Rozmowy

Przeszczepiał głowy małpom, stworzył „definicję śmierci”. Mówił, że jest rękami Boga

W czasie zimnej wojny nic nie liczyło się bardziej, niż wykazanie prymatu własnej ideologii czy poziomu nauki. Dlatego podejmowano dziwne eksperymenty. W Moskwie doszczepiono głowę żyjącego psa do ciała innego psa i udostępniono nagranie dwugłowego eksperymentu naukowcom w USA jako element propagandy, że Rosjanie rozwiązali problem transplantacji – mówi dr Brandy Schillace, historyk medycyny, redaktor naczelna brytyjskiego „Medical Humanities” i autorka książki „Doktor White i jego głowy”.

TYGODNIK TVP: Jak osoba zajmująca się medycyną odnajduje się w dzisiejszym świecie, w którym ta nauka cały czas jest podważana, otoczona spiskowymi teoriami, samozwańczymi autorytetami i kryzysem zaufania chyba największym w jej historii?

BRANDY SCHILLACE:
Jako historyka medycyny, już naprawdę nic nie jest w stanie mnie zadziwić. Przecież całe dzieje tej nauki to tak naprawdę historia braku zaufania do jej odkryć, ale także szerzenia półprawd. To co wydarzyło się w czasie pandemii COVID-19 jest tylko tego kontynuacją, na którą dodatkowo nałożona została ogromna polityczna i społeczna polaryzacja z dzisiejszych czasów.

Dziś jednak porozmawiamy nie o epidemiach, ale o transplantacjach. Nigdy nie sądziłem, że obok gwiezdnego wyścigu z czasów zimnej wojny trwała inna rywalizacja pomiędzy USA i ZSRR, i to właśnie na polu medycyny…

W swojej ostatniej książce opisuję, jak w obszarze medycyny i choćby transplantacji toczyła się zaciekła rywalizacja i jak pierwsze eksperymenty traktowane były w Związku Radzieckim. Pamiętajmy, że największy postęp medycyny, eliminacja wielu chorób, upowszechnienie szczepień przypadły na okres po II wojnie światowej. Był to także czas pierwszych udanych transplantacji, z których pierwsza – przeszczep nerki – miała miejsce w roku 1954 i to w USA. Pierwsi dawca i biorca byli bliźniętami jednojajowymi, więc zagrożenie odrzutem było ograniczone. Jeden brat ofiarował nerkę drugiemu, ale operacja, którą wykonał dr Joseph Murray, była obciążona ogromnym ryzykiem. Gdyby ten przeszczep się nie przyjął, oznaczałoby to zakwestionowanie całej gałęzi medycyny, wręcz koniec transplantologii, lub w najlepszym wypadku – konieczność zrobienia kilku kroków w tył.

Dlaczego Rosjanie w latach 50. stworzyli dwugłowego psa? To brzmi jak niedorzeczny fakenews, gdyby nie było to nagrane na taśmie filmowej.

Najprostsza i może troszkę lekceważąca odpowiedź na pana pytanie brzmi: bo mogli! W czasie zimnej wojny nic nie liczyło się bardziej, niż wykazanie prymatu własnej ideologii, przewagi systemu politycznego, a także poziomu nauki. Wyścigi – kosmiczny, zbrojeń i medyczny – trwały w najlepsze już od początku. Jeżeli jedno z państw wykazałoby, że jego nauka zatriumfowała, oznaczałoby to, że cały jego ustrój także jest górą. Triumf oznaczał zapewnienie słuszności ideom oraz świetlanej przyszłości swojemu imperium. Dlatego chyba podejmowano dość dziwne eksperymenty. Jednym z nich było doszczepienie w Moskwie głowy żyjącego psa do ciała innego psa. Udostępnienie nagrania z tym zwierzęciem naukowcom z USA było elementem sowieckiej propagandy, pewnego rodzaju taktyką ze strony ZSRR. Rosjanie chcieli puścić w świat informację, że rozwiązali problem transplantacji. Oczywiście nikt nie wiedział, że te zwierzęta żyły bardzo krótko, następowały odrzuty. Jednak profesor Instytutu Chirurgii w Moskwie Władimir Diemichow prezentował na filmie stworzonego przez siebie psa, pijącego mleko i żyjącego z dwiema głowami. Naukowcy z USA, nie znając dalszych losów tych zwierząt mogli sądzić, że w ZSRR rozwiązano najtrudniejsze problemy transplantologii.

I za chwilę Rosjanie mieli w USA swoich naśladowców, którzy chcieli ich doścignąć.

Bohaterem mojej książki „Doktor White i jego głowy” jest amerykański transplantolog Dr. Robert White. Był to wybitny naukowiec, a jego celem już w latach 60. i 70. XX wieku stała się nie tylko transplantacja organów, ale przeprowadzenie „przeszczepu całego ciała” ludzkiego. Choć dziś to wciąż brzmi jak science fiction, to niekoniecznie jest aż tak bardzo nierealne. White chciał pomóc sparaliżowanym pacjentom, którzy byli sprawni jedynie od szyi czy klatki piersiowej w górę. Pracował nad zapewnieniem im nowego ciała poprzez dodanie ciała dawcy. Nie wprowadzał przy tym pojęcia „przeszczepu głowy”, gdyż jako głęboko wierzący katolik uznawał, że głowa jest nośnikiem ludzkiej istoty, jaźni i duszy. White wiedział, że sparaliżowani ludzie żyją krócej, więc chciał dać im dłuższy żywot. Argumentował, że efektem jego eksperymentów może być zapewnienie lepszej jakości życia ludziom takim, jak sparaliżowany Stephen Hawking. Retorycznie więc pytał, dlaczego odmawiamy takim pacjentom tego prawa.

Już pod koniec swojej naukowej kariery miał nawet ochotnika do swojego eksperymentu.

Zgłosił się do niego sparaliżowany w całości Craig Vitovitz. Do operacji nigdy nie doszło, nie było zgody prawnej, a także organy pacjenta zaczynały zamierać. Nie wiadomo więc, czy w wyniku operacji można by wtedy było zachować ciągłość skomplikowanego ludzkiego rdzenia kręgowego.

Dr White zasłynął jednak – podobnie jak Rosjanie – z kontrowersyjnych eksperymentów na zwierzętach. Były dość okrutne, wywoływały fale protestów, a naukowca nazwano „Doktor Rzeźnik”.

Ale przecież dziś tak samo atakowany i krytykowany jest Elon Musk, który testuje na zwierzętach swoje urządzenia Nauralink (w badaniach nad tą technologią do eksperymentów laboratoryjnych wykorzystano już podobno ponad 1500 zwierząt, na których mózgach testowano wszczepialnie interfejsów mózg-maszyna – przyp. red).

W książce o dr. White starałam się przedstawić bardziej wyważony pogląd na temat eksperymentów na zwierzętach. Ten lekarz ostatecznie uratował wiele istnień ludzkich, zwłaszcza dzieci. Dzięki swoim doświadczeniom na zwierzętach opracował nowatorskie techniki, które dziś są wykorzystywane w medycynie, na przykład technologię perfuzji, czyli miejscowego obniżenia temperatury mózgu do operacji – był za to nominowany do Nagrody Nobla. Organizacje ochrony praw zwierząt krytykowały go oczywiście za eksperymenty na naczelnych. Tylko że w latach 70. były inne standardy eksperymentów i badań laboratoryjnych. Dziś większość z nich i tak uznajemy za niewłaściwe. Samo to, że małpy były trzymane w małych, odizolowanych klatkach bez stymulacji umysłowej było torturą. Obecnie w Stanach Zjednoczonych przepisy wymagają, aby zwierzęta były przetrzymywane w bardziej naturalnym środowisku, a nie zamykane na małej przestrzeni. White był jednak najbardziej krytykowany za swoje sztandarowe eksperymenty, w których przeszczepiał głowy makaków, izolował ich mózgi i utrzymywał przez pewien czas przy życiu poza ciałem. Myślę, że tego rodzaju próbom mogło być poddanych około 300 zwierząt. Dlatego PETA (People for the Ethical Treatment of Animals; pol. Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt – międzynarodowa organizacja non-profit walcząca o prawa zwierząt – red.)nazywała go właśnie „Doktorem Rzeźnikiem”.

Dr. White, podobnie jak wspomniany wcześniej autor pierwszej transplantacji Joseph Murray, byli irlandzkimi Amerykanami, głęboko wierzącymi katolikami. Jak ich światopogląd miał się do próby wcielania się w rolę demiurga, czy raczej… dr. Frankensteina?

Dla dr. White'a nie istniał podział na religię i naukę. Uważał, że jego zdolności jako chirurga i naukowca pochodzą od Boga; posunął się nawet do stwierdzenia, że jest rękami samego Boga. Sam siebie nazywał mianem „Humble Bob” (pol. Pokorny Bob). Oczywiście było w tym troszkę pychy i rozdmuchanego ego, ale – w kontekście wiary – White naprawdę chciał ratować życie zakładając, że życie człowieka, tak jak jego dusza, znajduje się w mózgu. Wychodził z założenia, że jego badania nakierowane na utrzymanie przy życiu mózgu to jednocześnie walka o życie człowieka.

I jak miało się to do doktryny Watykanu?

White odegrał ogromną role w wypracowaniu nowego spojrzenia Kościoła katolickiego na kwestię transplantacji. Uważał się za osobistego przyjaciela papieża Pawła VI i Ojca Świętego Jana Pawła II. Polski papież spotykał się z nim na audiencjach, zaprosił zresztą White’a do grona członków Papieskiej Akademii Nauk, aby służył mu osobiście radą w sprawach bioetyki. To właśnie Amerykanin pracował na rzecz uznania przez Kościół śmierci mózgu za rzeczywistą śmierć (zamiast wcześniejszej definicji bazującej na ustaniu oddychania). Miał także wkład w wypracowanie w USA ustawy o jednolitym orzekaniu zgonu, uchwalonej w Stanach Zjednoczonych w 1981 roku w celu ujednolicenia kryteriów śmierci mózgowej. White dumnie stwierdził, ż̇e to on zaprojektował taką „definicję śmierci”.

Czy te kwestie nadal nie budzą wątpliwości?

Nadal są ogromne wątpliwości dotyczące definicji śmierci. Chociaż mamy prawne jej opisy, to nie ma ostatecznie jednolitej definicji medycznej. Mamy kryteria, które obejmują śpiączkę, brak odruchów pnia mózgu i niezdolność do samodzielnego oddychania. Ale one nadal są subiektywne, w zależności od tego, kto je interpretuje, czy w jakim państwie i systemie prawnym się znajdujemy. Jednocześnie należy wyraźnie stwierdzić, że jeżeli nie ma odruchów pnia mózgu, to „ty" jako jednostka nie żyjesz. Nie wrócisz, nie obudzisz się ponownie, komórki mózgowe odpowiedzialne za myślenie i wszystkie inne rzeczy, które sprawiają, że jesteśmy tym, kim jesteśmy, umarły bezpowrotnie.

Jak przebiega dziś debata na temat etyki w transplantologii?

Transplantologii od początku towarzyszą kontrowersje. Weźmy niesławny przypadek Bruce’a Tuckera z lat 60. XX wieku. Afroamerykanin, który uległ wypadkowi, trafił do szpitala, a jego organy zostały pobrane bez potwierdzenia ze strony rodziny. Dodatkowo posłużyły one do uratowania białego pacjenta, a wszystko działo się na południu USA. Sprawa ta przeszła do historii i pomogła w stworzeniu przepisów, które obecnie obowiązują w zakresie tego, kiedy można pobierać organy i jakich protokołów należy przestrzegać. Dziś toczą się jednak jeszcze inne debaty na temat tego, co dokładnie można zrobić z martwym ciałem. Na przykład bardzo kontrowersyjna dyskusja, czy ciała martwe mózgowo mogą być wykorzystywane jako inkubatory dla embrionów.

Człowiekowi przeszczepiono serce świni... O przyszłości transplantologii

W styczniu dokonano pierwszej takiej operacji, ale nie ostatniej. To szansa na przeżycie.

zobacz więcej
A jaka jest przyszłość transplantologii, to znaczy – co będzie kolejnym krokiem milowym?

Myślę, że przyszłość leży w sztucznej hodowli narządów przy użyciu komórek macierzystych, a także w nowym obszarze wytwarzania implantów mózgowych, które są już na bardzo zawansowanym etapie choćby na Brown University, czy MIT. Opracowywane są na przykład nowe sposoby kontrolowania protez kończyn za pomocą tych implantów. Natomiast jeżeli chodzi o transplantologię w bardziej konwencjonalnym znaczeniu to przewiduję, że wkrótce mogą być w szerszym zakresie wykonywane przeszczepy macicy.

A co z obszarem ksenotransplantacji? Ostatnio mężczyzna z nieuleczalną chorobą serca otrzymał pierwszy w historii przeszczep genetycznie zmodyfikowanego świńskiego serca, ale zmarł po dwóch miesiącach.

Świnie są wykorzystywane do przeszczepów ksenogenicznych, czyli między osobnikami różnego gatunku. Techniki przeszczepów zastawek serca są już bardzo zaawansowane, ale zwierzę – bez względu na to, jak zbliżone fizjologicznie do człowieka – wciąż nie jest tym samym, co drugi człowiek. Największym zagrożeniem pozostaje nie tylko odrzucenie immunologiczne, ale także ryzyko zarażenia biorców endogennymi zwierzęcymi wirusami. Ponadto istnieją obawy etyczne, dotyczące dystrybucji narządów zwierzęcych i ludzkich. Kto ma mieć pierwszeństwo w otrzymaniu ludzkich, a kto dostać narządy zwierzęce, dlaczego ten a nie inny pacjent? Napisałem artykuł dla „Wired” o przypadku, w którym mężczyźnie zaoferowano tylko świńskie narządy, ponieważ oceniono że jest zbyt chory, aby otrzymać ludzkie. To oznacza, że zaczyna być tworzona hierarchia pacjentów niewystarczająco „dobrych” dla ludzkich narządów, ale takich, którzy mogą otrzymać „świńskie”. Grozi to wytworzeniem lepszych i gorszych, podziałów o podłożu ekonomicznym czy rasowym, zwłaszcza w krajach takich jak USA, gdzie usługi medyczne są wysoce skomercjalizowane.

Czy historia tych najbardziej zaawansowanych przeszczepów będzie miała swój epilog? Może pisze go słynny dr Sergio Canavero, który od lat głosi że przeszczepi ludzki mózg? Włoski neurochirurg z Uniwersytetu w Turynie już kilka lat temu ogłosił, że przeszczepił głowę martwego człowieka, a obecnie zapowiada, że dokona tego na żywym pacjencie.

Zabawne, że pyta pan o dr Canavero, bowiem całkiem niedawno korespondowaliśmy. Napisał mi, że jest już u progu wielkiego przełomu, ale oczywiście podchodzę do tego bardzo sceptycznie. W większości przypadków tego rodzaju przeszczep, choć technicznie będzie możliwy, jest nadal etycznie nie do przyjęcia. Osoba poddana takiej operacji musiałaby przyjąć ogromne ilości leków zapobiegających odrzuceniu przeszczepu, zapewne byłaby sparaliżowana i nie przeżyłaby zbyt długo. Jednocześnie taki eksperyment wymagałby pobrania całego ciała dawcy i przekazania na ten cel niezależnie od ludzi czekających na narządy. To byłoby bardzo trudne do uzasadnienia. Skoro tak wiele osób czeka na pomoc, to dlaczego przekazujemy wszystkie narządy na rzecz jednego pacjenta? Uważam, że eksperymenty takie jak dr. White’a nauczyły nas wielu rzeczy w obszarze transplantologii, choćby technik perfuzji, metabolizmu mózgu, technik chirurgicznych i innych, ale danie głowie nowego ciała tak naprawdę nie uratowałoby życia, czy nawet go nie przedłużyło. Zamiast tego prawdopodobnie zakończyłaby kilka innych żywotów, tych ludzi czekających na listach do przeszczepu. Epilog tej historii jest moim zdaniem następujący: wiedza i umiejętności związane z tym, że można przeprowadzić operację to jedno, ale ważniejsza jest świadomość tego, czy powinniśmy to robić.

– rozmawiał Cezary Korycki

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie z archiwum autorki oraz okładki jej najnowszej książki – wydanie anglojęzyczne (wyd. Simon & Schuster) oraz polskie (wyd. Bo.wiem, 2023)
Dr Brandy Schillace jest historykiem medycyny i uznaną autorką książek poświęconych tej tematyce, w tym najnowszej, przetłumaczonej na język polski: „Doktor White i jego głowy, czyli śmiałe eksperymenty w transplantologii”. Laureatką nagrody Arthur P. Sloan Science Foundation z 2018 roku. Jest gospodarzem Peculiar Book Club, społeczności livestream dla autorów i ich czytelników. Obecnie pełni funkcję redaktor naczelnej brytyjskiego „Medical Humanities Journal BMJ”. Wcześniej pracowała m.in. na wydziale anglistyki, historii i w czasopiśmie poświęconym antropologii medycznej. Spędziła pięć lat jako pracownik naukowy w muzeum medycznym.
SDP2023
Zdjęcie główne: Zdjęcie dr Roberta J. White’a pochodzi z dwuczęściowego wideo „A Monkey Head Transplant” na youtubopwym kanale „Motherboard”. To autobiograficzna i poświęcona transplantologii rozmowa z tym neurochirurgiem i wieloletnim dyrektorem oddziału neurochirurgii w Cleveland Metropolitan General Hospital w stanie Ohio. Fot. printscreen z https://www.youtube.com/watch?v=TGpmTf2kOc0&ab
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.