Do grona ofiar w każdej chwili może dołączyć 11 milionów Amerykanów. Szczególnie zagrożeni są biali z wykształceniem średnim lub niższym.
zobacz więcej
Wprawdzie już w starożytnej Grecji znano wytwarzane z maku lekarskiego opium, ale dopiero szerszy kontakt z Orientem w czasach nowożytnych upowszechnił w świecie zachodnim tę substancję jako środek redukujący ból. W pierwszej dekadzie XIX wieku Niemiec Friedrich Sertürner wyizolował z opium pierwszy z alkaloidów – morfinę.
Stosowanie narkotyków w medycynie przyspieszyło w 1853 roku wynalezienie strzykawki. Już po wojnie secesyjnej pojawił się w USA problem - uzależnienie weteranów od morfiny. Gdy w 1897 roku inny Niemiec Felix Hoffmann zsyntetyzował heroinę, stała się ona powszechnym „nie uzależniającym substytutem morfiny”, jak reklamował jej producent Bayer, a także lekiem na kaszel (również dla dzieci).
Zanim heroina stała się przedmiotem zainteresowania organizacji przestępczych, była przez dłuższy czas legalnym środkiem farmakologicznym. Dostępność do niej zaczęła być w USA reglamentowana dopiero od roku 1924.
Leki przeciwlękowe, psychotropowe i uspokajające, choćby takie jak Valium, stały się prawdziwym hitem rozwijającego się po II wojnie światowej rynku farmaceutycznego. Pierwsza była mefenezyna, preparat zwiotczający ciała zwierząt, ale zachowujący ich świadomość. Szybko stwierdzono, że może działać na ludzi i zaczęto sprzedawać pod nazwą handlową Miltown. Ten dość prymitywny antydepresant stał się przebojem amerykańskich gospodyń domowych lat 50. W samym roku 1957 wypisano aż 36 milionów recept. Okazało się jednak, że używanie preparatu prowadzi do uzależnienia.
Koncerny medycznie nie ustawały w rozpowszechnianiu kolejnych substancji „polepszających jakość życia”. Na rynek trafiło i stało się wielkim przebojem bazujące na diazepamie Valium. The Rolling Stones w swym utworze z roku 1966 „Mother's Little Helper” (pol. mały pomocnik mamy) śpiewali o żółtej tabletce, która znajdowała się w kredensie każdej szanującej się pani domu. Za sukcesem Valium (w PRL produkowanym jako pod nazwą Relanium) stała sprytna metoda promocji specyfiku stworzona przez nowojorską agencję reklamową McAdams.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Nowojorczyk Arthur M. Sackler, urodzony w 1913 roku syn żydowskich emigrantów z Galicji był z wykształcenia psychiatrą, ale lepiej się sprawdził jako specjalista od reklamy leków. Inspirował powstawanie organizacji pacjentów domagających dopuszczenia do obrotu mocniejszych środków przeciwbólowych. W latach 60. XX wieku powołał do życia pismo „Medical Tribune”, które docierało do 600 tysięcy czytelników. Ale nie do zwykłych „zjadaczy” tabletek, lecz do tych, którzy je przepisują, czyli lekarzy. Magazyn był połączeniem poradnika dla medyków i folderu reklamowego producentów leków. To dzięki temu periodykowi Valium stało się najbardziej dochodowym farmaceutykiem w historii, a Sackler wkrótce kupił produkującą medykamenty firmę Perdue Pharma.
Już po śmierci Arthura w roku 1987 jego rodzina doprowadziła do wejścia na rynek kolejnego rewolucyjnego preparatu przeciwbólowego – to był OxyContin.
Miliony Amerykanów uzależnionych dziś od narkotyków to pacjenci systemu opieki zdrowotnej, którym wcześniej lekarze przepisywali mocne leki. Medycy zalecali środki przeciwbólowe nastolatkom, którzy skręcili nogę na meczu koszykówki, ich rodziców, których złamało w krzyżu przy pracach w ogródku, albo dziadków szukających ukojenia dla przewlekłych bólów reumatycznych. OxyContin był używany powszechnie, jak europejskich ketonal (do 2017 roku środek przeciwbólowy przepisywany w Polsce na receptę). Dynastia Sacklerów korzystając z liberalnych regulacji rynku w USA przesunęła nie tylko granicę bólu, ale uczyniła wcześniej zarezerwowane tylko dla najcięższych przypadków leki ogólnie dostępnymi dla milionów pacjentów.
Spadkobiercy seniora rodu posłużyli się jego wypracowaną w latach 60. strategią. Stworzyli sieć sprzedażową docierającą bezpośrednio do lekarzy. Jednocześnie przekonali opinię publiczną i regulatora (państwową agencję dopuszczającą leki do obrotu), że OxyContin nie uzależnia ze względu na specjalnie opatentowaną powłokę, zapewniającą długie uwalnianie leku. W 1998 r. firma Purdue rozprowadziła wśród lekarzy 15 000 kopii filmu wideo promującego lek, w którym zapewniano że jego rewolucyjność polega na niemożliwości uzależnienia się od tej substancji.