Rozmowy

Diabeł, który zbija swój kapitał na każdym z nas

Największym bogactwem naturalnym Polski jest... historia. Zachodni i wschodni sąsiedzi naszego kraju od setek lat z ogromną starannością dbają o to, by nasza historia była bogata, urozmaicona, skomplikowana, tragiczna i wstrząsająca– mówi reżyser filmu „Figurant” Robert Gliński.

TYGODNIK TVP: Scenariusz „Figuranta” został napisany 20 lat temu przez Andrzeja Gołdę i ponoć było kilka wstępnych prób realizacji tego materiału, ale dopiero panu udało się zrobić film. Jak to się stało i co takiego dostrzegał pan w tym scenariuszu, czego być może inni nie widzieli?

ROBERT GLIŃSKI
: Wychowałem się w PRL-u. Mam do tej epoki duży sentyment. Ona mnie ukształtowała. PRL był pełen zagadek. Szare i trudne codzienne życie. I wspaniały, wyjątkowy rozkwit kultury i sztuki. Niezwykłe przedstawienia teatralne, fascynujące filmy, wzruszające piosenki, świetne wystawy w Zachęcie. Literatura piękna bardzo piękna! Szalenie kręciła mnie poezja: Białoszewski, Herbert, Miłosz, Grochowiak, Lipska. I gdzieś za tym wspaniałym światem sztuki snuły się tajemnicze intrygi esbecji. Był Kościół do którego wtedy latali wszyscy – z prawa, z lewa, z centrum… W scenariuszu „Figuranta” atmosfera tamtych czasów była bardzo wyraźnie opisana.

Gdy tekst trafił do mnie, szukałem pomysłu jak to zobrazować, jak pokazać na ekranie. Wiedziałem, że chcę zrobić film krakowski i mocno osadzić go w epoce PRL-u. Ale nie wiedziałem jak to zrobić. Jak zbudować narrację, jaką wybrać konwencję, jaki stworzyć obraz, jaki ma być rytm opowiadania, jaką chcę muzykę? Otwartych spraw było naprawdę wiele. Gdy po kilku latach znalazłem odpowiedzi na te pytania, zaczęliśmy z producentem, czyli z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, szukać finansowania. To też trwało długo i nie był proste.

Jak pan sprawił, by świat, który chciał pan pokazać, był dla widza autentyczny? Czy trudno było ożywić tamtą rzeczywistość?

Koncepcja pokazania w filmie tamtej epoki oparta była na łączeniu starych materiałów archiwalnych z fabularnymi, które kręciliśmy współcześnie. Powstał swoisty refren narracyjny, czyli scenki zbudowane ze starych kronik, które w niezauważalny sposób przechodzą w opowieść kreacyjną. Te scenki pojawiają się w filmie co dziesięć, piętnaście minut.

Na przykład – pierwsze wejście w sekwencję kabaretu Piwnica pod Baranami. Na początku oglądamy dokumentalne ujęcie z występów kabaretu w latach 60-tych, potem widzimy drugie ujęcie z widzami oglądającymi kabaret (także ujęcie archiwalne). Następnie mamy dalszy ciąg występów kabaretu, ale to już jest nakręcone teraz, z dokumentalnymi przebitkami publiczności z lat 60-tych. I nagle widzimy ujęcie z bohaterem filmu, który siedzi na widowni – to oczywiście jest ujęcie nakręcone obecnie. Scenografia, kostiumy, światło, kontrast, ziarno w obrazie są takie same w starych ujęciach archiwalnych, jak i współczesnych. W końcu – takie było moje założenie – widz zatraca się i nie wie co jest archiwaliami, a co nie.

Nie stronni pan od tematyki historycznej. Wymieńmy m.in. takie obrazy jak „Niedzielne igraszki” (1983), „Rośliny trujące” (1985), „Wszystko co najważniejsze” (1992), ale i „Kamienie na szaniec” (2014) czy niedawny „Zieja” (2020). A są jeszcze spektakle Teatru Telewizji, choćby „Mein Kampf” (1993) i „Maria Stuart” (1994). Wszystkie te produkcje pokazują, że bardzo chętnie wraca pan do przeszłości. Co jest największą zaletą kostiumu? I dlaczego wielu polskich reżyserów boi się historii?

Największym bogactwem naturalnym Polski jest... historia. Zachodni i wschodni sąsiedzi naszego kraju od setek lat z ogromną starannością dbają o to, by nasza historia była bogata, urozmaicona, skomplikowana, tragiczna i wstrząsająca. Polska, położona między młotem a kowadłem, czyli między Niemcami a Rosją, miała ciężkie życie. Nigdy nie staliśmy się krajem bogatym.

Marna gospodarka to przedmiot kpin naszych zachodnich sąsiadów – określenie „Polnische Wirtschaft” ma tam od lat ironiczno-kpiarskie zabarwienie. [Dosłownie oznacza „polskie gospodarzenie” – stereotypowe, pejoratywne określenie funkcjonujące w Niemczech na temat społeczeństwa polskiego. „Polnische Wirtschaft” to synonim „niewyobrażalnego nieładu”, oznacza skrajną rozrzutność, nie liczenie się z realiami, brak planowania a także dobrego wychowania – M.M.]. Zacofane rolnictwo przez wieki stękało z niewydolności.
Reżyser Robert Gliński podczas premiery jego filmu "Figurant". Fot TVP/Arsen Petrovych
Naturalna żyła złota, węgiel, zamiast stworzyć państwo wiecznego dobrobytu stawał się źródłem kłopotów. Turystyka, dziedzina o ogromnym potencjale, nie rozwijała się, niby z powodu marnych dróg i braku hoteli, a tak naprawdę przez polską bylejakość. Dlatego nie przeżyliśmy cudu gospodarczego Niemiec, boomu rolniczego Francji, nie staliśmy się drugą Norwegią czy Portugalią. Zamiast wspaniałych fabryk, dochodowych kopalni, pięknych budowli mamy... bogate cmentarze.

W reakcji na „bogate cmentarze” nie tak dawno formułowano nośne hasło „wybierzmy przyszłość”. Tymczasem okazuje się, że to przeszłość, która nigdy nas nie rozpieszczała, może być idealnym przepisem na interesujący, dobry film…

Oczywiście może, ale nie musi. Wszystko zależy czy ktoś ma dobry pomysł, a film trafi w swój czas i będzie rozumiany. A z tym, jak wiadomo, różnie bywa. Niemniej, szczerze powiedziawszy dla reżysera filmowego skarbiec historii to istny raj. Wojny, okupacje, powstania – to wszystko co nam zafundowali w ostatnich stuleciach sąsiedzi – są wspaniałym materiałem na film. Bo najciekawszy bohater filmowy to zwyczajny człowiek uwikłany w tragiczny splot wydarzeń, człowiek silnie skonfliktowany, stojący przed trudnym wyborem. A takich sytuacji wielka historia nam Polakom nie szczędziła. Jak mawiał Aleksander Wat: historia to diabeł, który zbija swój kapitał na zwykłych ludziach, na każdym z nas.

Głównym bohaterem „Figuranta” jest młody esbek Bronisław Budny (Mateusz Więcławek), który z ogromnym zaangażowaniem inwigiluję Karola Wojtyłę (Maciej Mikołajczyk, głos: Mateusz Grydlik). To z jego perspektywy poznajemy duchownego na długie lata przed rozpoczęciem jego pontyfikatu. Chyba po raz pierwszy od czasu słynnej roli Franza Maurera w wykonaniu Bogusława Lindy z „Psów” (1992) mamy w polskim kinie takiego bohatera. Mimo, że podobnie jak w filmach Władysława Pasikowskiego można tego bohatera polubić – to różni go od Maurera to, że jest on kimś w rodzaju Mefistofelesa. Jaki był klucz do tej postaci?

Bronek Budny jest młodym, sympatycznym chłopcem. Zakochuje się, chce mieć rodzinę, dzieci, mieszkanie. Jest bardzo obowiązkowy, więc oddaje się bezgranicznie swojej pracy. Śledzi biskupa Wojtyłę, nagrywa, fotografuje, zastawia pułapki. Za wszelką cenę chce znaleźć materiały kompromitujące biskupa. Idzie po trupach do celu, nagle widzimy, że w tym miłym chłopcu siedzi diabeł. Życie zaczyna się mu sypać, opuszcza go żona, dziecko. Kiedy samotny bohater osiągnął dno moralne, pojawia się „światło w tunelu”, szansa by syn marnotrawny wrócił do ojca. Czy bohater się zmieni? ODWIEDŹ I POLUB NAS Zastanawia mnie motywacja młodego esbeka, bo realizując swoje zadanie „rozpracowania” Wojtyły daleko przekracza normalne wykonywanie obowiązków. Więcej, ta swoista rywalizacja stanie się dla niego obsesją, która – tak jak Pan powiedział – zniszczy jego życie prywatne. Nie znamy jednak źródeł tej obsesji, nie wiemy, dlaczego Budny jest aż tak zainteresowany Wojtyłą?

Wojtyła jest kimś. Jest inteligentny. Ma autorytet i charyzmę, ludzie go lubią, obdarzają zaufaniem. Imponuje Budnemu, choć ten do tego się nie przyznaje. Może mu zazdrości? W esbecji to Budny jest figurantem. Marionetką, która jest manipulowana. Jest nikim, kompletnym zerem. Dlatego chce dopaść wyróżniającego i inteligentnego biskupa i go zniszczyć. Może to zemsta za nieudane życie?

Podkreśla pan, że Budny to w zasadzie „czyste zło”, zarazem jednak jest on czułym i kochającym mężem. Nie bał się pan zarzutu, że mimochodem ociepla Pan komunistyczny aparat przemocy?

Na początku filmu Budny jest czuły i kochający. Potem zapomina o żonie. Chce za wszelką cenę skompromitować biskupa Wojtyłę. To jest sens jego życia. Z Budnego wychodzi potwór. Bezwzględny, zimny drań. Człowiek bez uczuć. Widzimy to na przykład w scenie, gdy Budny filmuje trupy po walkach w Nowej Hucie. Albo gdy grozi żonie: „Jeśli ochrzcisz dziecko, to wrócisz do czubków”.

Co wy na niego macie? Jak SB zarzucało sieci na przyszłego papieża

To nie jest film o Wojtyle. Kardynał miał 18 sekretarzy, a 12 było agentami służb.

zobacz więcej
Wojtyła w „Figurancie” nie jest autonomiczną postacią, a jedynie celem SB. Z tego powodu z fabuły filmu trudno zrozumieć, dlaczego nowy metropolita krakowski jest postacią aż tak wyjątkową, że uważa się go za bardziej niebezpiecznego niż prymas Wyszyński. Czy nie kusiło Pana by choć trochę pokazać nam w filmie samego Wojtyłę? Choćby na przykładzie sprawy budowy kościoła w Nowej Hucie?

Bohaterem filmu jest Bronek Budny. Wojtyła jest dramaturgicznym pretekstem, by opowiedzieć o osobie młodego esbeka. Nie chciałem robić filmu o Karolu Wojtyle. Był on dla mojego pokolenia ikoną prawdziwego Kościoła, otwartego dla każdego, gdzie ważne były prawda, moralne wartości i miłość do ludzi. Potem Wojtyła jako papież Jan Paweł II wyprowadził nasz kraj z komunizmu. Wkurzają mnie teraz ci, którzy korzystają z jego wielkości, a są zaprzeczeniem jego systemu wartości. Celuje w tym pewien redemptorysta z Torunia, który buduje muzeum im. Jana Pawła II. Jednocześnie w swoim radio wygaduje straszne bzdury, które są dowodem na to, że nie przeczytał żadnej encykliki Jana Pawła II.

Czy „Figurant” jest tylko filmem historycznym? Dla mnie to również moralitet z uniwersalnym przesłaniem. Odnoszę wrażenie, że tym obrazem wraca pan w pewnym sensie do dawnej stylistyki „kina moralnego niepokoju”.

Co w potocznym języku znaczy słowo „figurant”? [w nomenklaturze esbeckiej „figurant” to osoba inwigilowana – red.] To ktoś kto zajmuje wysokie stanowisko i wydaje mu się, że ma władzę, a de facto jest nikim, nic nie znaczy. Figurant to popychadło, marionetka, kukła. Ten opis pasuje do bohatera filmu – Bronka Budnego. Wierzy on w siebie, ma poczucie siły, bezpardonowo zmierza do celu nie licząc się z konsekwencjami. Zło, dobro, wina, sumienie – to są kategorie, które dla niego nie istnieją. W tym kontekście ma Pan rację – to film współczesny, bo takie osobniki, jak Budny zawsze były, są i będą. „Budni” byli kiedyś bohaterami „kina moralnego niepokoju”, często możemy ich także zobaczyć dzisiaj na ekranach. Jestem pewien, że będą również istotnymi postaciami w filmach, które powstaną w przyszłości.

Chciałbym zapytać na koniec o aktorów. Bardzo dobre kreacje prezentują w „Figurancie” m.in. Marianna Zydek czy Zbigniew Stryj, w mniejszej roli widoczny jest choćby Krzysztof Szczepaniak. Oczywiście błyszczy Mateusz Więcławek. Występuje u Pana po raz czwarty, a trzeci raz z rzędu gra główną rolę. Czy to Pana ulubiony aktor młodego pokolenia? Jak przebiegał proces kompletowania obsady?

To prawda, Mateusz Więcławek to mój ulubiony aktor młodego pokolenia. Jednak w „Figurancie” główną rolę początkowo miał grać kto inny. Dla Mateusza szykowałem jedynie mały epizod. Mieliśmy próbne zdjęcia, przyszedł Mateusz i powiedział, że chciałby zagrać Budnego czyli główną postać w filmie. Zrobiliśmy na próbę przed kamerą kilka scen ze scenariusza. Okazało się, że jest super. Budny, zagrany przez Matusza, jest miłym ciepłym chłopakiem, a dopiero po chwili pod tą sympatyczną maską widzimy, że kryje się tam bezwzględny diabeł.

Mateusz dostał główną rolę. Potem do niego ustawiałem resztę obsady. Mariannę Zydek poznałem wcześniej, gdy studiowała na Wydziale Aktorskim w Łodzi. Wiedziałem, że to jest świetna aktorka. Zbigniew Stryj grał u mnie w filmie „Benek”, gdzie stworzył wspaniałą postać brata Benka, głównego bohatera tego filmu. Krzysztofa Szczepaniaka znałem z doskonałych ról teatralnych.

Budowanie obsady to bardzo ważny element w pracy reżysera. Jak mawiał Andrzej Wajda są dwa najważniejsze momenty w pracy nad filmem, kiedy reżyser musi dostać błysk łaski od Pana Boga – kiedy wybiera scenariusz i kiedy tworzy obsadę. Cała reszta to „wycinanie sklejki laubzegą”. Czyli żmudna codzienna praca.

– rozmawiał Mikołaj Mirowski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


„Figurant” w reżyserii Roberta Glińskiego wszedł do kin 20 października . Współproducentem filmu jest TVP.
SDP 2023

Zdjęcie główne: Młody esbek Bronisław Budny inwigiluję Karola Wojtyłę. To sympatyczny chłopiec. Zakochuje się, chce mieć rodzinę, dzieci, mieszkanie. Fot. TVP
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.