Naturalna żyła złota, węgiel, zamiast stworzyć państwo wiecznego dobrobytu stawał się źródłem kłopotów. Turystyka, dziedzina o ogromnym potencjale, nie rozwijała się, niby z powodu marnych dróg i braku hoteli, a tak naprawdę przez polską bylejakość. Dlatego nie przeżyliśmy cudu gospodarczego Niemiec, boomu rolniczego Francji, nie staliśmy się drugą Norwegią czy Portugalią. Zamiast wspaniałych fabryk, dochodowych kopalni, pięknych budowli mamy... bogate cmentarze.
W reakcji na „bogate cmentarze” nie tak dawno formułowano nośne hasło „wybierzmy przyszłość”. Tymczasem okazuje się, że to przeszłość, która nigdy nas nie rozpieszczała, może być idealnym przepisem na interesujący, dobry film…
Oczywiście może, ale nie musi. Wszystko zależy czy ktoś ma dobry pomysł, a film trafi w swój czas i będzie rozumiany. A z tym, jak wiadomo, różnie bywa. Niemniej, szczerze powiedziawszy dla reżysera filmowego skarbiec historii to istny raj. Wojny, okupacje, powstania – to wszystko co nam zafundowali w ostatnich stuleciach sąsiedzi – są wspaniałym materiałem na film. Bo najciekawszy bohater filmowy to zwyczajny człowiek uwikłany w tragiczny splot wydarzeń, człowiek silnie skonfliktowany, stojący przed trudnym wyborem. A takich sytuacji wielka historia nam Polakom nie szczędziła. Jak mawiał Aleksander Wat: historia to diabeł, który zbija swój kapitał na zwykłych ludziach, na każdym z nas.
Głównym bohaterem „Figuranta” jest młody esbek Bronisław Budny (Mateusz Więcławek), który z ogromnym zaangażowaniem inwigiluję Karola Wojtyłę (Maciej Mikołajczyk, głos: Mateusz Grydlik). To z jego perspektywy poznajemy duchownego na długie lata przed rozpoczęciem jego pontyfikatu. Chyba po raz pierwszy od czasu słynnej roli Franza Maurera w wykonaniu Bogusława Lindy z „Psów” (1992) mamy w polskim kinie takiego bohatera. Mimo, że podobnie jak w filmach Władysława Pasikowskiego można tego bohatera polubić – to różni go od Maurera to, że jest on kimś w rodzaju Mefistofelesa. Jaki był klucz do tej postaci?
Bronek Budny jest młodym, sympatycznym chłopcem. Zakochuje się, chce mieć rodzinę, dzieci, mieszkanie. Jest bardzo obowiązkowy, więc oddaje się bezgranicznie swojej pracy. Śledzi biskupa Wojtyłę, nagrywa, fotografuje, zastawia pułapki. Za wszelką cenę chce znaleźć materiały kompromitujące biskupa. Idzie po trupach do celu, nagle widzimy, że w tym miłym chłopcu siedzi diabeł. Życie zaczyna się mu sypać, opuszcza go żona, dziecko. Kiedy samotny bohater osiągnął dno moralne, pojawia się „światło w tunelu”, szansa by syn marnotrawny wrócił do ojca. Czy bohater się zmieni?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Zastanawia mnie motywacja młodego esbeka, bo realizując swoje zadanie „rozpracowania” Wojtyły daleko przekracza normalne wykonywanie obowiązków. Więcej, ta swoista rywalizacja stanie się dla niego obsesją, która – tak jak Pan powiedział – zniszczy jego życie prywatne. Nie znamy jednak źródeł tej obsesji, nie wiemy, dlaczego Budny jest aż tak zainteresowany Wojtyłą?
Wojtyła jest kimś. Jest inteligentny. Ma autorytet i charyzmę, ludzie go lubią, obdarzają zaufaniem. Imponuje Budnemu, choć ten do tego się nie przyznaje. Może mu zazdrości? W esbecji to Budny jest figurantem. Marionetką, która jest manipulowana. Jest nikim, kompletnym zerem. Dlatego chce dopaść wyróżniającego i inteligentnego biskupa i go zniszczyć. Może to zemsta za nieudane życie?
Podkreśla pan, że Budny to w zasadzie „czyste zło”, zarazem jednak jest on czułym i kochającym mężem. Nie bał się pan zarzutu, że mimochodem ociepla Pan komunistyczny aparat przemocy?
Na początku filmu Budny jest czuły i kochający. Potem zapomina o żonie. Chce za wszelką cenę skompromitować biskupa Wojtyłę. To jest sens jego życia. Z Budnego wychodzi potwór. Bezwzględny, zimny drań. Człowiek bez uczuć. Widzimy to na przykład w scenie, gdy Budny filmuje trupy po walkach w Nowej Hucie. Albo gdy grozi żonie: „Jeśli ochrzcisz dziecko, to wrócisz do czubków”.