Wedle niego wszechświat podzielony został równo pomiędzy strefę wpływów Boga i Szatana. Nietrudno się domyślić, że podział przebiega góra/dół. Na obrazie „Dobro i zło” (1970) niebiosa zamieszkują jasnowłose, przyzwoicie odziane dobre dusze, zaś piekielne kręgi zaludniają nagie potwory, wśród których dominuje czerwone monstrum, ani chybi Ociepkowa wizja Lucyfera.
Bajki odmalowane przez tego artystę mają wdzięczną kontynuację w bestiariuszu autorstwa najmłodszego uczestnika pokazu. Bartłomiej Hajduk postrzega rzeczywistość jako kłębowisko form zwierzęcych i roślinnych. (Aż prosi się o porównanie z cyklem „Genezis” Jana Dobkowskiego). Człowieka w tym świecie brak. Chyba że za ślad jego współbytowania z florą i fauną uznać obiekty, które kojarzą się z przedmiotami niepojętych kultów. Totemy, wyobrażenia bóstw? Fascynujące posągi skonstruowane z resztek znalezionych w… mule nadrzecznym. Na obiekt „Słońce w locie” złożyły się m. in. kawałki drewna wyłowione z Tamizy i gęsie pióra.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ten trzeci, Tomasz Mróz (rocznik 1979) zwrócił moją uwagę wiele lat temu, kiedy nawiązywał do polskich ilustracji lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Tym razem Mróz wchodzi w dialog z Ociepką, po trosze dworując sobie z jego moralitetów. Rzeźby z silikonu i innych tworzyw częściowo wiernie odtwarzają liście popularnej rośliny (łopuch?), zderzone z tworami groteskowymi, owszem, antropomorficznymi, ale… jakoś urwanymi w połowie.
Oto stoi sobie półpostać przedstawiona od stóp do talii. Glinopodobna materia uformowana na podobieństwo człowieczych nóg i pośladków przykuca, jakby za potrzebą.
Warto zerknąć na tył przykucniętego: z jego zadka popatrują gały. Chyba niczego podobnego nie widziały: na dole – liść; na liściu – figurka nagiego chłopczyka, jakby „zarobaczywionego” w niektórych partiach ciała.
Odgaduję: metafora podejrzliwości. Podglądactwa i snucia domysłów.
Strachy na co dzień
W Miejscu Projektów Zachęty (ul. Gałczyńskiego) fotosy i obiekty autorstwa Marty Zgierskiej.
Kolejna artystka uprawiająca przyrodniczy recykling. W powalone czy ścięte pnie drzew Zgierska „wkapuje” ołowiane strugi i zacieki. Swoisty dripping (malarska metoda Jacksona Pollocka). Z tym że Amerykaninowi chodziło o „miękki” rytuał, rodzaj transu. W tym przypadku drzewa cierpią. Jak każdy organizm, czują twardą ingerencję w jestestwo. Oj, boli!
Również zdjęcia artystki są wyrazem cierpienia, frustracji i poczucia opresji. W wielu kadrach pojawia się ona sama. Samotnie. Jeden z fotogramów przedstawia ją wpisaną w cztery krzesła (pozbawione siedzisk). Skojarzenie oczywiste: „Ukrzesłowienie” Andrzeja Wróblewskiego.
Na innym obrazie nagie ciało Marty otaczają zasieki z drutu kolczastego. Pamięć podpowiada słynne wideo izraelskiej artystki Sigalit Landau, kręcącej hula hop z drutu żyletkowego (2001) czy Mariny Abramović wycinającej żyletką na swym nagim brzuchu pięcioramienną gwiazdę (lata 70. minionego wieku).