Kultura

Kultura wymazywania: kto kogo lepiej zabije

Ha-Ga zawodowo i towarzysko została „ustawiona” przez otaczających ją mężczyzn, ich zaś „ustawiły” poglądy właściwe w PRL. Bez męskiego wsparcia nie znalazłaby się w kulturalnym pępku powojennej Warszawy ani nie dostałaby tak wiele prestiżowych, długoterminowych zamówień.

Urodziła się w 1915 roku, zmarła pół roku przed swoimi 60. urodzinami. Trudniła się rysunkiem satyrycznym oraz ilustracją książkową. Zadebiutowała jeszcze przed wojną. I od razu znalazła dla siebie pseudonim, a właściwie skrót imienia i nazwiska, który stał się jej znakiem firmowym: Ha-Ga.

Hanna (Anna) Gosławska w 1937 roku wyszła za mąż za Eryka Lipińskiego, starszego o osiem lat studenta warszawskiej ASP, gdzie ona też studiowała. Ceremonia obyła się bez ceregieli. Wyszli rano po bułki, wrócili z papierem, udaremniającym mamie Haneczki protest przeciwko stałej, także nocnej, obecności kogoś, kogo od tej chwili musiała nazywać zięciem.

Peerelowskie luksusy

Po wyzwoleniu Lipińscy zmieniali często adresy i miasta, by ostatecznie, wraz z przeprowadzką „Szpilek” z Łodzi do Warszawy, od 1947 roku osiąść w stolicy już na stałe.

W latach 40. XX wieku sytuacja mieszkaniowa w Warszawie była katastrofalna; dokwaterowywanie tzw. sublokatorów należało do normy. Ale oni mieli z górki: przydział mieszkania w kamienicy przy Frascati 1 załatwił im Jerzy Borejsza, założyciel i pierwszy prezes Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”. Warunki królewskie – 78 metrów, wysoki sufit, parkiet w jodełkę, trzy pokoje z kuchnią i służbówką, także łazienka i toaleta.

Najbliżsi sąsiedzi dwojakiego gatunku: wybitni twórcy na przemian z partyjniakami z najwyższej półki. Obydwoje Lipińscy też orientowali się na lewo, choć Ha-Ga z mniejszym entuzjazmem – oddała legitymację partyjną jeszcze przed śmiercią Stalina.

Tak czy siak, zasmakowali życia: ponadprzeciętne warunki materialne oraz gwarantowana praca i zarobki, które pozwalały na zatrudnianie pomocy domowych (!), a także na bujne życie towarzyskie, nie mówiąc o wyjazdach. Również zagranicznych, choć to dotyczyło w większej mierze Eryka.

Kto ciekaw większej dawki szczegółów z prywatnego życia rysowniczki – polecam właśnie wydaną książkę „Ha-Ga. Obrazki z życia” (Marginesy 2023).
Hanna Gosławska w Tatrach. Fot. Archiwum rodzinne Zuzanny Lipińskiej
Agata Napiórska, autorka biografii, dziwi się: jak to się stało, że Ha-Ga, która przez 40 lat opublikowała w „Szpilkach” ponad cztery tysiące rysunków (a rysowała do samej śmierci), do tego zilustrowała mnóstwo książek dla dzieci i zamieszczała też scenki w „Przekroju” i „Świerszczyku”, nie trafiła do antologii ilustratorów polskich? Dlaczego tak mało informacji o niej można znaleźć w internecie? Czemu mało kto zainteresował się jej dorobkiem? W ogóle, co spowodowało, że na wiele lat zniknęła z ludzkiej pamięci i dopiero na stulecie urodzin urządzono jej wspomnieniową wystawę w Muzeum Karykatury (nota bene, placówce założonej przez jej męża Eryka, gdy już w związku nie byli)?

Są tacy, którzy załamują ręce nad „zapominaniem” czy też gumkowaniem, „cancelowaniem” postaci znaczących dla naszej kultury. A mnie to wcale nie dziwi – wszak żyjemy w kulturze wymazywania. To chyba już norma, że eliminowanie z historii, ze świadomości odbywa się z powodów dalekich od jakichkolwiek wartości dokonań tego czy tamtego autora. Chodzi raczej o grę – kto kogo lepiej zabije.

Niedawno – jakież to w stylu Ha-Gi! – podsłuchałam wymianę zdań pomiędzy dwoma 12-, 13-latkami płci żeńskiej: „Jeśli chcesz zabić, kliknij dwa razy!” To było a propos gry, którą małolaty pokazywały sobie w komórkach. Tak jest z całą kulturą.

Podziwiam triumfalny comeback, za którym stoją same baby, a kobieca solidarność nie należy wszak do częstych zjawisk.

Z życia wzięte i wycięte

To nie jest robota dla delikatnych panienek.

zobacz więcej
Poza wspomnianą Agatą Napiórską udział w tym miały: Anna Niesterowicz (artystka wizualna, wzięta na początku lat 2000) i jej „odkrycie” u dziadków na strychu roczników „Przekrojów”, a w ślad za tym – zafascynowanie stylem prac Ha-Gi; Elżbieta Laskowska (historyczka sztuki), wieloletnia dyrektorka Muzeum Karykatury, za której kadencji doszło do pierwszej retrospektywy artystki; no i oczywiście Zuzanna Lipińska, jedyna córka Gosławskiej i Lipińskiego, przyrodnia siostra Tomka „Lipiny” Lipińskiego, muzyka.

Otwarte okno

A sześć dekad temu? Nie da się ukryć – Ha-Ga zawodowo i towarzysko została „ustawiona” przez otaczających ją mężczyzn, ich zaś „ustawiły” poglądy właściwe w PRL. A choć „historię sztuki piszą mężczyźni”, jak uważała Ha-Ga, i pomimo że nie da się pogodzić bycia artystką i żoną (również jej zdanie), bez męskiego wsparcia nie znalazłaby się w kulturalnym pępku powojennej Warszawy ani nie dostałaby tak wiele prestiżowych, długoterminowych zamówień.

Cotygodniowe zamieszczanie dwóch rysunków przez 40 lat – to nie lada osiągnięcie! Dziś nie do powtórzenia.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Dziś każdy twórca na tzw. współpracy musi liczyć się ze zmianą opcji/sympatii/potrzeb/humoru/znajomości/plotek/opinii znajomych z mediów społecznościowych. Wszystko może spowodować, że z dnia na dzień – kop w siedzenie, bez uzasadnienia.

Za czasów Ha-Gi szanowano tradycję. Szanowano dokonania i wzięte nazwisko. Czy też – chwytliwy pseudonim. Co z tego, że na początku lat 70. redakcja „Szpilek” (pod wodzą Krzysztofa Teodora Toeplitza) podzieliła łamy pomiędzy starą gwardię (w tym Ha-Gę), nowe pokolenie satyryków (czterech Andrzejów – Krauze, Dudziński, Czeczot, Mleczko plus Edward Lutczyn i jeszcze kilku innych) oraz zagraniczne przedruki? Ona, nestorka, wciąż miała swoje stałe okienko. Fakt, coraz mniejszych rozmiarów, ale jednak. Szanowano jej dorobek.

Dziś zatrzaśnięto by ten lufcik przed jej nosem.

Gały widziały

Co jeszcze madame Lipińska miała na własność i ponadczasowo? Plastyczny talent, uważne oko i ucho, pozwalające zauważać z życia wzięte zabawne sytuacje i powiedzonka plus dowcip z gatunku „z cicha pęk”.

Umiała też wypracować rozpoznawalny styl. Toporne ludziki na krótkich nóżkach, z wielkimi głowami i wytrzeszczonymi gałami. Dla jednych styl infantylny, zdaniem innych – genialnie trafiający w charakter postaci. Do tego cmokano nad jej umiejętnościami wychwytywania modowych nowinek.

Nie były to karykatury sensu stricte, jako że wszyscy u Ha-Gi wyglądają jak wielka rodzina, lecz czasem daje się zauważyć odniesienia do konkretnych osób, w tym – do samej autorki.
Wbrew mało powabnym postaciom na rysunkach, autorka – podobno w każdej sytuacji, także w domowych pieleszach – wyróżniała się elegancją. Pomimo braków zaopatrzeniowych i niewydolności przemysłu ubraniowego, radziła sobie tak, jak wiele „światowych” kobiet w PRL-u, o których atrakcyjności krążyły legendy. Zaopatrywała się na ciuchach, szyła u krawcowych, dodatki sprowadzała za pośrednictwem męża i przyjaciół zza granicy. Była zawsze na topie, uważnie śledziła najnowsze ubraniowe trendy dzięki zaprenumerowanemu w Paryżu wzorcowemu magazynowi „Elle”.

Ale, ale. We wspomnieniach znajomych pozostał jej obraz jako „damy”, nie zaś – ekstrawaganckiej artystki. Szokowanie nie leżało w jej naturze.

Co z nią mam

Zanim Agata Napiórska wzięła się za biografię rysowniczki, o artystyczną schedę po Hannie Gosławskiej upomniała się Anna Niesterowicz, która – wraz z Zuzanną Lipińską – doprowadziła do wydania albumu „Ha Ha Ha-Ga” (nakładem Fundacji Bęc Zmiana, 2016). Mam go w swych zbiorach.

Mam w ogóle z Ha-Gą wiele wspólnego. Po pierwsze, dyplom warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych; pod drugie – dwie słabości: słabość do mody oraz słabe włosy. Po trzecie, płaskie rysowanie, bez światłocienia. Najlepsze do druku. Po czwarte – znam Zuzannę Lipińską, która też jest artystką.

O rodzicach Zuzy pisałam kilkakrotnie – czasem o nich w parze, czasem osobno. Co najdziwniejsze, moje teksty wpadły w niebyt, choć powstały już w epoce cyfry, w której teoretycznie nic nie ginie. Miałam pecha przez ponad dwie dekady pisać do „Rzeczpospolitej”, kiedyś gazety idącej łeb w łeb z „Gazetą Wyborczą”. Jednak ktoś w „Rzepie” uznał, że nie warto digitalizować archiwum. Materiały tam publikowane – nie tylko moje – zniknęły, jakby ich nigdy nie było. Toteż w bibliografii dołączonej do książki „Ha-Ga. Obrazki z życia” ani śladu po moich recenzjach, ani razu nie ma mojego nazwiska… Dziwne uczucie – obserwować znikanie własnego dorobku, jednocześnie aktywnie pracując.
Na koniec to i owo o sposobie rysowania – bo tu znów wyłapałam moje podobieństwo do Ha-Gi. Na zupełnie innym tle zawodowym i politycznym.

U niej wynikło to z tego, co lubiła i co najlepiej jej wychodziło. Posługiwała się piórkiem, stalówką maczaną w tuszu. Wieczne pióro jakoś nie dawało jej tej lekkości ani „przyczepności” do papieru. Ja używałam rapidografu, czegoś podobnego do wiecznego pióra, lecz zakończonego cienkim ryjkiem zamiast stalówki. To narzędzie wymagało pionowego trzymania wobec papieru, ale linia nim kreślona posiadała piękną, głęboką czerń. A tusz nie blaknął.

Dlaczego wspominam rapidograf? Po wprowadzeniu stanu wojennego, przez pozostałe lata 80. uważałam publikowanie w oficjalnych mediach za niezgodne z moimi poglądami. Aby się jakoś utrzymywać, zajęłam się modą, i to na rozmaite sposoby – od szycia patchworkowych sukienek, T-shirtów i tunik po doradzanie, jak co przerobić, w jaki sposób uatrakcyjnić, czym zastąpić to, czego w sklepach nie ma.

Publikowałam w „Płomyku” modowe mini-felietony uzupełniane ilustracjami, a pod koniec dekady Watra wydała moje trzy tomiki poradnicze z moimi rysunkami. Wszystkie dotyczące ciuchów. Zamiast prezentowania ubiorów na schematycznie rysowanym człowieku, aranżowałam „sytuacje” z samych szmat. I tu niezawodny rapidograf (wkręcane końcówki o różnej grubości) świadczył mi swoje usługi.

Podobnie jak Ha-Ga, ciągnęłam wyraźne czarne kontury, ostre jak druty. Dla uatrakcyjnienia i „uplastycznienia” kompozycji – dorzucałam tzw. rzuciki. Kropki, jodełki, krateczki, paski, itd. Desenie zastępowały faktury, a niekiedy także kolory.

Ona też tak robiła. Powód prosty: poziom polskiej poligrafii pozostawał w latach 40. mniej więcej taki sam jak 40 lat później. Tak więc styl prasowej ilustracji doby socjalizmu w pewnej mierze kształtowała drukarska siermiężność.

– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Książka wydana nakładem wydawnictwa Marginesy
Agata Napiórska „Ha-Ga. Obrazki z życia” ,
Zdjęcie główne: Hanna Gosławska w mieszkaniu przy Frascati 1 w Warszawie. Fot. Archiwum rodzinne Zuzanny Lipińskiej
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.