Poza wspomnianą Agatą Napiórską udział w tym miały: Anna Niesterowicz (artystka wizualna, wzięta na początku lat 2000) i jej „odkrycie” u dziadków na strychu roczników „Przekrojów”, a w ślad za tym – zafascynowanie stylem prac Ha-Gi; Elżbieta Laskowska (historyczka sztuki), wieloletnia dyrektorka Muzeum Karykatury, za której kadencji doszło do pierwszej retrospektywy artystki; no i oczywiście Zuzanna Lipińska, jedyna córka Gosławskiej i Lipińskiego, przyrodnia siostra Tomka „Lipiny” Lipińskiego, muzyka.
Otwarte okno
A sześć dekad temu? Nie da się ukryć – Ha-Ga zawodowo i towarzysko została „ustawiona” przez otaczających ją mężczyzn, ich zaś „ustawiły” poglądy właściwe w PRL. A choć „historię sztuki piszą mężczyźni”, jak uważała Ha-Ga, i pomimo że nie da się pogodzić bycia artystką i żoną (również jej zdanie), bez męskiego wsparcia nie znalazłaby się w kulturalnym pępku powojennej Warszawy ani nie dostałaby tak wiele prestiżowych, długoterminowych zamówień.
Cotygodniowe zamieszczanie dwóch rysunków przez 40 lat – to nie lada osiągnięcie! Dziś nie do powtórzenia.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Dziś każdy twórca na tzw. współpracy musi liczyć się ze zmianą opcji/sympatii/potrzeb/humoru/znajomości/plotek/opinii znajomych z mediów społecznościowych. Wszystko może spowodować, że z dnia na dzień – kop w siedzenie, bez uzasadnienia.
Za czasów Ha-Gi szanowano tradycję. Szanowano dokonania i wzięte nazwisko. Czy też – chwytliwy pseudonim. Co z tego, że na początku lat 70. redakcja „Szpilek” (pod wodzą Krzysztofa Teodora Toeplitza) podzieliła łamy pomiędzy starą gwardię (w tym Ha-Gę), nowe pokolenie satyryków (czterech Andrzejów – Krauze, Dudziński, Czeczot, Mleczko plus Edward Lutczyn i jeszcze kilku innych) oraz zagraniczne przedruki? Ona, nestorka, wciąż miała swoje stałe okienko. Fakt, coraz mniejszych rozmiarów, ale jednak. Szanowano jej dorobek.
Dziś zatrzaśnięto by ten lufcik przed jej nosem.
Gały widziały
Co jeszcze madame Lipińska miała na własność i ponadczasowo? Plastyczny talent, uważne oko i ucho, pozwalające zauważać z życia wzięte zabawne sytuacje i powiedzonka plus dowcip z gatunku „z cicha pęk”.
Umiała też wypracować rozpoznawalny styl. Toporne ludziki na krótkich nóżkach, z wielkimi głowami i wytrzeszczonymi gałami. Dla jednych styl infantylny, zdaniem innych – genialnie trafiający w charakter postaci. Do tego cmokano nad jej umiejętnościami wychwytywania modowych nowinek.
Nie były to karykatury sensu stricte, jako że wszyscy u Ha-Gi wyglądają jak wielka rodzina, lecz czasem daje się zauważyć odniesienia do konkretnych osób, w tym – do samej autorki.