Historia

Nasze matki pochodzą z kultur starszych niż rody ojców. Jak Gotki Słowian pokochały

„Słowiański pakiet kulturowy” najprawdopodobniej przybył tutaj masowo ze wschodu 1500 lat temu, ale część genów dziedziczymy od populacji trwających tu co najmniej od okresu rzymskiego – 500 lat wcześniej. Jedyne, o co można się pokłócić w dzisiejszym stanie wiedzy, to proporcje tych pakietów. Mamy słowiańskich prastryjów i skandynawsko-germańskich prawujów. Dziś żyjemy w Polsce my, idealny genetyczny patchwork.

„Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!” – te słowa patriotycznej „Roty”, napisane przez Marię Konopnicką w czasie zaborów Polski, zna każdy. „Ziemia skąd nasz ród” – dobrze powiedziane i walczyliśmy o nią wiele razy. Ale pomijając obecne granice państwowe, gdzie ta nasza ziemia jest? Skąd nasz ród pochodzi?

W mediach polskich wciąż podnoszone jest pytanie: kto tworzył państwo Piastów i kim byli z pochodzenia sami Piastowie? Temat buzuje – i to nie pierwszy raz – od listopada ubiegłego roku, kiedy nagłówki zakomunikowały: „Piastowie nie byli Słowianami – dowodzi nauka”. Chodziło wówczas o pochodzenie książąt mazowieckich, pochowanych w Archikatedrze Warszawskiej. Wyniki badań – uzyskane dużo wcześniej przez szczecińskich specjalistów z zakresu antropologii i medycyny sądowej – wskazywały bowiem, że kości Stanisława i Janusza III Piastów, zmarłych odpowiednio w latach 1524 i 1526 r., niosły w swych komórkach chromosom Y uważany za „germański”, choć jest nie mniej „celtycki” (ma haplotyp R1b, w przeciwieństwie do „słowiańskiego” R1a). Oficjalnie tej informacji dotąd nie zaprezentowano w obiegu naukowym, za to prasa żyje nią od dekady.

Osiem miesięcy po tym medialnym wzburzeniu „gorący kartofel” powraca, tym razem usprawiedliwiony autentyczną naukową publikacją dotyczącą tych zagadnień. Ukazała się 24 lipca 2023 r. na łamach specjalistycznego czasopisma „Genome Biology”, a nosi tytuł „Genetic history of East-Central Europe in the first millennium CE”, czyli „Genetyczna historia środkowo-wschodniej Europy w I tysiącleciu naszej ery”.

To kolejna praca naukowa (ale pierwsza tak obszerna i przekrojowa) pochodząca z zespołu badawczego, który już w 2014 roku otrzymał od polskiego podatnika gigantyczny grant badawczy, aby ustalić skąd się wzięła ludność państwa Piastów i kim z pochodzenia byli oni sami. Z końcem 2021 r. konsorcjum utworzone przez Instytut Chemii Bioorganicznej PAN oraz wydziały historii i biologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierowane przez prof. dr. hab. Marka Figlerowicza, zakończyło realizację pierwszego polskiego projektu archeogenomicznego.

Artykuł z „Genome Biology” nie podejmuje jeszcze tematu pierwszej znanej historykom polskiej dynastii, czyli Piastów. Aczkolwiek uczeni obiecują, że powstaje kolejny ich tekst naukowy, właśnie o samych Piastach. Co rozpala umysły i serca wielu, o pierwszych Piastach bowiem i tzw. chrzcie Polski nie wiemy prawie nic pewnego. Pomijając autorów legend i turbolechitów, którzy wiedzą wszystko.
„Wieś Gotów” w Masłomęczu, 31 lipca 2010. Mieszkańcy wsi wcielili się w członków dawnych plemion żyjących na tych terenach. Na ślad Gotów natrafili w 1977 roku archeolodzy z lubelskiego Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej, odkrywając cmentarzysko tego nordyckiego ludu. Współcześni starają się odtwarzać produkcję, kulinaria i obyczaje dawnych czasów. Na zdjęciu: pokaz rzemiosła. Fot. PAP/Wojciech Pacewicz
Tymczasem w obecnej publikacji zainteresowanie licznych w Polsce fanów genealogii genetycznej, nieustępujących czasem wiedzą fachowcom, zostaje skierowane ku poznaniu odpowiedzi na pytanie: kto zamieszkiwał nasze dzisiejsze tereny, gdy państwo Piastów się rodziło, a kto wcześniej? Wszystko zaś dzięki metodzie sekwencjonowania DNA ze starych kości (która pojawiła się w Polsce dzięki zespołowi prof. Figlerowicza, dotąd nie było u nas innego ośrodka archeogenetycznego z prawdziwego zdarzenia) i analizom numerycznym takich danych.

Kto tu mieszkał? Dwie rozbieżne teorie

Na ten temat istniały w nauce dwie podstawowe – i skrajne jednocześnie – hipotezy. Z braku dowodów genetycznych opierały się one wyłącznie na archeologicznej analizie materialnych pozostałości dawnych kultur, czyli pochówków, ceramiki, narzędzi z metalu, sposobów ich wytwarzania etc.

Pierwsza teoria, zwana autochtoniczną, zakładała, że państwo Piastów (i sama ich dynastia) to było osiągnięcie ludzi po prostu tutejszych. Przyjęto, że osiągnięciem Słowian, takich samych, jakimi my dziś jesteśmy, żyjących na tych ziemiach już w epoce żelaza, a nawet wcześniej. Teoria autochtonicznego pochodzenia Słowian wywodziła ich od hipotetycznego ludu Prasłowian, utożsamionego przez Józefa Kostrzewskiego z twórcami kultury łużyckiej.

Kolebek Prasłowian typowano jednak kilka: a to kulturę trzciniecką, a to – na podstawie badań dziedziczonego po matce mitochondrialnego DNA (mtDNA) – kultury środkowej Europy z epoki brązu, lub nawet neolityczne. Warto przypomnieć, że stanowiska archeologiczne kultury trzcinieckiej odnotowano na terenach centralnej, południowej i wschodniej Polski (Kujawy, Mazowsze, Małopolska, Podlasie) oraz zachodnich ziemiach dzisiejszych Ukrainy i Białorusi (Polesie). Datowano je na okres od 1900 do 1000 roku przed naszą erą.

Dzięki archeogenetyce Europy i Eurazji – badaniom prowadzonym głównie w ośrodkach w Lipsku oraz na Harvardzie – okazało się, że od pięciu tysięcy lat nie było wielkich migracji na teren Europy. Ostatni przyszli tu masowo przedstawiciele kultury grobów jamowych, indoeuropejczycy ze stepów Pontu (przeważnie o haplotypie R1b chromosomu Y) oraz ich kuzyni z kultury ceramiki sznurowej (o R1a). Trudno więc było zakładać, że Słowianie w centrum Europy spadli z nieba półtora tysiąca lat temu – już w tej Europie musieli być, jeśli nie oni sami, to przynajmniej ich przodkowie.

Druga natomiast, teoria allochtoniczna, zakładała, że słowiańska ludność pojawiła się na zachód od linii Wisły bardzo późno, a pierwsze plemiona słowiańskie przybyły na ziemie polskie z zewnątrz, ze swych siedzib w dorzeczu Dniepru, np. w okresie wielkiej wędrówki ludów, czyli nie wcześniej niż w VI wieku naszej ery. Wtedy to bowiem zaczyna się ich opisywać – długo po tym, jak Tacyt około roku 98 n.e. napisał swoją „Germanię”.

Tu zresztą „leży pies pogrzebany”, czyli podłoże problemu. Pogląd o nieprzerwanej obecności Słowian nad Odrą i Wisłą przynajmniej od 1500 roku przed naszą erą obowiązywał bowiem w polskiej archeologii – ze względów geopolitycznych – do końca XX wieku. A potem ów drugi pogląd, wprost przeciwny, zaczął nagle obowiązywać uniwersytecko, choć nic szczególnego w tej dziedzinie nie odkopano – natomiast zmieniły się nam sojusze. Wszystko dlatego, że w naszej części świata archeologia to działka historii a nie socjologii i często służy(ła) temu, by udowodnić, że narody miały „odwieczne prawo” siedzieć tam, gdzie siedzą dzisiaj. A nawet mogły podbić to i owo w celu „powrotu do kolebki/macierzy/ziemi ojców” (niepotrzebne skreślić).

Rodzi to często u rozgrzanej publiczności i niektórych badaczy wnioski, iż państwo założyli nam inni – jak nie Goci, to wikingowie, bo Słowianie sami rządzić się nie potrafią, ani porządku zaprowadzić. I inne podobnej klasy wnioski, w swej naturze bardziej ideologiczne i szowinistyczne niż naukowe.
Pokaz walki Gotów w Masłomęczu – „Wieś Gotów”, 31 lipca 2010. Fot. PAP/Wojciech Pacewicz
Spór zatem był nie tylko naukowy, ale dotykał, dotyka i będzie – jak się okazuje po wynikach publikacji w „Genome Biology” – nadal dotykał głębokich pokładów emocjonalnych wielu z nas. Także tych, co nie chcą stać ani na turbosłowiańskich, ani turbogermańskich stanowiskach, do których w ujęciu popularnym sprowadzono owe dwie, naukowe u swego zarania teorie. Pierwszą, bronioną przez takie autorytety, jak odkrywca Biskupina Józef Kostrzewski i jego koledzy z poznańskiej szkoły archeologicznej, czy Konrad Jażdżewski z Łodzi. I drugą, forowaną z kolei przez Jana Michała Rozwadowskiego i jego kolegów ze szkoły krakowskiej, uformowanej przez Kazimierza Godłowskiego.

„Żelazo” Lubelszczyzny, średniowiecze Wielkopolski

Wróćmy więc teraz do wyników uzyskanych przez zespół prof. Figlerowicza. Już na wstępie – i słusznie – naukowcy w swej publikacji zauważają, że „sprawdzenie którejkolwiek z hipotez nie jest trywialne, biorąc pod uwagę, że kremacja zmarłych była zwyczajem dominującym w Europie Środkowej od późnej epoki brązu do średniowiecza”. Dodalibyśmy, że niełatwe jest również w miejscu bez naturalnych granic wschodnich i zachodnich, gdzie wojna i gwałt, ale też handel i migracje były na porządku dziennym, jak chyba nigdzie indziej w Europie.

Zauważmy też, bo to najistotniejsze w tej historii i tej publikacji, gdzie nawet nie pada termin „Słowianie” czy „Prasłowianie”: łatwo mieszać pojęcia, gdy się miesza geny, język i kulturę. A to są fenomeny niekoniecznie od siebie zależne (choć bywają).

Ponadto warto przypomnieć, że czym innym jest dziedziczenie haplotypów: po ojcu chromosomu Y (dużo DNA, duża akumulacja mutacji w czasie, sporo materiału do porównań) i po matce – mtDNA (mały, niewiele możliwych mutacji, które nie są letalne lub nie powodują schorzeń), a czym innym dziedziczenie całej reszty DNA, tzw. autosomów. W autosomach podczas powstawania komórek jajowych i plemników wszystko się tasuje i następuje masowe cięcie-gięcie sekwencji DNA. W efekcie dość łatwo jest śledzić pojawienie się nowego chromosomu Y – co może sugerować najazd, wielką migrację, wojnę etc., a znacznie trudniej odnajdywać zmiany autosomalne. Choćby dlatego, że ojca mamy tylko jednego, a rodziców aż dwoje. Nasz ojciec też miał jednego ojca i dwoje rodziców, i tak dalej w dół genealogicznego drzewa. Jak bardzo wszystko może się nam wymieszać w autosomach świadczy prosta obserwacja tego, na ile jesteśmy zewnętrznie i zdrowotnie podobni do naszego rodzeństwa, z którym mamy przecież wspólnych rodziców.

Do badania pokrewieństw genetycznych w zakresie autosomów wymagane są zatem poważne algorytmy statystyczne. Sprawa robi się jeszcze trudniejsza, gdy do tego dołożyć jakieś zależności geograficzne czy etniczne (czyli na jakim terenie czy w jakiej kulturze jest częstszy dany „typ” autosomów) – wtedy trzeba się posłużyć np. tzw. analizą głównych składowych (PCA). Zespół z Poznania korzystał z metody Admixture w wersji „supervised”, w której badacz sam, niejako „po uważaniu” wyłuskuje z genomów populacji te komponenty, które uznaje za najbardziej reprezentatywne dla danego regionu. Co oczywiście wpływa na taki, a nie inny kształt uzyskanych wyników.

Dalej badacze opisują swą metodę: „ustaliliśmy skład genetyczny przedstawicieli kultur z epoki żelaza związanych z kulturą wielbarską i średniowiecznych związanych z kulturą słowiańską z terenów dzisiejszej Polski. Badaniami objęto 474 osoby pochowane na 27 cmentarzach. Dla 197 z nich uzyskano dane dotyczące całego genomu”. A zatem tysiąc z hakiem lat historii oraz przestrzeń ponad 300 tysięcy kilometrów kwadratowych skompresowano do około 200 genomów z kilku cmentarzysk. Do tego badane średniowiecze ograniczono zasadniczo do Wielkopolski, a epokę żelaza do Lubelszczyzny, okolic Hrubieszowa, gdzie do dziś można podziwiać tzw. Wioskę Gotów w Masłomęczu. Nie dziwi zatem, że – jak wskazują wyniki – na cmentarzysku w „Wiosce Gotów” pochowani są głównie Goci, z kilkoma „outlierami” o genomach przypominających Bałtów czy Słowian, do czego jeszcze wrócimy.

Wujek ze Szwecji

Jak następnie objaśniają skrótowo uczeni: „odkryliśmy bliskie podobieństwa genetyczne między osobnikami związanymi z kulturą wielbarską, a współczesnymi im i starszymi populacjami północnoeuropejskimi. Ponadto zaobserwowaliśmy, że osobniki żyjące w epoce żelaza miały komponenty genetyczne, które były niezbędne do modelowania populacji średniowiecznej”.
Gocki długi dom w Masłomęczu. Wykonany został w oparciu o wyniki badań archeologicznych w Hrubieszowie-Podgórzu, zarówno pod względem rozmiarów, położenia według kierunków świata oraz konstrukcji dwóch głównych części. Fot. MSWG - Praca własna, CC BY-SA 3.0, Wikimedia
Z całej swej analizy wyciągają zaś wniosek, który dla wielu znawców tej dziedziny, w tym części recenzentów owej pracy, jest co najmniej dyskusyjny. A mianowicie, że: „populacja z epoki żelaza związana z kulturą wielbarską została utworzona przez imigrantów z północy, którzy przybyli na tereny dzisiejszej Polski najprawdopodobniej na początku pierwszego tysiąclecia naszej ery i zmieszali się z autochtonami. Przedstawione wyniki są zgodne z hipotezą zakładającą genetyczną kontynuację między okresami żelaza i średniowieczem w Europie Środkowo-Wschodniej”. Wniosek ten zatem, choć nie jest sformułowany ostro i jednoznacznie, jest odbierany przez wielu czytelników jako wspierający teorię autochtoniczną.

Jedyny jednak wniosek, jaki płynie z danych i krytycznej lektury tej pracy, jest następujący: populacja kultury wielbarskiej różni się istotnie od populacji średniowiecznej Polski, a najbardziej jest podobna do populacji zamieszkujących ówczesną i dzisiejszą Skandynawię. Taką samą konkluzją uraczył nas dr Maciej Chyleński z UAM, autor pracy opublikowanej z początkiem sierpnia tego roku w czasopiśmie „Nature” pt. „Patrilocality and hunter-gatherer-related ancestry of populations in East-Central Europe during the Middle Bronze Age” (Patrylokalność i łowiecko-zbierackie pochodzenie populacji w Europie Środkowo-Wschodniej w środkowej epoce brązu). Nie inaczej pisze – w korespondencji z analizującym dane naszym kolegą Radosławem Piwowarczykiem – prof. Jiří Macháček z Uniwersytetu Masaryka w Brnie. Bada on podobne czasy, ale w Czechach i po zapoznaniu się z publikacją odpisał: „ciężko pracujemy nad pracą badawczą prezentującą jednak odmienne rezultaty, bazującą na bardziej restrykcyjnych metodach”.

Różnica dotyczy proporcji komponentów autosomalnych, czyli dziedziczonych z ogólnej puli przodków, jak i puli chromosomów Y, czyli linii męskich. Pochodzący z linii żeńskich mtDNA w tak małej liczbie próbek trudno porównać statystycznie, ponieważ – ze względów objaśnionych wyżej – jest bardziej „kosmopolityczny” (czyli istnieje mniej zróżnicowanych jego haplotypów i są szerzej rozprzestrzenione geograficznie).

W oparciu o uzyskane dane nieuprawnione są zatem twierdzenia zawarte w pracy zespołu prof. Figlerowicza, jak choćby ta: „Nasze niedawne analizy genomów mitochondrialnych grup epoki żelaza związanych z kulturą wielbarską pokazały, że z perspektywy linii żeńskich mężczyźni byli najbardziej podobni do południowych Skandynawów epoki żelaza i ich historia była inna od tej zaobserwowanej u kobiet, których linie żeńskie okazały się najbliżej powiązane z grupami środkowego neolitu Europy Środkowej”. Tempo mutacji mitochondrialnego DNA jest bowiem tak niskie, że przy tak niewielkiej liczbie próbek wystarczyłoby dodać kilka kolejnych, by potencjalnie otrzymać zupełnie odmienne rezultaty. Końcowy wniosek, jaki płynie z analiz mtDNA jest taki, że w Europie linie żeńskie pod jego względem są… zbliżone. Na pocieszenie pozostaje nam DNA autosomalne i Y-DNA, gdzie różnice rzeczywiście da się wyłuskać.

Tylko tyle i aż tyle. Nie ma w zaprezentowanej konkluzji pracy zespołu prof. Figlerowicza mowy o autochtonizmie czy allochtonizmie Słowian, o Germanach, o stopniu kontynuacji czy jej braku na terenie Polski. Wiadomo tylko tyle, że nie jesteśmy z tą populacją wielbarską z czasów rzymskich tak zgodni, jak np. są dzisiejsi Szwedzi. Co nie zdziwi żadnego archeologa na tej planecie.

Wahadło prawdę Ci powie

Dobrze – powie niejeden czytelnik – ale jak do tego doszliście, by komentować krytycznie wyniki zespołu badawczego złożonego ze specjalistów? Otóż wyniki, a właściwie uzyskane przez badaczy sekwencje DNA, są publicznie dostępne. Umieszczono je w sieci na jakiś miesiąc przed ostateczną publikacją w „Genome Biology”, stąd da się je sprawdzić niezależnie. Co jest w genealogii genetycznej najfajniejsze. Wystarczy zapoznać się z wynikami analizy GLOBAL25 wykonanej (nawet samodzielnie) na podstawie udostępnionych przez badaczy, odpowiednio sformatowanych surowych danych.
Strój i elementy dekoracyjne kultury przeworskiej z terenów obecnej południowej Polska – III w. p.n.e. do II w. n.e. Fot. Silar - Praca własna, CC BY-SA 3.0, Wikimedia
Analizę umożliwia sieciowe narzędzie bioinformatyczne, nazywane VAHADUO. Wkleja się tam surowe dane zwane koordynatami G25 – są to wyniki sekwencjonowania komponentów autosomalnego DNA przekształcone we współrzędne. Mogą one pochodzić od pojedynczych osób, jak i całych współczesnych populacji (uśrednionych), ale również od wystarczająco dobrej jakości próbek archaicznego DNA – takich, jak z pracy zespołu prof. Figlerowicza. Każdy może spróbować to zrobić z własną sekwencją DNA – do czego zachęcamy! – a instrukcję umieszczamy pod tekstem. Jedno z nas już to zrobiło i zostało całkiem pewnie (oraz zgodnie z własną genealogią papierową, przebadaną wcześniej dość szczegółowo) umieszczone w populacji współczesnej Polski, z brakiem jakichkolwiek bliskich „egzotycznych” przodków. W galerii wyników publikowanej poniżej to ilustracja nr 1.

Zatem z analizy wykonanej przez nas niezależnie i poważnym narzędziem dostępnym w internecie wynika, że trudno uznać próbki przyporządkowane kulturze wielbarskiej za podobne do współczesnych, a nawet średniowiecznych Polaków, czy raczej Wielkopolan (w galerii poniżej ilustracje nr 2, 3 i 4 ). Podobnie rzecz się ma z nietypowymi, bo szkieletowymi pochówkami ze stanowiska w Gąskach pod Inowrocławiem, przypisywanymi kulturze przeworskiej, z których jeden ma – według naszej analizy – profil celtycki, a drugi charakterystyczny dla wybrzeży Morza Północnego (w galerii ilustracje nr 5 i 6).

Dla porządku – archeologia bez żadnej genetyki widzi to tak: kultura wielbarska, inaczej gocko-gepidzka czy wschodnio-pomorsko-mazowiecka, rozwijała się w okresie rzymskim, między I a V wiekiem naszej ery, na terenach obecnej północnej i wschodniej Polski oraz zachodniej Ukrainy. Jak wspomniano, wpłynęli na nią napływowi skandynawscy Goci i Gepidzi, a także osiedlający się tu wcześniej germańscy Rugiowie i Wenedowie (ich przynależność etniczna jest sporna, lud indoeuropejski). Ludność wielbarska graniczyła z przeworską lub rozszerzała swoje wpływy na dawne tereny tej kultury, rozwijającej się już wcześniej – między III wiekiem przed naszą erą a V w. n.e. – na terenach obecnej Polski (Podlasie, Wielkopolska, Mazowsze, Śląsk i część Małopolski), dawnej Galicji i Zakarpacia. Dopatruje się jej związków ze wschodniogermańskimi Wandalami i kulturą łużycką.

Jak wspomnieliśmy dużo wcześniej, wśród owych próbek przyporządkowanych kulturze wielbarskiej z epoki żelaza są dwa wyjątki od jej wzoru genetycznego, wystarczająco dobrej jakości. Pierwszy to próbka z Kowalewka (oznaczona kodem PCA0002), cmentarzyska leżącego na północ od Poznania, w województwie wielkopolskim. Drugi zaś wyjątek to próbka ze wspomnianego Masłomęcza (kod PCA0103) w południowo-wschodniej Polsce – cmentarzyska gockiej wsi spod Hrubieszowa, blisko granicy z Ukrainą.

Osoba z Kowalewka to mężczyzna należący do haplogrup: Y-DNA – „słowiańskiej” R1a-Z645, a mtDNA – H28a1. Autosomalnie, według analizy G25, rzeczywiście podobny jest do Słowian: najbliżsi mu są współcześni Ukraińcy oraz zachodni i południowi Rosjanie, dopiero na 9. miejscu są Polacy (w galerii ilustracja nr 7). Niestety, nie zmierzono wieku próbki metodą C-14 (datowanie z wykorzystaniem izotopu promieniotwórczego węgla), brak też wyniku zawartości izotopu strontu, a tym samym trudno powiedzieć, czy to rzeczywiście próbka z tamtych czasów.

Z kolei osoba z Masłomęcza jest bardziej „polska” autosomalnie (w galerii ilustracja nr 8). To kobieta, bez oznaczenia mtDNA, ale z datowaniem C-14 na 129-260 rok n.e. (przy trafności wynoszącej 83 procent). W tym przypadku występowanie osobnika podobnego do współczesnych Słowian jest dużo bardziej prawdopodobne – nie tylko przez potwierdzone datowanie, ale również przez położenie: mniejszą odległość lubelskiego Masłomęcza od postulowanej kolebki formowania się Słowian, czyli okolic górnego Dniepru. Innymi słowy: jest bardzo możliwe, że Słowianie mieszali się chociażby z Gotami (na interakcje wskazuje nawet lingwistyka, a konkretniej spora liczba zapożyczeń z gockiego), ale jest zasadnicza różnica w tym, czy populacja podobna do słowiańskiej znajdowała się wówczas na zachód od Wisły i nawet Warty, w Wielkopolsce, czy bliżej rzeki Bug.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Wreszcie, jest pewien problem z zastosowaną przez zespół prof. Figlerowicza metodą Admixture K9, która pokazuje wysoką zawartość komponentu wschodnioeuropejskiego w podejrzanie dużej liczbie próbek, co kontrastuje z wynikami wykonanej przez nas analizy G25. Przyznaje to jeden z autorów pracy, dr Ireneusz Stolarek (w korespondencji z Radosławem Piwowarczykiem): „W Admixture K9 używane były populacje z panelu Human Origins, a w tym panelu nie ma Duńczyków i Szwedów [w G25 są oni zawarci – przyp. autorów artykułu]. W jednym z suplementów jest wykres rożnych kopalnych populacji i ile mogą mieć [komponenty] Eastern European (ale tego wyznaczonego przez Admixture, więc jest to metoda wysoce niedoskonała). Wyszło, że poza naszą epoką żelaza tylko Longobardowie mieli wyraźną domieszkę tego sygnału”.

Wbrew zatem ogólnemu wydźwiękowi pracy z „Genome Biology”, także u niektórych jej autorów są wątpliwości co do wiarygodności opisywanego tam genetycznego „sygnału wschodnioeuropejskiego”. Tym bardziej, że ów sygnał wcale nie musi oznaczać (zakładając, że istnieje) mieszania się kultury wielbarskiej z lokalnymi – nazwijmy ich – Proto-Słowianami. Wystarczyłoby przemieszanie się z potomkami wcześniejszej, bo należącej do epoki brązu kultury trzcinieckiej, gdzie G25 wskazywało na biologiczny związek z późniejszymi Słowianami – tu jako przykład podajemy próbkę poz545 (wydatowana na okres 1391-1130 p.n.e.) z wymienionej wcześniej pracy dr. Chyleńskiego (w galerii ilustracja nr 9).

Możliwe są także inne opcje, na przykład kultura pomorska oraz kultura grobów kloszowych, czy w przypadku części stanowisk nawet oddziaływanie kultur kurhanów zachodniobałtyjskich. Należałoby pozyskać jakiś DNA od przedstawicieli tamtych kultur i sprawdzić, jak ludność wielbarska modeluje się z nimi, choć z uwagi na częstość palenia szczątków może to być problematyczne.

„Pustki osadniczej” nie było

Pozostaje wtedy pytanie, w ramach jakiego późniejszego „etnosu” istnieli dalej potomkowie kultury trzcinieckiej lub innych, czy część z nich nie stała się np. ludem kultury przeworskiej? Ilu z nich przekształciło się w Słowian czy Bałtów? Wstępne przecieki z innych, nadchodzących dopiero prac archeogenetycznych pokazują, że próbki ze wspomnianego stanowiska w Gąskach mają swoje analogie także w innych miejscach występowania kultury przeworskiej w Polsce. Trudno zatem także w ciałopalnych szczątkach spodziewać się DNA należącego do populacji podobnej do dzisiejszych Słowian, lecz raczej w podobnej do celtyckiej bądź germańskiej.

Dr Łukasz Łapiński – historyk, genealog rozumiejący meandry i metody genealogii genetycznej, popularyzator archeogenetyki w Polsce – na gorąco tak podsumował na FB publikację zespołu prof. Figlerowicza: „Na wyniki DNA Piastów przyjdzie poczekać, tymczasem ukazały się przełomowe dane dotyczące danych archeologicznego DNA z okresu rzymskiego i średniowiecza ziem polskich. (średniowiecze – głównie Wielkopolski). Runęła ostatecznie teoria autochtonicznych Słowian znad Wisły, ale jednocześnie pożegnaliśmy się też z teorią «pustki osadniczej» z okresu późnego Cesarstwa Rzymskiego. DNA wyraźnie mówi, że populacja ziem polskich z epoki żelaza różniła się znacznie od populacji, jaka mieszka tu ostatnie 1500 lat. Jednak jak wynika z badań, została tu spora część kobiet z dawnych kultur, która jest naszymi prapraprapraababkami, jak również pewna część starej ludności gocko-wandalskiej (?). Średnio co 10. mieszkaniec Polski może być potomkiem dawnych ludów z epoki żelaza czy brązu (Celtów? Gotów? Łużyczan?), tymczasem większość z nas jest efektem boomu demograficznego z terytorium pogranicza polsko-słowacko-ukraińskiego (pierwotnie głównie ukraińskiego), jaki nastąpił w okresie przełomu naszej ery. Za kilka lat zapewne algorytmy komputerowe będą w stanie dość precyzyjniej to określić. Tymczasem sami autorzy plączą się w swoich ocenach, czy ich dane autochtonizm potwierdzają (?), obalają (?), czy zadowalają obie strony (?)”.
Przemarsz „drużyny Gotów” podczas Międzynarodowego Festiwalu Kultury Antycznej Gotania 2011 w Masłomęczu. Fot. Jos. - Praca własna, CC BY-SA 4.0, Wikimedia
Nieco mniej na gorąco dr. Łapiński powiedział nam, że żadnej „eureki” nie ma, tylko początek drogi: „głównie biorąc pod uwagę, jak mało próbek zostało zbadanych i jak słabe wyszły wyniki (mało precyzyjne haplogrupy), a także, że z epoki rzymskiej faktycznie zbadano tylko kilka stanowisk z północy i głównie Wielkopolskę ze średniowiecza”. Po prostu to wszystko jest bardziej skomplikowane i delikatne, niż nam się wydawało, czy niż byśmy chcieli.

Sam prof. Figlerowicz podkreśla ostatnio w wypowiedziach, że obie teorie – autochtoniczna i allochtoniczna – to skrajności, dla których nie ma potwierdzenia w danych jego zespołu. Co pozostawia otwarte pole do interpretacji wyników i wniosków w zależności od posiadanych uprzednio poglądów. Autorzy pracy z „Genome Biology” zakładają, że haplotypy Y R1a pojawiają się bardziej masowo w średniowieczu, lecz w epoce żelaza są także obecne, choć w zdecydowanie mniejszej liczbie i prezentują gałązki rzadsze, być może częściowo wygasłe bądź demograficznie zdominowane przez inne.

Zwolenników autochtonizmu kusi perspektywa, że skoro potomkowie Słowian zostali pogrzebowo skremowani, to ci nieliczni „outlierzy” znalezieni wśród obcych napływowych kultur są przykładem prawdziwych lokalnych mieszkańców, pochowanych po prostu według obcych zwyczajów, może w wyniku uprzedniego „zgocenia” (skoro jest zniemczenie i zruszczenie, to niech będzie i zgocenie). Z drugiej strony allochtoniści znajdą tu dane, by zaniedbując obrzędy pogrzebowe Słowian twierdzić, że owi Słowianie – czyli także my, dzisiejsi Polacy – możemy nie mieć nic, ale to nic wspólnego z mieszkańcami terenów naszego kraju z epoki żelaza, z okresu rzymskiego. Bez wątpienia zaś teoria „pustki osadniczej” przeszła do lamusa jeszcze przed badaniami poznańskiego konsorcjum – w wyniku działań archeologów polskich ostatniego ćwierćwiecza.

Jednak pomimo tego, że średniowieczna i obecna populacja terenów Polski różnią się bardzo od tej wielbarskiej, a może i od przeworskiej, to można się w nich dopatrzyć niewielkich, ale jednak elementów wspólnych. Dlatego osobiście skłaniamy się dziś do strony allochtonistów centrystów: naszym zdaniem „słowiański pakiet kulturowy” najprawdopodobniej przybył tutaj masowo ze wschodu tych 1500 lat temu, ale część genów rzeczywiście dziedziczymy od populacji trwających tu lokalnie co najmniej od okresu rzymskiego. Jedyne, o co można się pokłócić w dzisiejszym stanie wiedzy, to proporcje. Wyniki prac zespołu prof. Figlerowicza zatem pisanej historii Słowian raczej nie zmieniają, natomiast niuansują historię populacji składających się na dzisiejszych Polaków. A jakie będzie nasze zdanie w przyszłości – pokażą kolejne badania.

– Magdalena Kawalec-Segond,
doktor nauk medycznych, biolog molekularny, mikrobiolog, współautorka „Słownika bakterii”, popularyzatorka nauki prowadząca stronę Naukovo.pl

– Artur Martyka,
administrator projektu genetycznego analizy DNA Polaków i członek ekipy projektu analizy haplogrupy R1a


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Magdalena Kawalec-Segond pragnie gorąco podziękować panu Ryszardowi Derdzińskiemu, pasjonatowi genealogii genetycznej, za liczne informacje i bardzo pomocne dyskusje podczas powstawania tego tekstu.

INSTRUKCJA – JAK SKORZYSTAĆ Z VAHADUO:

Wydaje się to mocno zaawansowane, ale w rzeczywistości jest dużo prostsze niż zdecydowana większość narzędzi używanych w bioinformatyce. W VAHADUO w zakładce DATA wybieramy pobrane wcześniej pliki z koordynatami, to bezpieczny plik tekstowy, można nie wahać się go użyć. Pliki po wybraniu pokazują się na liście. Wybieramy z tej listy „Global25_PCA_modern_scaled”(populacje współczesne) i klikamy przycisk SOURCE, by współcześni ludzie stanowili populację referencyjną, nasze źródło rozważań. Do nich będziemy porównywać próbki epoki żelaza, znajdujące się w pliku „Poland_IA-MA_G25_preliminary2_lables”. Po wybraniu tego pliku z próbkami z epoki żelaza, należy kliknąć na przycisk TARGET. W końcu naszym celem jest porównanie próbek kopalnych do populacji współczesnych. Po tym kroku przechodzimy do zakładki DISTANCE i tam – po wybraniu konkretnej próbki bądź po naciśnięciu RUN ALL – wyświetlą się nam odległości genetyczne żądanej, bądź każdej wprowadzonej próbki kopalnej, od danej populacji współczesnej. Populacje najbliższe pojawiają się najwyżej, a te dalsze stopniowo schodzą niżej. Dla czytelności widać tylko kilka najbliższych populacji.

wróć

Źródła:
https://genomebiology.biomedcentral.com/articles/10.1186/s13059-023-03013-9
https://poznan.tvp.pl/71720798/przelomowe-badania-02082023
https://radiopoznan.fm/informacje/pozostale/piast-nie-byl-slowianinem
https://www.nature.com/articles/s41467-023-40072-9
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: „Dzień w krainie Gotów” w Masłomęczu, 28 września 2008 – pierwsza prezentacja gockiej chaty i zwyczajów plemienia żyjącego na tych ziemiach prawie dwa tysiące lat temu. Mieszkańcy wsi przygotowywali się do tego projektu pod okiem naukowców z UMCS w Lublinie. Uczyli się szyć gockie stroje, lepić garnki, tkać i wyrabiać ozdoby. Fot. PAP/Mirosław Trembecki
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.