Historia

Orient Express na polskich torach

Pierwszy raz wyruszył w trasę 140 lat temu. W 2008 roku w Polsce utknął na bocznicy. Miłośnicy kolejnictwa pielgrzymowali do Małaszewicz, by podziwiać cacko. Według jednego z nich, który jakoś wszedł do opuszczonych wagonów, w obiciach kanap czuć było jeszcze zapach cygar.

Belgijski bankier Georges Nagelmackers nosił brodę z bokobrodami, cylinder i laskę tak jak w połowie XIX wieku w wyższych sferach przystało. Charakter pioniera zdradzało spojrzenie pełne pasji lub obłędu, co na jedno wychodzi. Po wizycie w Ameryce, gdzie budowano linię kolejową ze wschodu na zachód, Belgowi zamarzyło się podobne przedsięwzięcie – połączenie lokalnych tras w Europie w jedną, spięcie kontynentu stalowymi szynami. Miał do nich dobre podkłady – jego ojciec, również bankier, finansował pierwsze trakcje w Belgii i sąsiednich krajach. Nagelmackers junior musiał też wynegocjować zgody na podróżowanie przez Europę, w czym pomocny okazał się kolejny promotor przedsięwzięcia: belgijski król Leopold II.

L jak luksus

Nagelmackers chciał zarobić na innych bogaczach – arystokratach, dyplomatach, politykach, biznesmenach, artystach. W Ameryce poznał George’a Pullmana, producenta salonek z siedzeniami rozkładanymi do snu, które jego zdaniem miały wadę: w dormitorium śpiących oddzielały jedynie zasłonki, co nie uwzględniało wrażliwości dam. Belg zaprojektował czteroosobowe sypialnie. Uruchomił produkcję takich wagonów w firmie Compagnie Internationale des Wagons-Lits (CIWL).

Zachowały się opisy, że obcowanie z pięknem pociągu stanowiło mistyczne doświadczenie. Wszystko było naj. W wagonach sypialnych podłogę wyłożono tureckimi dywanami, ściany – jedwabiem i mahoniem. Wagon restauracyjny miał okna z aksamitnymi kotarami i kandelabry z przytłumionym światłem. Potrawy charakterystyczne dla mijanych regionów podawano na porcelanowej zastawie ze srebrnymi sztućcami. Wino w kryształowych kieliszkach dobrali uznani sommelierzy. Wagon barowy wyposażono w pianino, przydatne przy koniaku. Porcelanowe umywalki, prysznice z ciepłą i zimną wodą. Do składu dołączono buduar dla pań i palarnię dla panów. Biblioteka dla chętnych. Obsługa też wzorowa: kelnerzy nosili fraki, jedwabne pończochy i pudrowane peruki, podróżny w potrzebie dzwonił do konduktora przez słuchawkę w przedziale.

Inauguracyjny przejazd Orient Expressu wyznaczono 140 lat temu na 4 października 1883 roku z paryskiego Gare de l’Est przez Strasburg, Monachium, Wiedeń, Budapeszt, Bukareszt do Konstantynopola. Zanim 40 przeszczęśliwych pasażerów ruszyło w drogę, Nagelmackers zrobił im dowcip i pokierował do wysłużonego i brudnego składu. Szok! Po chwili zdumione towarzystwo trafiło na peron piąty, gdzie czekał czerwony dywan rozłożony przed błyszczącym Orient Expressem. O 19:30 konduktor w uniformie ze złotymi guzikami i lampasami dał sygnał. Nagle – gwizd! Nagle – świst! Para – buch! Koła – w ruch!
Maszyna ruszyła powoli i ociężale, lecz dzięki nowoczesnej lokomotywie parowej rozwinęła zawrotną prędkość 80 km/h! Faerovik Torbjorn w książce „Orient Express. Świat z okien najsłynniejszego pociągu” (Wydawnictwo Poznańskie, 2020) opisuje pasażerów z lepszego świata, których zabawiał we własnej osobie belgijski właściciel, aby nie zauważyli, że oś wagonu restauracyjnego przegrzała się i wymieniono go na nowy. Gościom rozdawano magazyn „High-Life”, który opisywał mijany świat kulturowo i kulinarnie. Witali ich monarchowie: król Rumunii i sułtan Turcji. W węgierskim Szeged z wizytą wpadła romska kapela grająca na skrzypcach i bębnach.

A jednak w rumuńskim Giurgiu wszyscy pasażerowie demokratycznie musieli wysiąść z pociągu i przepłynąć promem przez Dunaj do bułgarskiej Ruse, by dalej pojechać nieco uboższym składem. W ramach rekompensaty do Para Palace Hotel w Konstantynopolu transportowano ich w szklanych lektykach. Debiutanckie pokonanie 2880 km zajęło Orient Expressowi 75 godzin. A już sześć lat później, po zmodyfikowaniu trasy przez Budapeszt, Bukareszt i Konstancę, czas zredukowano do 67 godzin i zera przesiadek.

Legendę tworzyły legendy. W 1891 roku pod Stambułem na pociąg napadli bandyci uzbrojeni w rewolwery i noże, którzy ukradli liczne kosztowności i nigdy nie zostali złapani – wybuchł skandal. Niedługo później uwielbiający Orient Express król Bułgarii Borys III, który często prowadził skład dla zaspokajania kaprysu, zwiększył prędkość i zbyt mocno podsycił ogień, przez co zapaliło się ubranie na palaczu i wtedy ten w szoku wyskoczył z lokomotywy. Zginął na miejscu. Pociąg z królem pojechał dalej. Mówiono, że większość pasażerów stanowili zamożni mężczyźni, którym sprowadzano kobiety. Dość powiedzieć, że Nagelmackers tryumfował nie tylko w kolejnictwie – na igrzyskach w Paryżu w 1900 roku zdobył złoty medal w jeździectwie. Zmarł pięć lat później, gdy pociąg miał przed sobą słodkie lata.

Co prawda kursowanie zawieszono podczas I wojny światowej, gdy Niemcy uruchomili propagandowy substytut o nazwie Pociąg Bałkański (Balkanzug) relacji Berlin-Konstantynopol, lecz od 1919 roku Orient Express znów jeździł pełną parą. W trzech wariantach: oryginalną trasą Paryż-Konstantynopol; zmodyfikowaną – przez najdłuższy tunel kolejowy Simplon w Alpach – dalej przez Lozannę, Mediolan, Wenecję i Triest – w rekordowym czasie 56 godzin; wreszcie jako Arlberg Orient Express przez Zurych, Innsbruck, Budapeszt i Bukareszt do Aten. CIWL uruchomiła łącznie kilkanaście pociągów z Orient Expressem w nazwie: Venice Simplon Orient Express, Balt Orient Express, Nord Express, Nord Orient. Pojedyncze wagony włączano także do innych międzynarodowych składów, które w rozkładach oznaczano „L” jak luksus. Witamy na pokładzie!

Koniec trasy

Zimą 1929 roku pociąg starł się z surową zimą. Już przed Budapesztem zatrzymywał się często i obsługa musiała iść na zwiady wzdłuż torów. W Karpatach temperatura spadła do minus 40 stopni, kucharze serwowali ledwo ciepłe dania. Pasażerowie pytali, czy starczy węgla, jedzenia, wody i wina. W bułgarskim Swilengradzie załoga była ostrzegana przed niebezpieczeństwem, trasy nie odśnieżano od dwóch dni, ale właściciele Orient Expressu telegraficznie nakazali kontynuować jazdę. Pociąg ruszył i utknął. W śnieżnej zaspie został odcięty od świata. Pomoc nie nadchodziła. Zaczęła się walka o przetrwanie. Jedna z pasażerek podcięła sobie żyły, ale została odratowana. Inni wyszli spod pierzyn, by kopać tunel w śniegu. Udało się dotrzeć do tureckiej wioski, gdzie kupiono żywność i opał. Niebawem z pomocą przybyli żołnierze.
Zimą 1929 roku pociąg starł się z surową zimą, utknął w zaspie 80 km od Stambułu. Fot. Mary Evans Picture Library / Mary Evans Picture Librar / Forum
12 września 1931 roku pod Budapesztem bomba podłożona przez węgierskiego faszystę zniszczyła wiadukt kolejowy i Orient Express spadł do wąwozu. Zginęły 24 osoby. Artystka estradowa Josephine Baker, jedna z ocalałych, śpiewała dla uspokojenia. W 1933 roku pisarka Agatha Christie – sama podróżowała Orient Expressem, który utknął w śnieżnej zaspie – napisała kryminał „Morderstwo w Orient Expressie”. Oto dwunastu pasażerów zabija Ratchetta vel Cassetiego za jego dawne grzechy, co wykryje belgijski (!) detektyw Herkules Poirot. Książka czerpała z legendy pociągu i tworzyła ją, bo Orient Express stał się synonim suspensu powracającego w filmach, książkach, reklamach, języku.

Pociąg tworzył też wielką historię. Wagon restauracyjny numer 2419 przebudowano na salonkę marszałka Ferdinanda Focha, który 11 listopada 1918 roku w podparyskim lesie Compiègne ratyfikował zawieszenie broni z aliantami. Wagon przekazano do Musée de l’Armée i wystawiono na placu Inwalidów w Paryżu. W czasie II wojny światowej po klęsce Francji Hitler zażyczył sobie, by odnaleźć wagon 2419 i 22 czerwca 1940 roku zmusić pokonanych do podpisania rozejmu. Zdobycz wojenna pojechała potem do Berlina, gdzie stanęła przed katedrą miejską. Gdy losy wojny były przesądzone, wagon zniszczył nalot aliancki lub wysadziło SS.

Niebawem Orient Express wznowił kursowanie, ale zamknięte granice Jugosławii powodowały trudności z dotarciem do Aten, kursy do Stambułu wstrzymano z powodu kłopotów granicznych z Bułgarią. Dopiero w latach 50. rozkład ustabilizowano i skład jeździł trzy razy w tygodniu z Paryża do Stambułu i Aten. Żelazna kurtyna nie zatrzymała pociągu, choć państwa komunistyczne zmieniały komfortowe wagony na własne, więc luksus zastępował wyrób luksusopodobny, co budziło zrozumiałą irytację bogaczy.

Rozwijał się też rynek powietrznych podróży, które skracały czas i zapewniały komfort. W latach 60. wstrzymano dwa z trzech połączeń Orient Expressu i ostał się jedynie Venice Simplon Orient Express. W 1971 roku CIWLT wstrzymała produkcję nowych wagonów. Ostatni kurs na oryginalnej trasie Paryż-Stambuł odbył się 19 maja 1977 roku. Orient Express zjechał na bocznicę. Właścicielem marki zostały koleje francuskie SNCF, oryginalne wagony rozparcelowano wśród pomniejszych przewoźników.

W latach 80. amerykański przemysłowiec James Sherwood kupił 35 wagonów i przywrócił im dawny blask. 25 maja w 1982 roku stary-nowy pociąg wyruszył z Londynu do Wenecji, choć bez zgody SNCF na używanie nazwy Orient Express zastosowano zastępczą Venice Simplon Orient Express. Bilety po 1200 funtów kupiły gwiazdy: Michael Jackson, Liza Minnelli, John Travolta. Sukces! Firma Sherwooda poszła za ciosem i uruchomiła kolejne trasy po Europie, w tym przejażdżkę oryginalną trasą Paryż-Stambuł, choć tylko raz w roku. Z czasem marszrutę skrócono do trzech kierunków – Bukaresztu, Budapesztu, Wiednia. W końcu zredukowano do wagonów doczepianych do ekspresu Paryż-Strasburg. W 2007 roku, po uruchomieniu na tej trasie połączenia TGV, Orient Express jeździł już tylko na symbolicznym odcinku Strasburg-Wiedeń. Po dwóch latach ostatecznie zawieszono kursowanie. Koniec trasy! Wysiadka! Honor ratowały mutacje, w tym Venice Simplon Orient Express, który jeździł od 1982 roku z użyciem oryginalnych wagonów.

Trzy dni w Krakowie

Orient Express w mniej wartościowych mutacjach regularnie podróżował przez Polskę Ludową. W rozkładzie z lat 50. widnieje hasło „Orient Express”, które niebawem zastąpi Nord Express na trasie Paryż-Berlin-Warszawa oraz Balt Orient Express z Oslo lub Sztokholmu przez Poznań, Wrocław, Pragę do Budapesztu. Nitki luksusowego pociągu prowadziły do Warszawy i Krakowa, składy czasem łączyły się w Zebrzydowicach, skąd jechały do Pragi lub Paryża. Pojedyncze wagony CIWL kursowały w niespotykanych dzisiaj relacjach: Warszawa-Stambuł, Warszawa-Triest, Warszawa-Rzym, Warszawa-Sztokholm.
Jako pociąg turystyczny, nie rozkładowy, Orient Express gościł w Polsce 35 lat temu. 9 września 1988 roku zatrzymał się w Łowiczu, skąd goście pojechali do Żelazowej Woli na koncert chopinowski. Przyjazd do stacji Warszawa Główna rejestrowała ekipa telewizji. Stałem wśród gapiów, chcąc popatrzeć na pociąg legendę. Na pamiątkę zostały zdjęcia z konduktorem w uniformie i kucharzem w białej czapie. Dotykałem złoconego szyldu „Nostalgie Paryż – Stambuł Orient Express”, choć trasa wiodła inaczej: przez Berlin, Warszawę, Moskwę i Pekin do Hongkongu. Dystans 15 tysięcy kilometrów pokonano w 19 dni, co trafiło do Księgi Rekordów Guinnessa. Aby nie skazywać pasażerów na podziwianie tych samych widoków po raz drugi, z powrotem do Europy wyruszyli samolotem, wagony wysłano drogą morską.

Przygotowania do wizyty w Polsce kolejnej mutacji pociągu Venice Simplon Orient Express rozpoczęły się w 2004 roku. Właściciele oglądali atrakcje turystyczne i bazę hotelową. Sprawdzano też infrastrukturę kolejową: mierzono perony, czy pociąg zatrzyma się bezpiecznie dla pasażerów i siebie. Pytano o warunki współpracy z PKP. W 2005 roku program przejazdu przez Polskę został umieszczony w katalogach sprzedażowych. W 2006 roku polscy kontrahenci zostali zaproszeni do Wenecji i odbyli kurs Venice Simplon Orient Express do Wiednia. – To inny świat. Obowiązuje dress code wieczorowy, chociaż pociągiem jedzie wielu Amerykanów i mimo przypominania o stroju wieczorowym na kolację często przychodzą w jeansach lub szortach. Proszeni są wówczas o powrót do kabiny i zjedzenie u siebie, żeby nie psuć entourage tym, co chcą powrotu do przeszłości z piano barem, szampanem, sukniami i smokingami w oryginalnych i zabytkowych wagonach w mahoniu z intarsjami i płaskorzeźbami ze szkła, które opisała Agata Christie – mówi Piotr Rabczak z firmy Intercrac, która opiekowała się wizytą pociągu w Polsce. – Dopiero rok temu zamontowano klimatyzację w podwoziu, żeby nie niszczyć struktury wagonu.

W 2007 roku podróż Venice Simplon Orient Express do Polski nazwano „Słowiańskie marzenie” w ramach jubileusz 25-lecia firmy Sherwooda. 19 wagonów – 15 pasażerskich, trzy restauracyjne i jeden barowy, zatrzymało się na peronie pierwszym Dworca Głównego w Krakowie na trzy dni. – To wyłom w zasadach, bo zwykle w jednym miejscu spędzało się jedną noc. Taki jest rytm: nocleg w pociągu, nocleg w hotelu. Claude Ginella, dyrektor generalny Orient Expressu, zachwycił się Krakowem i nakazał dodatkową noc w pięciogwiazdkowym hotelu Sheraton. Odwiedziliśmy Wawel i Kazimierz. W kopalni soli w Wieliczce mieliśmy uroczystą kolację – wspomina Piotr Rabczak. – Bilet za 6 tys. euro skusił 102 pasażerów, głównie Amerykanów i trochę Francuzów. Pociągiem zwykle jedzie dużo starszych ludzi w wieku 80 lat, prawie 90. Jeżdżą z opiekunami i parami, biorą zwykle łączone przedziały pojedyncze. Wiedzieliśmy, ile wózków inwalidzkich potrzebujemy do zwiedzania kopalni, ile osób do pchania. Mieliśmy przygotowane cztery wózki. Wtedy inne cztery panie, chociaż były na chodzie, zdecydowały, że też chcą pojechać na wózkach…

„To niesamowita, sentymentalna podróż pociągiem z dawnych lat. Ale trzeba pamiętać, że to luksusy w standardach XIX wieku. Chodzi przede wszystkim o brak klimatyzacji. Natomiast obsługa jest na najwyższym poziomie. Wszyscy w służbowych uniformach, jak w ekskluzywnym hotelu” – tłumaczył jeden z pasażerów w krakowskiej gazecie. „Dla mnie to podróż życia. Po pierwsze, jadę najsłynniejszym pociągiem świata. Odwiedzam Wiedeń, Kraków. Po drugie, ważniejsze – właśnie przed Orient-Expressem oświadczyłem się mojej dziewczynie. Tym pociągiem razem wyruszamy w nasze wspólne życie”.
– W pociągu gościom podaje się specjał z danego miejsca. W Krakowie były to wysublimowane pierogi, które testował szwajcarski szef kuchni, surowy człowiek, więc nanosiliśmy poprawki. Z Krakowa okrężną drogą w nocy jechaliśmy do Warszawy, inaczej bylibyśmy w dwie i pół godziny, gdzie odbyła się kolacja na Zamku Królewskim. Postój zaplanowaliśmy również w Malborku, bo właśnie do Malborka została przeniesiona stolica zakonu krzyżackiego z Wenecji – zwiedzaliśmy zamek i zjedliśmy elegancki obiad. Pociąg zatrzymał się na chwilę na dworach w Bydgoszczy i Poznaniu, po czym pojechał do Pragi i Wiednia – opowiada Piotr Rabczak.

Venice Simplon Orient Express wracał do Polski w kolejnych latach, odwiedzał Kraków, Warszawę, Bielsko-Białą, Czechowice-Dziedzice, Oświęcim, Zakopane. Ostatni raz przyjechał w 2011 roku, gdy nastąpiła zmiana właściciela i spółka z Arabii Saudyjskiej nie była zainteresowana kierunkiem wschodnim. Zaniechano część tras po Europie, choć Venice Simplon Orient Express wciąż kursuje. Czas od jesieni do wiosny spędza na bocznicy, ale w sezonie odwiedza w różnych trasach z Paryża lub Wenecji odwiedza Stambuł, Wiedeń, Paryż, Budapeszt i Berlin. Miewał nawet kursy do Wielkiej Brytanii, gdzie z Dover do Londynu pasażerów elitarna obsługuje sieć British Pullman.

Trzynaście wagonów

Wagony CIWLT trafiły do firm organizujących stylowe wycieczki po Rosji. W 2008 roku, po jednym z kursów, trzynaście wagonów – dziewięć sypialnianych, restauracyjny, barowy, bagażowy i kąpielowy – zatrzymało się w Małaszewiczach koło Terespola. Nie mogły pojechać dalej, bo nie można było zmienić im podwozia z szerokich torów sowieckich na węższe – specjalne wózki zostały po stronie białoruskiej (Biełaruskaja Czyhunka), która zażyczyła sobie olbrzymiej kwoty za ich przechowanie. Rachunku nie miał kto zapłacić, bo firma najmująca skład zbankrutowała i trzynaście wagonów orient Expressu utknęło na bocznicy w Małaszewiczach.

Pisano, że wagony sypialne stały się legowiskiem bezdomnych, wagony restauracyjny i barowy miejscem imprez, choć zamiast szampana serwowano denaturat. Na podłodze palono ogniska, zbieracze złomu doszczętnie rozkradli wyposażenie. – Bzdura. Z bocznicy przy torach głównych pociąg został przestawiony na rampę do przeładunku towarów, gdzie był chroniony przez Służbę Ochrony Kolei. Całe wyposażanie złożono w drewnianych skrzyniach. Gdy wybito szybę, okno zabezpieczono płytą pilśniową – mówi kolejarz z Małaszewicz. Sam zwiedzał wnętrza pociągu, zachwycił się pięknym pianinem. Nie on jeden: miłośnicy kolejnictwa pielgrzymowali do Małaszewicz, by podziwiać cacko. Według jednego z nich, który jakoś wszedł do opuszczonych wagonów, w obiciach kanap czuć było jeszcze zapach cygar.
Próbowano ustalić właściciela, lecz bez skutku. Portal rynek-kolejowy.pl wiele razy wracał do „skomplikowanej sprawy”. W 2012 roku właścicielem taboru okazał się być obywatel Austrii, jednak nie udało się z nim skontaktować. Dopiero w 2017 roku udziały w marce Orient Express kupiła od kolei SNCF francuska sieć Accor Hotels i postanowiła ściągnąć wagony z Małaszewicz do Francji. Zajmowała się tym firma przewozowa MTD z Niemodlina. Marek Gutowski potwierdza słowa kolejarza, że wnętrza wagonów były w dobrym stanie. Pokazuje zdjęcie skórzanych foteli w jednym z wagonów, gdzie niczego nie brakuje. – W środku było czysto. Zdarzyły się noclegi bezdomnych, którzy zostawili swoje flaszki, nic więcej. Tylko pianino nie stroiło. Gorszymi pociągami jeździło się na studia – żartuje Gutowski.

Wagony wysyłano ciężarówkami po 4-5 sztuk do Opola, gdzie były okrywane plandeką, aby podczas transportu nie odpadła zewnętrzna powłoka. I dalej do Francji, co zakończyło się w grudniu 2018 roku. Wagony dotarły bezpiecznie, MTD woziło już TGV i pendolino. Z Wiednia transportowała jeszcze starszy i mocno zniszczony wagon Orient Expressu. Czemu na ciężarówkach, nie po torach? – To zbyt skomplikowane. Koszt uzyskania atestu na układ hamulcowy starego pociągu jadącego przez Polskę, Niemcy do Francji jest większy niż przewiezienie go na ciężarówkach – mówi Gutowski. – Cięliśmy wagony piłą, gdy mieliśmy informacje, że jakiś element nie będzie później użyty.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Dla Accor Hotels celem są hotele: Orient Express La Minerva powstanie w Rzymie, w Wenecji Orient Express Palazzo Donà Giovannelli. Firma chce jednak wrócić do korzeni. Na włoskie tory ruszył luksusowy Orient Express La Dolce Vita, który – nawiązując do włoskiego stylu z lat 60. – jeździ ze stacji Roma Termini do Wenecji, Sieny, Portofino lub na Sycylię. Za dwa lata na tory ma wrócić sam Orient Express, co Accor ogłaszał już w prasie branżowej i wyznaczał debiut w 2021 roku, ale przyszła pandemia. Według planów legenda pojedzie z Rzymu do Paryża, Splitu i Stambułu, czyli odtworzenie legendarnej trasy na razie nie jest planowane.

Trwa jeszcze renowacja wagonów z Małaszewicz, ale wcześniej zamawiano też nowe na miarę. Opakowano je designem z lat 20.: użyto palisandru, marmuru, intarsji z drewna, szklanych paneli, szlachetnych skór i tkanin, co ma przywołać ducha przeszłości. Dla gości przygotowano 30 zwykłych apartamentów i jeden prezydencki, który zajmie cały wagon. „To ekscytujące przywrócić do życia ducha Orient Expressu. Oryginalna trasa pociągu była innowacją w połączeniu kultur Zachodu z Orientem i historii z nowoczesnością. Podróżowanie jest naszą pasją i stylem życia, dlatego chcemy ożywić historyczny świat i przywrócić budzącą ekscytację podróż” – mówi reklama. Ceny brak.

W 2026 roku na Morze Śródziemne – lub Karaiby, zależnie od pory roku – wypłynie 220-metrowy Orient Express Silenseas, okrzyknięty najbardziej luksusowym jachtem na świecie. Jego wnętrza pomieszczą 120 pasażerów w 54 kabinach, choć lepszym słowem są apartamenty o powierzchni 70 m2 (prezydencki ma 1215 m2). Udogodnienia: dwa baseny i spa, dwie restauracje, bar ostrygowy i cocktail bar, amfiteatr i studio nagrań, gdyby ktoś złapał wenę, nie tylko chorobę morską. Francuski architekt wymyślił też trzy ogromne maszty, których innowacyjne żagle będą stanowić główny element ekologicznego napędu jednostki (może być tez użyty gaz ziemny, docelowo – wodór). Pogłoski o śmierci Orient Expressu okazały się mocno przesadzone. Herkules Poirot może jeszcze się wstrzymać z szukaniem winnych.

– Jakub Kowalski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Wystawa poświęcona Orient Expressowi i jej twórcy Georges'owi Nagelmackersowi w muzeum kolei belgijskiej. Fot. Igor Pliner/bePress Photo Agency/bppa/ABACAPRESS.COM/ PAP/
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.