Rozmowy

Wandy Wasilewskiej oczy szeroko zamknięte

Jej ojciec to Leon, wybitny działacz niepodległościowy, socjalista. Przez długi czas współpracownik Józefa Piłsudskiego, nienawidzący wszystkiego co rosyjskie i radzieckie, jako zagrażające polskości. Wanda – w młodości również socjalistka – z czasem stała się jego politycznym przeciwieństwem. W rezultacie, kiedy spotykali się w domu, nigdy nie mówili o polityce – mówi Piotr Lipiński, autor biografii „Wasilewska. Czarno-biała”.

TYGODNIK TVP: Wanda Wasilewska stanowi dla mnie wzorcowy przykład homo sovieticus. Co autor jej biografii na to?

PIOTR LIPIŃSKI:
Podzielam tą opinię. Wrzesień 1939 roku to moment jej ostatecznego wyboru – stała się z przekonania Sowietką i głosiła radziecką propagandę. Uważała napaść Armii Czerwonej na Polskę za wyzwolenie zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Została deputowaną Rady Najwyższej ZSRR. To tak, jakby ktoś ze polskiej skrajnej prawicy został posłem do Reichstagu. Nic, więc dziwnego, że Polacy ją znienawidzili. Zdradziła przecież Polskę w najgorszym możliwym momencie – w chwili obcego najazdu. Wyobraźmy sobie, jak dziś Ukraińcy traktują tych, którzy poszli na współpracę z Putinem.

Ona nie była sama, podobnie zachowało się wielu polskich lewicujących pisarzy: Aleksander Wat, Tadeusz Boy–Żeleński, Władysław Broniewski. Wasilewska jednak, choć od nich mniej utalentowana, to politycznie stała się pierwszą wśród kolaborantów. Poza tym niektórzy z nich po latach potępili ten okres w swoim życiu – Wasilewska nie zmieniła przekonań.

Polskie podziemie z sowieckimi kolaborantami we Lwowie walczyło łagodniej niż z niemieckimi w Warszawie. Przecież w stolicy Polski zastrzelono aktora Igo Syma. Co prawda podejrzewano, że celem mordu we Lwowie, w którym zginął jej mąż Marian Bogatko, była ona sama, a sprawcami polskie podziemie, ale ta wersja okazała się nieprawdziwa.

Siostry Wasilewskie były – niczym u Czechowa – trzy. Z tym, że Aldona i Halszka zniknęły w pomrokach dziejów…

Zdumiewające są ich zupełnie różne losy. Aldona, najmniej znana, to po wojnie urzędniczka ministerialna, nauczycielka. Niemal najzwyklejszy w świecie życiorys. Wanda – tu oczywiście wiemy, że najbardziej znana z nich trzech, budząca mnóstwo negatywnych emocji. Zaskakujące są jednak losy najstarszej z sióstr, Halszki. To politycznie całkowite przeciwieństwo Wandy. Od początku II wojny światowej działała w polskim podziemiu, prowadziła potajemny punkt kurierski. Ten zresztą mieścił się w willi, w której mieszkała również Wanda. Bo i Halszka, i Wanda po wybuchu wojny zamieszkały we Lwowie razem, w willi jednej z dentystek. Ale smutne jest to, że Halszki prawie nikt nie pamięta. Jakby historia za nic miała przyzwoitość.

Orła zamienili na sierp i młot. Zdradę nazwali przyjaźnią. Polscy literaci, artyści po 17 września 1939

Kolaboranci, wyznawcy i towarzysze drogi na terenach zajętych przez ZSRS.

zobacz więcej
Jak można określić relacje opisywanej Wandy z ojcem?

Jej ojciec to Leon, wybitny działacz niepodległościowy, socjalista. Przez długi czas – choć nie do końca – współpracownik Józefa Piłsudskiego. Człowiek nienawidzący wszystkiego co rosyjskie i radzieckie, bo zagrażające – jak uważał – polskości. Wanda – w młodości również socjalistka – z czasem stała się jego politycznym przeciwieństwem. W rezultacie, kiedy spotykali się w domu, nigdy nie mówili o polityce. Ale po ludzku Wanda bardzo mocno kochała swojego ojca. Być może nawet część z jej buntowniczej postawy wynikała z chęci zwrócenia na siebie uwagi ojca, który w dzieciństwie rzadko bywał w domu, niemal całkowicie był oddany odradzającej się Polsce.

Obala pan mit, jakoby w II Rzeczpospolitej spotkały ją represje…

Na to też zwrócił uwagę Adam Ciołkosz, który był przez pewien czas mentorem Wandy Wasilewskiej. Ona była faktycznie tylko wzywana na przesłuchania, ale nigdy nie trafiła do więzienia. Chyba też przesadzała z twierdzeniem, że z powodów politycznych nie mogła dostać pracy nauczycielki, bo posadę porzuciła z własnej woli. Trochę nawet Ciołkosz podśmiewał się z tego, że Wasilewska czuje się poważną antyrządową działaczką, a nigdy nie znalazła się za kratami.

Komunistyczne ciągoty ujawniła po raz pierwszy, redagując numer „Płomyczka” poświęcony Związkowi Sowieckiemu?

Ten numer pisma dla dzieci, z marca 1936 roku, był pełen sowieckiej propagandy. Sama Wasilewska po latach to przyznawała. Z okładki uśmiechały się dwie sowieckie dziewczynki. W środku był między innymi list sowieckiego pioniera do angielskiego skauta opisujący, jak wspaniale żyje się w ZSRR. Tyle, że to była czysta fantazja, w rzeczywistości tego tekstu nie napisał żaden pionier, tylko autorzy „Płomyczka”. Prorządowe gazety głosiły, iż „Płomyczek” bolszewizuje dzieci. Afera była wielka, można się z tego trochę podśmiewać, że przecież dotyczyła dziecinnego pisemka. Ale ponieważ dotyczyła wychowania, to jednak dotykała bardzo istotnych spraw. Część nakładu „Płomyczka” skonfiskowano. Potem cofnięto tę decyzję. Mocno atakował go popularny „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Wydawca „Płomyczka” nawet wytoczył proces „IKC”, ale go przegrał, bo sąd bez trudu dopatrzył się w piśmie dla dzieci sowieckiej propagandy.

Sprawa była w gruncie rzeczy jednak szersza. Od dawna narastał konflikt między sanacyjnymi władzami a lewicującym Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, który był wydawcą „Płomyczka”. Konflikt głęboko światopoglądowy. Niedługo później – w 1937 roku – wybuchł słynny strajk nauczycielski, związany z próbą przejęcia kontroli nad ZNP przez władze. Przerzucano się wzajemnie oskarżeniami o wysługiwanie się Moskwie albo Episkopatowi Polski.

Rolę w historii wyznaczył Wasilewskiej przypadek?

Większość polskich komunistów awansowała dzięki temu, że Józef Stalin przed wojną rozwiązał Komunistyczną Partię Polski i wymordował najważniejszych z jej przywódców. Zwolniło się zatem miejsce dla tych z dalszych szeregów. Ale Wanda Wasilewska zrobiła karierę z innego powodu, choć powiązanego z tymi sprawami. Dla Stalina początkowo była szczególnie cenna dlatego, że nie była komunistką a socjalistką. Na początku wojny Stalin nie ufał polskim komunistom – to wynikało z przekonania, że w szeregach polskich komunistów panoszą się agenci przedwojennej policji, co właśnie doprowadziło do rozwiązania KPP. Wasilewska wówczas po prostu lepiej pasowała Stalinowi – radykalna socjalistka, na dokładkę autorka książek, które cenił. Już przed wojną powieści Wasilewskiej tłumaczono na rosyjski.
Od prawej: Józef Stalin, Michał Rola-Żymierski, Wanda Wasilewska, Bolesław Bierut. Moskwa, 21 kwietnia 1945 r. Fot. PAP/ITAR-TASS
Dla Stalina, w którego winy nigdy nie uwierzyła, stanowiła jedynie użyteczne narzędzie przydatne czasowo?

Tak sądzę. Ona sama chyba czasami miewała wątpliwości, czy traktuje ją z pełnym zaufaniem. Jak opowiadała, nie była pewna, czy Stalin mówił jej prawdę, kiedy zapewniał, że nie dotarły do niego meldunki o wybuchu powstania warszawskiego. W pewnym sensie zachłysnęła się poczuciem, że Stalin wyróżnił ją spośród Polaków. Że jej słucha. To rzeczywiście było coś wyjątkowego. Przecież Stalin na przykład nie udzielił nigdy audiencji najbardziej znanemu polskiemu przedwojennemu komuniście Afredowi Lampe. Ten tylko poprzez Wasilewską mógł przedstawiać swoje pomysły przywódcy Związku Radzieckiego.

Była zwolenniczką 17. republiki sowieckiej?

Mój dziadek uważał, że tak. Podaję ten przykład, bo taki sposób myślenia był dość powszechny wśród Polaków, którzy przed wojną mieszkali na terenach wschodniej Polski – jak właśnie mój dziadek. Dla nich zdrada Wasilewskiej była szczególnie bolesna. Podobnie uważał Zygmunt Berling. Ale trzeba przyznać, że w żadnej oficjalnej wypowiedzi Wandy Wasilewskiej nie znajdziemy śladu takiego poglądu na przyszłość Polski. Nawet we wspomnieniach nikt wprost nie przywołuje, że Wasilewska kiedykolwiek coś takiego twierdziła. Możemy tylko domyślać się, iż takie sugestie padały gdzieś między wierszami, albo nawet wprost, ale przyjaciołom Wasilewskiej nie wypadało mówić o tym po wojnie. Przecież wówczas komuniści już uchodzili za wzór polskiego patriotyzmu. Nikt oficjalnie nie wspominał, że z przedwojennego ducha byli internacjonalistami.

Pomimo zdrady narodowej i wyparcia się polskości, dla niektórych byłych rodaków okazała się matką opatrznościową.

To jest szczególnie ważne dla rozumienia historii. Zesłańcy pamiętali ją jako kolaborantkę i zdrajczynię z okupowanego Lwowa, ale też jednocześnie postrzegali w roli wybawicielki, która miała wpływ na to, że wyrwali się ze Związku Radzieckiego, z ziemi przeklętej. Zwykli żołnierze armii Berlinga – a nie oficerowie, a już szczególnie „politrucy” – byli głęboko antysowieccy i antykomunistyczni. Ale Związek Patriotów Polskich kojarzył im się z nadzieją na powrót do kraju. Co z tego, że realizował politykę Stalina? Najważniejsze było opuszczenie ZSRR, cała reszta to rzecz wtórna. Niestety potem losy tych zwykłych „berlingowców” zostały zakłamane. Armia Berlinga stała się pewnego rodzaju mitem założycielskim Polski Ludowej, a jej żołnierze – bojownikami nie tylko o wolność, ale też o tak zwane wyzwolenie społeczne. I niektórzy z nich chętnie zaczęli korzystać z tego mitu. Będąc kombatantami, chętnie odwiedzali szkoły, opowiadając o radziecko-polskim braterstwie broni. Odbierali odznaczenia, korzystali z przywilejów. Stąd tak mocna niechęć do nich po 1989 roku. Wynikająca nie z tego, kim byli podczas II wojny światowej, ale kim stali się po niej.
Wanda Wasilewska z mężem, ukraińskim literatem Ołeksandrem Kornijczukiem. Oboje w sowieckich mundurach w roku 1942. Fot. Wikimedia
Wanda Wasilewska lepiej sprawdzała się w roli żony czy matki?

Takie pytanie pewnie by ją oburzyło. Matką bywała, bo często komu innemu powierzała opiekę nad córką, a sama zajmowała się sprawami publicznymi. Żoną prawdę mówiąc nie chciała być, odczuwała to jako rodzaj uzależnienia się od męża. Śluby brała głównie z powodów urzędowych. Wolała związki oparte na partnerstwie, a nie na formalnościach. To bardzo istotne: upraszczając mocno sprawę – była zdecydowanie bliższa dzisiejszemu spojrzeniu na małżeństwo, równościowemu, niż spojrzeniu przedwojennemu, konserwatywnemu. Poglądy Wasilewskiej nie stanowiły jednak czegoś w rodzaju przekonań radzieckiej komunistki Aleksandry Kołłontaj, mawiającej, że seks jest jak szklanka wody – a takie swobodne podejście do życia erotycznego zarzucano wówczas komunistom. Wasilewska nawiązywała też romanse – jak choćby prawdopodobnie z Jakubem Bermanem – lecz nigdy nie obnosiła się ze swobodą seksualną. Zwracała tylko uwagę na równouprawnienie w związku z mężczyzną.

Dwa z jej małżeństw to – mówiąc przedwojennym językiem – mezalianse. Wiązała się z robotnikami. Obaj byli ponadprzeciętnymi osobowościami, ale Wasilewska i tak chyba ich nieco zdominowała. Szczególnie widać to było w przypadku drugiego związku, z murarzem Marianem Bogatko. Chadzającym w meloniku, fantastycznie oczytanym. To człowiek, z którym pisarze rozmawiali jak równy z równym. Ale Wasilewska w małżeństwie niemal odwróciła tradycyjne role. Marian stał się jej sekretarzem, wycinał z gazet wzmianki o Wandzie.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Okoliczności drugiego wdowieństwa przez dekady otaczała mgła tajemnicy, którą pan rozwiewa.

Marian Bogatko został zastrzelony w okupowanym przez Sowietów Lwowie. Zrodziło się mnóstwo plotek, że sprawcami było polskie podziemie, ukraińscy nacjonaliści, względnie NKWD działające na polecenie Stalina. Nie chcę odbierać czytelnikom przyjemności przeczytania, jak to się ostatecznie wyjaśniło, ale wspomnę, że ta cała historia jest jeszcze bardziej zdumiewająca, niż się początkowo wydawało.

Czemu po II wojnie światowej Wasilewska nie wróciła do Polski?

To jedna z jej wielkich tajemnic. Czy z czasem czuła się coraz gorzej wśród polskich komunistów? Czyżby była dla nich zbyt wielkim ciężarem, ponieważ symbolizowała bezgraniczne oddanie Stalinowi? Bo przecież polscy komuniści po wojnie próbowali przedstawiać się jako niezależni. A może pozostała w ZSRR za sprawą swego trzeciego i ostatniego męża, Ołeksandra Kornijczuka, twórcy ukraińskiego socrealizmu, polityka wysokiego szczebla? W Polsce nie odgrywałby żadnej roli. Natomiast w Związku Radzieckim wciąż mogła liczyć na różne przywileje.

Coś z jej spuścizny literackiej przetrwało próbę czasu?

Wreszcie mogę powiedzieć o Wandzie Wasilewskiej coś pozytywnego. Za bardzo dobrą uchodzi– co może zaskakiwać – jej twórczość dla dzieci. Na przykład „Pokój na poddaszu”, który wiele osób pamięta z dzieciństwa i wspomina bardzo dobrze. Oczywiście dla współczesnych dzieci nie będzie to porywająca lektura, lecz to już raczej problem współczesnych gustów czytelniczych niż talentu Wasilewskiej. Dla mnie sporym odkryciem były jej przedwojenne reportaże. Miała fantastyczne ucho, genialnie na przykład opisywała pracę murarzy. Możemy czepiać się, że nadmiernie mieszała fakty i komentarze, ale pięknie posługiwała się fachowym językiem robotników. Taka wrażliwość, umiejętność wychwytywania specyficznych zwrotów, to bardzo cenna i rzadka umiejętność. Niestety z czasem straciła „słuch i wzrok”. Po wojnie napisała książkę reporterską o podróży do Chin. Opisywała, jak Tybetańczycy cieszą się z chińskiego wyzwolenia. Notowała wzruszenia, gdy stała na trybunie honorowej. Od dawna zresztą świat oglądała z trybuny honorowej. Miała – przywołując tytuł jednego z amerykańskich filmów – oczy szeroko zamknięte.

– rozmawiał Tomasz Zbigniew Zapert

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Piotr Lipiński – reporter podejmujący tematy z dziejów najnowszych Polski. Autor takich książek, jak „Anoda. Kamień na szańcu”, „Raport Rzepeckiego”, „Absurdy PRL-u”. A także serii: „Bolesław Niejasny”, „Ofiary Niejasnego” i „Towarzysze Niejasnego” (opisującej ofiary i katów czasów bierutowszczyzny) oraz biografii Władysława Gomułki „Władzy nie oddamy” i Józefa Cyrankiewicza „Wieczny premier” i najnowszej „Wasilewska. Czarno-biała”. Autor telewizyjnego dokumentu pt. „Co się stało z polskim Billem Gatesem?”, który stał się zaczynem książki „Geniusz i świnie”, opowiadającej o inżynierze Jacku Karpińskim, konstruktorze polskiego komputera K–202.
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: 1943 rok. Wanda Wasilewska, przewodnicząca Związku Patriotów Polskich, przemawia do żołnierzy 1 Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Od lewej: gen. Zygmunt Berling i płk. Włodzimierz Sokorski. Fot. PAP/CAF
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.