Zasługą „Grudy” było muzyczne „udramatyzowanie” utworów. Potrafił stworzyć idealne tło by śpiewana opowieść stała się niezwykle poruszającą – tak jak możemy to słyszeć choćby w legendarnych „Czarnych słońcach”. Utworze uważanym przez wielu krytyków za jeden z najlepszych w całym dorobku Kultu. Mało też osób wie, że Grudziński raz zastąpił Kazika jako wokalista. To on skomponował, napisał tekst i wykonywał legendarną „Totalną stabilizację” – z płyty „Posłuchaj to do ciebie” z 1987 roku. Piosenka była przez wiele lat bardzo mocnym punktów bisów podczas większości tras koncertowych zespołu.
Oczywiście legenda Kultu i Kazika Staszewskiego unieśmiertelniła muzycznie także Janusza Grudzińskiego, choć zapewne dla szerszej publiczności pozostanie postacią anonimową. Wyrazista osobowość frontmana zespołu sprawiła, że zawsze trochę ukryty za klawiszami „Gruda”, nie lansujący się zbytnio, incydentalnie budził zainteresowanie dziennikarzy czy był prezentowany przez media. Można by powiedzieć, że pełnił w zespole rolę bohatera drugiego planu, do czego również predestynował go wygląd – niepozornego faceta z brzuszkiem w niczym nieprzypominającego ekscentrycznego rockmana. Tymczasem w zasadzie należałoby określić go jako „szarą eminencję” zespołu. – Nie był typem rockandrollowca – wspomina – Dariusz Malejonek – był zawsze outsiderem, wolał się trzymać nieco z boku. Co nie znaczy, że miał problemy z relacjami. Był otwarty na innych, bardzo ciepły. W środowisku warszawskim był postacią kultową.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
I właśnie kultywowana przez niego „warszawskość” to kolejna rzecz za którą powinien zostać zapamiętany a przede wszystkim doceniony. „Gruda” kochał Warszawę i jak mawiał nie trzeba być stąd, by ją pokochać, choć akurat on w stolicy się urodził. W 2006 roku pod pseudonimem „Xsiąże Warszawski” wydał swój pierwszy i jedyny solowy album „Olśnienie”. Na temat genezy pseudonimu dowcipkując mówił, że przecież „księżna Joanna Grudzińska, narzeczona wielkiego księcia Konstantego, była ostatnią faktyczną władczynią Polski. Kiedyś żartowałem, że jestem jej prapraprawnukiem, chociaż była bezdzietna. Żart się spodobał, przezwisko funkcjonuje, koledzy zwracają się do mnie Xiążę”. Jak sam mówił kompozycje pierwotnie szykowane dla Kultu powstały w ciągu około dziesięciu dni i właśnie to „olśniewające” tempo było powodem tytułu albumu.
Warszawskość płyty nie była podkreślona tylko pseudonimem, ale przede wszystkim przez utwory, które mając autobiograficzny charakter są nowoczesnymi, ale wyjętymi z „ducha Grzesiuka” balladami o stolicy. „Gruda” nie lukruje tam rzeczywistości, bo był typowym chłopakiem z podwórka, który doskonale wie jak to jest w różnych stołecznych bramach i kogo można tam spotkać. Szczególnie wszystko jak w soczewce było widoczne w piosence „Spacer po Warszawie”, gdzie Grudziński nawiązuję m.in. do historii hotelu Polonia, który przetrwał wojnę i powstanie, domów towarowych Wars i Sawa czy Domu Chłopa czyli obecnego hotelu Gromada.