Nicola Sturgeon – która była premierem przez ponad osiem lat, od czasu przegranego przez obóz narodowy referendum niepodległościowego z 2014 roku – sama wprawdzie podała się do dymisji, zmuszona jednak sytuacją wokół ustawy, która miała radykalnie ułatwić zmianę płci. Zmianę na papierze, bez zaświadczeń medycznych i konieczności poddawania się operacji.
Być może Szkoci zdołaliby to jakoś przełknąć, gdyby nie okoliczności, które wielu z nich musiały uświadomić, jakie pułapki kryje w sobie podążanie tą drogą. Składa się na nie i konflikt z rządem w Londynie, który zablokował wejście ustawy genderowej w życie (a to od Londynu zależy, czy w Szkocji odbędzie się kolejne referendum niepodległościowe), i coraz bardziej dotkliwe problemy SNP, i powszechna już świadomość, że źle się dzieje w państwie szkockim, dotkniętym plagą narkomanii i alkoholizmu na skalę, jakiej nie zna żaden kraj w Europie.
To trudne wyzwania, na miarę mocnego przywódcy. Tymczasem Humza Yousaf ma wprawdzie pełne poparcie wierchuszki partyjnej i sporej części członków SNP, ale całego społeczeństwa raczej nie.
Dumny Szkot
– Jestem dumnym Szkotem – zapewniał nowy lider, gdy podano wyniki wewnątrzpartyjnych wyborów. Wierzy, że niepodległa Szkocja stanie się rzeczywistością jeszcze za życia jego pokolenia. I ma na to swój plan, inny od planu Nicoli Sturgeon, która pragnęła połączyć najbliższe wybory do parlamentu z referendum.
Humza Yousaf preferuje działanie od podstaw, tak by umacniać mieszkańców Szkocji w przekonaniu, że rozstanie z Anglią jest koniecznością, wybory zaś chce potraktować jako sprawdzian siły i pozycji SNP. Poza tym zamierza pod każdym względem kontynuować dzieło swej poprzedniczki i dotyczy to również ustawy o zmianie płci.
To nie wróży dobrze. Punktem wyjścia dla zablokowania nowych przepisów przez rząd Rishiego Sunaka była ocena, iż po ich wejściu w życie mieszkanki Szkocji nie miałyby zapewnionej ochrony, z jakiej korzystają kobiety w innych częściach Zjednoczonego Królestwa, to zaś narusza Equality Act, ustawę o równości. Nicola Sturgeon zapowiedziała wystąpienie do sądu, który powinien ocenić prawomocność ustawy. Jej następca też się ku temu skłania, pod warunkiem, że eksperci uznają, iż wniosek ma szanse powodzenia.
Dodajmy dla jasności, że kwestionowana ustawa nie ma w nazwie „zmiany płci”, lecz jej „dostosowanie”. Płci bowiem zmienić nie można. W nowoczesnym rozumieniu płeć to świadomość, zna ją tylko sam zainteresowany i jedyne, co można i należy zrobić, to dostosować zewnętrzne jej atrybuty do subiektywnego poczucia tożsamości.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Tymczasem samo życie dopisało tu puentę, która być może, oprócz niedobrej sytuacji w SNP – nieznanej nawet ogółowi jej członków, ale z pewnością znanej Nicoli Sturgeon, skoro pracą partii na bieżąco kierował jej mąż Peter Murrell – nie pozostała bez wpływu na decyzję pani premier o odejściu.
Wątpliwości rządu w Londynie były niebezpodstawne, bo okazało się, że rygorystyczne podejście, według którego jeśli ktoś czuje się kobietą, to nią jest i tak też należy tego kogoś traktować, może prowadzić na manowce. W szkockim wydaniu radykalizm przepisów w połączeniu z poprawnością polityczną sprawiły, że wierność ideologii LGBT stała się ważniejsza niż cokolwiek innego, ze zdrowym rozsądkiem włącznie. Takie ideologiczne zabiegi łatwo mogą służyć złej sprawie. To właśnie ilustruje sprawa Isli Bryson.
Zbiórka na gwałciciela
Jeszcze niedawno nie słyszał o niej nikt, poza policją i prokuraturą. Oto ona: ładna, jasnowłosa kobieta, kokieteryjnie zerkająca spod długiej, opadającej na oczy grzywki. Taka widnieje na często ostatnio publikowanej fotografii. Zdjęcia Isli Bryson sprzed paru lat pokazują jednak ogolonego na łyso mężczyznę o szerokiej, ponurej twarzy, z tatuażami na czole i policzkach. Wówczas jeszcze był to Adam Graham.