Był tak ogarnięty wizją stworzenia ONZ, że zgodził się nawet, aby sowieckie republiki ZSRR – Ukraińska i Białoruska – stały się członkami założycielami organizacji...
Myślę, że w przeciwieństwie do Churchilla, nie skupiał się na aktualnych sporach między państwami i narodami, wierząc, że w dłuższej perspektywie to właśnie ponadnarodowa organizacja będzie w stanie je rozwiązywać. Zakładał, że na forum dyplomatycznym będzie można załagodzić każdy spór, w tym regionalne konflikty. W pewnym sensie starał się zatem poświęcić mniejsze sprawy dla długoterminowej wizji pokoju na świecie. Nie uważam, że Roosevelt był obojętny na sprawę polską. Sądził jednak, że kreuje coś większego dla dobra ludzkości, nawet jeżeli na krótką metę stanie się to z pokrzywdzeniem krajów takich, jak Polska.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Czy uważa pani, że w Jałcie Stalin ostatecznie okłamał wszystkich? Ważną częścią ustaleń konferencji był udział Rosji w wojnie z Japonią. Tylko że Armia Czerwona wypowiedziała ją kilka dni po zbombardowaniu Hiroszimy i Nagasaki.
Ustalenia ugody jałtańskiej zakładały, że Rosja zaangażuje się w wojnę przeciwko Japonii trzy miesiące po pokonaniu Niemców w Europie. I patrząc od tej strony, Stalin umowy dotrzymał. Było mu to na rękę, gdyż bez zaangażowania własnych sił mógł domagać się łupów i korzyści terytorialnych na wschodzie. Niektórzy twierdzą, że wizja dołączenia Związku Radzieckiego do wojny przeciwko Japonii była drugim istotnym czynnikiem, obok użycia bomby atomowej, który zadecydował o kapitulacji cesarstwa. Trudno jednak powiedzieć, czy tak było rzeczywiście, w mojej ocenie to jednak atak atomowy odegrał tu kluczową rolę. Wracając do ustaleń z Jałty odnośnie Dalekiego Wschodu, to Stalin faktycznie uzyskał tu duże korzyści bez konieczności walki z Japończykami, a jednocześnie w tym czasie Amerykanie już wiedzieli, że dysponują bronią jądrową.
Decyzję o jej zrzuceniu podejmował Harry Truman, po śmierci Roosevelta nowy amerykański prezydent. Był znany z twardszego kursu wobec ZSRR. Co by było, gdyby to reprezentował Stany Zjednoczone w Jałcie? Czy polska historia mogłaby potoczyć się inaczej?
Truman faktycznie nie uległ urokowi Stalina, od początku w relacjach z ZSRR był bardziej sceptyczny od poprzednika. Już w czasie pierwszego spotkania inauguracyjnego ONZ stanowczo zwrócił się do Wiaczesława Mołotowa. Na tej podstawie można oczywiście zakładać, że gdyby Truman był w Jałcie, sama rozmowa z Sowietami i pewne uzgodnienia mogłyby wyglądać inaczej. Tylko że moim zdaniem to, co najważniejsze także w odniesieniu do Polski, nie mogło już potoczyć się inaczej. Przecież w czasie konferencji jałtańskiej Armia Czerwona kontrolowała Europę Środkową, stojąc u wrót Berlina. Według mnie, cała tragedia Polski była widoczna już wcześniej, w sierpniu 1944 roku. Stosunek ZSRR do Powstania Warszawskiego powinien być ważnym ostrzeżeniem dla aliantów, a był to ostatni zryw, który mógł doprowadzić do wyraźnego zaistnienia sprawy polskiej na arenie międzynarodowej, wywalczenia sobie wręcz miejsca przy stole. I co najważniejsze: w Jałcie miało nawet znaleźć się prawdziwe miejsce dla polskiej delegacji, lecz w wyniku intrygi Stalina i tego miejsca zabrakło. Z premedytacją oszukał sojuszników mówiąc, że przedstawiciele Polski nie mogli dotrzeć. Nie wiem zresztą, czy w tym momencie takie uczestnictwo cokolwiek by zmieniło, skoro proces utraty polskiej suwerenności trwał już od dawna. Wszystko to było jak rozpędzony pociąg, którego w pewnym momencie już nie można zatrzymać.
– rozmawiał Cezary Korycki
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Catherine Grace Katz jest amerykańską pisarką i historykiem z Chicago, absolwentką Uniwersytetu Harvarda. Zajmowała się historią kontrwywiadu. „Córki Jałty” to jej debiut literacki.