Rozmowy

W postawie Pileckiego było nieco próżności. I egoizmu

Rotmistrz Witold Pilecki, bohater niezłomny, zasłużył sobie na to, aby filmu o nim nie oceniać przez pryzmat tego, czyich wyborców się reprezentuje – mówi Krzysztof Łukaszewicz, reżyser „Raportu Pileckiego”.

Film „Raport Pileckiego” w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza, którego dystrybutorem i współproducentem jest TVP, wchodzi na ekrany kin 1 września.

TYGODNIK TVP: Jak to się stało, że przejął pan pieczę nad filmem „Raport Pileckiego”?

KRZYSZTOF ŁUKASZEWICZ:
W lipcu 2020 roku dyrektorzy Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych poprosili mnie o zapoznanie się ze zrealizowanym już materiałem zdjęciowym i kontynuację tej pracy. Nie odmówiłem tylko dlatego, że czuję się zobowiązany wobec wytwórni z Chełmskiej – tu powstały wszystkie moje filmy.

Pomysłodawcą obrazu był Leszek Wosiewicz...

Po ludzku mu współczuję, iż nie doprowadził tego projektu do finału. Przyczyny znają producenci. On sam zapewne też.

Co pan dodał – tudzież amputował – z pierwotnego scenopisu?

Należało wymyślić na nowo formułę narracyjną, linię dramaturgiczną, „wyciągnąć bohatera”, następnie w ciągu dwóch tygodni napisać praktycznie na nowo scenariusz i w 25 dni zdjęciowych go zekranizować, uwzględniając jak najwięcej scen zrealizowanych przez poprzedniego reżysera. Jedyną szansą na opowiedzenie historii Pileckiego – tak, aby uwzględnić jak najwięcej nakręconego materiału – było zastosowanie formuły przesłuchania rotmistrza przez Urząd Bezpieczeństwa. On opowiada swój życiorys, z retrospekcjami, zaś ubecy starają się tę biografię zakłamać. Usiłują zrobić z niego obozowego konfidenta, antysemitę, zamachowca na przedstawicieli „władzy ludowej”, a więc przypiąć mu za wszelką cenę jakiś paragraf. A wszystko to z postępującą brutalnością metod śledztwa.

Krzysztof Łukaszewicz korygował obsadę realizatorsko-aktorską?

Chyba tylko w jednym przypadku, chodziło o epizod bodaj generała Stefana Grota-Roweckiego. Ponieważ w chwili mojego wejścia na plan nie było jeszcze nakręconych scen w katowniach UB, miałem wolną rękę w obsadzeniu takich postaci jak Józef Różański, jego prawa ręka Eugeniusz Chimczak, Józef Cyrankiewicz, czy rezydent NKWD, Dawydow…

Bohater tak wyjątkowy, że aż niemożliwy. Dlatego ogłoszono, że sypał w śledztwie

Najnowsza historia jest w Polsce bieżącą polityką.

zobacz więcej
To biografia kompleksowa, czy też wycinek z curriculum vitae rotmistrza?

Jak już wspomniałem, film ma formułę przesłuchania, które obie strony, zarówno Pilecki, jak i przesłuchujący go ubecy, traktują niczym swoistą grę. Przesłuchujący wyciągają z życiorysu Pileckiego wydarzenia, które mają z niego uczynić renegata i – używając ówczesnej terminologii – wroga ludu. Z kolei on przywołuje swoje przeżycia zadające kłam insynuacjom bezpieki.

Kadry powstawały w autentycznej scenerii?

Nie było takiej możliwości. Ani technicznej, ani produkcyjnej. Kresy wschodnie, gdzie Pilecki mieszkał przed wojną, graliśmy w okolicach Warszawy, a obóz Auschwitz został wybudowany w twierdzy Modlin.

Co panu sprawiło najwięcej kłopotów?

Liczba scen, które na początku „moich” zdjęć musieliśmy – z uwagi na ograniczenia budżetowe – zrealizować w katowni UB. Było to po 6-7 sekwencji, trudnych fizycznie dla aktorów. Z „biciem” i torturami – zatem również obecność dublerów i kaskaderów, a także efekty charakteryzatorskie.

Ekranowe przedsięwzięcia historyczne zazwyczaj miewają konsultantów naukowych…

Zyskaliśmy bardzo mocne wsparcie ze strony Instytutu Pamięci Narodowej.

Kinowej fabule będzie towarzyszyć serial?

Nie słyszałem o takich zamierzeniach.
Jak pokazać bohatera bez skazy, żeby uniknąć hagiografii?

Czy się to będzie krytykom podobać, czy też nie, Pilecki, tego niezłomnego bohatera budował w sobie z pełną świadomością, idąc na pełną konfrontację z niemieckim nazizmem, a potem z rosyjskim komunizmem. Powstaje naturalnie pytanie o jego motywacje i w filmie próbowaliśmy na nie odpowiedzieć. Oczywiście było w tej postawie trochę próżności. Z tej pobudki, w imię ocalenia członków swojej „siatki”, rotmistrz podejmuje z UB rodzaj rozgrywki. Także pewien rodzaj egoizmu – przekładał służbę ojczyźnie ponad rodzinę – co w tamtych czasach było normalne. Dziś oceniamy takie działania nieco inaczej. Wszak walka o kraj wydaje się bardziej efektownym sposobem na życie niż zmagania z codziennością na rzecz najbliższych. Stąd na ekranie kadr, kiedy jeszcze w II Rzeczpospolitej Pilecki, choć ma uczucia ambiwalentne, to jednak zostawia żonę, Marię w zaawansowanej ciąży i wyjeżdża na manewry do Łucka. Później ta sama postawa, w przypadku decyzji pójścia do Auschwitz – żonka razem z dziećmi przedzierają się przez kordon sowiecki, docierają do męża i ojca, aby być razem, a on wybiera piekło kacetu kosztem zaopiekowania się rodziną. Można, więc te cechy – próżność i egoizm – uznać za paliwo, którym „nakręca się” Pilecki. Jednakże przy ocenie postaci trzeba uznać także specyfikę czasów, w których one funkcjonują. W latach międzywojennych ojczyzna była najważniejsza. Wskrzeszenie jej po dekadach zaborów stanowiło powód niezwykłej euforii dla milionów Polaków. A katastrofa wrześniowa, którą zgotowali nam do spółki agresorzy, jak i sojusznicy, stanowiła motywację dla tej samej rzeszy naszych rodaków do przedłożenia walki o odzyskanie niezawisłości ponad inne sprawy, w tym życie osobiste.



Istnieje teoria, że zło wpada w oko kamery łatwiej niźli dobro...

W pełni się z nią zgadzam. Czarne charaktery bardziej skupiają emocje publiczności. Poza tym bohaterem da się zostać prędzej w złych czasach.

Wydarzenia sprzed ponad trzech ćwiartek wieku mogą zainteresować młodych kinomanów dominujących w multipleksach?

Mam nadzieję, że bezkompromisowość głównego bohatera filmu, cecha charakterystyczna dla młodych, przyciągnie ich uwagę.

Z ekranu usłyszymy też język niemiecki i rosyjski?

Jestem zwolennikiem twierdzenia Mela Gibsona z „Pasji” – w poważnym kinie bohaterowie powinni posługiwać się własnym językiem. Gdybym miał nakręcić, przykładowo, sequel „Polskich dróg” – rolę Niemców graliby niemieccy aktorzy, oczywiście po niemiecku.

Czy „Raport Pileckiego” będzie dystrybuowany również za granicą?

To już pytanie do producentów.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Jeszcze przed premierą spotkała go krytyka ze strony „Gazety Wyborczej” i „Polityki”…

To jest upolitycznianie filmu. Szkoda, bo Pilecki jako figura historyczna nie był „partyjny”. Zasłużył sobie na to, aby filmy o nim oceniać obiektywnie, a nie przez pryzmat tego, czyich wyborców się reprezentuje.

Patrząc na pański dorobek twórczy, widać zainteresowanie nauką zwaną przez starożytnych nauczycielkę życia. Dlaczego zatem studiował pan na innych fakultetach niźli filmowy i historyczny?

Z perspektywy nastolatka wybierającego kierunek studiów w połowie lat 90. w Szczecinie, historia nie jawiła się jako kierunek, po którym będzie łatwiej o chleb. Już podczas edukacji akademickiej załapałem się na wolontariat na planie „Ogniem i mieczem” Jerzego Hoffmana. O mojej drodze zawodowej przesądziło jednak wpuszczenie mnie przez Ryszarda Bugajskiego w scenariusz „Generała Nila”. Od bycia współscenarzystą i II reżyserem był już tylko krok do samodzielnej pracy na planie. Tę szansę, debiut z „Linczem”, otrzymałem z rąk ówczesnego dyrektora WFDiF, Włodzimierza Niderhausa.

Na koniec pytanie z innej beczki „Czerwone maki” – fabuła o bitwie pod Monte Cassino – już kiełkują?

Kiełkują w postprodukcji. Jesteśmy już po zdjęciach. Powoli kończymy montaż oraz udźwiękowienie. Premiera w przyszłym roku.

– rozmawiał Tomasz Zbigniew Zapert

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Krzysztof Łukaszewicz jest reżyserem, scenarzystą okazjonalnie aktorem, absolwentem Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Szczecińskiego oraz Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Ma w dorobku takie tytuły jak: „Lincz”, „Karbala”, „Żyvie Biełoruś!”, „Orlęta. Grodno 1939”, „Korona królów. Jagiellonowie”, „Grunwald. 1410”. „Raport Pileckiego”, którego dystrybutorem jest TVP, wchodzi na ekrany polskich kin 1 września.
SDP 2023
Zdjęcie główne: Tytułową rolę zagrał Przemysław Wyszyński. Fot. Krzysztof Wiktor TVP
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.