Do zdarzenia doszło w okresie, gdy relacje państwo-Kościół były bardzo napięte, co widać i w kadrze.
Sytuacja społeczno-polityczna i związane z nią napięcia są rzeczywistością, w której Andrzejowi Baranowi, głównemu bohaterowi, przychodzi prowadzić to trudne śledztwo. Milicja nie miała nic wspólnego z zamordowaniem ks. Jerzego Popiełuszki, niemniej wraz ze Służbą Bezpieczeństwa stanowiła część aparatu komunistycznej władzy, więc niechęć społeczeństwa wobec jej funkcjonariuszy znacznie wzrosła. Eskalacja emocji była tym silniejsza, że władza kruszyła się już w posadach, traciła siłę, powoli chyliła się ku upadkowi. Kościół zaś nie bał się komunistów. Cały czas wspierał opozycję i był mocny siłą wiernych. Andrzej Baran, jako człowiek niezwiązany z kościołem, ale też trzymający się z dala od polityki, od samego początku śledztwa znajduje się pomiędzy tymi siłami. Przez cały film obserwujemy, jak ten 32-letni, niedoświadczony jeszcze oficer dochodzeniowy wyjdzie z tej konfrontacji. Czy historyczno-polityczne imadło, w którym się znalazł, zdusi go, czy też on je przemieni. Myślę, że udało nam się uchwycić naturę relacji państwo-Kościół właśnie poprzez konkretne zdarzenia, w których biorą udział nasi bohaterowie. Zwłaszcza w ciekawej i zniuansowanej relacji pomiędzy Andrzejem, granym przez Mateusza Kościukiewicza, a ks. Stefanem, w którego wcielił się Leszek Lichota.
Na ekranie widzimy również animozje pomiędzy milicjantami a esbekami...
Jak już wspomniałem, milicja, która oczywiście czasami sama święta nie była, została obciążona symboliczną współodpowiedzialnością za zabójstwo ks. Jerzego. Najbardziej ucierpieli na tym zwłaszcza ci, którzy z polityką nie mieli i nie chcieli mieć nic wspólnego, czyli wydziały zajmujące się ściganiem przestępców. Z przeprowadzonych rozmów w trakcie dokumentacji wiem, że milicjanci kryminalni nie „kolegowali” się z esbekami. To były osobne światy. Niechęć i zatargi pojawiły się jednak jeszcze wcześniej, w okresie stanu wojennego, kiedy SB niejednokrotnie próbowała wysługiwać się MO na przykład w zakresie przeszukań domów działaczy opozycyjnych.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Dlaczego śledztwo w tak spektakularnej sprawie prowadziły organy ścigania z Wielkopolski, a nie z centrali?
To, że w filmie podchwycony jest ten aspekt nie znaczy, że był on czymś znaczącym w rzeczywistości. Nie zgłębiałem go na etapie dokumentacji, bo „Święty” nie jest rekonstrukcją zdarzeń. Wystarczy mi w tym zakresie wyobraźnia i świadomość tego, jak wyglądał świat w komunistycznej Polsce. Tak mogło się zdarzyć, jak jest to przedstawione na ekranie, nawet jeśli faktycznie nie miało miejsca. Film jest syntezą, wyciśnięciem esencji z rzeczywistości, którą przedstawia – jej natury, mechaniki i znaczeń. To szansa jaką daje fikcja i wyobraźnia. Chodzi o to, żeby widz poczuł ten świat całym sobą i żeby wielowymiarowo go przedstawić.
Sprawców włamania schwytano dzięki nagrodzie?
Tak. Ale powtarzam, nie zajmujemy się w filmie sprawcami i nie chcę odnosić się szeroko zwłaszcza do losów włamywaczy. To nie jest o nich historia, a wszystkie postaci w naszym filmie są fikcyjne. Zostały stworzone na potrzeby wydobycia z faktów i obrazów rzeczywistych zdarzeń sensów i znaczeń ważnych dla naszej opowieści. Film nie jest życiem, a bohater nie jest człowiekiem. Bohater opowiadania filmowego wywołuje w widzu pewną iluzję, a ta w połączeniu ze świadomością i wrażliwością widza pobudza jego emocje i głębsze zrozumienie świata, w którym żyjemy. Rzeczywistość historyczna sama w sobie tego – moim zdaniem – nie posiada, bo jest zbyt dosłowna. Potrzebujemy opowieści, żeby wejść głębiej w sferę niedosłowną i niewidzialną. „Święty” jest rodzajem współczesnej legendy o zdarzeniach, które miały miejsce dawno, dawno temu, w dziwnej krainie o nazwie PRL, w której kiedyś panował okrutny władca „Komuch”.