Ale tu zaszły też nieprzewidziane reakcje. Wirus grypy podany w nadmiarze (dwutygodniowym kurczętom wprowadzano go do nozdrzy) przełamywał jednak tę oporność – nie tylko dlatego, że go było dużo, ale że wewnątrz komórki kurzej sam wirus mutował. Od momentu powstania mutacji wirusa, jego gen (zwany IAV) tworzył białko zdolne wiązać się nie tylko ze zmienionym przez bioinżynierów białkiem ptaka (tym ANP32A), ale niestety także działać w sytuacji, gdy kurczak w ogóle owego białka nie produkował (czyli gdy całkiem usunięto mu ANP32A).
Oznacza to, że enzymy wirusa niezbędne mu do powielania własnego materiału genetycznego w tysiącach i milionach kopii, wiązały się z innymi, podobnymi białkami kurczaka: ANP32B i ANP32E... Aby ukrócić inwazję tego grypiego mutanta, trzeba było zatem usunąć kurom wszystkie trzy białka z genomu, całkowicie.
Tylko że białka – jeśli je mamy w komórce od czasów pradawnych, a ewolucja je oszlifowała jak diamenty – są nam potrzebne. To samo dotyczy kur. Nie jest jasne, czy tak sobie można bezpiecznie siedzieć na grzędzie bez tych wszystkich białek z rodziny ANP32. Co więcej, powstające w zmodyfikowanych genetycznie kurach wirusy-mutanty mogą być nawet bardziej niebezpieczne dla ludzi. Doświadczenie brytyjskie jest zatem raczej dowodem na to, że kurzy genom można zmienić, uodparniając ptaka na powszechny epidemiczny wirus (w pewnym zakresie), niż sposobem na uzyskanie kurczaków odpornych na grypę w fermach kurzych.
Na samym końcu przyjdzie ustalić, czy taki kurczak, któremu pozmieniamy białka, w ogóle nadal smakuje jak kurczak. Choć w sumie fermowy drób smakuje dokładnie tym, czym go (nadmiernie) przyprawiono…
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Chińscy specjaliści od drobiu (a jest ich wielu, bo to największy na świecie producent i konsument tego mięsa), komentując opubikowane badania przypominają, że wirusy grypy często mutują, choćby przenosząc się z gospodarza do gospodarza. Bo to ich organizmy stawiają influenzawirusom największe bariery, skoro np. białko ANP32A kurczaka i człowiekam różni się nie tylko mutacjami, ale i długością, i to znacznie (30 aminokwasów różnicy).
Fakt, że jeśli organizm atakować będzie tysiąc razy większa liczba cząstek wirusa, zawsze dojdzie do „przełamania” i zakażenia – u każdego istniejącego kurczaka, także powstałego w wyniku bioinżynierii. „Mimo to infekcje rozwijały się u nich wolniej i osiągały niższy poziom wirusa niż u ptaków dzikich. Nawet w przypadku zakażenia, ptaki poddane edycji genów znacznie rzadziej przenosiły wirusa na kurczęta niezmodyfikowane” – podsumował dla portalu „Science” Wang Xiaojun, wirusolog z Instytutu Badań Weterynaryjnych Harbin przy Chińskiej Akademii Nauk Rolniczych.
W epidemiologii o to właśnie czasem chodzi. O zmniejszenie skali problemu. Oczywiście marzyłby się nam system tak szczelny, by w ptakach wirus grypy w ogóle nie replikował. O ile to możliwe.
W tym pomyśle nie tworzono zwierząt transgenicznych – nie wsadzano kurczakom genów np. psa czy osła. Rozmaite zatem agencje rządowe i międzynarodowe do tego powołane, gdy taki ostatecznie oporny na grypę kurczak zostanie laboratoryjnie uzyskany i będzie w stanie żyć na kurzej farmie, nie powinny bardzo przeciw temu oponować. Choć oczywiście jawi mi się przed oczami pytanie, jakie w filmie „C.K. Dezerterzy” z uporem maniaka stawiano w szpitalu psychiatrycznym oberleutnantowi von Nogajowi: „Co to jest? Czy na pewno kura, a nie może – dajmy na to – pies? Czy twierdzi pan kategorycznie, że to jest jednak kura? A może jednak taka kura, która przypomina nieco osła?”…
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Źródło: https://www.nature.com/articles/s41467-023-41476-3