W partii Józef szybko daje się poznać jako niestrudzony, pełen zapału, energii i inicjatywy pracownik. W 1894 r. towarzysz Wiktor – taki bowiem pseudonim partyjny obrał sobie Piłsudski – zostaje członkiem Centralnego Komitetu Robotniczego. Kilka miesięcy później oddano mu kierownictwo nowo założonego organu PPS, „Robotnika”.
Towarzysz Wiktor, nie zważając na piętrzące się trudności, gorliwie zabrał się do pracy nad uświadamianiem narodu. Partia skutecznie mogła działać tylko za pośrednictwem słowa drukowanego. Wychowanie więc narodu w myśl idei socjalistyczno-niepodległościowej spoczywało w rękach Piłsudskiego.
Lata całe strawił towarzysz Wiktor na niezmordowanej pracy redagowania i drukowania „Robotnika”, najpierw w małej mieścinie Lipinkach, następnie w Wilnie, wreszcie w Łodzi. Całe swe zdolności i siły wlał w robotę drukarsko-wydawniczą. Zdawał sobie sprawę z wagi placówki, jaką objął. Rozumiał, iż jemu w udziale przypadła główna rola w akcji uświadomienia ludu pracującego i przeorania duszy społeczeństwa. Świadom był wielkich trudów, jakie go czekają. Wydanie numeru w warunkach, w jakich przebywał, kosztowało go mniej więcej 16 dni, licząc jedenastogodzinny dzień pracy. Sam składał numer, sam redagował, pisał artykuły i drukował. „Robotnik” był drogowskazem dla tych wszystkich, których zdołał obudzić z narodowego letargu.
A trud uświadomienia był wówczas olbrzymi. Polska przedstawiała – według świadectwa Stanisława Witkiewicza – „społeczeństwo, z którego wypruto wszystkie idee i zastąpiono je interesem, społeczeństwo płaskich spekulantów, płytkich miłostek, uganiania się za łatwym powodzeniem i robienia sobie cnoty obywatelskiej ze zręcznego bogacenia się”. Przeobrażenie tego społeczeństwa było celem akcji wydawniczej „Robotnika”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Trzydzieści pięć numerów pisma partyjnego wyszło z tajemnej drukarenki, kierowanej przez pełnego samozaparcia towarzysza Wiktora, będącego wówczas w fatalnych warunkach materialnych, nie mającego formalnie dachu nad głową. Trzydzieści pięć dwunastostronicowych numerów w ilości tysiąca dziewięciuset egzemplarzy każdego numeru niosło w szerokie masy posiew socjalizmu i niepodległości, stając się pokarmem uciśnionych i wynaradawianych, zaspokajając ich głód ideowy. Pęd do niepodległości, sprawiedliwości i wolności tchnął z tych skromnych kart z nieposkromioną siłą. „Chcemy Polski niepodległej, abyśmy tam mogli urządzić życie lepsze i sprawiedliwsze dla wszystkich” – to hasło Piłsudskiego niepodzielnie królowało w „Robotniku” i poprzez niego miało stać się dewizą polskiego ludu pracującego.
W nocy z 21 na 22 lutego 1900 r. żandarmeria rosyjska po żmudnych paroletnich poszukiwaniach przekroczyła mury skromnej drukarni. Skonfiskowano przygotowany już 36 numer pisma. Redaktor i kierownik drukarni Józef Piłsudski zostaje aresztowany i osadzony w więzieniu wpierw w Łodzi, następnie w Warszawie w osławionym Dziesiątym Pawilonie. Groziły towarzyszowi Wiktorowi długie lata carskiej katorgi. Polski ruch niepodległościowo-socjalistyczny miał stracić swego najbardziej ideowego i najgorliwszego pioniera. Przeznaczenie dziejowe chciało jednak inaczej. Przyjaciele polityczni Piłsudskiego pospieszyli mu na ratunek. Zorganizowano całą akcję, by go wydobyć z rąk carskiej przemocy (…).
Chwila nie nadeszła
W 1902 r. widzimy go znowu w Krakowie, gdzie rozwija energiczną nader działalność polityczną. Wkrótce, bo już w 1903 r., w Krakowie ześrodkowuje się cała akcja Polskiej Partii Socjalistycznej. Tu wiążą się nici organizacji, tu zazębiają się misterne kółka mechanizmu konspiracyjnej akcji. Piłsudski w robocie partyjnej wysuwa się na plan pierwszy. Staje się najwybitniejszą postacią polskiego ruchu rewolucyjnego. „W Krakowie Piłsudski zaczął słowem i pismem szerzyć ideę, że chcąc uzyskać niepodległość Polski, należy przejść od marzenia i mówienia do stworzenia sił i organizacji, które w odpowiedniej chwili mają podjąć zbrojną walkę z Rosją o niepodległość Polski” – tak charakteryzuje jego działalność austriacka policja.
Józef Piłsudski, wierny swym młodzieńczym „marzeniom o powstaniu”, chce przygotować grunt dla podjęcia zbrojnego wysiłku, stworzyć możliwości walki orężnej z caratem. W ten sposób odchyla się od programu swych towarzyszy partyjnych, stawiających na pierwszym planie interesy klasowe i traktujących myśli o powstaniu jako „reakcyjne”.
Przygotowuje się Piłsudski do roli organizatora i kierownika ruchu zbrojnego. Wertuje dzieła z zakresu wojskowości. Studiuje historię militarną. Gruntownie zaznajamia się z taktyką i strategią. A jednocześnie głosi: „Należy więc skończyć z czczą gadaniną i przejść do czynów. Należy w tym celu organizować siły, które zdolne byłyby, gdy chwila odpowiednia nadejdzie, do podjęcia walki o niepodległość” – i działa w tym kierunku.
W 1904 r. zdawało się, że nadeszła „chwila odpowiednia”. Japonia starła się orężnie z Rosją. Car ogłosił mobilizację w Królestwie. Zdawało się, iż Polacy, miast przelewać swą krew w dalekiej Mandżurii w imię wrogich im haseł, chwycą za broń do walki z okrutnym zaborcą. Piłsudski nawoływał do tego czynu, nawoływał do niedopuszczenia do mobilizacji, względnie utrudnienia jej, nawoływał do podjęcia orężnego czynu. Hasło to nie znalazło oddźwięku wśród społeczeństwa.
„Było to najcięższe rozczarowanie, jakie kiedykolwiek przeżyłem”, żalił się później Piłsudski. Było to pierwsze głębsze rozczarowanie wynikłe na tle rozdźwięku między ideowym przywódcą a gnuśnym społeczeństwem.
– Edmund Oppman
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Tytuł i śródtytuły od redakcji