Cywilizacja

Zastrzyk na otyłość

W poważnym piśmie, będącym nieodzowną lekturą „grubych” inwestorów na całym świecie, możemy przeczytać, że „Hollywood jest poruszony”. Sam Elon Musk twierdzi, że „to działa i on wie to po sobie”. Na taki cud czeka miliard ludzi na świecie.

Jeśli jeden z najpoważniejszych tygodników opinii na świecie „The Economist” anonsuje coś na okładce to wiedz, że dzieje się to, co albo będzie kosztować wielkie pieniądze, albo równie wielkich, a nawet większych dostarczy. 4 marca 2023 numer otwierał… hot-dog z musztardą, który zamiast parówki miał plastikowy pen, taki jak ten do zastrzyków podskórnych. Na owym penie tajemnicza nazwa „Ozempic” oraz lapidarny tytuł: „Zjedz, wstrzyknij, powtórz”. Redaktorka naczelna Zanny Minton Beddoes w pierwszym zdaniu swego wprowadzenia zapewniła, że okładka wreszcie podaje dobre wiadomości, bowiem przez kilka ostatnich miesięcy wyzierały z niej raczej wojna na Ukrainie, tureckie staczanie się w autorytaryzm, destrukcja globalizacji, nie dająca się ograniczyć inflacja itp.

O jakie dobre wieści chodzi? Wiele wskazuje na to, że na rynek z przytupem weszła nowa grupa leków odchudzających. Poważna biznesowo tak bardzo, jak gigantyczny jest jej potencjalny rynek.

Mediami wstrząsają kolejne opowieści o śmierci nastolatków z otyłością olbrzymią, typu piętnastolatka z masą ciała niemal 150 kg, że nie wspomnę od emitowanych od wielu lat telewizyjnych serialach dokumentalnych typu „My 600 lb life”. Według WHO, liczba otyłych dzieci i młodzieży na świecie wzrosła z 11 milionów w roku 1975 do 124 mln w 2016. Dodatkowe 213 milionów miało nadwagę. Jeśli obecne trendy utrzymają się, to do 2025 roku na świecie będzie również ok. 70 mln dzieci do piątego roku życia z nadmierną masą ciała. Na tym tle Polska na razie nie wypada najgorzej, ale szybko pnie się ku górze w tych smutnych rankingach, zwłaszcza dotyczących dzieci. Nadwagę ma już trzech na pięciu dorosłych Polaków. Co czwarty jest otyły. Narodowy Fundusz Zdrowia szacuje, że za 6 lat otyły będzie co trzeci z nas, skoro dziś otyłych i z nadwagą jest około 10 proc. małych dzieci (1-3 lata), 30 proc. w wieku wczesnoszkolnym i niemal 22 proc. młodzieży do 15. roku życia.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Problem przestał dotyczyć społeczeństw tzw. krajów wysoko uprzemysłowionych, ponieważ śmieciowa żywność i fast-foody są najtańszą i globalnie dostępną alternatywą żywnościową. Dla populacji wcześniej regularnie głodujących, mających organizmy jak najbardziej energetycznie wydajne, ta zmiana to dosłownie gwóźdź do trumny (bo otyłość jest czynnikiem ryzyka groźnych chorób, od raka przez cukrzycę po zawał serca). Niestety, cywilizacyjny postęp krajów tzw. Trzeciego czy Drugiego Świata objawia się powszechnym dostępem do tłustego burgera z frytkami i słodzonego napoju gazowanego, a nie poprawą infrastruktury medycznej i dostępu do niej najbiedniejszych warstw społecznych. A to one właśnie karmią siebie i swoje dzieci tym chłamem.

Ci wszyscy ludzie, a nie tylko hollywoodzkie gwiazdy z tendencją do nadwagi, będą potrzebowały taniego i skutecznego leku przeciw otyłości, który w dodatku działa cudownie, czyli nie wymaga podczas terapii ani żadnych wyrzeczeń dietetycznych, ani dodatkowej aktywności fizycznej. Na taki cud liczy dziś zatem okrągły miliard osób.
Hot-dog na okładce numeru z 4 marca 2023 r. zamiast parówki ma plastikowy pen do zastrzyków z lekiem na otyłość. Lapidarny tytuł zachęca: „Zjedz, wstrzyknij, powtórz”.
Nie dziwi więc, że w poważnym piśmie, będącym nieodzowną lekturą „grubych” inwestorów na całym świecie możemy przeczytać, że „Hollywood jest poruszony” i „influencerzy na TikToku o niczym innym nie mówią i są zachwyceni”. Gdy dodać, że sam Elon Musk twierdzi, że „to działa i on wie to po sobie”, a wszakże nie musi dorabiać jako prezenter produktów w telesprzedaży, coś musi być na rzeczy. I wcale nie dotyczy to enklaw konsumenckich, jak Hollywood.

Jak działa cudowny lek?

Pozostaje nam zatem zrozumieć, jak to działa i czy nam pomoże schudnąć. Giganci farmaceutyczni wciąż wynajdują nowe sposoby zwalczania nadmiernej tuszy, m.in. taki specyfik ma już zarejestrowany Novo Nordisk, a Eli Lilly kończy proces wprowadzania na rynek środka „jeszcze lepszego”, choć z tej samej rodziny tzw. agonistów receptora GLP-1. Jeden z owych związków – semaglutyd pod wspomnianą nazwą firmową Ozempic – już jest nie do dostania w polskich aptekach, choć jest wyłącznie na receptę i najczęściej stosowany jest w leczeniu skojarzonym z innymi lekami na cukrzycę typu 2 [1]. Jak widać, głos zachwyconych influencerów z TikToka dotarł i pod nasze strzechy.

Każdy, kto kiedykolwiek w życiu się odchudzał – zwłaszcza z poważnej otyłości, czyli kilkunastu lub kilkudziesięciu zbędnych kilogramów – wie, że to proces trudny, żmudny, długotrwały. A po kilku latach od zakończenia diety efekt często znika, bowiem następuje efekt jojo, czyli powrót do nawet większej masy ciała niż ta sprzed odchudzania. Zbyt wiele tu zatem czynników i uwarunkowań życiowych, psychicznych, społecznych, by wierzyć w diety cud, a tym bardziej cudowne leki.

Dotychczas wspomagaliśmy ów trudny proces z takim sobie skutkiem (raczej kosmetycznym) L-karnityną, chromem, tauryną, koenzymem Q10, błonnikiem i/lub chityną czy innymi niestrawnymi „wypełniaczami” żołądka, zieloną herbatą i zieloną kawą oraz pokrzywą czy rdestem, które były składnikiem większości „herbat odchudzających”. Oczywiście były też metody oparte o regularne stosowanie środków przeczyszczających, niestety odwadniających, więc gdy to długo trwa, może nas wpakować do szpitalnego łóżka. Tak jak zapasożycanie się tasiemcem, który miał pomóc zwalczyć nadwagę, ale oczywiście wyłącznie wpędzał w poważną chorobę.

Poczucie głodu i sytości jest regulowane na wielu poziomach połączonych ze sobą w skomplikowaną sieć, od poziomu komórkowego po umiejscowiony w ośrodkowym układzie nerwowym. A nawet po psychologiczny, bo jeść można z głodu, apetytu, dla towarzystwa, a także by zagłuszyć problemy czy poradzić sobie ze stanami lękowymi, co uzależnia nas od pokarmów, zwłaszcza słodkich i tłustych, jak od alkoholu czy narkotyków. Poza dwoma znanymi hormonami zapewniającymi właściwy poziom glukozy we krwi, czyli insuliną i glukagonem, oraz odkrytą ćwierć wieku temu leptyną, o której zapewne słyszeliśmy, w naszym organizmie jest całe multum związków i peptydów aktywnych w kwestii „spalać czy nie spalać”. Każdy z nich zaś ma swój receptor gdzieś na naszych komórkach i wywiera wpływ na cały organizm.

Na obiadach z pudełek rosną fortuny

Rynek już dziś wart jest ponad miliard zł. No i najważniejsze, oparł się koronawirusowemu kryzysowi.

zobacz więcej
Aby zrozumieć opowieść z najnowszej okładki „The Economist”, trzeba przyjrzeć się właśnie jednemu takiemu peptydowi, zupełnie naturalnemu i produkowanemu w naszych jelitach przez niektóre komórki (tzw. endokrynne), a zwanemu GLP-1. Tu przypomnę, czym jest glukagon: to hormon robiony przez komórki alfa trzustki, który sprawia, że glukoza zgromadzona w wątrobie pod postacią wielocukru – glikogenu – trafia na powrót do krwiobiegu z wątroby. Dzieje się tak dlatego, że np. szybko biegniemy, a dawno nie jedliśmy, więc na cito jest nam potrzebne w komórkach cukrowe paliwo. Glukagon działa zatem przeciwnie do insuliny. Teraz: aby w ogóle powstało króciutkie białko hormonalne glukagon, odpowiednie enzymy muszą pociąć jego prekursora – znacznie dłuższy protoglukagon. I to dzieje się w trzustce. Gen kodujący protoglukagon jest też aktywny w jelitach, ale powstające tam białko jest inaczej obrabiane – tam powstaje właśnie GLP-1, czyli peptyd glukagonopodobny numer 1.

Receptory GLP-1 są w wielu organach naszego ciała (ma tam na ogół znaczenie ochronne oraz budujące), natomiast terapeutycznie najbardziej interesujące okazało się jego działanie na trzustkę. Stymuluje on produkcję i uwalnianie insuliny, a hamuje powstawanie i uwalnianie glukagonu. A to znaczy, że obniża poziom cukru we krwi po posiłku. Czyli mógłby działać cuda u cierpiących na cukrzycę typu 2. Niestety, GLP-1 jest w organizmie bardzo nietrwały.

Rynek wart 150 mld dolarów

Trzeba zatem wymyślić jego trwalsze analogi, zdolne być agonistami – czyli substancją łączącą się z receptorami GLP-1 i powodującą oczekiwaną reakcję w komórkach. Analogi, których nie będą likwidować nasze wewnętrzne mechanizmy wygaszające prawdziwe GLP-1. No i nie może dojść do zahamowania produkcji tego peptydu z powodu jakichś sprzężeń zwrotnych z jego analogami. GLP-1 – poza wspomnianym nasileniem wydzielania insuliny po posiłku i hamowaniem wydzielania glukagonu – opóźnia też opróżnianie żołądka, zmniejsza apetyt (przez hamowanie ośrodka łaknienia w podwzgórzu) oraz przeciwdziała stłuszczeniu wątroby.

Takie analogi udało się chemikom farmaceutycznym wymyślić i przetestować na zwierzętach. W testach zasadniczo okazały się bezpieczne, poza faktem, że gryzonie zapadały częściej na raka tarczycy – gruczołu szalenie zaangażowanego w nasz właściwy metabolizm, którego niedoczynność jest związana z pewnymi formami otyłości. Substancje te nie są zatem zalecane ludziom przy zapaleniu trzustki oraz jeśli w ich rodzinie zdarzały się guzy tarczycy. Próby kliniczne stosowania analogów GLP-1 w cukrzycy typu 2 zapewniły rejestrację kilku specyfików już ponad dekadę temu („do stosowania u dorosłych z cukrzycą typu 2 w skojarzeniu z metforminą lub pochodną sulfonylomocznika, u których dotychczasowa kontrola glikemii jest niewystarczająca”).

Dziś jednak się okazuje, że producenci i rynek są zainteresowani wykorzystaniem tych analogów raczej jako leków odchudzających, na masową skalę. Jest już zarejestrowany lek, który ma wyższą dawkę jednego z analogów GLP-1 – liraglutydu (Saxenda), zatwierdzony do leczenia otyłości u osób, które nie mają cukrzycy i wydawany w Polsce wyłącznie na pełnopłatną receptę lekarską.
Jak przypomina na swych łamach „The Economist”, dotąd historia tego typu specyfików była raczej smutna. W pierwszej fali, na której i Greta Garbo zgubiła kilkanaście zbędnych w Hollywood kilogramów w latach 30. XX wieku, 100 000 Amerykanów stosowało dinitrofenol. Okazał się powodować zaćmę, rzadziej śmierć – został więc zakazany w latach 70. zeszłego wieku, co niestety nie przeszkadza nadal mamić ludzi tym specyfikiem w internetowych „aptekach”. Potem przyszła pora na amfetaminy, no ale jest dziś jasne, że uzależniają. Dwa inne leki odchudzające popularne w USA, rymonabant i sibutramina, zostały wycofane ze sprzedaży ze względów bezpieczeństwa. Czy w przypadku agonistów receptora GLP-1 musi być inaczej? Na razie wymienianymi efektami ubocznymi są, zanikające czasem przy dłuższym podawaniu, mdłości, wymioty i biegunka. „Trochę za mało, aby się wycofać” – powie zapewne wielu z nas.

Na razie leki te są drogie, a ich długoterminowe skutki nie są dobrze poznane (poza wspomnianym badaniem na myszach). Mimo mało zachęcającej formy podania – bo trzeba je sobie wstrzykiwać codziennie lub co tydzień – stają się modne. A że są z gatunku leków spełniających marzenia, jak Viagra, będą popularne i nadużywane. Bo zapewniają utratę wagi o 10-20 procent masy ciała, bez mniej lub bardziej drakońskiej diety czy aktywności fizycznej (do której ich ulotki oczywiście zachęcają).

Jak zauważa „The Economist”, analitycy oceniają, że rynek „leków GLP-1” może osiągnąć 150 miliardów dolarów do 2031 roku, niewiele odbiegając od dzisiejszego rynku leków przeciwnowotworowych. I że mogą się one stać się tak powszechnie używane, jak beta-blokery lub statyny. Otyłość zaś jest chorobą, przewlekłą, trudną w leczeniu, zagrażającą życiu, a związana z nią cukrzyca przybrała znamiona globalnej epidemii – jako jedyna na tej liście choroba niezakaźna. Zasługuje zatem na skuteczne i dostępne masowo, przynajmniej częściowo refundowane leki.

Do 2035 roku połowa ludzi na tej planecie ma mieć nadwagę lub otyłość. Czy cudowny pen wypełniony agonistami GLP-1 odmieni tę sytuację, nie przysparzając nam większych kłopotów? Dziś już jest jasne, że czas niebawem zacznie to pokazywać.

– Magladena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Przypisy: [1] Tu trzeba nadmienić, że nie ma już, żadnej cukrzycy typu 2, tylko 4 różne schorzenia o podobnym obrazie klinicznym, ale odmiennej etiologii i potencjalnym leczeniu. Są to mianowicie: ciężka cukrzyca z niedoborem insuliny (zwana SIDD), ciężka cukrzyca insulinooporna (SIRD), łagodna cukrzyca związana z otyłością (MOD) i łagodna cukrzyca starcza (MARD).
wróć
Źródła:
https://www.economist.com/leaders/2023/03/02/new-drugs-could-spell-an-end-to-the-worlds-obesity-epidemic
https://www.economist.com/the-economist-explains/2023/03/03/how-the-new-generation-of-weight-loss-drugs-work
Agoniści GLP-1 dla lekarzy praktyków - Via Medica Journals, A. Ratajczak, M. Szulińska, P. Bogdański, Forum Zaburzeń Metabolicznych 2014, tom 5, nr 4, 165–171
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.