Irena Lasota: Od końca PRL minęło już przeszło 30 lat, a w Polsce wciąż nie wyrobił się nawyk polemizowania.
zobacz więcej
A do których z nich ma pani szczególnie sentyment?
W tym mieście można znaleźć to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń oraz serdeczność, która charakteryzuje Lwowian. Idę ulicą i słyszę na przykład: „Niech się pani ubierze, bo wieje wiatr”. Albo: „Odprowadzę panią, bo idę w tym samym kierunku”.
Moim odkryciem jest Park Stryjski, jeden z największych tego typu kompleksów we Lwowie. Został założony w 1877 roku i ma ponad 50 hektarów! Umiejscowiono go na stokach kilku wąwozów, obsadzonych malowniczo drzewami i krzewami różnych gatunków. Przekraczając jego bramę, jakby się wchodziło w zupełnie inny świat. Tam nawet czuje się inne powietrze – czuje się uderzenie świeżości i zasysania, o tym doświadczeniu zmysłowym pisał też Stanisław Lem. W parku lubię przenosić się w świat, który odszedł na zawsze. Siadam na przykład na tej samej ławce, gdzie wcześniej siadała pani ze starego zdjęcia sprzed II wojny światowej.
Drugim moim miejscem jest słynny Cmentarz Łyczakowski, czyli najstarsza, zabytkowa nekropolia Lwowa. Miejsce pochówku wielu zasłużonych dla Polski ludzi nauki, polityki i kultury, m.in.: wspomnianej pisarki Marii Konopnickiej, malarza Artura Grottgera, architekta Zygmunta Gorgolewskiego – twórcy Teatru Wielkiego we Lwowie, komediopisarki Gabrieli Zapolskiej, poety Seweryna Goszczyńskiego, twórcy „Katechizmu dziecka polskiego” („Kto Ty jesteś? Polak mały”) Władysława Bełzy, Ordona, wybitnego matematyka Stefana Banacha, a także Orląt lwowskich, pochowanych na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Potrafię tam siedzieć godzinami, czuję, jakby dusze tych wszystkich postaci unosiły się koło mnie.
Nie mogę też nie wymienić placu, gdzie stoi pomnik Adama Mickiewicza. Tam się witam i żegnam ze Lwowem. Siadam sobie na najwyższym stopniu, potem wrzucam po jednym groszu do czterech fontann na rogu rynku z figurami Neptuna, Amfitryty, Diany i Adonisa, żeby tam wrócić. I wtedy mówię: do zobaczenia
Teraz, po napaści Rosji na Ukrainę, raczej trudno jeździć do Lwowa. Może nie stale tam, ale jednak na Ukrainie trwa wojna.
Kiedy byłam we Lwowie 22 grudnia 2021 roku to było czuć oddech wojny na plecach. Coś wisiało w powietrzu. Po 24 lutego 2022 nie byłam w stanie usiedzieć na miejscu. Mam tam wielu polskich i ukraińskich znajomych i po prostu się o nich martwiłam, więc postanowiłam na własną rękę jeździć tam z pomocą humanitarną. Udało mi się tam wjechać wielokrotnie. Dostarczałam rodzinom podstawowe artykuły żywnościowe, środki czystości, koce czy ubrania. Część kupiłam sama, część dostarczali mi ludzie dobrej woli. Przyznam, że przeraził mnie smutny widok opustoszałego miasta, które kiedyś tak tętniło życiem.
Miejmy nadzieję, że wojna niedługo się skończy i Lwów wróci do swojej świetności.
Nie mogę się tego doczekać. To jest moje marzenie, aby kiedyś tam zamieszkać. Odbyłam nawet szkolenie w Warszawie dotyczące pracy nauczycieli za wschodnią granicą i jedną z możliwości był wyjazd do Lwowa, gdzie są dwie polskie szkoły. Niestety wybuchła wojna i zamiast Ukrainy zaproponowano mi Gruzję, ale się na nią nie zdecydowałam – wciąż czekam na Lwów.
ODWIEDŹ I POLUB NAS