Cywilizacja

Wróg numer 1 transseksualistów. Jej imienia nie wolno wymawiać

Joanne Rowling upiera się przy istnieniu płci biologicznej, przestrzegając przed zagrożeniami, jakie wiążą się z uznaniem, iż płeć jest płynna i może być łatwo zmieniona. Poglądy, jakie głosi, to współczesna herezja, a za głoszenie herezji trzeba płacić.

Najpierw, w antykwariacie albo w internecie, trzeba kupić używane książki. Następnie odedrzeć okładkę i stronę tytułową, a także tę, na której widnieje stopka redakcyjna wraz z informacją o prawach autorskich. Kiedy ten podstawowy etap zostanie ukończony, można przystąpić do ponownego zszycia kartek i oprawienia książki w nową okładkę. Bez nazwiska autorki.

Tak sporządzone bezimienne dzieło jest gotowe do wystawienia na sprzedaż. Cena wynosi 170 dolarów za sztukę, a gdyby ktoś życzył sobie mieć przerobiony komplet siedmiu tomów, musiałby zapłacić 1200 dolarów (czy znalazł się taki amator, nie wiadomo). Niemało, trzeba jednak pamiętać, że nabywca wchodzi w posiadanie nie zwykłej, masowo drukowanej książki, lecz prawdziwego artystycznego rękodzieła. Bo tak, jako artystę, widzi siebie autor – Laur Flom z Toronto. Jego praca jest tym cenniejsza, że Flom nie kieruje się wyłącznie chęcią zysku, lecz działa z pobudek aż nadto ideowych. Tak przynajmniej twierdzi.

Cała ta historia wydaje się absurdalna, a jednak jest prawdziwa i w dodatku osadzona w jak najbardziej konkretnych realiach. Laur Flom przerabia książki Joanne K. Rowling, by usunąć z nich jej nazwisko. Trzeba na zawsze o nim zapomnieć. Flom oferuje również wykonywanie, jak to określa, „derowlingizacji” na zlecenie. Wymazywanie, jak widać, dotyczy tylko autorki, jej książek nie, choć najbardziej zaciekli wrogowie pani Rowling nawołują do ich palenia.

Życie stawia jednak przewrotną puentę. Wśród tych, którzy wzięli Joanne Rowling w obronę, jest Ralph Fiennes, filmowy lord Voldemort. Ten-którego imienia-nie-wolno-wymawiać w świecie czarodziejów, stanął po stronie Tej-której-imienia-nie-wolno=wymawiać w świecie nowych norm.

Nowe normy można jednak i należy lekceważyć, gdy szkodzą interesom. „Dziedzictwo Hogwartu", gra wideo, która ukazała się w lutym, przez dwa miesiące sprzedała się w 12 mln egzemplarzy. Wydawnictwo Bloomsbury nigdy nie przestało wydawać książek Joanne Rowling. A wytwórnia Warner Bros Discovery, planująca serial o Harrym Potterze, zaprosiła autorkę do udziału w produkcji. Czy to zwiastuje kres wymazywania?

Nieobecność w Seattle

Chałupnicza produkcja grafika z Toronto to tylko jeden, wcale przy tym nie najważniejszy przejaw wrogości wobec pisarki, która jeszcze niedawno była kochana, podziwiana i niemalże noszona na rękach. Dziś ma wrogów, niekoniecznie licznych, za to krzykliwych i ponad miarę agresywnych.

Kilkanaście lat temu, u szczytu potteromanii nikomu nie przyszłoby do głowy, że pewnego dnia twórczyni świata czarodziejów znajdzie się pod pręgierzem. Od tego czasu jednak życiem społecznym zawładnęły nowe trendy. Joanne Rowling na swoje nieszczęście upiera się przy istnieniu płci biologicznej, przestrzegając przed zagrożeniami, jakie wiążą się z uznaniem, iż płeć jest płynna i może być łatwo – nawet bez interwencji chirurgicznej – zmieniona. Poglądy, jakie głosi, to współczesna herezja, a za głoszenie herezji trzeba płacić. Taką właśnie ceną jest wymazywanie czy usuwanie – angielskie „cancelling”. To współczesna forma palenia na stosie.

Amerykańskie miasto Seattle jest bez wątpienia jedną ze światowych stolic innowacji i techniki, nie zalicza się jednak do grona wielkich centrów kultury. Pewnie niewielu ludzi wie zatem o znajdującym się tam Muzeum Popkultury. Tak było do lata. Wówczas bowiem muzeum z Seattle nieoczekiwanie znalazło się na ustach całego świata za sprawą nowej ekspozycji, której tematem jest magiczny świat Hogwartu, zarówno od strony literackiej, jak filmowej.

Kierownictwo muzeum dokonało bowiem sztuki, zdawałoby się, niemożliwej: zorganizowało wystawę, dla której podstawę i punkt wyjścia stanowią książki Joanne Rowling, całkowicie pomijając jej nazwisko. Niełatwo to sobie wyobrazić. Widz spotyka Harry’ego Pottera, jego przyjaciół, nauczycieli, wrogów, cały świat wykreowany przez Joanne Rowling, może obejrzeć przedmioty i akcesoria wykorzystane w filmach, ale gdyby nie wiedział, kto ten świat stworzył (co skądinąd jest mało prawdopodobne), z wystawy w Seattle niczego by się nie dowiedział.

– Chętnie bym się zgodził z lansowaną w internecie ideą, że te książki powstały właściwie bez udziału autora – dowodzi w swym blogu na stronie muzeum Chris Moore, kurator wystawy. – Ale tę osobę otacza zbyt duży rozgłos, by można było zignorować jej poglądy, rodzące podziały i pełne nienawiści.
Wystawa „Fantasy: świat mitów i magii” w Muzeum Popkultury w Seattle. Fot. Brady Harvey. https://www.mopop.org
Intrygujące jednak pozostaje pytanie, dlaczego dyrekcja muzeum nie pochwaliła się przed światem swym pomysłem. Chociaż ekspozycję otwarto w maju, sprawa nabrała rozgłosu dopiero na początku sierpnia, i to tylko dzięki dociekliwości jednego z brytyjskich dziennikarzy. Co prowadzi do uprawnionego chyba wniosku, że dyrekcja, buńczucznie deklarująca pełne poparcie dla kuratora, mogła się obawiać negatywnej reakcji ludzi, a to przekłada się na frekwencję i pieniądze.

We własnej sprawie

Obie te historie łączy nie tylko Joanne Rowling, ale także wspólna cecha sprawców: Laur Flom i Chris Moore są transseksualistami. Przypisują sobie ideowe pobudki, prawda jednak jest taka, że działają we własnej sprawie.

Dla transseksualistów pani Rowling jest dziś wrogiem numer jeden. Okoliczności łagodzącej w najmniejszym nawet stopniu nie stanowi fakt, że nie jest ona konserwatystką, wprost przeciwnie. Nie odrzuca przecież LGBT (dość przypomnieć – formułowane nie wprost, ale jednak – delikatne sugestie, że Albus Dumbledore, dyrektor Hogwartu, był odmiennej orientacji), a przed paru laty zadeklarowała, iż „zna i kocha ludzi trans”. Wszystko na nic.

Joanne Rowling deklaruje się też jako feministka i jest to niespotykany do tej pory przypadek, gdy feminizm, choć bliski lewicy, okazuje się okolicznością obciążającą. Pisarka może tłumaczyć, ile tylko chce, jak bardzo leżą jej na sercu sprawy kobiet. Może udowadniać, że nie są to tylko słowa. W grudniu ubiegłego roku otworzyła przecież w Edynburgu Beira Place, ośrodek dla maltretowanych kobiet. Sama w całości go finansuje, sama też na patronkę wybrała celtycką boginię zimy – bo po zimie, tłumaczy, następuje wiosna, a wraz z nią nadchodzi nowe życie i nowa nadzieja. Wszystko to na nic.

Skoro zatem Joanne Rowling upiera się, że kobiecości nie da się podrobić, transaktywiści uważają, że mają pełne prawo ją zniszczyć, stosując najgorsze chwyty, łącznie z grożeniem śmiercią jej samej i jej bliskim. I tak też postępują. Groźbami, zauważyła kiedyś pisarka, mogłaby wytapetować cały swój dom.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Przypomnijmy krótko – bo są to sprawy dobrze znane – że wszystko zaczęło się przed czterema laty od sprawy Mayi Forstater, która straciła pracę w think-tanku Centre for Global Develepment, gdy powiedziała, że płeć jest rzeczą daną i nie da się jej zmienić. „Jak można zwalniać kogoś za to, że mówi prawdę?” – pytała wówczas Joanne Rowling. Parę miesięcy później zamieściła na Twitterze słynny ironiczny wpis, wykpiwający nowe wyrażenie „osoby miesiączkujące”. „Jestem pewna, że jest dla nich jakaś nazwa. Niech mi ktoś pomoże. Wumben? Wimpund? Woomud?” (nawiązanie do angielskiego „woman” – kobieta).

Joanne Rowling uważa także, że damskie toalety, szatnie, oddziały szpitalne i kobiece więzienia muszą być zamknięte dla kobiet po zmianie płci, ich obecność bowiem może stanowić zagrożenie. Nie kryje też sprzeciwu wobec uchwalonej niedawno w Szkocji nowej ustawy o zmianie płci (która zresztą, jak każe nowomowa, ma w nazwie „uznanie płci”, gender recognition), wprowadzającej ogromne ułatwienia, łącznie z obniżeniem wieku i właściwie likwidacją wymogów medycznych.

Powiedz, co o niej myślisz...

Wszystko to razem wzięte nie powinno właściwie dziwić, zważywszy, że instrumentalnie traktowana obowiązkowa tolerancja stała się skutecznym narzędziem ogłupiania ludzi i trzeba niemałej odwagi, by się temu przeciwstawić. Joanne Rowling ze względu na swą wyjątkową pozycję stała się po trosze papierkiem lakmusowym: powiedz mi, co o niej myślisz, a powiem ci, kim jesteś. I takie pytanie pada niekiedy w zaskakujących okolicznościach.

Joanne Rowling i insygnia nienawiści

Jak sławna pisarka, z przekonania feministka, trafiła na tęczowy indeks.

zobacz więcej
Kiedy polityk stara się o przywództwo w partii i stanowisko premiera, przedstawia swe poglądy na tematy gospodarcze, zagraniczne czy społeczne, nie musi jednak zwierzać się z tego, co sądzi o Michelu Houllebecqu, Elenie Ferrante czy Harukim Murakamim. Nikt go zresztą o to nie pyta. Tymczasem podczas niedawnych wyborów lidera Szkockiej Partii Narodowej kandydatów pytano o Joanne Rowling. Czy uważają, że jest ona skarbem narodowym Szkocji? Humza Yousaf, zwycięzca w tym wyścigu i obecny szef szkockiego rządu, odparł, że tak, zastrzegł jednak, że „książki są wspaniałe, ale w sprawie praw trans fundamentalnie się z nią nie zgadzam”. Tego rodzaju pytanie, niezależnie od intencji, jakie się za nim kryją, stanowi jednak nobilitację i pisarka właściwie ma prawo być dumna.

Co innego wyniki sondażu, jaki przeprowadziła ostatnio redakcja dziennika „Scotsman”. Czytelników poproszono o wybranie tych Szkotów, którzy mieli największy wpływ na losy świata. Wśród siedemnastu wybranych na pierwszym miejscu znalazł się – jakże by inaczej – Robert Burns, poeta uwielbiany przez Szkotów. Są król Robert Bruce i pisarz Walter Scott, a także myśliciele i wynalazcy, którzy na rozwój świata bez wątpienia bardzo wpłynęli: James Watt, Alexander Fleming, James Maxwell i Adam Smith. Wśród nam współczesnych są popularny komik Billy Connolly i tenisista Andy Murray. Ale nie ma Joanne Rowling.

Chociaż pytanie sformułowano jasno, czytelnicy, jak widać, kierowali się raczej znaczeniem Szkotów dla Szkocji. Bo jakiż wpływ na świat mógł mieć na przykład Andy Murray? Joanne Rowling wprost przeciwnie: „Harry Potter” z 500 mln egzemplarzy sprzedanych na całym świecie mocno wpłynął na literaturę młodzieżową ostatnich lat. Ogromny w ostatnich latach wysyp książek dla dzieci i młodzieży z elementami magii – książek pozostających na ogół mocno w tyle za potterowskim wzorem – nie wziął się przecież z niczego. Inspiracja jest widoczna jak na dłoni.

Procesy czarownic

Joanne Rowling nie poszła w ślady licznych przecież osób, które, krytykowane za swe poglądy, biją się w piersi, tłumacząc, że źle je zrozumiano. Nie przeprasza – ale wyjaśnia. Przyznaje zresztą, że byłoby jej łatwiej, gdyby dała sobie spokój i nie włączała się w dyskusje na temat transseksualizmu. Tego rodzaju refleksjami dzieli się z widzami swego podcastu, który zatytułowała aż nadto wymownie: „JK Rowling i procesy czarownic”. Zdradza w nich między innymi, jak wielkie wątpliwości budziły w niej transseksualne idee, nawet jeśli opakowywano je w bardzo liberalną formę.

„Czas pokaże, czy dobrze postąpiłam – mówi w jednym z odcinków. – Mogę jedynie powiedzieć, że wszystko dogłębnie przemyślałam i że słuchałam również tego, co mówi druga strona. I jestem przekonana, absolutnie przekonana, że w tych ideach kryje się coś bardzo niebezpiecznego i że trzeba się temu przeciwstawić”.

W gronie tych, na których zrozumienie Joanne Rowling zupełnie nie mogła liczyć, znaleźli się odtwórcy głównych ról w filmach o Harrym Potterze, na czele z Danielem Radcliffem i Emmą Watson, powtarzający wytarte slogany, iż każdy może być tym, kim tylko zechce. Filmowy Hogwart jednak zwyczajnie się podzielił: uczniowie są przeciw, nauczyciele za. Czarodzieje starszego pokolenia wzięli stronę twórczyni magicznego świata.
Po stronie pisarki stanęli Helena Bonham-Carter, czyli filmowa Bellatrix Lestrange i Ralph Fiennes, lord Voldemort. Fot. WARNER BROS / Planet / Forum
„Całe to polowanie na Joanne Rowling jest okropne – mówiła w wywiadzie dla „Sunday Timesa” Helena Bonham-Carter, grająca rolę Bellatrix Lestrange. – Ma ona przecież prawo do swych poglądów”. „To, co ją spotkało, budzi niesmak” – to Ralph Fiennes w rozmowie z „New York Timesem”. Po stronie Joanne Rowling stanął też szkocki aktor Brian Cox, odtwórca jednej z głównych ról w serialu „Sukcesja”, według którego „wymazywanie to współczesna odmiana maccarthyzmu”.

Winy na polu trans traktowane są ze śmiertelna powagą, nic więc dziwnego, że w ostatnich latach Joanne Rowling usuwano na bok nawet tam, gdzie jej obecność wydawała się oczywista. W tej sytuacji sama zdecydowała, że nie weźmie udziału w telewizyjnym programie rocznicowym, przygotowanym przez HBO Max z okazji 20-lecia powstania pierwszego filmu o Harrym Potterze. W filmie „Fantastyczne zwierzęta” w ogóle nie znalazło się jej nazwisko.

Ale coś zaczęło się zmieniać. Wytwórnia Warner Bros nie zamierza iść w ich ślady. Potterowski serial to przedsięwzięcie wielkie, zakrojone na lata, na miarę bogatego materiału – i Joanne Rowling będzie jego producentem wykonawczym. „W potterowskim biznesie jesteśmy od 20 lat i dobrze nam z tym” – podkreślał Casey Bloys, szef HBO i HBO Max, które należą do Warner Bros. W imieniu serwisów posypał więc głowę popiołem. Szefowie wytwórni nie boją się transaktywistów, którzy już teraz grożą im bojkotem. Co może dowodzić, że środowisko trans nie wyczuło, iż przekroczyło czerwoną linię, za którą terroryzowanie opinii publicznej przestaje być skuteczne.

Londyński dziennik „Daily Telegraph” ujmuje to krótko: po czasie wymazywania dla Joanne Rowling nadchodzi czas odmazywania. Dodajmy: może nie tylko dla niej?

– Teresa Stylińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Rok 2005. JK Rowling jest na szczycie. Jej książki sprzedają się w milionach egzemplarzy na całym świecie, a promocja kolejnej z serii „Harry Potter i Książę Półkrwi” odbyła się na Zamku w Edynburgu. Fot. David Moir / Writer Pictures / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.