Po drugie, kwestia DNA z włosa. Otóż w księdze – która wcale nie należała wyłącznie do Kopernika, a do biblioteki kanoników fromborskich – znaleziono kilka łodyg włosów, zdaje się, że łącznie 9 (bez cebulek włosowych). Z nich dało się wyizolować zatem wyłącznie mtDNA i to we fragmentach, które pozwoliły jedynie na ustalenie tzw. głównego haplotypu, ale nie pełnej sekwencji. Dwa z włosów miały haplotyp mtDNA identyczny z tym z kości czaszki 13/05. Zdaniem dr Marii Aleen, która te badania w Uppsali przeprowadzała, ten wynik niczego nie rozstrzyga. Zgodność owa – o ile przyjmiemy nie wiadomo dlaczego, że to są włosy Kopernika – to dopiero początek genetycznej identyfikacji osobnika. Coś jak grupy krwi, które wykluczyłyby ojcostwo, ale też nie są w stanie go potwierdzić na 100 proc. „Fakt medialny” jednak brzmiał, że badania genetyczne potwierdziły tożsamość szczątków Kopernika. Nikt nawet nie sprawdził, czy te włosy nie należały (nie mają zgodnego haplotypu DNA) do innych osób, które księgę tę miały w rękach w ostatnim półwieczu. Poczynając od jej konserwatorów z lat 70. XX w., a kończąc na niedawno zmarłym prof. Owenie Gingerichu z Uniwersytetu Harvarda. Był on w Krakowie na konferencji w 2010 roku i tamże publicznie oświadczył, że osobiście zna pięć osób, które tę książkę, podobnie jak i on, przeglądały w owym czasie. To równie dobrze mogły być włosy jego bądź każdej z nich.
A istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pan i ja, oboje pochodzący z Europy Środkowo-Wschodniej, mamy ten sam haplotyp mitochondrialnego DNA – są jakieś cztery główne dla naszego obszaru etnicznego. Zatem ta przesłanka wcale twarda nie jest.
Prof. Kokowski wyliczał to już dawniej i oczywiście prawdopodobieństwo, by ktoś z nas miał ten sam haplotyp mtDNA co ta czaszka, jest wysokie. To nie jest szóstka w Totka. A zastosowano ten szwedzki wynik niczym pałkę na wszystkich, którzy się z identyfikacją tych szczątków jako należących do Kopernika nie zgadzali. Dawało się odczuć usilną chęć osiągnięcia sukcesu dzięki tej identyfikacji. To podstaw sprawy nie zmienia w tym sensie, że jak fromborska Archikatedra była – moim zdaniem – grobem Kopernika, tak jest nim nadal.
W tym wszystkim jest sporo pragnienia, by i u nas były groby królów i uczonych. A tu pierwszych Piastów brak, ostatniego króla trzy razy chowali i nadal nie wiadomo, gdzie leży, ciągle kogoś trzeba sprowadzać, szukać, dochodzić… „Ciało na Pére Lachaise, a serce w Warszawie”. Albo ciało na Wawelu, serce na Rossie, a gdzie mózg Marszałka – nie wie nikt. Polska zna fenomen grobów symbolicznych. Bo groby są dla nas ważne i symbole są dla nas ważne – bywało, że cała Polska musiała się do nich sprowadzić, niejako skurczyć, w nich się schować. Chcieliśmy tego Kopernika mieć i pochować, trochę na wzór Newtona czy Darwina leżących w Katedrze Westminsterskiej i każdy może ich płyty nagrobne zobaczyć, dotknąć. To jest ten sam wymiar uczonego, może większy, i światowej sławy. A Frombork jest miastem dziś niedużym, większej atrakcji turystycznej niż Archikatedra i ten grób tam nie ma. Przepraszam, w okolicy jest też sporo pięknej wody – jestem żeglarzem i to doceniam. Mamy też kanał elbląski oraz dalej przekop Mierzei Wiślanej i jego infrastrukturę.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Istotnie, brak nam tych kości, więc jak jakieś zostaną rzucone… to niespecjalnie zastanawiamy się, czy one jednak nie kłamią.
Tu na myśl mi przychodzi domniemana czaszka Jana Kochanowskiego, która została swego czasu skolekcjonowana przez Izabellę Czartoryską i znajduje się w kolekcji krakowskiej. Nad tym cranium antropolodzy od początku XX w. prowadzili gorące dysputy – prof. Adam Wrzosek, Julian Talko-Hryncewicz, Michał Ćwirko-Godycki, Tadeusz Derżykray-Rogalski. Proszę sobie wyobrazić, że właśnie w zbiorach Czartoryskich znajduje się też „relikwiarz-trumienka”, w którym zdeponowano szkielet z załączonymi certyfikatami potwierdzającymi autentyczność tych szczątków jako Mikołaja Kopernika! Przynajmniej tak twierdziła sama Izabella Czartoryska. Informowała mnie o tym już dawniej dr Anna Lebet-Minakowska – archeolog i kustosz muzealny. Nigdy się nie udało namówić kogokolwiek, żeby do wnętrza tego pudełka zerknął. W sumie, pewnie powinienem uczynić to osobiście. Choćby ze zwykłej ciekawości.
Sytuacja polemiki jest dla mnie trudna, bo główni autorzy tych badań – czyli prof. Gąssowski i prof. Piasecki – już nie żyją, jednak nauka polega nie na przyklepywaniu zastanych sądów, tylko poszukiwaniu prawdy. Sam Mikołaj Kopernik, kierujący się właśnie tymi zasadami, zapewne przyklasnąłby wysiłkom ustalenia stanu faktycznego dotyczącego owych szczątków, pochowanych ponownie w sobotę 22 maja 2010 roku z wielką pompą i przy udziale setek wiernych oraz najwyższych władz lokalnych w Archikatedrze we Fromborku, pod przewodnictwem Prymasa Polski Józefa Kowalczyka. Podsumowując naszą niedawną debatę w Olsztynie w gronie fachowców, która cieszyła się niezwykłym jak na Konferencję Kopernikańską powodzeniem, prof. dr hab. Michał Kokowski podkreślił: „nie przedstawiono dowodów o charakterze ostatecznym, że czaszka znaleziona w Katedrze we Fromborku należała do Mikołaja Kopernika”.
Zakończmy jednak pozytywnie: przecież mogło się okazać, że „Kopernik była kobietą” – antropologia umie to udowodnić.
No istotnie. Chociażby w kwestii szczątków Witkacego, pochowanych uroczyście 14 kwietnia 1988 roku na Pęksowym Brzyzku wykazała, że to kości jakiejś kobiety. Dodam, że obecnie podobnie oceniona została też domniemana „czaszka Kochanowskiego”. Ale to już materiał na inną opowieść.
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy