Kultura

Co wy na niego macie? Jak SB zarzucało sieci na przyszłego papieża

W nieoczekiwany i – być może – niezamierzony przez reżysera sposób film „Figurant” pokazuje, że na Karola Wojtyłę ubecy sposobu nie mieli. Z każdej przygotowywanej prowokacji krakowski biskup wychodził czysty, niezbrukany. Ten film to świetny prezent na 45. rocznicę wyboru Polaka na następcę świętego Piotra.

W piątek, 20 października do kin wchodzi film „Figurant” w reżyserii Roberta Glińskiego. Współproducentem filmu jest TVP.

W branży filmowej być może mówiono o tym filmie od dawna, a nawet od wielu lat – jak powiedział przed premierą, 9 października 2023, reżyser Robert Gliński podkreślając, że tego typu filmy nie powstają nagle – ale niewtajemniczony widz, czy nawet publicysta miałby prawo pomyśleć, ze to fabuła zrobiona właśnie teraz, w ciągu minionych miesięcy ataków na Jana Pawła II pomawianego o zaniedbania wobec księży dopuszczających się nadużyć seksualnych. Organizatorzy i autorzy ataków odwoływali się przecież do akt IPN pełnych doniesień z działań dawnych służb UB i SB, więc może jakiś reżyser mógłby się szast-prast zabrać do roboty i odpowiedzieć filmem na taką manipulację.

Ale nic z tych rzeczy, bo to nie jest film o Wojtyle. „On jest jedynie pretekstem do opowiedzenia o życiu, działaniach i wyborach młodego esbeka. Od początku założyłem sobie, że Wojtyła ma być w tej historii gdzieś daleko, trochę nieosiągalny. Na pierwszym planie jest Budny [młody esbek – przyp.red.] lub inni bohaterowie, oni ciągną wszystkie sceny, a Wojtyła cały czas jest w tle” – mówi reżyser w przygotowanych dla dziennikarzy materiałach prasowych.

Film „Figurant” opowiada o życiu i aktywności zawodowej młodego pracownika krakowskiej Służby Bezpieczeństwa, którego zadaniem – film zaczyna się w roku 1958 – jest rozpracowywanie młodego biskupa Karola Wojtyły i to w taki sposób, aby wytworzyć mające go skompromitować materiały.

Pracownik, ów Bronek Budny, jest przeraźliwie wprost ambitny i chorobliwie pracowity. Chodzi na kazania biskupa i je nagrywa, a potem spisuje i analizuje, aby wnioskami chwalić się przed szefem. Jeździ za biskupem, gdzie się tylko da – zwłaszcza Nowa Huta i starania jej mieszkańców o kościół są tu pokazano wyjątkowo wyraźnie, wprost edukacyjnie można powiedzieć – i fotografuje. Fotografuje Wojtyłę, otoczenie, i wiernych – aktywnych nawet w czasie krwawo stłumionych zamieszek w obronie krzyża. Fotografuje świetnie, ma znakomity sprzęt, w uznaniu zasług szef sprowadza nawet kamerę, którą Budny wykorzystuje w stu procentach.

Dla widza, zwłaszcza młodszego, będą zapewne interesujące – oby także porażające – sceny, które dzieją się w tajnym biurze usytuowanym na pierwszym piętrze budynku stojącego na wprost okien i drzwi biskupa. Każda osoba, która wchodzi do niego i która od niego wychodzi, będzie sfotografowania i nagrana. Starsi widzowie, którzy sami przeżyli peerel lub choćby teraz czytali dobrze udokumentowane książki biograficzne (o Kardynale Wyszyńskim zwłaszcza), o inwigilacji księży, o esbeckich lokalach na ul. Miodowej – vis à vis siedziby Prymasa, aby można było jak na filmie fotografować wszystkich wchodzących – nie będą może zdumieni czy wstrząśnięci, chociaż niektórym by się to przydało, bo już dawno zapomnieli.

Filmowy młody esbek w pełni docenia wagę fotografii i kontekstu – i nie waha się, aby dla swoich celów całkowicie przedmiotowo wykorzystać nawet swoją śliczną młodą żonę w widocznej ciąży i „akurat” na tle biskupich drzwi – w których właśnie Wojtyła pociesza płaczącą kobietę – robić żonie piękne zdjęcia. Jakoby podszyte emocjami dumnego tatusia….Ale kto go tam wie, może ma przy tym podwójne emocje?
"Figurant", reż. Robert Gliński. Fot. TVP
W każdym razie, pomysłów – mniej i bardziej paskudnych – ma całą masę. Nie będę o nich opowiadać, żeby nie odbierać widzom kinowej satysfakcji . Ważne jest co innego – że zza tych pomysłów, realizowanych przez gorliwy zespół esbeków, wyłania się oto obraz człowieka, który z tych wszystkich zastawianych na niego podstępów i pułapek wychodzi cało. Krakowski biskup nie ma kochanek, nie ma męskich przygód, nie ma dzieci, nie robi awantur podwładnym, nie otacza się dobrami materialnymi, wręcz przeciwnie, troszczy się o innych i im pomaga. – To co my na niego mamy – wrzeszczy jakiś sekretarz, któremu potrzebne są konkrety. – Co my na niego mamy?

No cóż, macie na przykład systematyczne donosy cynicznego TW w sutannie, który zresztą – prócz wypłaty – wprost żąda telewizora za swoje usługi, a który potrafi powiedzieć niewiele więcej ponad to, jakim dziwakiem jest ten cały Wojtyła: te swoje artykuły pisze na klęczniku, w kaplicy, bo tam – twierdzi TW – nikt mu nie będzie przeszkadzał. Czy reżyser chciał to pokazać także w ten niedopowiedziany sposób: że przeświadczony o świętości Jana Pawła II widz zobaczy tutaj co innego – młody biskup pisał artykuły na klęczniku, bo łączył tę pracę z modlitwą. O czym już dawno opowiedzieli świadkowie – zarówno jego życia, jak i procesu kanonizacyjnego – bo przecież na potrzeby tego ostatniego życie Karola Wojtyły było naprawdę dogłębnie prześwietlone.

No to co wy na niego macie?

Ano , na pewno nie macie deklaracji do współpracy młodego księdza, doktoranta księdza profesora Karola Wojtyły, chłopaka szczerego i pięknego w swojej wrażliwości, którego nawet najbardziej wredne sposoby – pokazane w sposób tyleż dosadny, co powściągliwy, więc brawo dla reżysera – nie zmuszą do podpisania przygotowanych już papierów. A takie SB miała plany: ze podsłuch u biskupa, że do Rzymu, że… Film nie wchodzi w czas „papieski”, więc nie będę rozwijać wątku, zwłaszcza ze jest to przecież film fabularny – i choć reżyser korzysta z możliwości, jakie daje wprowadzenie dokumentalnych nagrań , to przecież bohaterowie – poza Karolem Wojtyłą – są jednak postaciami ze scenariusza, przekonującymi, owszem, ale jednak wymyślonymi. ODWIEDŹ I POLUB NAS Reżyser mówi wprost „Postanowiłem skorzystać z archiwalnych nagrań z kronik filmowych oraz materiałów ubeckich, które leżą w IPN-ie. Uważam, że dodało to całej fabule dużo prawdy. Pozwoliło mocno osadzić tę historię w epoce. Zależało mi na tym, by te warstwy: dokumentalna z fabularną, przenikały się wzajemnie, bo to daje spójność narracyjną. Dlatego starałem się robić miękkie przejścia między fabułą a dokumentem. Tak, by widzowie nie wiedzieli, czy konkretne ujęcia są archiwalne, czy nakręciliśmy je teraz” .

No to co oni na niego mają?

Młody esbek czyta na przykład książki Wojtyły i nawet próbuje – wydaje się, że reżyser pokazał to dość wyraźnie – coś z nich zrozumieć, w odróżnieniu od swoich bucowatych kolegów. Zbiera w sobie wrażenia z inwigilacji, buduje opinie, wreszcie w rozmowie z partyjnym funkcjonariuszem tak je formułuje, że tamten stawia zarzut: – Przecież mówicie, towarzyszu, jakieś pochlebstwa.

Ale scenariusze, zwłaszcza dobre – a ten jest dobry – nie są od tego, żeby ułatwiać widzowi życie. Bo Budny brnie w największe zło i nawet nienazwane promieniowanie świętości jego „figuranta” go przed tym złem nie osłania.

Tu uwaga dla młodszych widzów: figurantem w esbeckim słowniku była osoba, którą SB – wcześniej UB – miało na oku, miało pod obserwacją, szukało na nią „haków” lub je preparowało. Reżyser przypomina, że „potocznie mówi się tak o kimś, kto niby zajmuje jakieś stanowisko, ale tak naprawdę jest marionetką, kukłą – nie ma żadnego wpływu na decyzje. Chciałby sprawować władzę, ale nie może, bo jest sterowany przez innych. I właśnie ta druga definicja odnosi się do bohatera filmu”.
Scenariusz, jak przypomina reżyser, powstał dawno temu, reżyser mierzył się z nim kilka dobrych lat.

Autorem jest Andrzej Gołda, doświadczony twórca. Nie jestem specjalistą od filmu, nie znam go i nie wiem, czy razem z reżyserem rzeczywiście chciał pokazać, że „figurant” doprowadzi do tego, że to jego prześladowca stanie się figurantem, nikim, szeregowym szkodnikiem, któremu wydaje się, że pociąga za sznurki. A zresztą, czyż „szeregowy szkodnik”, jak nadmiernie lekko go nazwałam, nie powodował destrukcji, tragedii, śmierci?

Reżyser nie ukrywa, że „Wojtyła za krakowskich czasów miał w sumie 18 sekretarzy, z czego aż 12 było tajnymi współpracownikami SB. Ale w związku z tym, że był on niezwykle inteligentny i przenikliwy, szybko orientował się, kto na niego donosi. Próbował wówczas odsuwać od siebie te osoby, ale nigdy ich nie skreślał. Wiedział, że pogubili się w życiu, wybaczał im i dawał drugą szansę”.

Ale też mówi, a nawet podkreśla, że „Karol Wojtyła jest tu tylko katalizatorem działań”. Tylko? Ale katalizator nie promieniuje, nie wydziela ciepła, nie dostarcza energii, zapewne każdy o tym ze szkolnej chemii pamięta. I pamięta zapewne, że bez katalizatora nie ma reakcji. Nawet się nie zacznie. Czy może reżyser chowa się za swój pomysł z katalizatorem, bo nie chce nazwać rzeczy po imieniu?

Film, do tego wszystkiego, jest czarno-biały. Popadłabym chyba w natrętny dydaktyzm gdybym napisała, jakie to ma znaczenie, podwójne co najmniej.

Zakończę więc tym prostym stwierdzeniem, że to jest także – a może dla wielu z nas przede wszystkim – film o wielkości człowieka, o dzielności i męstwie zwyczajnych ludzi, o świętości Karola Wojtyły. Takiej codziennej, nienazwanej i schowanej nawet za drzwiami esbeckiego biura, w materiałach które nie powstały.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Produkcja: Krakowskie Biuro Festiwalowe, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Telewizja Polska, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych.
SDP 2023

Zdjęcie główne: "Figurant", reż. Robert Gliński. Fot. TVP
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.