Cywilizacja

Ujawnił Moskwie amerykańskie tajemnice. Wyspowiadał się z tego w konfesjonale. I ponownie zdradził ojczyznę

Były dentysta i policjant, oficjalnie zdolny pracownik FBI i gorliwy katolik zaangażowany w działalność Opus Dei. W rzeczywistości kret sowieckiego, a potem rosyjskiego wywiadu, najgroźniejszy zdrajca w historii. Przed kilkoma dniami zmarł w więzieniu w Kolorado Robert Hanssen.

Miasteczko Vienna na zachodnich krańcach aglomeracji waszyngtońskiej. Taki mały Wiedeń. Ten duży, europejski, do dziś uchodzi za stolicę szpiegów. Ale i ten amerykański zapisał się w historii międzynarodowego szpiegostwa – dzięki wydarzeniom, które miały miejsce 18 lutego 2001 roku w tamtejszym Foxstone Park.

Tego dnia pewien mężczyzna wybrał się na spacer. Zaledwie parę przecznic od swojego domu. Pod pazuchą niósł pakunek zawinięty w worek na śmieci. Zostawił zawiniątko pod drewnianą kładką dla pieszych położoną nad biegnącym przez park potokiem Wolftrap Creek. Wtedy spacerowicza otoczyła grupa mężczyzn w cywilnych ubraniach. Wyciągnęli odznaki FBI. Zatrzymany nie był zaskoczony. Musiał pomyśleć: „Dlaczego tak długo to trwało?”.

Martwy zrzut

Aresztowanym był Robert Philip Hanssen, były dentysta i policjant, od 12 stycznia 1976 roku agent Federalnego Biura Śledczego. Przysięgał wtedy, że będzie „wspierał i bronił Konstytucji Stanów Zjednoczonych przed wszystkimi wrogami, zagranicznymi i wewnętrznymi” oraz że „będzie jej wierny i lojalny”. Od 1979 roku agent sowieckich, a następnie rosyjskich służb specjalnych. 6 lipca 2001 roku Hanssen przyznał się winy – a postawiono mu 15 zarzutów zdrady i spiskowania przeciwko USA. 10 maja 2002 roku został skazany na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego.

Kilka dni temu, 5 czerwca 2023, niemal dokładnie 22 lata po przyznaniu się do winy, jeden z największych zdrajców w historii USA i jeden z najbardziej wartościowych szpiegów Moskwy został znaleziony martwy w swojej celi.

W czasie swojej pracy w amerykańskich służbach zajmował kluczowe stanowiska w kontrwywiadzie, miał autoryzowany dostęp do informacji niejawnych. Wykorzystywał szyfrowaną komunikację, „martwe skrzynki” (o tej formie komunikacji szpiega z prowadzącymi mówi się też „martwy zrzut”, ang. dead drop) i inne tajne metody dostarczania informacji GRU, potem KGB, wreszcie SWR, czyli następcy Pierwszego Zarządu Głównego KGB (wywiadu). Informacje, które dostarczał Rosjanom, demaskowały amerykańskich agentów i ich techniki kontrwywiadowcze, oraz dochodzenia. Ujawnił dziesiątki tajnych dokumentów rządu USA oraz operacje techniczne o niezwykłym znaczeniu i wartości.

Dlaczego przez ponad dwie dekady pozostawał nieuchwytny dla amerykańskiego kontrwywiadu? Po pierwsze, sam w nim pracował, więc mógł z wyprzedzeniem neutralizować wiele potencjalnych zagrożeń dekonspiracji. Po drugie, wiedział, jak skutecznie działać, bo był doświadczonym i znakomicie wyszkolonym agentem kontrwywiadu, znającym wszelkie metody szukania szpiegów. Po trzecie, nawet w Jasieniewie, siedzibie rosyjskiego wywiadu, nie wiedziano, kim jest Ramon Garcia, cenne źródło informacji z samego serca amerykańskiej Intelligence Community. Szpieg idealny? Z perspektywy czasu wiemy, że w dużej mierze jego bezkarność wynikała z błędów FBI i CIA. Jak to zwykle bywa w tego typu historiach.

Kujon z Chicago

Robert Philip Hanssen urodził się 18 kwietnia 1944 r. w Chicago ze związku Vivian i Howarda Hanssenów. Ojciec był policjantem, zajmował się pracą operacyjną. Robert był jedynakiem, przez kolegów postrzegany jako kujon niedopasowany do otoczenia. Miał trudne relacje z ojcem.

Licencjat z chemii zrobił w 1966 roku w Knox College w Illinois, gdzie też uczył się rosyjskiego. O pracy w służbach marzył od dzieciństwa. Starał się o pracę w kryptografii agencji wywiadowczej NSA (National Security Agency), ale jego podanie odrzucono.

Zapisał się do szkoły stomatologicznej na Northwestern University, następnie przeniósł się do szkoły biznesu i zdobył MBA. Gdy uczył się leczyć zęby, poznał Bonnie Wauck. W 1968 roku wzięli ślub – Hanssen porzucił luteranizm i przeszedł na jej wiarę, a była ona zagorzałą katoliczką. Po roku pracy w firmie księgowej poszedł w ślady ojca, podejmując pracę w policji w Chicago. Choć nie działał w terenie, a za biurkiem. Specjalizował się w rachunkowości sądowej. I był w tym na tyle dobre, że gdy cztery lata później złożył papiery do FBI, został przyjęty.

Był 1976 rok. Po krótkim okresie pracy w biurze terenowym w Gary (Indiana) Hanssen awansował do ekstraklasy, czyli trafił do NYFO, nowojorskiego biura, miejsca pracy jednej dziesiątej agentów FBI. NYFO zajmowało się kontrwywiadem „na kierunku” sowieckim.

Odcinek pierwszy: GRU

Jedną z pierwszych akcji Hanssena w kontrwywiadzie było wkroczenie do nowojorskich biur firmy Amtorg, sowieckiej organizacji handlowej, która była przykrywką dla GRU. Ale już w 1979 roku, a więc trzy lata po zaprzysiężeniu w roli agenta FBI, Hanssen w innym charakterze nawiązał kontakt z sowieckim wywiadem wojskowym. Zaoferował sprzedaż tajemnic FBI, w tym ściśle tajnych informacji na temat wiedzy amerykańskich służb o sowieckich działaniach wywiadowczych.

W czasie swojej współpracy z Sowietami ujawnił im dane oficerów sowieckich służb pracujących dla Amerykanów, m.in. generała Dmitrija Polakowa. najwyższego rangą oficera GRU współpracującego z USA. Ale w tym przypadku Rosjanie mu nie uwierzyli. Polakowa pogrążył dopiero donos równolegle działającego w CIA sowieckiego kreta, Aldricha Amesa. W 1988 roku, po długim śledztwie, Polakow został stracony.

Przygoda Hanssena z GRU nie była długa. W 1980 roku żona przyłapała go w piwnicy, gdy ukrywał jakieś papiery. Bonnie zaczęła podejrzewać, że mąż koresponduje z byłą dziewczyną. Zapytała o to wprost. I zdębiała, gdy Robert wyjaśnił, że „tylko szpieguje dla Moskwy”. Zszokowana małżonka nalegała, by przestał to robić, wyspowiadał się i przekazał pieniądze otrzymane od Sowietów na katolicką organizację charytatywną. Bob obiecał, że tak uczyni. I rzeczywiście – w konfesjonale opowiedział o swojej działalności znajomemu księdzu związanemu, podobnie jak on i jego żona, z Opus Dei.
Niedługo później, w 1981 roku Hanssen został przeniesiony do siedziby głównej FBI w Waszyngtonie i otrzymał jeszcze większy dostęp do tajemnic służb specjalnych USA.

Odcinek drugi: KGB/SWR

Wkrótce stał się jednym z najlepszych ekspertów ds. służb szpiegowskich Kremla i ich globalnej działalności. W październiku 1985 roku wysłał anonimowy list do KGB w zamian za tajemnice kontrwywiadowcze, domagając się 100 tys. dolarów; jako próbkę swych bezcennych – z punktu widzenia Łubianki – możliwości wymienił w liście nazwiska trzech oficerów KGB, którzy szpiegowali dla amerykańskiego wywiadu. Te trzy nazwiska podane na tacy przekonały Sowietów.

Tym razem Hanssen był dużo ostrożniejszy. Nie ujawnił Sowietom swoje tożsamości. Zacierał ślady, używał szyfrowanej komunikacji i innych tajnych metod. W Moskwie znali go tylko jako „B”, a później „Ramona Garcię”.

W 1991 roku upad Związek Sowiecki, KGB zostało rozwiązane. Ale dawny sowiecki wywiad, czyli Pierwszy Zarząd Główny, pozostał nietknięty. Zmienił nazwę na Służbę Wywiadu Zagranicznego (SWR) i działał dalej jak gdyby nigdy nic. Hanssen ze wznowieniem dostarczania tajemnic Moskwie czekał jednak aż do 1999 roku.

Potem jeszcze przez blisko dwa lata był drogocennym źródłem dla Rosji, którą rządził już Władimir Putin. Nadal odmawiał bezpośrednich spotkań z Rosjanami, kontaktując się ze swoimi oficerami prowadzącymi wyłącznie za pośrednictwem „martwych skrzynek”. Rosjanie analizując otrzymane od niego informacje, w końcu doszli do wniosku, że musi pracować dla FBI, ale nie odkryli jego tożsamości. Hanssen pozostawał nieuchwytny dla obu stron, bo jako wysoki rangą, doświadczony agent kontrwywiadu miał wgląd w to, co przeciwnicy w tej szpiegowskiej wojnie wiedzą o sobie nawzajem.

Operacja Graysuit

Do dziś FBI opisuje go jako „najbardziej szkodliwego szpiega w historii biura”. Przekazał Moskwie ponad 6000 dokumentów, z których wiele miało status ściśle tajnych. Szkody, jakie wyrządził amerykańskiemu wywiadowi, były ogromne, ponieważ miał dostęp nie tylko do raportów kontrwywiadowczych FBI, ale też do danych wywiadowczych z innych agencji.

Ujawnił, że Amerykanie wykopali pod budynkiem ambasady sowieckiej w Waszyngtonie tunel, w którym zainstalowali aparaturę podsłuchową. Przekazał dane trzech oficerów KGB pracujących dla Amerykanów – dwóch z nich zostało później straconych.

Niektóre ze ściśle tajnych dokumentów, które Hanssen przekazał, zawierały ocenę amerykańskiego wywiadu dotyczącą sowieckich prób gromadzenia danych wywiadowczych na temat amerykańskich programów nuklearnych.

Po aresztowaniu Aldricha Amesa FBI i CIA zdały sobie sprawę, że Rosji tajne informacje dostarczał ktoś jeszcze. Rozpoczęła się operacja pod kryptonimem „Graysuit”: polowanie na nieznanego podwójnego agenta. Obie agencje początkowo skupiły się – jak się okazało, niesłusznie – na weteranie CIA, który był sprawdzany przez prawie dwa lata.

Pracownicy FBI byli początkowo poza podejrzeniem. Dlaczego? Otóż, gdy odszyfrowano tajne sowieckie depesze wywiadowcze z lat 40. XX wieku, okazało się, że podczas II wojny światowej Moskwa spenetrowała niemal wszystkie agencje wywiadowcze i bezpieczeństwa (tylko w Biurze Służb Strategicznych, będącym poprzednikiem CIA, było co najmniej tuzin sowieckich szpiegów) z wyjątkiem FBI i Biura Wywiadu Marynarki Wojennej.

Jak pisał były pracownik służb amerykańskich John Schindler, „zostało to potraktowane przez J. Edgara Hoovera i jego następców jako dowód na to, że Biuro, zdyscyplinowana i elitarna kadra, z natury było odporna na penetrację i pozostawało poza podejrzeniami. W kontrwywiadzie, podobnie jak we wszystkim innym, pycha kroczy przed upadkiem i było tylko kwestią czasu, zanim KGB dostanie się również do FBI”. ODWIEDŹ I POLUB NAS I faktycznie, w następnych dekadach także w szeregach Biura znaleźli się zdrajcy tacy jak Richard Miller (aresztowany w 1984) czy Earl Edwin Pitts (aresztowany w 1996). Ten drugi wyszedł zresztą na wolność w 2019 roku. Miller, pierwszy zdemaskowany kret Sowietów w FBI, zmarł sześć lat wcześniej, także na wolności.

Dossier za miliony

Punkt zwrotny nastąpił w 2000 roku. Amerykanie zwerbowali byłego oficera wywiadu KGB Aleksandra Szczerbakowa, który w zamian za 7 mln dolarów (!) i nowe życie w USA wyniósł z siedziby rosyjskiego wywiadu i przekazał im kompletną dokumentację współpracy z agentem używającym pseudonimu Ramon Garcia w latach 1985-1991. W materiałach było nagranie rozmowy telefonicznej. Dwóch analityków FBI, którzy znali Hanssena, rozpoznało jego głos. W materiałach były też worki na śmieci, w których Hanssen zostawiał Rosjanom materiały w martwych skrzynkach. A na nich jego odciski palców.

W listopadzie 2000 roku FBI nie miało już wątpliwości. Hanssen miał przejść na emeryturę, więc śledczy działali szybko. Chodziło o złapanie zdrajcy na gorącym uczynku.

Robert Hanssen był wtedy przydzielony do Biura Misji Zagranicznych w Departamencie Stanu. Kierownictwo FBI zdecydowało, że łatwiej będzie go monitorować, jeśli powróci do kwatery głównej biura. Neil Gallagher, ówczesny wicedyrektor Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego, zadzwonił do Hanssena, aby poinformować go o przydziale do jego personelu jako specjalnego asystenta ds. projektu technologicznego. Powiedział również Hanssenowi, że ówczesny dyrektor FBI Louis Freeh zatwierdził dwuletnie przedłużenie jego służby i awans do Senior Executive Service.

Ale kluczowa rola w operacji przypadła dwóm agentom. Richard Garcia odegrał rolę przełożonego Hanssena. Eric O'Neill, 26-letni tajny agent operacyjny, spec od hakowania, wcielił się w administracyjnego asystenta Hanssena.

Na celowniku

W styczniu 2001 roku Hanssen wprowadził się do małego biura w kwaterze głównej FBI, wcześniej wyposażonego w ukryte kamery i mikrofony. Jego asystent opisywał go jako narcyza z ogromnym ego: „Chciał być mentorem. Chciał przekazać komuś całą swoją wiedzę”. Dzięki temu łatwiej mu było się do Hanssena zbliżyć. O'Neill zaczął towarzyszyć rodzinie Hanssena nawet w wyjściach do kościoła.

Z kolei Garcia zabierał podwładnego (którego opisywał jako „świra na punkcie broni”) na strzelnicę, a w tym czasie agenci przeszukiwali m. in. jego samochód. Innego dnia O'Neill skopiował zawartość należącego do szpiega Palm Pilota – urządzenia elektronicznego będącego prekursorem BlackBerry i smartfonów.

Do lutego 2001 roku około 300 osób pracowało nad śledztwem i monitorowało Hanssena. Był inwigilowany 24 godziny na dobę, w pracy i w domu. Agenci ustalili, że ma dokonać „martwego zrzutu” 18 lutego 2001 roku. Ekipa FBI zajęła pozycje w Foxstone Park, w którym Hanssen był już wcześniej obserwowany.

Rosyjska siatka w USA – histeria i fakty

Jeszcze do niedawna uznawano to za urojenia ludzi, którzy rzekomo z nostalgią patrzą na lata konfrontacji z Moskwą podczas zimnej wojny. W grudniu 2017 r. Ameryka zdaje się być w środku szpiegomańskiej histerii, w której powtarzane są słowa: Rosja, Putin, wpływy Kremla, kontakty Trumpa.

zobacz więcej
Szpieg zaparkował samochód parę ulic od domu, po czym ruszył na spacer parkową ścieżką w kierunku drewanianej kładki – z tajnymi materiałami zapakowanymi w plastikową torbę. Zostawił je w „martwej skrzynce”. Więcej dowodów nie było potrzeba. Gdy Hanssen wracał do samochodu, otoczyli go agenci.

W pobliżu miejsca, gdzie zostawił pakunek dla Rosjan, znaleziono przesyłkę od SWR: 50 tys. dolarów w gotówce.

Katolik na pokaz

Przez wszystkie lata działalności szpiegowskiej Hanssen otrzymał łącznie co najmniej 600 000 dolarów w gotówce i diamentach. Kolejne 800 000 dolarów ponoć zgromadził na specjalnym koncie w jednym z moskiewskich banków – jak ustalili amerykańscy prokuratorzy. Rzecz jasna nigdy z nich nie skorzystał. Po aresztowaniu Hanssen utrzymywał, że to właśnie pieniądze były główną motywacją dla jego działalności. Ale choć gotówki rodzina zdrajcy na pewno potrzebowała (Bob i Bonnie dorobili się szóstki potomstwa, musieli opłacać ich edukację w szkołach parafialnych lub college'ach), to jednak chyba nie był to jedyny powód, dla którego Hanssen zdecydował się współpracować z Moskwą.

Podobno miał żal, że nigdy nie cieszył się w FBI szacunkiem i nie otrzymywał zadań, na które – jak uważał – zasługiwał. „Wiele czynników, które motywowały lub wpływały na zdrajców w przeszłości – takich jak chciwość, ideologia, rozczarowanie karierą i uraza oraz nadużywanie narkotyków i alkoholu – nie ma zastosowania do Hanssena lub nie w pełni wyjaśnia jego zachowanie” – napisano w raporcie inspektora generalnego Departamentu Sprawiedliwości w 2003 roku.

Prywatnie Hanssen pozornie był gorliwym katolikiem, postawił krucyfiks na swoim biurku, był, wraz z żoną, zaangażowany w działalność w Opus Dei. Rodzina uczęszczała na msze do tej samej katolickiej parafii co Louis Freeh, dyrektor FBI w czasie, gdy aresztowano Boba.

Bonnie miała optymistyczne usposobienie i była uważana za wzorową żonę i matkę. Sam Hanssen miał zaś opinię ponuraka. Nie był towarzyski, zachowywał się jak typowy „jajogłowy”, tak często zakładający do pracy ciemne garnitury, że współpracownicy żartowali, iż wygląda jak grabarz.

Ale była też druga strona ich pożycia małżeńskiego, która byłaby szokująca dla znajomych z Opus Dei czy z pracy. Obyczaje seksualne państwa Hanssenów były niekonwencjonalne. Robert miał kilka fetyszy. Lubił też filmować seks z żoną, najwyraźniej bez wiedzy Bonnie, i dzielić się nagraniami ze swoim najlepszym przyjacielem. Często odwiedzał też kluby ze striptizem.

Wpadka stulecia

Dyrektor FBI Louis Freeh nazwał kolaborację Hanssena z Moskwą „najbardziej zdradzieckimi działaniami, jakie można sobie wyobrazić przeciwko państwu prawa”. To była jedna z największych kompromitacji w historii Biura. Spowodowała zmiany w procedurach bezpieczeństwa.

Sam Hanssen, po aresztowaniu, system bezpieczeństwa w FBI określił jako „przestępcze zaniedbanie”. Stwierdził, że uzyskanie dostępu do materiałów niejawnych na oficjalnych komputerach z rutynowymi poświadczeniami bezpieczeństwa było prostą sprawą.

Robert Hanssen zdradzał ojczyznę za rządów czterech prezydentów USA i trzech dyrektorów FBI. Dekadę przed aresztowaniem podejrzenia wobec jego działań zgłosił szwagier, który również pracował w Biurze. Przełożony, któremu to powiedział, zlekceważył jednak jego słowa.

Aresztowanie Hanssena gwałtownie, choć na krótko, pogorszyło stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Prezydent George W. Bush polecił wydalić około 50 rosyjskich dyplomatów, a prezydent Rosji Władimir W. Putin w odwecie wydalił 50 amerykańskich dyplomatów. Obie strony były jednak zdeterminowane, by zakończyć sprawę na tym etapie.

Hanssen przyznał się do 15 zarzutów szpiegostwa i spisku, dzięki czemu uniknął kary śmierci. Wyraził skruchę. – Wstydzę się – powiedział podczas przesłuchania. Został skazany na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego.

17 lipca 2002 r. trafił do więzienia we Florence w stanie Kolorado – ośrodka o zaostrzonym rygorze, uważanego za najbezpieczniejszy w penitencjarnym systemie federalnym i wykorzystywanego w ostatnich latach do przetrzymywania skazanych terrorystów. Osadzeni są tam zazwyczaj przetrzymywani w izolatkach przez 24 godziny na dobę.

Nigdy nie zgodził się na wywiad-rzekę, o co wielu zabiegało. Ale i tak stał się bohaterem wielu książek i filmów, w tym telewizyjnej produkcji „Master Spy: The Robert Hanssen Story” (zagrał go William Hurt) z 2002 roku oraz kinowego filmu „Breach” z 2007 roku (w którym w rolę szpiega wcielił się Chris Cooper).

Miał 79 lat, gdy Federalne Biuro Więziennictwa poinformowało, że znaleziono go w celi bez oznak życia. Próbowano go reanimować, bezskutecznie. Przyczyny zgonu nie podano.

– Grzegorz Kuczyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Proces Roberta Hanssena w Alexandrii w stanie Wirginia, 6 lipca 2001. Od lewej: prokurator Randy Bellows, adwokat Plato Cacharis, oskarżony Robert Hanssen i sędzia Claude Hilton. Fot. EPA PHOTO AFPI/WILLIAM HENNESSEY
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.