Serial „Fauda” z jednej strony budzi niechęć i ledwo skrywane odrzucenie, nawet przez niektóre media w Izraelu. Z drugiej strony podziw, nie tylko wśród Żydów. Lewica krytykuje militarny przekaz filmu. Prawica próbuje ją uwiązać do swojego powozu. A twórcy, choć są dalecy od politycznych manifestów, to przekonują świat, że Izrael w wojnie z terroryzmem musi być bezwzględny.
„Macie już militarne zwycięstwa i kontrolę nad przekazem obrazu izraelskiej okupacji w kulturze: dajcie przynajmniej Palestyńczykom możliwość nienawidzenia «Faudy». Czy międzynarodowy i komercyjny sukces na Netflixie, służący piarowi Izraela to dla was za mało?” – pytał w 2018 roku w lewicowym dzienniku „Haaretz” izraelski pisarz i publicysta Sayed Kashua. Ten ostry komentarz pojawił się po premierze trzeciego sezonu serialu, w którym twórcy najmocniej ze wszystkich serii zajeli się losem Palestyńczyków.
W 2022 roku Sheren Falah Saab na lamach tej samej gazety napisała, że w czwartym sezonie „Faudy” Palestyńczycy nadal są „przedmiotem służącym izraelskiej narracji. Takim, który może być podeptany, zgnieciony, przeklęty i nazwany sukinsynem”.
Stworzony w 2014 roku przez dziennikarza (pracownika m.in. właśnie „Haaretza”) Avi Issacharoffa i Liora Raza serial bywa oceniany jako narzędzie szerzenia nacjonalistycznej izraelskiej percepcji polityczno-historycznej. Jednocześnie nawet jego krytykom trudno odmawiać mu niezwykłego realizmu.
Lennon nie zwalczy terroryzmu
Lior Raz był komandosem w elitarnej antyterrorystycznej jednostce Sayaret Duvdevan, której żołnierze pracują pod przykryciem. W 1990 roku dziewczyna Raza została zamordowana w Jerozolimie. Palestyński terrorysta zadźgał ją 15 centymetrowym nożem. Wyszedł z więzienia w 2011 roku w ramach wymiany więźniów w zamian za zwolnienie po 5 latach izraelskiego żołnierza Gilada Shalita. Hamas wymienił go na ponad tysiąc islamskich terrorystów.
Raz wyjechał do USA, gdzie pracował w ochronie Arnolda Schwarzeneggera, co być może zachęciło go po powrocie do Izraela do aktorstwa. Artystyczne połączenie sił byłego żołnierza, któremu Palestyńczyk zamordował dziewczynę z Issacharoffem, dziennikarzem liberalnych izraelskich mediów, dało zdumiewający rezultat. „Fauda” stała się fenomenem, który z jednej strony oburza pięknoduchów, uważających, że z terroryzmem można walczyć za pomocą piosenek Johna Lennona, a z drugiej otworzył wielu Izraelczykom oczy na los Palestyńczyków.
Lior Raz opowiadał w wywiadach, że po pierwszym sezonie dostawał bardzo dużo maili od Izraelczyków, którzy pierwszy raz poczuli współczucie do Palestyńczyków. Jednocześnie serial zdejmuje zasłonę milczenia z tego co dzieje się w życiu żołnierzy, którzy są na pierwszej linii frontu walki o bezpieczeństwo Izraela. Raz wciela się w główną rolę Dorona Kavillio, który w czterech sezonach płaci najwyższą osobistą cenę za swoją służbę. Hamas morduje mu członków rodziny, rozpada mu się małżeństwo, a syndrom stresu pourazowego, to najmniejsza przypadłość, jaka masakruje jego psychikę.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Pozostałe postacie z oddziału są równie solidnie napisane i świetnie zagrane. Ich problemy rodzinne, załamania nerwowe, rany i śmierć (nie będę robił spoilerów dla tych, którzy nie widzieli serialu) w każdym kolejnym sezonie wywołały we mnie zaskakująco silne emocje, a przecież jako krytyk filmowy uodporniony jestem na filmową manipulację. Wybrzmiewa tutaj prawda o istocie braterstwa broni, którą widać w najlepszych opowieściach wojennych. Wojny z terroryzmem nie da się nigdy do końca wygrać. Wyeliminowanie jednego lidera, tworzy natychmiast kilku nowych. Ostatecznie można tylko usiłować kontrolować świat terroryzmu i bronić swoich przyjaciół. „Fauda” doskonale to pokazuje.
To szczera opowieścią o męskiej przyjaźni, poświęceniu i więzach rodzinnych, które mogą zbawić, ale też sprowadzić na drogę potępienia. Nie tylko zaglądamy do domów izraelskich komandosów, oraz ich dowódców, widząc cenę, jaką za ich służbę płaci ich rodzina, ale zaczynamy rozumieć, co powoduje, że bezwzględnym i brutalnym terrorystą zostaje np. dobrze zapowiadający się sportowiec, wrażliwy chłopak z „dobrego domu” albo zwykłe kobiety, które przeistaczają się w żądne krwi istishhad (męczennice).
Po stronie komandosów
Twórcy „Faudy” pokazują, jak brutalność izraelskich oddziałów (już w pierwszym odcinku serialu widzimy jak żydowski odział zabija niewinnego pana młodego na weselu, gdzie miał pojawić się poszukiwany terrorysta), pozbawione moralnego i etycznego zahamowania szpiegowskie gry i czysty przypadek mogą pchnąć każdego Araba w ręce Hamasu, ISIS czy Hezbollahu. Z zemsty, frustracji, strachu albo chęci zaimponowaniu otoczeniu.
Ale oglądamy też Palestyńczyków, którzy potrafią odrzucić terroryzm i cierpią z powodu zemsty Hamasu. Jest też wiele wątków pokazujących, że islam niekoniecznie musi prowadzić do terroryzmu. Ba, gdy ISIS obcina głowę ojcu jednego z głównych bohaterów, rodzinę pocieszają jego sąsiedzi muzułmanie.
Twórcy „Faudy” robią wiele, by obraz konfliktu nie był jednowymiarowy, za co zresztą są przez wielu Żydów krytykowani. Niesłusznie, bo robią wszystko, by pokazać pełne spektrum problemu wojny z palestyńskim terrorem. Osobiste, społeczne i polityczne. Nie robią jednak jednej rzeczy. Nie potępiają własnego kraju za politykę wobec terroryzmu. Widzimy ten świat oczami Izraelczyków, co powoduje, że każdy, kto uważa, że Palestyna jest okupowana przez Żydów, będzie serial odrzucał z zasady.
Amerykańska publicystka Yasmeen Serhan (nie ukrywająca, że jest Arabką i muzułmanką) w tekście dla „The Atlantic” zatytułowanym „Oglądając izraelski serial «Fauda» jako Palestynka” napisała, że tak pokazana przemoc w jakimkolwiek filmie albo serialu, by jej się nie podobała, ale oglądanie tej produkcji sprawia jej jeszcze większą trudność, bo bezimienne i pozbawione dialogów postacie, które giną na ekranie, są dla niej ludźmi. Nie dodała jednak, czy również uważa ich za wojowników o wolność.