Z czyjego polecenia doszło do egzekucji jeńców?
To pytanie, na które nie znamy odpowiedzi. Nie znalazł jej ani sąd, ani śledczy z UB. Wszyscy najważniejsi świadkowie twierdzili, że byli nieobecni w momencie egzekucji. Jeden z sokistów podczas przesłuchania obciążał o wydanie tego polecenia komendanta SOK. Miał, bowiem nazajutrz po masakrze rzec: „Kazałem ich wyprowadzić i wykończyć”. Ale potem, na rozprawie, nie był już taki pewny, co usłyszał. A sam komendant twierdził, że powiedział: „Kazałem wyprowadzić i wykończyli”.
Sekcja zwłok wykazała, że wszyscy czerwonoarmiści zginęli od strzałów w głowę. Trudno sobie wyobrazić, aby sokiści w zamieszaniu, po ciemku, a także pod wpływem alkoholu, byli w stanie tak precyzyjnie strzelać. Warto dodać, że trupy ograbiono, a także dla zatarcia śladów przeniesiono w inne miejsca. Starszy lejtnant Piotr Sajenko został znaleziony w czymś w rodzaju szopy, czy chlewa – był bodaj w samej bieliźnie.
Sowieci ingerowali w dochodzenie wyjaśniające okoliczności zdarzenia?
W dokumentach przeze mnie odnalezionych niewiele na to wskazuje. Co prawda jest rosyjski protokół sekcji zwłok, lecz potem sprawę przejmują polskie instytucje. Strona sowiecka chyba zdawała sobie sprawę, że ich sołdaci nabroili i nie ma co drążyć tematu. Życie było wtedy tanie, w Armii Czerwonej szczególnie. Być może nie chciano zaogniać sytuacji. Zginęło pięciu żołnierzy po stronie Armii Czerwonej, ale ustalono personalia tylko czterech. Kim był piąty – nie wiadomo, choć sprawdzono stan osobowy w pobliskim garnizonie i braków osobowych nie stwierdzono.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
„Władza ludowa” usiłowała upolitycznić sprawę?
To się oczywiście narzucało. Był to okres walki z podziemiem. Gazety eksponowały informacje o potyczkach z „bandami”, jak o nich pisano. Na północno-wschodnich terenach Polski głośno było o „Łupaszce”. Większość ostródzkich sokistów pochodziła z Wileńszczyzny, będącej matecznikiem zgrupowania majora Zygmunta Szendzielarza. Mieli za sobą także np. udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W oczach UB mogli uchodzić za element niepewny. Już podczas procesu komendant Karol Hochlajter stwierdził dobitnie i odważnie, że przetrwał dwie okupacje: niemiecką i rosyjską.
Śledczy wypytywali o sprawy polityczne, ale ewidentnie nie udało im się podpiąć strzelaniny w Ostródzie pod walkę z – jak je definiowano – „reakcyjnym podziemiem”. Niemniej jednego z oskarżonych podejrzewano o przynależność do organizacji białoruskich nacjonalistów.
W procesie zapadły bardzo, jak na tamte lata, łagodne wyroki. Dlaczego?
Kolejna zagadka. Był to sąd wojskowy i być może dla wydających wyrok było jasne, że odpowiedzialność za rozstrzelanie jeńców ponoszą żołnierze, tymczasem na ławie oskarżonych zasiedli sokiści i funkcjonariusz UB. W orzeczeniu sądowym rolę wojskowych umniejszono. Na dziesięć lat więzienia skazano jedynie młodego sokistę Jerzego Knowiakowskiego, który miał pecha pochwalić się znajomym, a potem zeznać, że własnoręcznie dobił konającego „Ruska”. Był to chłopak ociężały umysłowo, właściwie bez wykształcenia. A jednak przyjęto go do Służby Ochrony Kolei i dostał broń. Pozostali dostali wyroki symboliczne. Wkrótce, dzięki amnestii, odzyskali wolność.