopięciolatek, co prawda nie studiował na uniwersytecie, ale w swojej karierze miał już epizod księgowego dużej kopalni na Donbasie. I choć nie mógł się tym pochwalić, bo zakład z winy dyrektora alkoholika popadł w tarapaty finansowe, to jednak miał już niemałe doświadczenie – w Urgenczu zatrudnił się więc jako księgowy w dużej piekarni.

Młodzi osiedli w chatynce, niziutkiej, z klepiskiem, ale i to pewnie mogło mieć swoje dobre strony. Żyli jak wszyscy, biednie, z nadzieją, że nikt im się nie przygląda. Dziś po ich domku nie ma śladu, ale pozostał oddział położniczy w lokalnym szpitalu, gdzie w dniu św. Walentego roku 1936 świat po raz pierwszy usłyszał jej głos. Głos małej Ani, który wkrótce zaczną nazywać „boskim”, a fachowcy określą go z czcią sopranem lirico-spinto.

Ziemia śmierci

W tym biednym, na siłę przekształconym w ośrodek przemysłowy mieście, gdzie przez rynek niezmiennie toczyły się uzbeckie riksze z wielkimi kołami, a na ulicach częściej było widać wielbłądy niż samochody, spędzili dwa lata. Trudno więc podejrzewać, że maleńka Anna mogła coś z tej atmosfery zapamiętać, a mimo to w jej żartobliwej piosence „Mój stryjek jest hodowcą moli” – po latach zaśpiewanej też do słów Ficowskiego – dostrzeżemy coś z magii zaprzeszłego świata Środkowej Azji:
Więc gdy zaniesie się na słotę dzień, czy też nocą
Malutkie mole takie złote
Świat ci ozłocą
Wygryzą dziurkę w ciemnym niebie.


Ale wtedy, w Urgenczu, na własną furtkę w burzowych chmurach ona i jej rodzina nie mieli co liczyć. Z tamtego czasu pochodzi zdjęcie, wykonane w atelier znajdującym się naprzeciw szkoły i należącym najprawdopodobniej do twórcy uzbeckiej fotografii Chudajbergena Diewanowa. Przedstawia kilkumiesięczną Annę, rodziców i babcię, matkę Irmy. Dziewczynkę widzimy najpewniej jeszcze zdrową, ale niebawem poważnie zachoruje.
Równocześnie pojawiły się sygnały, że i tu Eugeniusza szuka NKWD. Rozpoczął się rok 1937, rodzina postanowiła znów uciekać i tym razem udała się do odległego o setki kilometrów Taszkentu. Ale służby wiedziały już, kim są ci „Niemcy” (tak zbiorczo określano w ZSRR protestanckich kolonistów) i ich historia nie mogła potoczyć się inaczej. Jesienią ojciec i wuj Anny wrócili do Urgencza załatwić sprawy i obu aresztowano, zarzucając szpiegostwo. Sfingowane przestępstwo, sfingowane dowody, ale wyrok jak najbardziej serio. Wilmarowi orzeczono gułag, Eugeniuszowi obwieszczono, że będzie rozstrzelany. Mężczyznę przetransportowano za miasto i tam bestialsko zabito. Enkawudziści nie zamierzali niczego ujawniać i dopiero w 1956 roku Anna i Irma dowiedziały się o tej egzekucji.

„Chcę być kochaną...”

Chcę być kochaną nawet w deszcz
Po cóż mi światła siedmiu świec
Po cóż mi nocą niebo gwiazd
Wystarczy tylko oczu blask
Jedno spojrzenie, uścisk rąk
– śpiewała Anna German. Słowa do tego utworu napisał Krzysztof Dzikowski, syn Tatarki, którą przegnano z Krymu. Przypadek? Uchodźcy, ofiary represji, dzieci z niewłaściwych rodzin, wszyscy oni wiedzieli dobrze, że najważniejsza jest miłość i nie zapominali o tym nawet w piwnicach NKWD czy SB.

Anna German o zbawczej sile tego uczucia mogła przekonać się już w pierwszych latach życia. „Dzieciństwo spędziła w ZSRR. A powiedzieć, że było ono trudne, to jakby nic nie powiedzieć. To były koszmarne czasy” – przypomina Iwan Iliczew-Wolkanowski. Autor jej biografii zjeździł miejsca związane z artystką i w Kirgistanie dotarł do Orłowki – dodajmy, że również założonej przez protestanckich kolonistów. Tam właśnie zostały zesłane Irma i malutka Anna.

Iliczew-Wolkanowski natrafił na ich ślady w archiwach. W pochodzących z 1943 r. dokumentach jest m.in. informacja, że siedmioletnia wówczas dziewczynka, uczennica pierwszej klasy, musiała zaliczyć m.in. przysposobienie obronne, zwane wtedy „wojennym diełem”. Polegało to na tym, że wymęczeni uczniowie ćwiczyli musztrę, strzelanie czy też, w starszych klasach, obsługę dział przeciwlotniczych. Może dziś nie brzmi to szczególnie traumatycznie, ale trzeba sobie uzmysłowić, że równocześnie wszyscy cierpieli głód, pracowali fizycznie ponad swoje możliwości, a przy tym mierzyli się z wyniszczającymi chorobami – ofiarą tamtych czasów stał się urodzony już po śmierci Eugeniusza syn Irmy.

I trudno sobie wyobrazić, jak potoczyłyby się dalsze losy matki i córki, gdyby nie Herman Gerner. Był to polski Żyd, który po wkroczeniu Niemców do Stanisławowa przedostał się aż do kirgiskiej Orłowki. Tak jak Irma pracował tam jako nauczyciel i mieszkał w tym samym domu – w krótce para wzięła ślub. Gerner niezbyt długo opiekował się kobietą i jej dzieckiem. W 1943 r. wstąpił do 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki i wyruszył na front. Zdawać by się mogło, że lichym więc był wsparciem, a jednak to dzięki niemu obie – Irma i Anna – po zakończeniu wojny mogły wyjechać do Polski.

Najjaśniejsza z gwiazd

Mimo, że polska krew w żyłach przodków Anny nigdy nie płynęła, to najpierw w Nowej Rudzie, a później we Wrocławiu znalazła dom i miłość. W stolicy Dolnego Śląska pieśniarka skończyła geologię i być może czekała ją kariera akademicka, ale Anna czuła zupełnie inne powołanie. W 1960 roku, a więc jeszcze w trakcie studiów, zadebiutowała we wrocławskim teatrze studenckim Kalambur. To tam po raz pierwszy szersza publiczność usłyszała jej niezwykły głos. Z czasem rozpaliła miłość w milionach fanów zarówno w Polsce, jak i na Wschodzie. Właściwie cały świat stał przed nią otworem. Jako jedyna polska piosenkarka wystąpiła na festiwalu w San Remo, koncertowała od Stanów Zjednoczonych przez Europę Zachodnią po Antypody, wszędzie budząc niezwykłe emocje.
Wypadek samochodowy we Włoszech w 1967 roku i potem żmudna rehabilitacja spowodowały niemal trzyletni wyłom w jej karierze, a mimo to publiczność o niej nie zapomniała. Gdy w 1970 roku wracała na scenę, czekały na nią miliony fanów. Też wtedy otrzymała m.in. tytuł „najpopularniejszej kobiety Warszawy”, a rok później stolica uhonorowała ją nagrodą dla popularyzatorów kultury. Jej kariera znów nabrała tempa i w 1972 roku ruszyła w tournée po ZSRR.

Ale miasto, które w jej biografii stało się alegorią Erosa i Tanatosa, uzbecki Urgencz, gdzie przyszła na świat i gdzie niespełna dwa lata później rozstrzelano jej ojca, pozostało dla niej niedostępne. Artystka próbowała to zmienić jeszcze w 1979 roku, podczas tournée po Środkowej Azji – przekonuje Iliczew-Wołkanowski. 13 razy koncertowała w Taszkencie, dwa razy w Samarkandzie, skąd też pochodzi jej mało znane w Polsce zdjęcie na tle przepięknych mozaik. Lecz w mieście jej narodzin nie zorganizowano żadnego występu. Nawet cztery dekady od egzekucji ojca, po jego formalnej rehabilitacji przez wojskową prokuraturę, radzieckie służby nie pozwoliły najjaśniejszej z gwiazd Urgencza rozbłysnąć pod niebem jej dzieciństwa.

Tryumf miłości

Nie pozwoliły, jednak życie przypomina niekiedy powieść romantyczną, w której prawdziwe uczucie wciśnie się przez szparę, wyważy najgrubsze wierzeje. Tak też Anna German wdarła się do swojego Urgencza, choć stało się to już po jej śmierci (zmarła 25 sierpnia 1982, po latach walki z ciężką chorobą nowotworową – red.). W 1987 r. jedną z głównych ulic miasta nazwano na jej cześć. Pamięć i miłość chadzają różnymi ścieżkami i minęły trzy dekady, a przy jej prospekcie stanął niemały obiekt także jej imienia, w którym można było nabyć... cokolwiek mało wyrafinowany kebab. Po kilku latach oba upamiętnienia zniknęły. Ulicę przemianowano na nazwisko zmarłego prezydenta Isloma Karimova, a lokal gastronomiczny pod wpływem protestów najpierw pozbawiono kuriozalnego szyldu, a później zamknięto.

Gdziekolwiek jestem, jest mój dom – śpiewała German w „Mojej ojczyźnie” i mieszkańcy Urgencza dowiedli jednak, że pieśniarka wciąż żyje w ich sercach. Lokalnej szkole muzycznej nadano jej imię, a na placu przed szkołą ma stanąć jej pomnik dłuta Artura Rażapowa; monument ponoć już jest, czeka tylko na zamontowanie.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
I tu zróbmy krok do nieodległej przyszłości, w sferę pozornie niezwiązaną ze sztuką. Choć nie przeczytamy o tym na pierwszych stronach gazet czy portali, współpraca Polski i Uzbekistanu kwitnie. Na naszych uczelniach z roku na rok więcej jest młodzieży z tego kraju – w 2022 roku było ich ponad 1,5 tys. i w rankingu cudzoziemskich studentów Uzbecy byli już na 9. miejscu, przed Niemcami i Czechami. Zaś na stołach Taszkentu czy Fergany zaczynają królować polskie produkty, w tym jabłka z naszych sadów. Jeśli zatem nasi biznesmeni będą znali choć kilka utworów German na pamięć, to dzięki temu może uda się im otworzyć w Uzbekistanie o jedne drzwi więcej.

Trzeba z tym skończyć!

Trudno jednak uciec od aktualnych kontekstów. Świat za naszą wschodnią granicą pogrążył się w wojnie i nie wątpimy, kto jest agresorem – Rosja, a kto broni swoich ziem – Ukraina. Pamiętamy też kadr z Mariupola sprzed jedenastu miesięcy, na którym widzimy, jak obrońcy niosą ciężarną kobietę na kocu w truskawki, a w tle – całkowicie zrujnowany szpital położniczy. Nic dziwnego, że wobec tych wydarzeń możemy zastanawiać się, czy słuchać pieśni German, zwłaszcza że duża ich część wykonywana była po rosyjsku.

Przypomnijmy więc, że przodkowie artystki, przodkowie Irmy i Eugeniusza, wywodzili się z regionów, gdzie dziś rakiety rozpoławiają domy, równane z ziemią są szkoły i teatry. (W 1819 pradziadek Anny założył wieś Hoffnung, obecnie Olhyne, niedaleko Berdiańska na wybrzeżu Morza Azowskiego, który od marca 2022 jest pod okupacją rosyjską – red.) Sama zaś German była dzieckiem wojny i tematyka życia i śmierci w jakiś sposób determinowała całą jej twórczość. Na ten wątek właśnie wskazuje Iliczew-Wołkanowski. „Nawet w piosenkach wojskowych i patriotycznych Anna śpiewała o miłości i w tych utworach jest ból, smutek i wielka miłość” – przypomina biograf. Dodaje, że „nie zadamy już pytań Annie”, także tych dotyczących aktualnej sytuacji w Ukrainie, za to paradoksalnie „odpowiedzi możemy znaleźć w jej piosenkach”. I przywołuje „Pieśń protestu”, do której słowa napisał Jacek Hilchen, a muzykę skomponował Jarosław Kukulski. Zachęca, by każdy z równą determinacją, co Anna German, powtarzał ostatnie wersy:

Trzeba się zbudzić, więc zamiast ognia
podaruj kwiaty, podaruj uśmiech
Podaruj serce.
Zawołaj głośno.
Niech wszyscy słyszą.
Trzeba z tym skończyć!
Już nigdy więcej!

– Marta Panas-Goworska


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Anna German podczas występu na IV Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie w 1964 roku. Fot. PAP/CAF/Janusz Uklejewski
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.