Ciekawe, że film kosztował podobno 25,5 miliona złotych, a więc więcej niż inna superprodukcja z 2014 r. „Miasto 44” (niecałe 25 mln) czy „Wołyń” z 2016 r. (20 mln) i na liście najdroższych polskich filmów jest na szóstym miejscu. Nieoficjalne informacje mówią o równowartości 9 milionów dolarów, czyli 32 milionów ówczesnych złotych. A jaki był efekt? Cóż, filmu chyba lepiej nie oglądać.
Wygrana wojna
Na tle „Bitwy” całkiem dobrze wygląda natomiast serial telewizyjny „1920. Wojna i miłość”, po raz pierwszy pokazany w TVP 11 listopada 2010 r. (
można obejrzeć na vod.tvp.pl). Na stronie Filmweb ma solidną ocenę 6,8.
Trzynaście odcinków opowiada o losach trzech żołnierzy: Bronisława Jabłońskiego (polski szlachcic i oficer w dawnej rosyjskiej armii grany przez Jakuba Wesołowskiego), Władysława Jarocińskiego (żołnierz pochodzący z chłopskiej rodziny z Wielkopolski, żołnierz dawnej pruskiej armii – grał do Wojciech Zieliński) i Józefa Szymańskiego (matematyk ze Lwowa, oficer Legionów, a w jego roli Tomasz Borkowski). To historia o przyjaźni, związkach z kobietami oraz o walce o niepodległą Polskę. Wspólnym wrogiem Władka, Bronka i Józefa jest Rosjanin Aleksander Sribielnikow, bolszewicki komisarz (Michał Żurawski). Piłsudskiego grał Mirosław Baka, a wystąpili też m. in. Krzysztof Globisz i Lech Łotocki.
– „Bitwa warszawska” powstawała w miarę równolegle do naszego serialu, było więc bardzo ciekawe robienie porównań – mówi współautor scenariusza Janusz Petelski (drugim współautorem był Robert Miękus). – Może nam udało się sięgnąć głębiej, pokazać wydarzenia w sposób nieco bardziej autentyczny?... – zastanawia się i dodaje: – Tak się jakoś złożyło, że kilka wątków jest dość podobnych. Ale oczywiście w serialu widoczne są braki budżetowe. Tam, gdzie mowa jest o dużych jednostkach wojskowych, po planie kręci się kilkunastu, najwyżej kilkudziesięciu statystów...
I wspomina, że podczas realizacji serialu wykorzystano np. pociąg pancerny z II wojny stojący w Stacji Muzeum (dawne Muzeum Kolejnictwa w Warszawie). – Ale dzięki wykorzystaniu programów komputerowych jeździł po torach jak podczas działań wojennych – opowiada.
Oczywiście, znawcy tematu też dostrzegli błędy. „Kostiumologa powinni końmi po bruku ciągnąć za to, co wyprawia w tym serialu. Polscy żołnierze siedzą w okopach, a mundurki czyściutkie i w kant zaprasowane jak na defiladę... to co ? Te okopy to im koparka wykopała? Że o hełmach świecących nowiutka farbą nie wspomnę” – pisał jeden z obecnych na forum Filmwebu. „Jak się ma tylko jeden komplet uniformów na cały okres realizacji, to się OSZCZĘDZA (…) Realizatorzy chętnie korzystali z pomocy Grup Rekonstrukcji Historycznej. Ci Chłopcy występowali w swoich uniformach, nie dziwi zatem, że niezbyt chętnie tarzali się w nich po błocie” – odpowiadał mu inny.
Trudne upamiętnienie
Wojna polsko-bolszewicka, wielka, polska wygrana, nie ma jakoś szczęścia – dawno już miał powstać pomnik, nie powstał; dawno już w podwarszawskim Ossowie miało być otwarte muzeum, jest jedynie pusty budynek. Dramatyczna historia z 1920 r. aż się prosi o duży film z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem najlepszy obraz, jaki dotąd powstał, „Gwiaździsta eskadra”, poszukiwany jest bezskutecznie na całym świecie. Chyba warto, by ktoś w końcu przełamał to fatum, bo więcej mówimy czy piszemy o naszych klęskach niż o zwycięstwach. A warto wiedzieć, że historia Polski to nie tylko pasmo porażek…
– Piotr Kościński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy