Chciałbym rozwinąć wątek polityki ogólnoukraińskiej. Zgodnie z konstytucją wybory parlamentarne powinny odbyć się tutaj w tym roku. Ale się nie odbędą, ponieważ trwa stan wojenny. Jakie są, pana zdaniem, warunki minimalne, by można było rozmawiać o organizacji wyborów parlamentarnych?
Niestety, myślę, że tak czy owak wybory parlamentarne się odbędą. To po pierwsze…
Odbędą się?
Zostaną zorganizowane na wiosnę lub latem przyszłego roku. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że zgodnie z Konstytucją Ukrainy w czasie stanu wojennego można przełożyć wybory parlamentarne, natomiast wyborów prezydenckich nie można. I jeśli mamy robić wybory, to jednocześnie prezydenckie i parlamentarne. Osobiście nie jestem zadowolony z takiego pomysłu, dużo rozmawiałem na ten temat zarówno z politykami europejskimi, jak i amerykańskimi. Mówią, że demokracja musi działać w czasie wojny, muszą się odbyć wybory, na co ja wyciągam przykład II wojny światowej, kiedy w Anglii przez wiele lat nie było wyborów...
Odbyły się dopiero w 1945 roku.
Tak. Ale nawet jeśli tak się stanie, jest to skomplikowana sprawa. Da się je przeprowadzić, nie twierdzę, że nie jest to możliwe. Na przykład nie w ciągu jednego dnia, ale dać na to cały tydzień. Można, aby zapewnić personelowi wojskowemu możliwość głosowania i ubiegania się o urząd, zmienić ustawodawstwo i utajnić listy partyjne, zrezygnować z wyborów większościowych, aby nie prowadzić agitacji, ale by partia wystawiła swoją listę i głosować na nią, jak na blok. Można to wszystko zrobić, ale...
Pytanie, czy jest sens?
Właśnie, czy jest sens? W grę wchodzą pieniądze, trzeba mieć zasoby, a co najważniejsze, w czasie wojny konkurencja sił politycznych na pewno nie sprzyja stabilności kraju. To jeden z newralgicznych momentów i on wstrząśnie sytuacją wewnętrzną w kraju. I w końcu – takie jest moje osobiste zdanie – nawet jeśli te wybory przeżyjemy, wybierzemy nowy parlament, to po zakończeniu wojny i tak od razu odbędą się następne wybory, bo taka będzie wola społeczeństwa.
Społeczeństwo dostanie sygnał, że demokracja została odblokowana…
Tak, i społeczeństwo będzie domagało się nowych wyborów. Jaki jest zatem sens wstrzymywania ich dzisiaj? Dla mnie jest wiele negatywów, ale myślę, że wybory będą.
Jest pan współzałożycielem partii „Propozycja”, zrzeszającej samorządowców nieodnajdujących się w dotychczasowych podziałach politycznych, czy mówiąc dokładnie: jeszcze przedwojennych podziałach politycznych. Czy „Propozycja” ma ambicję współkreować politykę centralną?
Partia „Propozycja” to projekt polityczny samorządu lokalnego, z którego wywodzą się merowie takich miast, jak Dniepr, Żytomierz, Kropywnycki, Berdyczów, Korostyszów, kilku merów w obwodzie żytomierskim. Dzisiaj, szczerze mówiąc, w takich warunkach nie widzę sensu, by partia „Propozycja” brała udział w wyborach do Rady Najwyższej. To ogromny wysiłek: czasowy, ludzki, finansowy. Nie sądzę, że należy to robić, gdy kraj jest w stanie wojny. Mój stosunek do tych wyborów wyraziłem już powyżej.
Ale załóżmy na chwilę, że wraca normalne życie polityczne. Czy wówczas „Propozycja” zgłosi swych kandydatów do Rady Najwyższej?
Myślę, że to może nie być „Propozycja”. Mogłaby to być koalicja partii reprezentujących samorząd lokalny, bo w wielu miastach przyszli do władzy ludzie z innych małych sił politycznych. Na przykład w Chmielnickim czy Tarnopolu władze wywodzą się z takich ruchów, małych projektów politycznych. Samorząd terytorialny powinien brać udział w pracach parlamentu, bo reforma decentralizacyjna jest jedną z naszych najbardziej udanych reform, więc należy ją kontynuować. To się jeszcze nie skończyło, jeszcze daleko do zakończenia. Dlatego samorząd lokalny powinien być reprezentowany w Radzie Najwyższej, ale niestety, moim zdaniem, w tych wyborach tak się nie stanie.
ODWIEDŹ I POLUB NAS