Historia

Bohater tak wyjątkowy, że aż niemożliwy. Dlatego ogłoszono, że sypał w śledztwie

Chodziło o to, by IPN nie lustrował, bo jak się spojrzy w te pokomunistyczne akta, to nawet Pilecki nie wypada najlepiej, a skoro tak, to sama idea pisania historii na podstawie archiwów Instytutu jest podejrzana.

Rotmistrz Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu w Karelii na północnym zachodzie Imperium Rosyjskiego. Ojciec rotmistrza po skończeniu studiów w Instytucie Leśnym w Petersburgu właśnie tam dostał pracę. Polakom do końca istnienia państwa carów trudno było o zajęcie zgodne z wykształceniem na byłych terenach Rzeczypospolitej.

Dziadek rotmistrza był zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym. Od 1910 roku rodzina Pileckich mieszkała w Wilnie i tam Witold związał się z konspiracyjnym harcerstwem. Nielegalny polski skauting kontynuował w Orle, gdzie się uczył w Szkole Handlowej. W 1918 roku drużyna Pileckiego dokonał napadu na magazyny wojskowe pod Orłem i z skonfiskowaną tam bronią przedostała się do Polski.

Podczas wojny polsko-bolszewiciej Witold Pilecki, jako kawalerzysta brał udział w obronie Grodna, bitwie warszawskiej i w tzw. buncie Żeligowskiego. Podporucznik Pilecki, dwukrotnie dekorowany Krzyżem Walecznych, został zdemobilizowany w 1921 roku.

Życie cywilne to studia na Wydziale Rolnym Uniwersytetu Poznańskiego, ślub, wychowywanie dwojga dzieci i gospodarowanie w odzyskanym przez rodzinę majątku Sukurcze niedaleko Lidy. Podporucznik rezerwy kawalerii nie zapomniał czego się nauczył. W okolicy stworzył drużynę „Krakusów” - rodzaj konnego przysposobienia wojskowego praktykowanego prze kresowych ziemian w II RP.

W sierpniu 1939 roku Pilecki został zmobilizowany i walczył w armii „Prusy”. Podkomendni Pileckiemu ułani zniszczyli podczas kampanii wrześniowej 7 niemieckich czołgów i dwa samoloty zwiadowcze. Oddział Pileckiego walczył do 17 października 1939 roku, pod koniec jako jednostka partyzancka.

Po kampanii Witold Pilecki w Warszawie współorganizuje Tajną Armię Polską. Gdy w 1940 roku kilku oficerów TAP zostaje aresztowanych i z Pawiaka przetransportowanych do Auschwitz w sztabie organizacji powstaje koncepcja spenetrowania obozu. Owiany później złowrogą sławą obóz koncentracyjny i zagłady w Oświęcimiu był jeszcze dla konspiracji polskiej miejscem nieznanym - pierwszy transport polskich więźniów przyjechał tam w czerwcu 1940 roku. TAP na sierpniowej naradzie postanowiła, że do Auschwitz powinien się dostać ktoś z kadry oficerskiej jednostki. W trakcie rozmów rozważał wykonanie ochotniczo tego zadania podporucznik Pilecki.

Sztab TAP na wspólnej naradzie z komendantem Związku Walki Zbrojnej, Stefanem „Grotem” Roweckim przedstawił ten pomysł, a Rowecki zaakceptował i wydał rozkaz Pileckiemu wykonania zadania. Podporucznik dał się ująć w łapance na Żoliborzu 19 września 1940 roku.

Pilecki w obozie energicznie przystępuje do zorganizowania konspiracji. Początkowo opiera się na oficerach i żołnierzach. Tych w obozie nie było wielu i później dołączają cywile, a Związek Organizacji Wojskowej rozszerza się do kilkuset osób. Witold Pilecki początkowo organizuje piątki, gdzie żadna piątka nie znała innej i sama się rozszerzała dołączając następnych więźniów. Po jakimś czasie organizacja przechodzi na system wojskowy – plutony, kompanie i bataliony.
Witold Pilecki. Fot. Universal History Archive/Universal Images Group via Getty Images
ZOW dostarcza informacji o obozie ZWZ i później Armii Krajowej poprzez pracujących poza obozem, konspirację wśród okolicznych mieszkańców i uciekinierów oraz zwalnianych z obozu. Członkowie ZOW pomagają sobie w przetrwaniu, organizują żywność i lekarstwa. Organizacja, wzajemna solidarność podtrzymują na duchu, a łączy wspólny cel – wyzwolenie obozu we współdziałaniu z atakiem z zewnątrz lub samodzielnie.

Pilecki jest żołnierzem, nie działa samowolnie i czeka na rozkaz z Komendy Głównej AK. Taki rozkaz nie nadchodzi i Pilecki postanawia uciec, aby osobiście przekonać przełożonych. W kwietniu 1943 roku z dwoma kolegami ucieka wykorzystując skierowanie do pracy poza obozem.

Uciekinierzy musieli przejść granicę z Generalnym Gubernatorstwem (Oświęcim leżał na terenach przyłączonych do Rzeszy). Tułają się po lasach i szukają kontaktu z partyzantką. Kontakt nastąpił w Bochni. Tam Pilecki jest ukrywany dłuższy czas w domu oficera AK Tomasza Serafińskiego. Traf chciał, że to z dokumentami Serafińskiego, pod fałszywą tożsamością, Pilecki był w Auschwitz i przedstawienie się sobie gospodarza i gościa początkowo wywołało konsternację z obu stron.

Pilecki nie może dłużej być Serafińskim i pod innym nazwiskiem dociera do Warszawy. Tam dowiaduje się, że rozkazu ataku na obóz, który miał być wspomagany przez założoną przez niego konspirację nie będzie. Siły AK w okolicy były za słabe na kilka tysięcy strażników, a poza tym nie wiedziano jak ukryć i wyżywić kilkadziesiąt tysięcy wyzwolonych więźniów.

Pilecki pisze kilkudziesięciostronicowy raport, w którym opisuje zbrodnie niemieckie na Polakach i rozpoczętą wiosną 1942 roku eksterminację Żydów w sąsiednim obozie Auschwitz II – Birkenau. Komenda Głowna AK przekazuje tekst rządowi polskiemu w Londynie, a ten aliantom. Ale tam raport Pileckiego nie zyskał zaufania, uznano go za niewiarygodny.

Witold Pilecki wchodzi w struktury informacji i wywiadu Armii Krajowej. Jeszce podczas pobytu w obozie został awansowany do stopnia porucznika, co świadczyło o traktowaniu go przez Komendę Główną jako czynnie walczącego oficera, gdyż promowanie więźniów było wbrew pragmatyce awansowej AK. 11 listopada 1943 roku generał Stefan „Grot” Rowecki awansuje Pileckiego na rotmistrza.

Rotmistrz Pilecki bierze wbrew zakazowi dowództwa udział w powstaniu warszawskim. Jako członek organizacji „Nie” miał zakaz, bo „Nie” miało przetrwać i działać pod nieuchronną okupacją sowiecką. Zgłosił się do oddziału Narodowych Sił zbrojnych na Woli jako zwykły strzelec, a dopiero gdy w batalionie „Chrobry II” zaczęło brakować oficerów ujawnił swój stopień. Sformowany już podczas walk „Chrobry II” składał się z różnych oddziałów, od narodowców do socjalistów i utrzymywał przez całe powstanie reduty w rejonie Alei Jerozolimskich i placu Starynkiewicza.

Dlaczego akurat ja przeżyłem Auschwitz? – zastanawiał się Witold Pilecki

Proszę sobie wyobrazić, że siedzi pani w pokoju pełnym ludzi i nagle pada pytanie: „Kto chce jechać do obozu koncentracyjnego?”. I pani podnosi rękę - mówi brytyjski autor.

zobacz więcej
Po powstaniu rotmistrz doczekał wyzwolenia przez Amerykanów jako jeniec oflagu Murnau, zgłosił się do II Korpusu Polskiego generała Władysława Andersa i został oficerem wywiadu tej jednostki. Generał Anders postanowił zorganizować siatkę wywiadowczą na bazie organizacji „Nie” w kraju. Do uaktywnienia jej struktur wyznaczył rotmistrza Pileckiego, który sam o to zabiegał.

Witold Pilecki przybył do Warszawy jesienią 1945 roku. Szybko okazało się, że dawni znajomi z „Nie” nie przeżyli wojny lub są nie do odnalezienia. Rotmistrz rozpoczął od zera w oparciu o nowych ludzi. Grupa Pileckiego unikała typowej dla ruchu oporu działalności – nie wydawała pism i ulotek, nie organizowała zamachów. Zbierano informacje o sytuacji politycznej w Polsce pod rządami komunistów, o losach żołnierzy AK, narastaniu terroru.

Grupa pozyskała informatora nawet w strukturach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Informacje przekazywano do II Korpusu. W czerwcu 1946 roku generał Anders wydał rozkaz Pileckiemu opuszczenia kraju wobec informacji o zagrożeniu dekonspiracją. Pilecki się nie podporządkował, bo nie miał komu powierzyć swoich zadań, a i żona nie zgodziła się na wyjazd z dziećmi z Polski.

8 maja 1947 roku UB aresztowało Pileckiego. Po wyjątkowo ciężkim śledztwie, w języku dokumentów MBP nazywanym eufemistycznie „operatywnym”, czyli obfitującym w sadystyczne tortury, 15 marca 1948 roku zapadł wyrok śmierci. Po podtrzymaniu wyroku w wyższej instancji i nie skorzystaniu przez prezydenta Bolesława Bieruta z prawa łaski wyrok wykonano strzałem w tył głowy 25 maja 1948 roku w więzieniu mokotowskim. Ciało rotmistrza Pileckiego najprawdopodobniej wrzucono do dołu z innymi ofiarami Urzędu Bezpieczeństwa na tzw. Łączce na wojskowych Powązkach.

Pileckiemu zarzucono szpiegostwo nie tylko na rzecz rządu polskiego w Londynie, ale i obcych mocarstw, planowanie zamachów na funkcjonariuszy komunistycznego aparatu terroru, posiadanie broni, nielegalne przekroczenie granicy, przyjmowanie korzyści majątkowych od osób działających na rzecz obcego rządu, brak rejestracji w Krajowej Komendzie Uzupełnień i używanie fałszywego nazwiska.

Pilecki rzeczywiście miał broń z okresu Powstania Warszawskiego, nie planował jednak żadnych zamachów. Korzyści majątkowe to był jego żołd z II Korpusu, a szpiegostwo było informowaniem organów rządu polskiego na uchodźstwie. Na procesie pokazowym relacjonowanym przez prasę najmocniej miały wybrzmieć zarzuty o planowanych mordach na funkcjonariuszach MBP podanych w propagandowej otoczce współpracy AK z Niemcami.

Sądzonym razem z Pileckim Tadeuszowi Płużańskiemu i Marii Szelągowskiej Bolesław Bierut złagodził karę śmierci na dożywocie. Inni oskarżeni dostali kilkuletnie wyroki.
Wystawa pt. "Ochotnik. Witold Pilecki i jego misja w Auschwitz" w Instytucie Pileckiego, oddział w Berlinie, sierpień 2020. Fot. PAP/Marcin Bielecki
W czasach PRL „Ochotnik do Auschwitz” - jak mówi tytuł jednej z książek o Pileckim - był zupełnie zapomniany, co nie dziwi zważywszy na to, jak był potraktowany przez władze komunistyczne ten jeden z sześciu najodważniejszych konspiratorów w całej II wojnie światowej – jak głosi tytuł książki brytyjskiego historyka, Michaela Foota, nie znanej w PRL. Pileckiego dotknęło milczenie, jak innych żołnierzy wyklętych, a właściwie bardziej, bo o innych, zawsze źle – jak o „Ogniu”, czy ogólnie o „leśnych bandach” - niekiedy pisano. O Pileckim nigdy.

Rotmistrz Witold Pilecki ma życiorys, który wystarczyłby do obdzielenie co najmniej trzech godnych najwyższego podziwu bohaterów. Jego dobrowolne pójście do obozu koncentracyjnego przerasta niejednego, a może większość żołnierzy wsławionych czynami na polu bitwy. Tam jest pod wieloma względami „łatwiej” niż wytrzymać dwa i pół roku w obozie. Pilecki pomagał w organizowaniu ucieczek, sam trwał w oczekiwaniu na sygnał do wyzwolenia obozu. Uciekł, gdy więźniów ze starszymi, czyli niższymi numerami, miano przenieść w głąb Rzeszy, w takiej sytuacji jego zadanie traciłoby sens.

Wprawdzie Auschwitz, gdy dał się tam zawieźć był jeszcze nieodkryty w swoim okrucieństwie, ale tak obrotny organizator (ZOW liczyła ponad sześćset osób) mógł by się wydostać z obozu wcześniej, gdy już wiedział, gdzie jest. Jednak trwał. Do wiosny 1942 roku Auschwitz nie był jeszcze miejscem Holokaustu, ale był od początku miejscem eksterminacji Polaków z pierwszeństwem dla inteligencji nie posiadającą ekonomicznego sensu „pracą”, „gimnastyką”, głodem i sadystycznym terrorem. Szybko w Auschwitz rozpoczęto eksperymenty medyczne, a esesmani i gorsi od nich niemieccy kryminaliści zabijali dla zabawy w sposób przy którym strzał przy „ścianie płaczu” byłby pożądanym rozwiązaniem.

Witold Pilecki stawał się powoli, a jak zasłużenie, postacią pomnikową od 1990 roku. Obecnie w Polsce jest kilkadziesiąt ulic, szkół i drużyn harcerskich jego imienia. Napisano o nim książki, nakręcono filmy dokumentalne i spektakl Teatru Telewizji. Śladem ucieczki rotmistrza z obozu odbywają się rajdy, a miejsca z nim związane zaopatrzono w tablice pamiątkowe. Prezydent Lech Wałęsa odznaczył Pileckiego pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a prezydent Lech Kaczyński Orderem Orła Białego. Był też pośmiertny awans na pułkownika, a niedaleko miejsca żoliborskiej łapanki, w której Pilecki dal się ująć, stoi pomnik rotmistrza.

Bywa, że marmur bez rysy i spiż bez skazy kusi, drażni i prowokuje. W tygodniku „Polityka” w 2013 roku ogłoszono, że – ni mniej ni więcej – rotmistrz Pilecki sypał w śledztwie. Wybuchł skandal, którego echa rozbrzmiewały długo po tym artykule. Autor, profesor Andrzej Romanowski, bezpośrednio uderzał w Instytut Pamięci Narodowej. Jak tłumaczył, Pilecki to tylko przykład bezmyślności i braku warsztatu historyków IPN, który ujawnia rzekomo album o rotmistrzu, wydany zresztą pięć lat przed artykułem w „Polityce”.

Chłopak z numerem 77. boksował Niemców jak chciał

Pietrzykowski przetrwał w Auschwitz nie tylko katorżniczą pracę, głód i chłód, ale także kilkadziesiąt walk bokserskich, które stoczył za drutami.

zobacz więcej
Piłkę o braku warsztatu odbili szybko w polemikach na połowę Romanowskiego prof. Antoni Dudek i dr Tomasz Łabuszewski, historycy, którzy – w przeciwieństwie do autora „Polityki” – w archiwach pozostałych po służbach i sądownictwie PRL spędzili długie lata.

Romanowski skupił się na fotokopiach zeznań Pileckiego ze śledztwa, w których rotmistrz podaje informacje o członkach swojej siatki i skrytce u siebie w mieszkaniu. Fotokopie mają być w jaskrawej niezgodzie z hagiograficznym wstępem, jakim został zaopatrzony album wydany przez IPN. Słowem, nic nie jest jednoznaczne, a kult Pileckiego może być na wyrost. Jest sugestia, że IPN nie wie, co publikuje, bo gdyby wiedział, to przecież fotokopii niewygodnych dla lansowanego przez Instytut bohatera w albumie by nie było.

Andrzej Romanowski walczył z IPN przez lata i artykuł w „Polityce”, to kolejna odsłona batalii. Chodziło o to, by IPN nie lustrował, bo jak się spojrzy w te pokomunistyczne akta, to nawet Pilecki nie wypada najlepiej, a skoro nawet taki bohater, to sama idea pisania historii na podstawie archiwów Instytutu jest podejrzana.

Romanowski posłużył się Pileckim w walce politycznej, bo najnowsza historia jest w Polsce bieżącą polityką. Sugerował nawet, że nie wiadomo, czy rotmistrz był torturowany szczególnie, że pierwsze zeznanie złożył w dniu aresztowania. Nie wziął pod uwagę, że Witold Pilecki mówił to, co UB i tak wiedziało, a chronił innych i brał wszystko na siebie. Rotmistrz prosił o karanie jedynie jego w liście do zarządzającego śledztwami UB, podpułkownika Józefa (Jacka) Różańskiego. Fakt, że list ten był napisany wierszem jest – zdaniem Romanowskiego – kompromitujący dla rotmistrza. W XX wieku czasy zmieniały się szybko i wychowanie i duchowość jednych mogą być egzotyczne dla innych z następujących po nich pokoleń.


Jeżeli był tak użyteczny śledczym, jak sugeruje Andrzej Romanowski, to dlaczego go zastrzelono w więziennej piwnicy? Syn Tadeusza Płużańskiego, sądzonego wraz z rotmistrzem kategorycznie zaprzecza, aby ojciec, ułaskawiony i zwolniony po 1956 roku, miał jakiekolwiek pretensje do rotmistrza Pileckiego. Współwięźniowie wspominają rotmistrza jedynie „hagiograficznie” – jak by napisał z ironią Andrzej Romanowski – i świadczyli już po 1990 roku o wyjątkowym sadyzmie śledczych, nawet jak na standardy ulicy Rakowieckiej, z jakim spotkał się w więzieniu Pilecki.

Jeszce przed wspomnianym artykułem w „Polityce” pojawiały się głosy o Witoldzie Pileckim, że jaki z niego „Ochotnik do Auschwitz” skoro dostał rozkaz, aby się tam znaleźć. Bohater tak wyjątkowy, że aż niemożliwy. Przecież nic nie może być czarno-białe, bo wszystko jest względne, a jeżeli podważy się nieskazitelność wyjątkowych bohaterów, to lepiej wyglądają życiorysy tych, którzy bohaterami na pewno nie byli.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Witold Pilecki składa zeznania przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie w marcu 1948. Został oskarżony o współpracę z wywiadem obcego mocarstwa i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano. Fot. PAP/Stanisław Dąbrowiecki
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.